Marjorie Price Dar z Bretanii Wyd. Black Publishing 2014 240 stron |
Dar z Bretanii Marjorie Price zauroczył mnie okładką. Zmieściła się na niej cała moja tęsknota za wakacjami, za tym innym światem, w którym zamiast gnać do przodu chwytając za ogony setki srok, żyjąc w wiecznym niedoczasie i świadomości, że mamy więcej obowiązków i planów niż miejsca w grafiku, można spacerować wąskimi uliczkami obcego miasta dla własnej, nieskrępowanej zobowiązaniami przyjemności. Oczami wyobraźni widziałam w jednym z malowniczych miasteczek, jak zmęczona uwiecznianiem na zdjęciach piękna otaczającego mnie świata, pochłaniam crepes popijając je cydrem. Witaj, Bretanio!
Niewielki format powieści nieco mnie zaskoczył. Jako zwolenniczka literatury nasyconej opisami, emocjami, pełnej fabularnych zawijasów, wspomnienia autorki wzięłam do ręki z pewną obawą. Jej początek obaw tych nie rozwiał, bo zapowiadał zwyczajny romans. Oto Amerykanka Midge, w latach 60. XX wieku opuszcza swój kraj i na statku dociera do wymarzonej Francji. Towarzyszy jej przerażenie i niezrozumienie rodziny oraz wściekłość ówczesnego adoratora. Dziewczyna stawia jednak na swoim. Jej artystyczna dusza wyrywa się w kierunku paryskiej bohemy. Chce malować. Od lat przygotowywała się do podróży nie tylko odkładając pieniądze na podróż, ale także uczęszczając do szkoły artystycznej. Czytała o tym wymarzonym świecie, uparcie uczyła się francuskiego, choć ten wydawał jej się ogromnie trudnym językiem, zainteresowała się też francuską kuchnią i wszystkim co wiązało się z krajem winnic, wieży Eiffla i croissantów.
W stolicy Francji czuje się wolna i niezniszczalna[1]. Z zachwytem spaceruje brzegami Sekwany, przemierza wąskie uliczki Paryża, szkicuje jak szalona wszystko to, co znajduje się w zasięgu jej wzroku. Chodzi oczywiście także na wystawy i to właśnie w jednej z galerii poznaje Yves'a. Oszałamiająco przystojnego, muskularnego artystę, wyróżniającego się na tle innych gości wernisażu. Daje się mu zaprosić na kolacje, nie daje zaciągnąć do łóżka. Następnym razem jest już "dwa razy na tak", a pół roku później "tak" wypowiada po raz trzeci. Marzenia się spełniają. Kobieta nie tylko spełniła to o podróży do Francji, ale także wyszła za mąż za Francuza. Gdyby tak była to zapowiedź romantycznej sielanki... Scenariusz jest jednak inny.
Już jako małżeństwo z pięcioletnią córką, szukają domu, w którym wspólnie mogliby mieszkać i tworzyć obrazy. W planach był mały, uroczy domek w Bretanii, najlepiej blisko morza. W rzeczywistości, mimo protestów Midge, Yves postanawia kupić gospodarstwo w środku lasu, gdzie diabeł mówi dobranoc, a psy szczekają wiadomo czym. Włości składają się z siedmiu kamiennych ruder i dla Amerykanki, córki miasta, przedstawiają przerażający widok. Zamiast podłóg - klepiska, zamiast łazienki - dziura w lesie, dachy jak sito, okna zabite dechami. Ogrzewanie? Bieżąca woda? Koń by się uśmiał, gdyby był gdzieś w pobliżu, ale póki co, pałętają się tam tylko krowy, które wzbudzają w Midge coś na kształt podszytego przerażeniem obrzydzenia.
Yves stawia na swoim. Nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni. Kolejny raz okazuje się, że dwóch artystów w rodzinie to zbyt wiele. Sylvia Plath i Ted Hughes, Francis Scott i Zelda Fitzgeraldowie - to dwa przykłady takich związków, jakie przyszły mi na myśl. Francuz stawia sprawę jasno. Nie może już dłużej być tak, że malujemy oboje, i ty, i ja (...). W tej rodzinie jest miejsce tylko dla jednego malarza[2] - rzuca tonem nie pozostawiającym wątpliwości, kto też miałby tym malarzem być.
