środa, 7 grudnia 2016

[23] Andaluzyjska przygoda:
Cómpeta i miejsce, którego już nie ma



Gwoli ścisłości, dziś na blogu króluje nie tyle Cómpeta, czyli niewielka miejscowość w prowincji Malaga, co pewne urocze miejsce, położone na jej obrzeżu. Miejsce, którego już nie ma.

widok na Cómpetę






Zwykle organizacją wycieczki zajmuję się ja. Mąż wspiera budżet wyprawy i bierze na siebie kwestie związane z ewentualnym wynajmem samochodu, a ja daję nura w teksty przewodników i czeluści internetu, by opracować trasę wypadu, znaleźć najciekawsze miejsca do zwiedzania, podliczyć koszty wejściówek, znaleźć noclegi itp. 

Ten jeden nocleg znalazł mój mąż i, jak się okazało, była to najciekawsza miejscówka, w jakiej przyszło nam spać. Planowaliśmy powrót w kolejne wakacje, ale cóż... Nie ma na to szans. Gdy pół roku później weszłam na stronę internetową naszego miejsca noclegowego, znalazłam tam tylko smutny komunikat. Po siedmiu latach funkcjonowania, Hotel Rural Alberdini został zamknięty.

Szkoda, ogromnie szkoda, bo było to miejsce prowadzone z pasją.




Cómpeta jest uroczą, niewielką miejscowością położoną w górach. Prowadzi do niej dość wąska, kręta droga. Dlatego zależało nam na tym, żeby o w miarę sensownej porze wyjechać z Gibraltaru i dotrzeć na miejsce przed zmrokiem. 

Z Hotelu Rural Alberdini było widać i góry, i morze. Belgijka Inez Leniere Lopez i Hiszpan Emmanuel Lopez Ruiz stworzyli takie miejsce, do którego chce się wracać. Do dyspozycji gości były pokoje urządzone w stylu rustykalnym lub niewielkie domki. Restauracja oferowała posiłki z lokalnych produktów, a właściciele - mnóstwo atrakcji. Od jogi po koncerty. Atmosfera była fantastyczna, ludzie przesympatyczni. Ogromnie przypadł nam do gustu styl w jakim urządzono to miejsce. Wprawdzie całość nie oparła się upływowi czasu, ale ta nieperfekcyjność tylko dodawała jej uroku. 






Przytulne miejsce, niebanalne, odzwierciedlające sympatię do twórczości Gaudiego, z miejsca podbiło nasze serca. Tam nawet zwyczajne śniadanie smakowało inaczej, a wieczornego koncertu rockowego w dniu naszej rocznicy ślubu, długo nie zapomnę.

Gdybym tę notkę pisała zaraz po powrocie, napisałabym dużo więcej. Teraz... Cóż... Zostawię Was z całą masą zdjęć. Pamiątek po miejscu, którego już nie ma, a które zawsze będę wspominać z uśmiechem.





























nocne obżarstwo na tarasie, czyli brownie bardziej black niż brown

kącik dla moli książkowych




śniadanie, czyli coś co akurat nie było mocnym punktem tego miejsca





koncert rockowy w górach


Ależ ciężko nam było stąd wyjechać!




Taras widokowy w pobliżu HRA



Ależ będę tęsknić za tym miejscem!
Szczęśliwy, zawiany człowiek.







Zobacz też:
*** FOTORELACJA Z WYCIECZKI DO ANDALUZJI ***
*** PODRÓŻE ***
*** LITERATURA HISZPAŃSKA ***

12 komentarzy:

  1. Nie dziwię się, że chętnie zostałabyś jeszcze dłużej.
    Zachwycające miejsce - jak zresztą większość w Andaluzji.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak. Andaluzja nie rozczarowuje. Andaluzja rozkochuje w sobie na zabój. :)

      Usuń
  2. O wowo... cudownie to za mało powiedziane ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowicie klimatyczne miejsce. Szkoda, że już go nie ma. Widoki zachwyciły mnie jednak najbardziej. Przepiękne! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo specyficzne. Dla niektórych pewnie kiczowate, ale mnie ujęło. :D

      Usuń
  4. Ale klimatycznie! Aż szkoda, ze hotel już nie istnieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcieliśmy tam wrócić po roku, ale cóż... :(

      Usuń
  5. Brak słów. Po prostu pięknie :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.