Gwoli ścisłości, dziś na blogu króluje nie tyle Cómpeta, czyli niewielka miejscowość w prowincji Malaga, co pewne urocze miejsce, położone na jej obrzeżu. Miejsce, którego już nie ma.
widok na Cómpetę |
Zwykle organizacją wycieczki zajmuję się ja. Mąż wspiera budżet wyprawy i bierze na siebie kwestie związane z ewentualnym wynajmem samochodu, a ja daję nura w teksty przewodników i czeluści internetu, by opracować trasę wypadu, znaleźć najciekawsze miejsca do zwiedzania, podliczyć koszty wejściówek, znaleźć noclegi itp.
Ten jeden nocleg znalazł mój mąż i, jak się okazało, była to najciekawsza miejscówka, w jakiej przyszło nam spać. Planowaliśmy powrót w kolejne wakacje, ale cóż... Nie ma na to szans. Gdy pół roku później weszłam na stronę internetową naszego miejsca noclegowego, znalazłam tam tylko smutny komunikat. Po siedmiu latach funkcjonowania, Hotel Rural Alberdini został zamknięty.
Cómpeta jest uroczą, niewielką miejscowością położoną w górach. Prowadzi do niej dość wąska, kręta droga. Dlatego zależało nam na tym, żeby o w miarę sensownej porze wyjechać z Gibraltaru i dotrzeć na miejsce przed zmrokiem.
Z Hotelu Rural Alberdini było widać i góry, i morze. Belgijka Inez Leniere Lopez i Hiszpan Emmanuel Lopez Ruiz stworzyli takie miejsce, do którego chce się wracać. Do dyspozycji gości były pokoje urządzone w stylu rustykalnym lub niewielkie domki. Restauracja oferowała posiłki z lokalnych produktów, a właściciele - mnóstwo atrakcji. Od jogi po koncerty. Atmosfera była fantastyczna, ludzie przesympatyczni. Ogromnie przypadł nam do gustu styl w jakim urządzono to miejsce. Wprawdzie całość nie oparła się upływowi czasu, ale ta nieperfekcyjność tylko dodawała jej uroku.
Przytulne miejsce, niebanalne, odzwierciedlające sympatię do twórczości Gaudiego, z miejsca podbiło nasze serca. Tam nawet zwyczajne śniadanie smakowało inaczej, a wieczornego koncertu rockowego w dniu naszej rocznicy ślubu, długo nie zapomnę.
Gdybym tę notkę pisała zaraz po powrocie, napisałabym dużo więcej. Teraz... Cóż... Zostawię Was z całą masą zdjęć. Pamiątek po miejscu, którego już nie ma, a które zawsze będę wspominać z uśmiechem.
nocne obżarstwo na tarasie, czyli brownie bardziej black niż brown |
kącik dla moli książkowych |
śniadanie, czyli coś co akurat nie było mocnym punktem tego miejsca |
koncert rockowy w górach |
Ależ ciężko nam było stąd wyjechać! |
Taras widokowy w pobliżu HRA |
Ależ będę tęsknić za tym miejscem! |
Szczęśliwy, zawiany człowiek. |
Zobacz też:
*** FOTORELACJA Z WYCIECZKI DO ANDALUZJI ***
*** PODRÓŻE ***
*** LITERATURA HISZPAŃSKA ***
Nie dziwię się, że chętnie zostałabyś jeszcze dłużej.
OdpowiedzUsuńZachwycające miejsce - jak zresztą większość w Andaluzji.
Pozdrawiam:)
Oj tak. Andaluzja nie rozczarowuje. Andaluzja rozkochuje w sobie na zabój. :)
UsuńPiękne miejsce <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ♥
Świat oczami dwóch pokoleń
Wiem. :D
UsuńO wowo... cudownie to za mało powiedziane ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się. :)
UsuńNiesamowicie klimatyczne miejsce. Szkoda, że już go nie ma. Widoki zachwyciły mnie jednak najbardziej. Przepiękne! :)
OdpowiedzUsuńBardzo specyficzne. Dla niektórych pewnie kiczowate, ale mnie ujęło. :D
UsuńAle klimatycznie! Aż szkoda, ze hotel już nie istnieje.
OdpowiedzUsuńChcieliśmy tam wrócić po roku, ale cóż... :(
UsuńBrak słów. Po prostu pięknie :)
OdpowiedzUsuńTaka jest Hiszpania. :)
Usuń