Dar z Bretanii to jednak nie tylko zderzenie miejskich i wiejskich rzeczywistości oraz małżeńskie problemy, to przede wszystkim piękna historia przyjaźni. Midge stara się jakoś oswoić w nowym miejscu, poznać panujące tam zwyczaje (jakże odmienne od tych z Chicago czy Paryża!), nauczyć nowego trybu życia (operowanie widłami czy maczetą, to nie to samo co obsługa widelca czy pędzla) i nawiązać znajomość z sąsiadami. Dużym wsparciem w trudnych chwilach okazuje się Jeanne, mieszkająca w pobliżu staruszka, dla której malutka wioska jest całym światem. Kobiety różni przepaść wieku, umiejętności, doświadczeń. To, co w teorii je różni, w praktyce okazuje się je łączyć. Obydwie uczą się od siebie, a obserwowanie nawiązującej się między nimi więzi jest naprawdę poruszające. Jeanne z miejsca zyskała moją sympatię. Ciepła, mądra i silna kobieta. Obcy świat ją przeraża, ale i fascynuje. Boi się go, ale namawiana przez Midge, stawia pierwsze kroki poza wioską, z której do tej pory nigdy się nie ruszała.
Marjorie Price, Maki, 1969 [źródło] |
Marjorie Price nie przedstawia historii wyssanej z palca, lecz swoją własną - przygodę artystki w malowniczej Bretanii, opisaną z właściwym wrażliwym twórcom wyczuciem. Pięknie maluje zarówno pejzaże, jak i emocje. Wspomina rzeczywistość nieskażoną nowoczesnością, w której sąsiedzka pomoc była czymś naturalnym, kwitła wymiana barterowa, a wszystko to sprawiało, że małe społeczności były właściwie samowystarczalne. W ten obrazek stopniowo wkrada się jednak postęp. Jak która rodzina kupi sobie gadające pudło, to uważa, że już jej nie trzeba towarzystwa innych[3] - tak Jeanne komentuje fakt pojawienia się u sąsiadów telewizora. Powoli, dawne zwyczaje odchodzić będą w niepamięć.
Szybko przekonałam się, że Dar z Bretanii to nie romans w pięknej scenerii, a przepiękna opowieść o międzyludzkich relacjach, sile przyjaźni, wsparciu i tym, jak wiele dwoje ludzi może się od siebie uczyć. W tej niewielkiej objętościowo książce, znajdzie się miejsce dla wielu tematów. Obrazek życia na wsi jest ogromnie ciekawy, ukazuje nie tylko siłę zżytego ze sobą społeczeństwa, ale i problemy, które je trapią.
Dar z Bretanii to powieść o sile. Przyjaźni, przywiązania, walki o własne marzenia, ale i zazdrości czy gniewu, a także fizycznej sile, tak niezbędnej do przetrwania w świecie bez udogodnień, za to opartym na nieustannej walce z naturą. Nie sądziłam, że ta powieść kryje w sobie tak wiele. Nie spodziewałam się, że Marjorie Price zaczaruje mnie swoją historią.
Moje życie dzieli się na dwie części: zanim ją poznałam i potem[4]. Niewiele jest piękniejszych słów. A taka przyjaźń, to wspaniały dar.
bretoński muzyk i piosenkarz Alan Stivell w utworze Son Ar Chistr
***
Książkę polecam
miłośnikom prawdziwych historii
wybierającym się do Bretanii
zafascynowanych Francją
poszukującym książek o prawdziwej przyjaźni
ceniącym lektury pełne emocji
artystycznym duszom
***
[1] Marjorie Price, Dar z Bretanii, przeł. Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Wyd. Black Publishing, 2014, s. 24.
[2] Tamże, s. 79.
[3] Tamże, s. 158.
[4] Tamże, s. 226.
***
egzemplarz recenzencki |
***
Do mnie egzemplarz przywędrował w wtorek. Jeszcze nie zaczęłam czytać, ale już niebawem zabieram się za tę powieść. Z tego co piszesz, widzę, że warto. Poza tym wydawnictwo Black Publishing jeszcze mnie nie rozczarowało :)
OdpowiedzUsuńJa się zabrałam za lekturę jak tylko książka do mnie dotarła. Akurat potrzebowała coś lekkiego do torebki. :P Nie sądziłam, że aż tak się wciągnę. :)
UsuńOkładka po prostu zjawiskowa, a maki....można się w nich zakochać! :))
OdpowiedzUsuńTakie maki chętnie bym sobie powiesiła na ścianie. ;)
UsuńMnie także zauroczyła okładka! Myślę, że książka ta by mi się spodobała, zwłaszcza, że ukazuje ona wiejskie realia, które pozwalają na chwilę zapomnieć o tej całej technologi współczesnego świata...Jednakże zaciekawiła mnie ta historia także ze względu na moje zamiłowanie do sztuki i tym samym artystów ją tworzących! Fascynuje mnie rzeczywistości w której żyją i jaki wartości reprezentują. Pozycja ta porusza tematy przyjaźni i marzeń, wielkich wartości... Moja artystyczna dusza, która zawsze marzyła o szkole artystycznej... Ta książka jest w sam raz dla mnie! Muszę koniecznie ją przeczytać! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA może znasz jakieś ciekawe powieści z artystami w roli głównej? Mnie też ogromnie ciągnie do opowieści ze świata artystów i sztuki. Zwłaszcza do takich, z czasów sprzed internetu i komórek. :)
UsuńPrzy tej książce od razu zwróciłam uwagę na okładkę. Po przeczytaniu Twojej recenzji wiem, że książka będzie w stanie mnie zachwycić.
