Sebastian Leitner Naucz się uczyć. Droga do sukcesu Wyd. Cztery Głowy 2014 304 strony |
Czego nie znajdziecie na moim blogu? Recenzji poradników. A w każdym razie do wczoraj na pewno byście ich nie znaleźli. Swą niechęć do złotych rad na setki tematów i dla tysięcy porażających efektów, odłożyłam na moment na bok. W moje ręce trafił bowiem poradnik Sebastiana Leitnera Naucz się uczyć. Przy moim słomianym zapale, wiecznym odkładaniu wszystkiego na jutro, braku systematyczności i nieustannym poszukiwaniu rozmaitych metod mających wzmocnić koncentrację, uatrakcyjnić zdobywanie wiedzy oraz sprawić, by nauka stała się przyjemnością, przydaje się każda wskazówka jak osiągnąć założony cel.
Poradnik Leitnera doczekał się osiemnastu wznowień w Niemczech, aż w końcu trafił do rąk polskiego czytelnika. Pisany był w latach siedemdziesiątych, więc nie wszystkie poglądy przystają do obecnej rzeczywistości, nie znaczy to jednak, że całość się zestarzała i nie można wyciągnąć z niej kilku wskazówek przydatnych w toku edukacji.
Początkowo lektura Naucz się uczyć. Droga do sukcesu przypominała mi wykłady z czasów studenckich, kiedy to wprowadzenie i kwestie metodologii zajmowały niekiedy pół semestru, więc na konkrety zostawało zdecydowanie za mało godzin. Chęć otrzymania zwięzłych informacji, wypunktowanych wiadomości, konkretnych haseł to chyba znak dzisiejszych czasów, życia na pełnych obrotach i łapania cennych minut. Zamiast długich wywodów szukałam wskazówek w stylu 10 sposobów na zwiększenie koncentracji, 5 metod szybkiego zapamiętania słówek, krótko mówiąc jasno wypunktowanych konkretów. Tymczasem autor lawirował wśród nazwisk, badań, przywoływał psy Pawłowa, porównywał reakcje ludzi i gołębi na bodźce, a do mnie powoli docierało, że gotowej recepty nie dostanę, a konkrety sama muszę wyłuskać z tekstu.
W tym ostatnim pomogły mi nieco oznaczenia, wymalowane na niebiesko podsumowania, opatrzone wykrzyknikiem informacje, które warto zapamiętać. Tymczasem teorie przywołane przez Sebastiana Leitnera stawały się coraz bardziej interesujące, a on sam okazał się całkiem sympatycznym przewodnikiem po świecie nauki. Sympatycznym i z dużym poczuciem humoru. Rozbawił mnie m.in. sugerując jak dyskretnie uczyć się z fiszek na poczekalni u lekarza lub jak korzystać w bibliotece z materiałów przyniesionych przez siebie nie zaś miejscowych, nie wzbudzając podejrzeń pracowników placówki. Damsko-męskie nawiązania czytałam mężowi na głos i chyba oboje dobrze się bawiliśmy.
Ale przecież nie o tym chciałam i nie to stanowi motyw przewodni Naucz się uczyć.
Kto się uczy, ten zostanie wynagrodzony, kto się nie uczy, zostanie ukarany - jeśli nie przez rozgniewanego ojca, to ciężej - przez samo życie. Gdyby taka motywacja miała zachęcić do nauki, to wszyscy uczniowie powinni uczyć się jednakowo dobrze, z takim samym zapałem i w związku z tym, w pewnym stopniu, także z jednakowym powodzeniem[1]. A tak oczywiście nie jest.
Sebastian Leitner podsuwa kilka ciekawych pomysłów na to jak się zmotywować do nauki, jak ją zorganizować, jakich błędów unikać, w jaki sposób zmaksymalizować efekty. Okazuje się, że nawet z przyjaznych uczniom fiszek można korzystać źle. Autor krok po kroku pokazuje jak korzystać z pudełka z kartonikami zawierającymi np. słówka z języka obcego. Nazywa to kartoteką autodydaktyczną i prezentuje sposób jej wykorzystania gwarantujący możliwie najlepsze zapamiętanie treści zawartych na fiszkach. Na pewno przeorganizuję nieco moją naukę tym sposobem, zmieniając system powtórek na ten sugerowany przez Leitnera.
