środa, 16 stycznia 2013

Cormac McCarthy "Suttree"
Świat poza wszelką fantazją

Cormac McCarthy
Suttree
Wyd. Literackie
2011
668 stron
Wyobraźcie sobie świat, który stracił jaskrawe, wesołe kolory. Dominują w nim szarości, bure brązy, zgniła zieleń, granat, czerń. Atmosfera jest raczej duszna. Zapach nieprzyjemny. Gdy mijasz mieszkańców tego świata, po plecach przechodzą ci dreszcze. Zaczynasz niespokojnie rozglądać się na boki. Czując na sobie ciekawskie spojrzenia, mimowolnie przyspieszasz kroku. Za chwilę opuścisz to nieprzyjazne miejsce. Zostawisz za sobą zapach rozkładu zgniłych ryb i moralnych zasad. Znikniesz z oczu ludziom o podejrzanym wyglądzie i wątpliwej konduicie. Są jednak tacy, którzy tam zostaną. Są jednak tacy, którzy do tego świata należą.

Mamy lata pięćdziesiąte XX. Cornelius Suttree, tytułowy bohater powieści Cormaca McCarthy'ego jest jednym z tych, dla których wyżej opisana rzeczywistość jest codziennością. W przeciwieństwie do większości swoich towarzyszy, sam wybrał sobie takie życie. Porzuciwszy rodzinę zamieszkał na barce, zacumowanej przy brzegu rzeki płynącej przez Knoxville w amerykańskim stanie Tennessee. Jego źródłem dochodów stało się łowienie ryb. Suttree nie ma więc rodziny, stałej pracy ani żadnych zobowiązań. Żyje dniem dzisiejszym i niekoniecznie zgodnie z prawem. Pije i trzeźwieje, ładuje się w kolejne kłopoty. Czasami kończy w więzieniu. 

To właśnie za kratkami Cornelius poznaje Harrogate'a młodzieńca z głową pełną szalonych pomysłów oraz niezdrowym pociągiem do arbuzów. Seksualnym pociągiem. Harrogate przyciąga kłopoty jak magnes. Zamieszkawszy pod mostem boryka się z niedoborem gotówki. Za coś w końcu trzeba jeść. Za coś pić. Za coś kochać. Gdy w okolicy pojawiają się przypadki wścieklizny wśród nietoperzy, a Wydział Zdrowia w ogłoszeniu w gazecie obiecuje zapłacić za każdego zarażonego zwierzaka, Harrogate wpada na genialny pomysł. Nie jest łatwo zabić nietoperza w locie, ale cóż to za problem dla pomysłowego młodzieńca? Zatruwa strychniną kawałki mięsa, wystrzeliwuje je w powietrze, a łakome zwierzaki łykają je bez zastrzeżeń. Niestety intryga się wydaje, a zamiast dolarów Harrogate słyszy tylko Nie autoryzowaliśmy masowej rzezi nietoperzy[1]. Arbuzy, nietoperze, dodajcie do tego jeszcze łódkę zrobioną z samochodowych masek, a dostaniecie obraz człowieka z niczym nieograniczoną wyobraźnią. Postać Harrogate'a w pewien sposób równoważy mroczny klimat powieści, wprowadzając weń nieco humoru i groteski.

Suttre ma sporo roboty przy wyciąganiu Harrogate'a z kłopotów. Nie jego jednego zresztą przyjdzie mu ratować. Mimo iż z natury nasz bohater jest samotnikiem, to serce ma złote i chęci do pomocy bliźnim mu nie brakuje. Podzielić się rybami czy forsą? Nie ma sprawy. Pomóc kumplowi w ukryciu zwłok ojca, po którego śmierci rodzina wciąż pobierała na niego rentę? Ależ proszę. Choć na pierwszy rzut oka Suttree niczym nie różni się od swych towarzyszy z marginesu, trudno go nie polubić. Może to tylko niezdrowa fascynacja typem niegrzecznego chłopca, ale i może szczera sympatia, bo Cornelius wzbudza zaufanie. W świecie bez zasad, on wciąż kieruje się własnym kodeksem, który pozwala mu nie tylko przetrwać, ale i zachować godność, tę odrobinę człowieczeństwa, którą tak łatwo zgubić, gdy ma się oprócz niej niewiele więcej.