OdpowiedzUsuńMnie okładka też od razu przyciągnęła. :)
UsuńJak dla mnie nic dodać, nic ująć - tylko przeczytać. Dopisuję sobie tę książkę do mojej listy "must read".
OdpowiedzUsuńA okładka jest przeurocza :)
Gorąco zachęcam. Nie wiem jak autorka to zrobiła, że w tak niewielkiej objętościowo książce zmieściła tak ciekawą historię.
UsuńTematycznie książka mnie nie zainteresowała, więc tym razem podziękuję.
OdpowiedzUsuńTo mnie zaskoczyłaś. Myślałam, ze mogłaby Ci się spodobać.
UsuńJak o przyjaźni, to koniecznie muszę przeczytać, uwielbiam ten motyw w literaturze:)
OdpowiedzUsuńSpodoba Ci się!
UsuńNie miałam w planach, ale po takiej recenzji trudno się nie skusić
OdpowiedzUsuńJeśli temat Cię ciekawi, to ta historia na pewno Ci się spodoba. :)
UsuńBlack Publishing wydaje bardzo dobre książki, mam nadzieję, że tym razem również się nie rozczaruję :) A okładka piękna, tylko format książki rzeczywiście trochę mały :)
OdpowiedzUsuńJa również wychodzę z założenia, że Black Publishing będzie trzymało poziom! :)
UsuńTo moje trzecie spotkanie z książką tego wydawnictwa i trzecie udane. Jeszcze za mało, żeby ocenić całość, ale mam wrażenie, że macie rację. Na pewno starannie wybierają książki do publikacji i zbierają mnóstwo pozytywnych recenzji. :)
UsuńTak wiele książek a tak mało czasu. Niesamowicie napisałaś o tej książce i mimo że niekoniecznie lubię powieści z historią w tle, to jednak ta, zapewne na zawarte w niej emocje, bardzo mnie interesuje.
OdpowiedzUsuńTu są przede wszystkim emocje. :)
Usuńten cytaty z tytułu Twojego spisu... chciałabym, by kto s tak kiedyś mógł powiedzieć o spotkaniu mnie, chyba każdy by chciał :)
OdpowiedzUsuńrecenzja już mnie zaczarowała, widać że wsiąkłaś w klimat książki i przeniosłaś go tutaj, na bloga. historia wydaje się uroczą perełką, przy której można odetchnąć i zaznać trochę innego życia. jestem na tak :)
Oj ta, ten cytat chwyta za serce. Chciałby się być kimś tak wyjątkowym dla drugiej osoby.
UsuńCo tu dużo mówić, mnie ta historia zafascynowała. Zwłaszcza, że nie jest wytworem fantazji.
Trudno nie zwrócic uwagi na okładkę, która wręcz rzuca się w oczy, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, treść także warta uwagi, nie pozostaje nic jak przeczytać.
OdpowiedzUsuńPo okładce spodziewałam się lekkiej, typowo wakacyjnej lektury, a tu jest coś więcej. :)
UsuńChyba już czytałam jakieś recenzje tej książki. Okładka faktycznie jest urokliwa i tematycznie też ciekawa pozycja.
OdpowiedzUsuńMożliwe, choć pewnie niewiele, bo książka dopiero się ukazała. Mam nadzieję, że wiele osób po nią sięgnie.
UsuńCieszę się, że akcja tej książki jest równie piękna, co jej okładka. Już wiem, na co będę polowała podczas następnych zakupów w księgarni :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że się nie zawiedziesz. :)
UsuńMam mieszane uczucia, więc nie wpisuję na listę "lektur obowiązkowych". ;) :)
OdpowiedzUsuńSkąd to pomieszanie uczuć? ;)
UsuńOkładka jest cudowna, aż chciałoby się znaleźć w świecie ze zdjęcia....:) Fabuła też wydaje się być ciekawa, więc dodam sobie do ulubionych i może sięgnę niedługo. Na razie przymierzam się do "Mojego życia we Francji" Julii Child, więc również w temacie;)
OdpowiedzUsuńO Francji myślę w kontekście przyszłorocznych wakacji, więc pewnie będę szukać książek o tym kraju. Napiszesz choć kilka słów na temat tej lektury?
UsuńO proszę, a myślałam, że ta pozycja całkiem inaczej wypadnie, a tak to w sumie mogłabym się na nią skusić. Bohaterkę z pewnością polubię, bo podziwiam tych co walczą o własne marzenia.
