poniedziałek, 17 października 2016

Katarzyna Bonda "Lampiony"
[RECENZJA]

Katarzyna Bonda
Lampiony
Wyd. Muza
2016
640 stron
cykl z Saszą Załuską, tom 3


Trudno sobie wyobrazić, by ta historia mogła rozegrać się w innym mieście niż Łódź. Jest to otyle dziwne, że nigdy nie miałam okazji zwiedzić łódzkich zakątków, więc chyba świadczy o tym, jak wspaniale Katarzyna Bonda wtłoczyła w tę miejską przestrzeń swoją opowieść, wykorzystując historię miasta, kulturę, zabudowę, mentalność mieszkańców i tworząc spójną całość. Ta historia wpisana w inne dekoracje byłaby już zupełnie inna, nawet gdyby miała mieć tę samą fabułę.



Z rozmachem


Wydawałoby się, że w polskich kryminałach jest miejsce głównie na współczesne rodzinne dramaty ze zbrodnią w tle lub sprawy większego kalibru, które tworzą mafie, politycy, skorumpowani policjanci. I takie też historie dostajemy zazwyczaj. Niezłe, bo trzeba przyznać, że w ostatnich latach polscy pisarze kryminalni przyzwyczaili nas do lektur na naprawdę wysokim poziomie, ale wciąż pozostawiające spore pole do popisu tym, którzy zechcą zejść z utartych ścieżek (jak choćby Jakub Szamałek, który czytelników zabiera do starożytności, karty trylogii o Leocharesie zaludniając Etruskami czy Scytami). 

Tymczasem Katarzyna Bonda w Lampionach, trzecim tomie tetralogii o Saszy Załuskiej, tworzy złożoną fabułę, która rozmachem zdawałaby się raczej pasować do amerykańskich metropolii niż polskich przestrzeni miejskich. A jednak poszczególne wątki tworzą spójną całość i choć zdawałoby się, że to wszystko nie mogłoby się w Łodzi wydarzyć, to jednak w czasie lektury ani przez moment nie poczułam, że coś w tej historii może być zbyt wydumane czy przesadzone.




Łódź okiem Bondy nie jest pocztówkowa


Lampiony tworzy wiele warstw splątanych ze sobą wątków. Miasto to staje się areną gry, w której karty rozdaje ktoś niebezpieczny o niejasnych zamiarach. Kolejno wybuchające pożary trawią nie tylko budynki, ale przynoszą pierwsze ofiary w ludziach. Znalezione tu i ówdzie ładunki wybuchowe nasuwają podejrzenia, że miasto upatrzyli sobie islamscy terroryści, przygotowując się tu do kolejnych ataków. Na ulicach nie jest bezpiecznie. Jeśli chcesz sobie skrócić drogę przemykając po zmroku przez park, dobrze się nad tym zastanów. I nie czuj się bezpiecznie nawet wtedy, gdy w pobliżu słychać ludzkie głosy i uliczny ruch. Nietrudno stać się ofiarą kradzieży, pobicia czy gwałtu. Napady na bezdomnych czy cudzoziemców nie należą do rzadkości. Czasem kończą się stekiem wyzwisk, ale bywa, że przybierają bardziej drastyczne formy. Homofobia ma się tu dobrze.

Nie brak tu oszustów i fałszerzy. Czyściciele kamienic chwytają się coraz paskudniejszych metod, by osiągnąć cel. Handlarze narkotyków mają się nie najgorzej, podobnie jak szajki wyłudzające oszczędności od łatwowiernych staruszków. Trudno ocenić, kto ma uczciwe zamiary, a kto szuka sposobu na to, by załatwić swoje ciemne sprawki kosztem cudzej naiwności. Jeśli do tej pory Łódź kojarzyła się głównie z włókiennictwem, "filmówką" i ulicą Piotrkowską, to po lekturze Lampionów lista skojarzeń będzie dużo większa, choć trzeba przyznać, że autorka nie robi temu miastu reklamy rodem z folderów turystycznych.