Powieść McCarthy'ego ukazuje obraz jakiego nie oglądamy na co dzień. Jakiego oglądać nie chcemy. Oto nad rzeką, na barce mieszka człowiek. Porzucił on wygodny świat, by zmierzyć się z samym sobą. Ileż znamy takich historii, w których ktoś postanawia wyruszyć w podróż w głąb siebie, paląc za sobą mosty lub tnąc sznurki łączące go z przeszłością? Zwykle następuje katharsis. Zrozumienie. Suttree się jednak nie zmienia. Owszem, przez moment czuje, że coś w nim drgnęło, że dokonuje się jakaś przemiana. Zmienia się w mężczyznę, w którym próżno szukać menela z barki. Ma przystrzyżone włosy, czyste ubranie. Wynajmuje w mieście pokój. Spotyka się z kobietą. Wiele jednak nie trzeba, by znów stał się tym pijanym, zaniedbanym kolesiem. Bez pieniędzy, perspektyw, miłości. Bo ta kobieta, choć bliższa niż inne, to wciąż prostytutka, to nadal człowiek marginesu, od którego Suttree nie może się uwolnić. To wyperfumowana, złudna trampolina do lepszego świata.

Suttree to powieść przesycona smutkiem, to dekadencka historia po brzegi wypełniona brudem i smrodem. Przewija się przez nią przygnębiający korowód przedstawicieli marginesu społecznego. Są tu dziwki i złodzieje, pijacy i awanturnicy. Są ludzie pokrzywdzeni przez los, kalecy fizycznie lub mentalnie. McCarthy zagląda w głąb ich dusz i czyni to w sposób genialny. Swych bohaterów wykreował mistrzowsko, nadając każdemu indywidualny rys. Pełnokrwiści, wiarygodni, wspólnie budują tę historię. Nie mają wykształcenia, nie czytają filozoficznych traktatów. Prostymi słowami trafiają w sedno. Bardzo trafne wydały mi się słowa szmaciarza. Zapytany o to, czy wierzy w Boga, odparł, że może. Ale nie mam zaś powodu myśleć, że on wierzy we mnie. Och, chciałbym go zobaczyć choć na chwilę[2]. O co by Go zapytał? Zaraz. Zaraz, zaraz, zanim się zaczniesz mnie czepiać. Zanim coś rzekniesz, chciałbym się o coś spytać. To on powie: A o co? To wtedy ja się go spytam: Po co żeś mnie tu właściwie wpakował w tę całą zasraną zabawę, co? Nic a nic żem z tego nie skapował[3]. A Ty, drogi Czytelniku, o co zapytałbyś Boga?

Suttree to powieść, która nie ślizga się po powierzchni tematu, ale uderza w sam jego środek. Brutalnie, bezwzględnie obnaża ułomności ludzkiej natury. Równie realistyczne jak bohaterowie są wszelkie opisy. Sprzedawcy na straganach rzeźniczych wygarniali muchy ze skrwawionych trocin. Rzeźnicy ostrzyli noże, a gdzieś na tacy Suttree zobaczył sparzony, różowy łeb cielaka. Wyżej w okrutnej rzeźni widniały wielkie topory, piły do kości i półtusze wołowe, obok wiszących na hakach szynek, powleczonych warstewką niebieskiej pleśni. Na stoisku rybnym w półmroku niewyraźnie rysowały się zimne szare kształty w korytkach z kruszonym lodem[4]. Ot, pierwszy z brzegu opis powieściowej rzeczywistości. Widzę to miejsce, czuję jego zapach. Wzdrygam się. Przewracam kartkę.

Z noty na okładce można wyczytać, że jest to najzabawniejsza i najbardziej osobista książka amerykańskiego pisarza. Kto zna duszną, mroczną atmosferę takich powieści jak Dziecię Boże czy Droga, ten doceni nieliczne iskierki humoru. Ale nawet jeśli czytelnik spod warstwy brudu wydobędzie humorystyczne akcenty, gwarantuję, że będzie to śmiech przez łzy. Łzy żłobiące plątaninę ścieżek na twarzy pokrytej węglowym pyłem, rybim tłuszczem, nadrzeczną gliną. Niemniej jednak, na tle pozostałych historii opowiadanych przez Amerykanina, ta momentami potrafi wywołać na twarzy uśmiech. Inna rzecz, że kolejne wydarzenia ten grymas zdzierają z twarzy dość brutalnie.

Przyjaciel McCarthy'ego mówi o nim jako o człowieku, który płynie zgodnie ze swoim rytmem, absolutnie pewien własnych możliwości[5]. i że najpiękniejsze w Cormacu jest to, że on się donikąd nie spieszy[6]. Jeśli dodać do tego małomówność czy poznaną od podartej podszewki biedę, można dostrzec pewne podobieństwa autora, do głównego bohatera powieści Suttree. Skryty McCarthy nadal jednak pozostaje dla mnie człowiekiem zagadkowym, tajemniczym. Nie odsłania swojej duszy, tak samo jak Suttree, trzyma swoje uczucia dla siebie.