OdpowiedzUsuńJa też. Już po raz drugi, biorąc do ręki książkę z tego wydawnictwa, nastawiałam się na lekką lekturę i po raz drugi okazało się, że jest tu coś więcej.
UsuńJak znajdę u kogoś, bądź w bibliotece to na pewno się skuszę.
OdpowiedzUsuńMam dosyć ambiwalentne uczucia do tej książki, gdyż, w przeciwieństwie do poprzedników, okładka mnie trochę odstrasza.
OdpowiedzUsuńRzecz gustu. Mnie takie obrazki zawsze przyciągają. :)
UsuńPrzyznaję, że nie słyszałam wcześniej ani o książce ani o autorce, ale po lawinie strasznych thrillerów - chętnie bym przeczytała coś innego. Bardzo spodobał mi się też ten obraz.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Obraz jest przepiękny!
UsuńJa też trochę odpoczywam od thrillerów. W najbliższych planach mam mieszany zestaw lektur.
Też okładka mi się podoba, ale nie ona jest najważniejsza. Twoja recenzja bardziej mnie przekonała z tym, że mogę przeczytać tę książkę :))
OdpowiedzUsuńMożesz, możesz. Myślę, że ta książka poruszy Cię tak jak mnie. :)
UsuńŻałuję, że jeszcze nie czytałam, ale postaram się nadrobić braki ;)
OdpowiedzUsuńDopiero się pojawiła, więc spokojnie - wszystko jeszcze przed Tobą. :)
UsuńI opis, i okładka, i recenzja - wszystko mi mówi, że ta książka jest wtórna do bólu. Ile już było takich opowieści, mniej lub bardziej romansowych, mniej lub bardziej prawdziwych, mniej lub bardziej psychologicznych. Podziękuję - mam dość.
OdpowiedzUsuńNie wiem ile, ale jak zarzucisz jakimś tytułem, to chętnie przeczytam. Lubię takie historie. :)
UsuńJamie Ivey "Smak Prowansji", Frances Mayes "Pod słońcem Toskanii" i "Bella Toskania", cykl o oliwkach Carol Drinkwater, Tessa Caponi-Borawska "Dziennik toskański"...
UsuńZnam Mayes i moim zdaniem, to zupełnie inna lektura. Jeśli reszta jest podobna - czyli historia współczesna, Amerykanka czy inna Europejska z umiarkowanej strefy klimatycznej pakuje się w dwie walizki, rzuca dotychczasowe życie, kupuje dom w Toskanii, wsuwa pomidorki, oliwki i popija to winem, poznaje serdecznych mieszkańców, którzy pokazują jej, że można wspaniale żyć z dala od zgiełku miasta, to to jednak nie to samo co "Dar Bretanii". Takie przynajmniej mam odczucia, że to coś niby podobnego tematycznie, ale jednak klimat nie do końca ten.
UsuńZ tego, co pamiętam, to u Drinkwater jest dużo borykania się z problemami, z mężem, tego typu psychologiczne wodolejstwo, więc może to najbardziej będzie podobne.
UsuńJakby na to nie patrzeć, każda książka jest inna, każda ma inną atmosferę i odmienny klimat. Jednak widząc kolejną, niemal identyczną, okładkę, opis "sypiącego się raju" na zabitej deskami prowincji i dzielną kobitę walczącą z przeciwnościami, od razu mam ochotę wrzucić ją do jednego worka.
Worki są krzywdzące. ;)
UsuńBędę się upierać, że akurat "Dar Bretanii" ma w sobie coś więcej, ale z drugiej strony - porównania z pozostałymi książkami nie mam, więc może faktycznie, gdzieś już było coś podobnego.
Nie potrafię sprecyzować o co mi chodzi. Może o postać Jeanne? O jej życiową zaradność, a jednocześnie kompletną nieznajomość świata. Ona jest największą siłą tej książki. :)
Wiem, że worki są krzywdzące, wiem, ale czasami nic się na to nie poradzi, że ma się skojarzenia. Ja w sumie za tego typu literaturą nie przepadam, może dlatego bardziej generalizuję w jej przypadku. Pamiętam jednak, że cykl o oliwkach Drinkwater nawet mi się podobał - jest w nim dużo historii mocno egzotycznych dla mnie krajów, jest dużo pięknych opisów - naprawdę dobra literatura. Być może to właśnie będzie najbardziej porównywalne do "Daru Bretanii"... I przypuszczam, że Tobie też by się spodobał.
UsuńDopisałam sobie "Oliwkową farmę" do listy. Może kiedyś uda mi się wypożyczyć, choć na razie biblioteki muszę omijać szerokim łukiem.
Usuń