Z malowniczego Cadaqués do Port Lligat jest niedaleko. Ot, półgodzinny spacerek w żółwiowym tempie lub kwadransik dziarskim krokiem. Tak czy siak - miło jest spacerować w uroczej scenerii i tak właśnie postanowiliśmy zrobić.
Po drodze minęliśmy niewielki kościółek, idealnie pasujący do pozostałej zabudowy sąsiednich miejscowości (zupełnie inaczej niż polskiej rzeczywistości architektonicznej, w której nic nie pasuje do niczego, coś nie pasuje do niczego i ogólnie panuje chaos).
I tak maszerując raźno, po jakimś czasie dojrzeliśmy pierwsze oznaki tego, że zbliżamy się do królestwa Salvadora Dalego - charakterystyczne głowy witające przybywających do tej cichej miejscowości, niegdyś rybackiego portu.
W Port Lligat Salvador Dalí spędził wiele czasu w dzieciństwie i młodości. To miejsce wywarło na nim ogromne wrażenie i nie pozostało bez wpływu na jego twórczość. W końcu, w 1930 roku kupił tu dom rybacki. W kolejnych latach dokupując kolejne budynki, poszerzając swoją posiadłość. Tu mieszkał ze swoją ukochaną żoną, Galą.
Niestety niełatwo jest się dostać do środka. Nam się nie udało, a na osłodę mogłam sobie jedynie kupić jakiś pamiątkowy drobiazg, w związku z czym, niczym rasowa komercyjna turystka-czytelniczka wróciłam stamtąd z zakładką. A jak się okazało po powrocie do domu, także z magnesem na lodówkę (czasami uwielbiam to moje roztrzepanie - kiedy ja to kupiłam?).
Oczywiście czego jak czego, ale pamiątek w takim miejscu zabraknąć nie mogło.
By dostać się do domu Dalego, trzeba wcześniej dokonać rezerwacji miejsca na konkretny termin. Na miejscu usłyszeliśmy, że najbliższy wolny jest w niedzielne popołudnie, a byliśmy tam... we wtorek.
Pozostało nam przełknąć porażkę (w niesamowitym domu artysty do zwiedzenia jest m.in. biblioteka! - chlip, chlip) i rozejrzeć się po okolicy.
Rozpościerający się na północ od Port Lligat i Cadaqués Park Przyrodniczy Cap de Creus jest parkiem lądowo-morskim. Na powierzchni prawie 14 tys. ha można obejrzeć prehistoryczne budowle megalityczne, ruiny zamków, a także cuda stworzone przez naturę. Krajobraz rzeźbiony wiatrem, skalne urwiska, dzikie winnice i gaje oliwne, a także malownicze wysepki i piękne rafy koralowe. Tu można spotkać orzełka południowego i jaszczurkę perłową. My natrafiliśmy jedynie na innych turystów, ale nie miałabym nic przeciwko długim spacerom po Parku w poszukiwaniu znajdujących się w nim atrakcji.
Gdybym szukała miejsca na odpoczynek, które oferuje piękne widoki, ciszę i spokój, turystyczną perełkę (dom Dalego), urocze piaszczysto-żwirowe plaże, mnóstwo miejsc na spacery oraz możliwość obejrzenia piękna katalońskiego wybrzeża od strony morza (łodzią "Gala" niegdyś należącą do surrealisty!) to bez wątpienia wybrałabym Port Lligat.
Choć należę do tych typów, którzy podczas urlopu lubią pędzić z miejsca na miejsce, by zobaczyć jak najwięcej, to trochę żałuję, że na zwiedzanie Cadaqués i Port Lligat mieliśmy tylko kilka godzin. Czasami trzeba zwolnić i pozwolić sobie na błogie lenistwo.
Mogłabym tam siedzieć i siedzieć. Niestety, choć słońce ani myślało już zachodzić, powoli musieliśmy się zbierać, by w Cadaqués zdążyć na "nasz" autobus.
Ku mojej radości, do Figueres wracaliśmy zupełnie inną trasą niż ta, którą przemierzaliśmy rano. Tym razem nie było korków, więc i okazji do zrobienia zdjęć pojawiło się niewiele, a że zmęczenie dawało o sobie znać, zajmowałam się głównie podziwianiem, spod przymkniętych powiek, mijanych krajobrazów. Te oczywiście były piękne.
A co dalej? No jak to co?! Moja ukochana Barcelona! Czyli wymarzony powrót i plan zwiedzania gęsty od atrakcji.
***
Zapraszam też tutaj
Brrrr a dziś tak zimno. Fajnie ogrzać się chociaż ciepełkiem płynącym z Twoich zdjęć i wspomnień :)
OdpowiedzUsuńEch, co ja bym dała za to, żeby mieć za oknem to samo, co na zdjęciach. ;)
UsuńPięknie! Chciałoby się tam teraz być... :)
OdpowiedzUsuńOj, tak. :)
UsuńNie jestem zapaloną podróżniczą, ale kiedyś Hiszpanię poznam od A do Z!