Katarzyna Bonda, Poznań 2016

Portret miasta i jego mieszkańców


A jednak portret Łodzi jest najmocniejszym punktem tej opowieści. Katarzyna Bonda bardzo mocno osadza opowiadaną historię w tamtejszych realiach, nie szczędząc ciekawostek na temat miasta, dbając o odniesienia do rzeczywistych miejsc. Obraz Łodzi jaki wyłania się z Lampionów jest trudny, kolczasty, ale fascynujący. W tle rozbrzmiewa łódzki rap, na pierwszym planie wartko płynie akcja. Z tomu na tom, jest coraz mniej kryminalnie, choć wciąż akcję spina klamra przestępczej działalności i śledztwo profilerki Saszy. Autorka buduje świat złożonych relacji, grzebie w przeszłości opisywanych miejsc i psychice swoich bohaterów. To właśnie oni są drugim mocnym punktem trzeciego tomu tetralogii. Mocni, doskonali w swej niedoskonałości, złożeni, wiarygodni, nieprzewidywalni, zapadający w pamięć. 

Saszy w tym tomie jest jakby mniej, więc czytelnik, który liczy na odkrycie kolejnej dawki tajemnic głównej bohaterki, może się nieco zawieść. Profilerka, po dramatycznych wydarzeniach opisanych w Okularniku, pracuje teraz na cywilnym etacie w gdańskiej policji, dzieląc czas między bliskich mieszkających nad polskim morzem, a skomplikowaną i absorbującą sprawą toczącą się w Łodzi.




Kryminał jako pretekst


Lampiony to nie kryminał, w którym liczy się tylko to, kim jest przestępca, co nim kieruje i jak go schwytać, a wielowymiarowa powieść, w której intryga kryminalna jest zaledwie pretekstem do tego, by opowiedzieć o miejscu, ludziach, ich słabościach. To opowieść o mieście niespokojnym, niedoskonałym, a jednak ogromnie interesującym. Mieście przestępców i artystów. Działaczy i marzycieli. Pięknych, choć zaniedbanych budynków. Mieście kontrastów.

I choć potrzeba dłuższej chwili, by wciągnąć się w wir zdarzeń, i choć historia jest szalona, a autorka sama przyznaje, że nie należy jej traktować całkiem serio, to ja ją kupuję. Z tym niesamowitym wizerunkiem Łodzi w pakiecie.

Miasta odpoczywają w ruchu. Arteriami ulic niestrudzenie toczą się tramwaje, trzęsą autobusy, suną auta i przemykają rowery. Choćby w dzień zabytkowe kamienice straszyły pustostanami i zaropiałą tłuszczą, która je zaludnia, gnieździ się jak robactwo w zdrowej tkance, tocząc swój nowotwór, który jawi się wyraźnie miejscami w najstarszych częściach, prawdziwie i szczerze niczym skóra zdarta do kości - w nocy jarzą się polifonią świateł i dopiero z ciemności wyłania się prawdziwa twarz aglomeracji. Życie toczy się na rzęsiście oświetlonej ulicy i tam, gdzie chwilowo ktoś stłukł wszystkie lampiony. Niemy krzyk może rozlegać się wszędzie, ponieważ zawsze coś rozświetla mrok: neon, blask policyjnego koguta czy płomień zapalniczki. Miasta nie zasypiają. Nigdy nie pogrążają się w całkowitych ciemnościach.*

***

Książkę polecam:
miłośnikom wielowątkowych powieści kryminalnych
 mieszkańcom Łodzi
wybierającym się do Łodzi
szukającym ciekawych charakterystyk miejskich
szukającym motywów podpaleń w literaturze

***

* Katarzyna Bonda, Lampiony, Wyd. Muza, 2016, s. 406-407.

***


Koniecznie zajrzyj też tutaj!
Katarzyna Bonda na blogu

Cykl z Saszą Załuską
Katarzyna Bonda Pochłaniacz - recenzja






40 komentarzy:

  1. Oprócz warstwy kryminalnej ciekawi mnie bardzo tło społeczne i opis życia w mieście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tło i opisy są bardzo dopracowane, więc myślę, że będziesz zadowolona.