McCarthy mistrzowsko buduje atmosferę. Bawi się językiem przechodząc od literacko doskonałej narracji do żargonowych wypowiedzi bohaterów. Odziera świat z lirycznej, słodkiej otoczki, ukazując jej ponurą warstwę. Zmusza do refleksji. Otwiera oczy. Każe zastanowić się nad życiem, nad śmiercią, przemijaniem świata i człowieka.

Mój idealny dzień wygląda tak, że siadam w pokoju nad czystą kartką. Dla mnie to niebo. Złoto, a cała reszta to tylko strata czasu[7]. - zdradza Cormac McCarthy w wywiadzie dla World Street Journall. Pozostaje życzyć, sobie i autorowi, by tych idealnych dni było jak najwięcej. A tymczasem zapraszam wszystkich do Knoxville, tam poznacie świat poza wszelką fantazją, złośliwy, realny i jedyny w swoim rodzaju[8].



***

[1] Cormac McCarthy, Suttree, przeł. Maciej Świerkocki, Wyd. Literackie, 2011, s. 315.
[2] Tamże, s. 370. 
[3] Tamże.
[4] Tamże, s. 101.
[5] dziennik.pl
[6] Tamże.
[7] cormacmccarthy.pl
[8] Cormac McCarthy, dz. cyt., s. 9.

42 komentarze:

  1. Mam za sobą "Rącze konie" McCarthy'ego i chętnie zapoznałabym się z "Suttree". Lubię sięgać po książki smutne, ukazujące ludzkie ułomności, dlatego myślę, że ta pozycja może przypaść mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I "Drogę", koniecznie "Drogę". Inna rzeczywistość, ale też mało kolorowa.

      Usuń
  2. Nie znam tego autora, ale kilka razy się zaśmiałam ;) Arbuz - skojarzył mi się z American Pie, w sumie nieco bardziej "porządne", niż szarlotka. Zabijanie nietoperzy - oglądałam kiedyś program przyrodniczy o jakimś plemieniu, którego członkowie stojąc na szczycie wysokich drzew łapią nietoperze w locie - to dopiero sztuka! I wreszcie ukrywanie zwłok - w Topile, wsi przygranicznej, w leśnictwie obok mojego, była podobna historia. Mamusia gościa leżała, za przeproszeniem, sztywna w stodole, a synek co miesiąc pobierał pieniążki ;) I nie powiem, zachęcona jestem. Lubię takie smaczki, choć opisy nieco pachną Hemingwayem. Pozdrowienia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historia mamusi rozkłada na łopatki. A ja myślałam, że tego typu historie, to czysta fikcja. "Psychoza" mi się przypomniała, w sumie nie wiem czemu. =)

      McCarthy jest często porównywany z Hemingwayem. I Faulknerem. Mam spore braki w lekturach obu autorów, może czas je wreszcie nadrobić. Zwłaszcza na Hemingwaya mam ochotę.

      Usuń
    2. Powodzenia. Ja Hemingwaya próbowałam, serio, naprawdę się starałam... ale te opisy mnie właśnie pokonały. Są ludzie, którzy je uwielbiają, ja do nich nie należę :)
      Tak, historie z mamusią i rentą są prawdziwe - też byłam w szoku. Tym bardziej, że to spokojna wieś :) Nikt nic nie wiedział...

      Usuń
    3. Zabrzmiało groźnie. Tym bardziej mam ochotę się do niego dobrać, ale to już za jakiś czasu. Na razie mam co czytać.

      I długo to trwało???

      Usuń
    4. Nie mam pojęcia! Kilka miesięcy chyba... Wokół tej sprawy już powstały legendy wiejskie, wiesz, jak to jest. Ludzie opowiadali później niestworzone rzeczy. Masakra!

      Usuń
    5. Domyślam się. Taki temat to wspaniała pożywka dla plotek. A że wyobraźni, jak wiadomo, ludziom nie brakuje...
      Choćiaż nie, mnie akurat jej brakuje, bo nie bardzo potrafię sobie wyobrazić jak można w ogóle wpaść na taki pomysł.

      Usuń
  3. Klimatem po trosze skojarzyło mi się z Caldwellem. Nie czytałam jeszcze niczego z McCarthy'ego, trzeba to nadrobić - może zacznę właśnie od tej powieści.
    Świetne zdjęcia i ich podpisy, wzbogacają wrażenia czytelnicze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Caldwella nie znam, więc się nie wypowiem.

      Znalezienie tych zdjęć ogromnie mnie ucieszyło. Wyobraźnia wyobraźnią, ale fajnie zobaczyć na własne oczy miejsca, po których pałętają się powieściowi bohaterowie.