OdpowiedzUsuńNo to na początek "A jak Andaluzja". ;)
UsuńB jak Barcelona
UsuńC jak Cień wiatru
... ;)
D jak Dali
UsuńE jak Estremadura
Ale Twój zestaw podoba mi się najbardziej, bo to moje ukochane miejsce i ukochana książka. ;)
F jak Fuerteventura
UsuńG jak Gaudí
H jak Hiszpania ;)
UsuńI jak Ibiza
Nie było pomysłu na recenzję, a tu proszę, tyle pięknych zdjęć. :)
OdpowiedzUsuńPomysł był, tylko energii zabrakło. Łatwiej było sklecić kilka zdań uzupełniających wcześniej przygotowane zdjęcia. :D
UsuńMam nadzieję, że masz jeszcze dużo zdjęć w zanadrzu, bo bardzo lubię je oglądać:)
OdpowiedzUsuńUrlop trwał tydzień, a ja właśnie skończyłam Wam opisywać drugi dzień, co zajęło mi siedem notek, więc... :P
UsuńNa zdjęciach ciepło, malowniczo i pięknie, a za oknem jesień w najgorszym wydaniu.
OdpowiedzUsuńNa szczęście już ciemno i nic nie widać. :P
UsuńAle tam ładnie :)
OdpowiedzUsuńI spokojnie. W sam raz na wakacyjny relaks z książką. Tylko pociągi tam nie dojeżdżają. ;)
UsuńPorównanie klimatu Twoich zdjęć oraz pogody za oknem sprawia mi ból.
OdpowiedzUsuńEj, to miał być lek na niepogodę, a nie dodatkowy ból. :P
UsuńOj, jak tęsknię za takimi widokami i ciepłem...
OdpowiedzUsuńEch, nie tylko Ty... ;)
UsuńAle pięknie, aż się tęskni za słoneczkiem, gdy u nas już zima jest tuż tuż.
OdpowiedzUsuńBrrrr... Ani słowa o zimie! Cały czas się łudzę, że do Poznania nie dotrze. :D
UsuńMiło pooglądać takie widoki, gdy za oknem szaro i buro. Szkoda, że nie udało się Wam zwiedzić domu Dalego, chętnie zobaczyłabym tą biblioteczkę.
OdpowiedzUsuńTeż żałuję, ale nie mieliśmy jak wcześniej zrobić rezerwacji, bo nie wiedzieliśmy kiedy tam dotrzemy (wcześniej planowaliśmy poniedziałek, ale nie daliśmy rady wstać skoro świt), a już godziny w ogóle nie dałoby się przewidzieć. Najlepiej by było mieć nocleg w pobliżu i nie stresować się, że autobus utknie w korkach, albo z innych powodów nie dotrze się na czas.
UsuńPost w sam raz na zimne dni, rozgrzewa jak porządna herbata z prądem ;)
OdpowiedzUsuńNo to będę Was katować podobnymi fotkami, choć te barcelońskie niestety nie zawsze będą słoneczne. :(
UsuńUwielbiam takie spacery :) Fajnie czasem tak po prostu iść przed siebie lub usiąść w jakimś wyjątkowym miejscu i chłonąć atmosferę, i zapachy :) Kocham wakacje :)
OdpowiedzUsuńA ja nie potrafię spacerować. Mąż chciał mi smycz kupić, żeby mógł kontrolować tempo, bo za bardzo się rozpędzam i ze spaceru nici. A tam było tak cudnie, że mi się sielski nastrój udzielił.
UsuńO to byś się odnalazła na szlaku na Cinque Terre. Ja tam chciałam spacerować, ale droga była wąska i wstrzymywałam innych ludzi i się na mnie wkurzali (oni chyba na czas szli, czy co). Widać po zdjęciach, że było było wyjątkowo:)
UsuńNiekoniecznie, bo ja się co zatrzymuję, żeby robić zdjęcia. :D W Słowackim Raju mało mnie nie trafiło, jak kicaliśmy studencką grupą (byłam tam na praktykach terenowych) po tych wszystkich schodkach, mostkach, drabinkach i nie mogłam robić zdjęć, bo bywało tam sporo miejsc, w których zatrzymanie się jednej osoby choć na chwilę, wstrzymywało ruch w obie strony. :/
UsuńAle cudowne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDzięki. :)
UsuńPoprawiłaś mi humor :) Zdjęcia napawają optymizmem, opis pozwala choć odrobinę wyobrazić sobie, że podróżuje się razem z Tobą. Dzięki :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo. Chciałabym mieć moc poprawiania humoru na stałe. I przywoływania słońca. ;)
UsuńAle tam pięknie :) Choć u mnie też dziś świeci słońce, jednak nie jest ciepło z tego powodu ;)
OdpowiedzUsuńSpoko. Wiosna już niedługo. :P
Usuń