Tak, był jeden Joachim, dobry ojciec i mąż, dobry kolega, chętnie wszystkim pomagający, i drugi Joachim - zbrodniarz. Można nie wierzyć, ale w każdym człowieku tkwi zło i dobro. W moim przypadku zostałem zdominowany przez zło[1].
Wampir, Frankenstein, morderca
Całkiem zwyczajny facet. Ani brzydki, ani przystojny. Syn Polaka i Niemki. Zwyczajny mężczyzna ze Śląska. Mąż i ojciec. Dobry pracownik, jak wielu Ślązaków zatrudniony w kopalni. Inteligentny człowiek. Outsider uciekający w książki. Zdenerwowany lubił się napić.
Był jak wielu.
Był jak wielu.
Nie każdy jednak pewnego dnia zostaje mordercą.
Joachim Knychała. Dla babki "polski bękart". Dla mediów Wampir z Bytomia. Dla milicjantów Frankenstein. Dla wszystkich seryjny morderca.
Jako osiemnastolatek oskarżony o gwałt. Uważa, że skazano go niesłusznie. Więzienie opuszcza pielęgnując w sobie urazę do kobiet. Nienawidzi ich, czego przyczyny doszukuje się w dzieciństwie i poniżającym traktowaniu przez babkę. Biła mnie i katowała nawet za najmniejsze przewinienie. Otrzymywałem razy czymkolwiek[2] - wspominał już po aresztowaniu za morderstwa. Ma na sumieniu ofiary śmiertelne i napaści na tle seksualnym, w tym także na dzieci.
Mówił: nienawidziłem kobiet i chciałem pokazać światu, że kobieta, jej ciało to nic szczególnego, że można tę godność kobiecą zhańbić, zgnoić. Po prostu po śmierci jest kupą kości i mięsa[3].
Mówił: nienawidziłem kobiet i chciałem pokazać światu, że kobieta, jej ciało to nic szczególnego, że można tę godność kobiecą zhańbić, zgnoić. Po prostu po śmierci jest kupą kości i mięsa[3].
Przemysław Semczuk, Poznań 2017 |
To niestety nie jest fikcja
Przemysław Semczuk, laureat I Nagrody na Festiwalu Reportażu w Lublinie w 2017 roku za reportaż Wampir z Zagłębia, znów wraca na Śląsk, by przybliżyć kolejną sylwetkę niechlubnego mieszkańca tamtych rejonów. Tym razem stawia na fabularyzowaną książkę dokumentalną, w Kryptonimie "Frankenstein" dając czytelnikom do rąk historię, którą wprawdzie czyta się jak powieść, ale ze świadomością, że to nie wyobraźnia autora podyktowała fabułę. Powieściowa forma wprawdzie dała autorowi pewną swobodę, ale nie znaczy to, że poniosła go wyobraźnia. Dialogi oraz część opisów powstały na podstawie relacji uczestników i świadków opisywanych zdarzeń, na podstawie tego, co można znaleźć w protokołach i źródłach historycznych. Nawet więc, gdy niemożliwym jest stuprocentowo wierne odwzorowanie sceny, Przemysław Semczuk robi to zbliżając się do prawdy tak bardzo jak się da. Czytelnicy muszą zmierzyć się z bolesną prawdą - tę historię napisało życie.
Przewertowanie akt, notek prasowych, milicyjnych notatek, protokołów przesłuchań, a nawet wspomnień spisanych przez Knychałę pozwoliło autorowi na stworzenie możliwie najpełniejszego obrazu Frankeinsteina. Znajdziemy tu wyimki z dzieciństwa Achima, epizody z pracy, sceny, w których mężczyzna krąży po śląskich miastach w poszukiwaniu ofiar, wreszcie sceny z zatrzymania, przesłuchań czy wizji lokalnych. Przeplatają się one, strona po stronie tworząc coraz bardziej przerażający obraz mężczyzny, który nienawidził kobiet tak bardzo, że gotów był je krzywdzić w potworny sposób.
Zło mieszka po sąsiedzku
Przemysław Semczuk nie skupia się jedynie na samej postaci mordercy. Na całość tej bolesnej i trudnej opowieści składają się także historie ofiar, kadry z milicyjnych działań czy wyimki z pracy reportera badającego sprawę. Dzięki zabiegowi zbeletryzowania mamy nie tylko fakty, ale i emocje oraz świetnie oddany klimat. Na tych stronach mieszczą się przerażenie napadniętych kobiet, emocjonalna huśtawka mordercy, realia policyjnego fachu czy wreszcie starannie odmalowane tło zdarzeń. Śląsk lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Tramwaj nr sześć łączący wiele ważnych punktów, alkohol wlewany do gardeł z musztardówek, trudne warunki pracy górników, familoki z czerwonymi czy zielonymi futrynami okien.
Mamy więc na pierwszym planie okrutne zbrodnie, na drugim ponury obrazek przesiąkniętej alkoholem, pełnej przemocy aglomeracji. Duszna to przestrzeń, wywołująca dreszcze niepokoju. Taki obraz zapada w pamięć.
Kryptonim "Frankenstein" to ten typ literatury, który sprawia, że tracisz poczucie bezpieczeństwa, przestajesz wierzyć w ludzi i zastanawiasz się skąd się bierze w człowieku tak potworne zło i czy przypadkiem nie mieszka gdzieś po sąsiedzku.
Kryptonim "Frankenstein" to ten typ literatury, który sprawia, że tracisz poczucie bezpieczeństwa, przestajesz wierzyć w ludzi i zastanawiasz się skąd się bierze w człowieku tak potworne zło i czy przypadkiem nie mieszka gdzieś po sąsiedzku.
[1] Teresa Kabat, Dwie twarze wampira cz. II, Gazeta Młodych, nr 38/1982, w: Przemysław Semczuk, Kryptonim "Frankenstein", Wyd. W.A.B, 2017, s. 338.
[2] Przemysław Semczuk, Kryptonim "Frankenstein", Wyd. W.A.B, 2017, s. 338.
[3] Tamże, s. 360.
Ufff, to będzie trudna lektura, ale jestem bardzo jej ciekawa. To będzie też moje pierwsze spotkanie z Semczukiem, no ale jako bytomianka nie mogłam wręcz się nie zainteresować taką książką :P
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy skusisz się na wyprawę... eee... śladami bohaterów. :P
UsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce. Jeśli wpadnie mi w ręce skuszę się.:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto tak zrobić. :)
UsuńJestem bardzo ciekawa tej pozycji. Najbardziej przeraża fakt, iż to nie fikcja:p
OdpowiedzUsuńAno. Niestety.
UsuńZaciekawiła mnie ta książka :) Bardzo chętnie po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńSpodoba Ci się. :)
UsuńMordercy zawsze mieszkają gdzieś obok i takie książki nam to uświadamiają. Trudna lektura, przerażająca...
OdpowiedzUsuńOtóż to. Trudno sobie wyobrazić, że tacy ludzie mieszkają między nami.
UsuńMuszę polecić tą książkę Tacie:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! :)
Usuń