      Usuń
    2. To w takim razie polecam Ci Caldwella, bo mam wrażenie, że zyskałby Twoje uznanie :)
      Zdecydowanie ciekawie się ogląda takie rzeczywiste miejsca i dostawia do nich bohaterów literackich.

      Usuń
    3. Jakiś konkretny tytuł polecasz, czy ogólnie?

      Miałam tak z "Jeżycjadą". Odkąd zamieszkałam w Poznaniu, zupełnie inaczej czytało mi się historie Borejków i ich przyjaciół.

      Usuń
    4. "Ziemię tragiczną" i "Blisko domu".

      Usuń
    5. Pierwszej niestety nie mam w bibliotece, ale druga powinna być, więc dopisałam sobie do listy. :)

      Dzięki!

      Usuń
  4. Chyba jak na razie lektura nie dla mnie, może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do takiej literatury bez wątpienia trzeba mieć odpowiedni nastrój. :)

      Usuń
  5. Dalej nic nie przeczytałam tego autora, ale mam w planie "Drogę", a teraz także książkę z twojej dzisiejszej recenzji :)
    Chyba jednak jedna wycieczka do biblioteki nie starczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Drogę" koniecznie. I to zarówno w wersji książkowej, jak i filmowej. Nie wiem co takiego proza McCarthy'ego ma w sobie, ale czyta się ją rewelacyjnie.

      Usuń
    2. filmweb.pl/user/Leanika

      Dodałam to, co pamiętam, że oglądałam. Pewnie będę jeszcze uzupełniać :)

      Usuń
    3. Pobuszuję tam wieczorem, jak już wrócę do domu. :)

      Ja jak zakładałam konto, to też tak miałam. Najpierw oceniałam to co pamiętałam, później u kogoś zobaczyłam film, który znam, albo w tv mi o czymś przypomnieli. =)

      Usuń
  6. A ja mam tę książkę, choć całkowicie o niej zapomniałam i gdyby nie twoja recenzja, to chyba dalej leżałaby na półce i zbierała kurz a tak to zaraz po nią sięgnę w najbliższych dniach.

    OdpowiedzUsuń
  7. A wiesz, brzmi całkiem ciekawie. Klimat jak najbardziej mi odpowiada. Zaciekawił mnie też arbuz. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest ciekawe. A arbuzami lepiej się nie interesuj. Wystarczy, że był taki jeden, co interesował się nimi aż za bardzo. :P

      Usuń
    2. No to co mi machasz arbuzem przed nosem??

      Usuń
    3. To tzw. test silnej woli.

      Usuń
    4. Oblałam. Dopisałam książkę do listy. ;-)

      Usuń
    5. Jestem z Ciebie dumna!

      Usuń
    6. Dziękuję! Nie mam a ani jednej bibliotece, ale zacznę od czegoś innego tego autora.

      Usuń
  8. Świetna książka! Ja już nie mogę doczekać się trzeciego tom:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie zwróciłam nigdy uwagi na to, że ta książka ma aż tyle stron :) Ale to nawet lepiej. "Suttree" jeszcze nie mam, ale będę mieć, choćbym miała ją wyciągnąć spod ziemi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. A że książka przyszła do mnie w ramach biblioNETkowej akcji "wędrująca książka", to wyobraź sobie minę jak zobaczyłam jaka "cegła" do mnie dotarła. :)

      Usuń
  10. Mam wrażenie, że wkroczenie w ten powieściowy świat nie będzie bardzo przyjemne. Ale mimo wszystko...jest coś w tego typu literaturze, co mnie przyciąga. Tylko nie wiem, czy to dobrze;)
    A "Bazę..." musisz koniecznie obejrzeć! Tylko nie sugeruj się opisami mówiącymi, że akcja filmu rozgrywa się w Bieszczadach. Oszustwo;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla własnego spokoju uznajmy, że to jednak dobrze. Przyciąga to co inne, nieznane. Jak spojrzeć na te kwestię od tej strony, to wychodzi na to, że własne życiorysy mamy zdecydowanie mniej mętne. ;)

      Obejrzę, jak tylko wyczaję gdzie ten film można znaleźć. Nie czytam opisów filmów, więc luz. W większości przypadków przed seansem nie bardzo wiem o czym jest film. =)

      Usuń
  11. Nie, książka wydaje mi się mało interesująca. Jakoś trudno byłoby mi się na niej skupić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ wręcz przeciwnie - jest bardzo interesująca. Tylko nie dla każdego. ;)

      Usuń
  12. McCarthy moim mistrzem. Mam za sobą "Drogę" i "Dziecię boże" - obie genialne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat te wymienione przez Ciebie + "Suttree". "Rącze konie" też były niezłe. Najmniej mi się podobał "Strażnik sadu".

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.