W trakcie lektury najlepiej zaznaczać co bardziej przydatne fragmenty, bo w słowotoku autora łatwo zgubić to, co najważniejsze. Warto wyłowić z niego m.in. obrazy mentalne, wspomnianą kartotekę autodydaktyczną, pasjansa (nie, nie - wasze skojarzenia odpływają teraz w złym kierunku!) czy subwokalne memorowanie, które odstrasza skomplikowaną nazwą, ale wiąże się z całkiem prostą i sensowną metodą nauki, na której Beata Pawlikowska opiera swoją serię książek Blondynka na językach (które, moim zdaniem, mają jednak nieco wad, choć sama metoda nauki jest zdecydowanie warta uwagi).
Ciężar nauki ugniata tylko tego, kto wie za mało lub nie wie nic[2].
Naucz się uczyć to zbiór skazówek w morzu teorii, lektura praktyczna, miejscami zabawna, nieco rozwlekła, ale warto do niej zajrzeć, by poznać sposoby zwiększenia efektywności nauki. Nie ma bowiem nic bardziej frustrującego niż wiele godzin spędzonych w nosie z książką po to, by następnego dnia stwierdzić, że w głowie zostało niewiele z przyswojonych wiadomości.
Co ważne, poradnik Leitnera pomaga uwolnić się od myślenia obniżającego poczucie własnej wartości. Nie myśl, że jesteś na naukę za głupia, czy za stary, że nie masz zdolności językowych, czy nie jesteś w stanie zapamiętać wzorów, numerów telefonów lub dat historycznych. Wszelkie zmiany warto zacząć od siebie, od spojrzenia na swoje odbicie w lustrze nieco przychylniejszym okiem.
Uwierz w siebie i swoje możliwości. Każdy z nas potrafi więcej, niż mu się wydaje.
Uwierz w siebie i swoje możliwości. Każdy z nas potrafi więcej, niż mu się wydaje.
***
Książkę polecam
szukającym pomysłów na to jak efektywnie się uczyć
korzystającym z fiszek
potrzebującym motywacji do nauki od dziś, nie od jutra
***
[1] Sebastian Leitner, Naucz się uczyć. Droga do sukcesu, przeł. Marcin Urban, 2014, s. 81.
[2] Tamże, s. 146.
***
egzemplarz recenzencki |
Brzmi naprawdę interesująco. A że powoli przymierzam się do nauki języka to może być bardzo przydatna :)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza kartoteka autodydaktyczna, czyli jak efektywnie korzystać z fiszek.
UsuńNo proszę, książka wydaję się być bardzo efektowną pomocą przy nauce nauki! :D
OdpowiedzUsuńOo, idealna :) super, dopisuję ją do listy, muszę zdobyć, przyda mi się jak żadna inna!
OdpowiedzUsuń18 wznowień?! Dość sporo!
OdpowiedzUsuńWidać więc, że lektura jest godna uwagi i jeżeli wpadnie w moje ręcę, to nie omieszkam się jej przeczytać :)
Najwyraźniej wciąż się sprawdza. Myślę, że zawiera sporo cennych wskazówek.
UsuńUmieć się uczyć to bardzo ważne. Niestety nikt nas tego nie uczy. Dopiero takie książki otwierają nam oczy. A powinna szkoła.
OdpowiedzUsuńO tym autor też wspomniał. Sporo w tym racji, niestety. Uczyć się każą, ale sama nigdy, od nikogo, nie usłyszałam jak to robić, żeby przynosiło to efekty. A to przecież podstawa.
UsuńNiestety nigdy nie potrafiłam postępować zgodnie z opisanymi poradami w takich poradnikach, dlatego przestałam po nie sięgać :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo czasami te rady są naprawdę przydatne.
UsuńSłomiany zapał mam i ja! Zabieram się do nauki, czuję, że to będzie ten czas gdy wreszcie się za coś zabiorę, a nie mija dużo czasu i jakoś się to wszystko rozmywa. W tej chwili czuję się na przykład zmotywowana, ale jak na jak długo? Ciekawa jestem czy na mnie ten poradnik by zadziałał - oczywiście trudno oczekiwać żeby po jego przeczytaniu nagle wszystko się odmieniło, ale te metody o których wspominasz mnie zaintrygowały. Jak będę miała okazję to zajrzę :-)
OdpowiedzUsuńNo cóż - na pewno autor podsuwa nieco ciekawych pomysłów, ale to od nas zależy, czy je wykorzystamy. Niestety we mnie drzemie straszny leń. Ale staram się ubić gada. :D
Usuń