      Usuń
  2. Zgadzam się w 100 procentach z każdym słowem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna. Jestem bardzo zadowolona z lektury tej książki. Bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. Choć Ty pewnie patrzysz na nią inaczej ze względu na miejsce zamieszkania. :)

      Usuń
  4. Muszę w końcu zapoznać się z twórczością tej autorki! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę, jeszcze nic Bondy nie czytałam. Ale niedawno bbyłam na spotkaniu autorskim i muszę przyznać, zę... jestem zafascynowana tym, w jaki sposób autorka opowiada... Więc na pewno sięgnę po cały cykl o Saszy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, spotkania są super! Umiejętność zdobywania uwagi i serc słuchaczy, Katarzyna Bonda ma dopracowaną do perfekcji. ;)

      Usuń
  6. Osadzanie fabuły książek w polskie realia coraz bardziej mnie intryguje :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękna na Twoja recenzja. Inna niż czytałam do tej pory. Kiedyś czytałam jedną z jej pierwszych książek i się zraziłam na tyle mocno, ze do tej pory mam obawy przed kolejnym zawodem. Tutaj bardzo intryguje mnie nie tylko wątek kryminalny, ale tematy społeczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Bardzo mi miło. :)

      Rozumiem, że ta, którą czytałaś nie należała do cyklu z Saszą? Jeśli się nie mylę, to daj jej jeszcze szansę. Ten cykl jest naprawdę dobry. :)

      Usuń
  8. Jeszcze nie poznałam książek pisarki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Siostra była w piątek na spotkaniu z autorką w Krakowie. A ja na razie poluję na "Pochłaniacza" w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bonda to taki trochę mój wyrzut sumienia. Przeczytałam "Sprawę Niny Frank", mam ochotę na więcej, ale jakoś nie mogę się za nią zabrać... Ciągle coś innego wpada mi w łapki.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja właśnie najbardziej lubię takie kryminały, które są pretekstem do pokazania czegoś więcej. Do Bondy się już przekonałam, "Lampiony" z pewnością nabędę:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja zachwycona do końca nie jestem. Chyba miałam za duże oczekiwania po "Okularniku". Ale mam nadzieję, że "Czerwony Pająk" mi to wynagrodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt. "Okularnik" wymiata.
      Mnie początek nie podszedł. Jakoś nie potrafiłam się wciągnąć. Ale później książka ogromnie mi się spodobała. Ma śietny klimat.

      Usuń
  13. Moja rodzina pochodzi z Łodzi, kiedyś to było naprawdę piękne miasto, z którego czaru pozostała jedynie Piotrkowska, to takie smutne. Ale książka wydaje się bardzo ciekawa, może kiedyś zapoznam się z tą autorką, bo raz na jakiś czas lubię sięgnąć po kryminał. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Łodzi byłam tylko przelotem, ale tak sobie myślę, że może jak się zrobi (ekhem) cieplej (taaaa), to może uda się wyskoczyć tam choć na jeden dzień. Marzy mi się zwiedzanie szlakiem murali. ;)
      A co do kryminału - w tej książce jest go zdecydowanie mniej niż w innych tej autorki, więc może się skusisz na lekturę. Tylko pamiętaj, że to jednak trzeci tom. Do szczęścia niby nie potrzebujesz znajomości poprzednich, ale gdybyś później chciała je nadrobić, to trochę sobie zepsujesz element zaskoczenia.

      Usuń
  14. Nie udało mi się jeszcze sięgnąć po książki Katarzyny Bondy, ale już czas najwyższy, bo pisarka staje się niezwykle popularna. Oprócz tego bardzo mi się podoba nietypowa promocja "Lampionów".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, pomysł na promocję był super! :D

      Usuń
    2. Promocja była super. Szkoda, że książka już nie. Na Lubimy Czytać ma średnią 6,11 i ciągle przybywa krytycznych ocen. Mnie udało się przebrnąć przez "Lampiony" i była to droga przez mękę. Mam nadzieję, że "Czerwony Pająk" uratuje reputację Teatrologii. Autorka powinna skupić się na pisaniu, zamiast wdzięczyć się na celebryckich ściankach i informować o swoich sukienkach, stroju i makijażu. Jestem zawiedziona, bo bardzo na "Lampiony" czekałam. Bonda zlekceważyła czytelników. Mimo to dam szansę czwartej części.

      Usuń
    3. Jak dla mnie - ładna sukienka i dobra książka nie muszą się wykluczać.

      Widziałam kilka krytycznych recenzji. Moim zdaniem wiele z nich wynika z tego, że czytelnicy przyzwyczajeni do otrzymywania od pisarki kryminalnej kryminałów, z tomu na tom dostają coś co coraz bardziej odbiega od miana "po prostu kryminału". Coraz więcej tu historii, które mogłyby też istnieć bez trupa w tle. Na dodatek, jest tu mnóstwo wątków. Ktoś kto oczekuje prostej linii "zbrodnia - śledztwo - schwytanie przestępcy" może być zwyczajnie rozczarowany, bo zamiast śledztwa i związanych z nim wątków, otrzymuje misz-masz. Mnóstwo równoległych historii mniej lub bardziej ze sobą połączonych.

      Moim zdaniem Katarzyna Bonda nie zlekceważyła czytelników, ale pcha swoją twórczość w w kierunku, który coraz większej grupie nie odpowiada.

      Usuń
    4. "Ktoś kto oczekuje prostej linii "zbrodnia - śledztwo - schwytanie przestępcy" może być zwyczajnie rozczarowany".
      To bardzo niegrzeczne stwierdzenie i nie ma nic wspólnego z prawdą. Mariusz Czubaj w "Etnologu w mieście grzechu" dokonał świetnej analizy małego fragmentu prozy Agathy Christie. Pokazał, ile informacji - nie związanych nawet ze śledztwem - zawarła w jednym małym akapicie. Bo cechą mistrzów tego gatunku jest zwięzłość i treściwość. Inaczej jest w kryminałach typu skandynawskiego, które są wielowarstwowymi powieściami. Ale mają jedną wspólną cechę - znakomitą intrygę kryminalną. Ten element jest najsłabszym ogniwem książek Katarzyny Bondy, która nad konstrukcją nie panuje. Autorka otrzymała tytuł Królowej kryminału od swojego kolegi a nie od miłośników tego gatunku. Bo oni zaczytują się w powieściach o wiele grubszych niż kolejne tomy Teatrologii, ze wspaniale przedstawionym tłem, ze znakomitymi postaciami i refleksją nad problemami współczesnego świata. Co najważniejsze, autorzy tych utworów potrafią obyć się bez chaosu narracyjnego i nudy. Pisze Pani tak: "Katarzyna Bonda nie zlekceważyła czytelników, ale pcha swoją twórczość w w kierunku, który coraz większej grupie nie odpowiada." Bonda niech pisze, co chce, ale ocena należy do czytelników. Kryminał to trudny gatunek a Bonda na pewno nie ma do niego smykałki.

      Usuń
    5. Niegrzeczne? Niegrzeczne byłoby, gdybym uważała, że to coś złego. A nie uważam.
      A co do prawdy i nieprawdy - nie mam monopolu ani na jedno, ani na drugie. Ekspertem w dziedzinie literatury też nie jestem. Po prostu lubię czytać. Na przykład książki Katarzyny Bondy. Mnie one odpowiadają. A że innym nie? Przecież nie muszą. "Ocena należy do czytelników", a ja oceniam je pozytywnie.

      Oczywiście z czystej ciekawości muszę zapytać o Pani ulubionych twórców gatunku. Taka czołówka polskich i zagranicznych pisarzy kryminalnych to dla Pani...?

      Usuń
    6. Może słowa "niegrzeczne" użyłam zbyt pochopnie. Zdziwi się Pani, ale ja Katarzynę Bondę doceniam. Uważam, że ma potencjał i dobry styl. Sądzę natomiast, że kryminał nie jest ulubionym gatunkiem fanów tej Autorki. Znam osoby, które ją czytają i one same przyznały, że warstwa kryminalna mocno szwankuje, ale dla nich ważniejsze jest to, w czym ta pisarka jest mocna. Dobre postacie, tło, psychologia. Natomiast dla miłośników gatunku Bonda jest irytująca. To ona w licznych wywiadach deprecjonuje klasyczny kryminał, nie wiem, czy świadomie, czy naprawdę tak powierzchownie go postrzega. Kiedyś czytałam wywiad z tłumaczką prozy Alice Munro. Opowiadała, że książki tej genialnej autorki sprawiły jej wielką trudność z powodu niesamowicie "gęstej" treści. Munro jest mistrzynią zwięzłości. Bonda opowiada rozwlekle i ze szczegółami, co jest poważną wadą w kryminale, jeżeli zakłóca tempo, a tak się dzieje w jej książkach. Przez to wydają się tak wielu osobom po prostu nudne. Bonda usiłuje naśladować Larssona, o "Millenium" żartobliwie mawiano, że to reklama IKEI. Jednak Larson panuje nad rytmem narracyjnym, Bonda grzęźnie.
      Jej reklama poszła w kierunku celebryckim i to widać, nawet na Pani blogu. Proszę zauważyć, że komentujące tutaj Panie są zachwycone samą Autorką i sposobem promocji, ale większość przyznaje, że nie czytała jej książek. To ślepa uliczka, bo żywot celebryty jest krótki a sama Bonda nazywana jest w sieci Królową Lansu. To chyba nie jest powód do dumy?
      Uparte wmawianie czytelnikom, że Bonda to Królowa kryminałów, zaczyna obracać się przeciwko pisarce. Przypuszczam, że Pani nie jest ich miłośniczką. Kryminał wymaga od pisarza żelaznej dyscypliny, maksymalnej koncentracji i panowania nad całą konstrukcją. To naprawdę bardzo trudny gatunek. A czytelnicy kryminałów umieją dostrzec mistrza. Retoryka typu - moje książki są dla wyrafinowanych a nie poszukujących prostej kryminalnej opowieści - jest w gruncie rzeczy prostacka i nieskuteczna. Dziwię się, że tak wiele blogerek powtarza te słowa Bondy.
      Dziękuję za cierpliwość. Jestem czytelniczką Pani bloga i życzę wielu wspaniałych książek do zrecenzowania.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    7. W takim razie, ja jestem jedną nogą tu, jedną tu. Tzn. kryminały uwielbiam i zajmują znaczną część czytanych przeze mnie lektur (choć ze wstydem przyznaję, że w klasyce gatunku mam ogromne braki), ale cenię też twórczość Katarzyny Bondy, choć właśnie bardziej za tło czy postaci.
      Co do stylu bycia Katarzyny Bondy w literackim światku, mnie on nie przeszkadza. Wyszła do ludzi, prezentuje sukienki, pokazuje się tu i tam, korzysta z tego, że jest na topie. Nie wiem, czy gdyby z tego zrezygnowała jej książki byłyby lepsze. Wiem, że kiedyś nie udzielała się tak bardzo i pamiętam to jako czasy, kiedy po spotkaniu nie ustawiały się do niej tak gigantyczne kolejki jak obecnie, kiedy na targach książki można było do niej podejść swobodnie, nie stojąc wcześniej w długim ogonku. Więc widocznie nie każdemu ten jej styl bycia przeszkadza, a książki cieszą się coraz większym zainteresowaniem. Można to oceniać różnie, podobnie jak Twardocha i reklamę samochodów, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że bycie celebrytką jej nie szkodzi. Przeciwnie.

      Pozdrawiam również i zapraszam do siebie choć od czasu do czasu. Dobrze jest poznać także inny punkt widzenia. :)

      Usuń
    8. Niestety, książki Bondy nie cieszą się coraz większym zainteresowaniem, jest dokładnie na odwrót. Problem polega na tym, że fani Autorki są zafascynowani bardziej jej osobą niż jej twórczością. Proszę zajrzeć na Lubimy czytać, jak niską ocenę mają "Lampiony". Sprzedaż spada - "Okularnik" nie osiągnął nawet połowy sprzedaży "Pochłaniacza" a "Lampiony" osiągną jeszcze gorszy wynik, są już tego symptomy. Bondzie przybywa zawiedzionych czytelników. Mnie osobiście celebrytowanie Autorki nie przeszkadza, ale wpływa wyraźnie na jej twórczość - książka wymaga czasu i skupienia. Proporcje między udziałem w marketingu a samym pisaniem zostały na pewno zachwiane. Kryminał bez dobrej kryminalnej warstwy nie zapewni napływu miłośników tego gatunku. Sama jestem ciekawa, jak się sytuacja rozwinie. Zobaczymy.

      Usuń
    9. Zajrzałam na Lubimy czytać, przeczytałam kilka opinii - faktycznie, nie wygląda to dobrze. Ciekawa jestem co na to autorka i przede wszystkim - jaki będzie odbiór finałowego tomu.

      Usuń
  15. Mam na uwadze. Jestem ciekawa tego wizerunku Łodzi.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem bardzo ciekawa tej książki i twórczości autorki. Jestem ciekawa jak Bonda opisała miasto w którym studiuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że po tej lekturze spojrzysz na nie trochę inaczej. ;)

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.