Tytuł: Obecność (The Conjuring)
Gatunek: horror
Produkcja: USA
Premiera: 26 lipca 2013 (Polska), 27 czerwca 2013 (świat)
Reżyseria: James Wan
Scenariusz: Chad Hayes, Carey Hayes
Muzyka: Joseph Bishara
Zdjęcia: John R. Leonetti
Czas trwania: 112 minut
To jeden z tych filmów, które już z daleka do mnie krzyczą "nie zbliżaj się!". Wystarczyło mi spojrzeć na wiszący w centrum handlowym plakat. Puste pomieszczenie (piwnica? bunkier?), kobieca postać siedząca tyłem na krześle (martwa? żywa? jak wygląda jej twarz? co wyraża? złość? przerażenie? ból?) i lalka (złośliwy uśmiech, złowróżbne spojrzenie). Moja wyobraźnia fiknęła koziołka i galopem pobiegła nacieszyć się wystawą sklepu z zabawkami, gdzie królowały różowe jednorożce, złotowłose księżniczki i misie o poczciwych pyszczkach. Równowagę odzyskała z trudem.
W końcu, pewnego wieczoru, uzbrojona w lubelską porzeczkową odrobinę rozcieńczoną colą, nacisnęłam "play". I poszło.
Liczna rodzinka wprowadziła się do dużego domu, jak się okazuje, już zamieszkałego. Co prawda nie przez ludzi z krwi i kości, ale to akurat wcale nie było plusem. Łatwiej się pozbyć zasiedziałej bandy meneli niż czegoś co nie zawsze widać, nie zawsze słychać, ale jak już się pojawi, to ciarki murowane. Cóż... rodzina Perronów trafiła do klasycznego, nawiedzonego domu.
Z pomocą nękanym przez zjawy przybywa małżeństwo Warrenów. Ed (Patrick Wilson) i Lorraine (Vera Farmiga) to światowej sławy badacze zjawisk paranormalnych, co to nie tylko potrafią wszelkie odstępstwa od normy wyśledzić, ale nawet skutecznie je wypłoszyć. W swoim domu mają całkiem pokaźny zbiorek demonów i innych straszydeł, zamkniętych w rozmaitych gadżetach. Generalnie, lepiej się tam nie pałętać, zwłaszcza jeśli we krwi ma się zgrabność słonia w składzie porcelany. Szkoda tylko, że Warrenowie mają córeczkę, która jak każde dziecko z natury jest ciekawska. No, ale to już inna historia.
W tej głównej Warrenowie próbują wskazać demonom drzwi wyjściowe, pomachać im na pożegnanie i wrócić do prowadzenia wykładów o paranormalnej tematyce. Oczywiście łatwo im nie pójdzie, bo o to właśnie chodzi, by się działo. Tu trzeszczało, tam wrzeszczało i było lekko straszno.
Obecność trzyma w napięciu i ma całkiem ciekawą fabułę, czyli coś, czym horrory zwykle nie grzeszą. Nie ma tu zbyt wielu śmieszno-strasznych efektów (tych, co to mają być straszne, a widz boki zrywa ze śmiechu). Udało się też utrzymać uwagę widza bez stosowania tanich chwytów i krwawych manewrów. Nie było tak strasznie jak się spodziewałam, do dna lubelskiej nie dotarłam. Tym, co najbardziej mnie zaintrygowało jest wzmianka o tym, że podobna historia... zdarzyła się naprawdę. Ta moja racjonalna część natury każe prychnąć z politowaniem, tak wyznająca zasadę "panu bogu świeczkę i diabłu ogarek" jest mocno tym zaintrygowana.
zwiastun filmu
***
Tytuł: Borgman (Borgman)
Gatunek: thriller
Produkcja: Belgia, Holandia
Premiera: 28 lutego 2014 (Polska), 19 maja 2013 (świat)
Reżyseria: Alex van Warmerdam
Scenariusz: Alex van Warmerdam
Muzyka: Vincent van Warmerdam
Zdjęcia: Tom Erisman
Czas trwania: 113 minut
Zaczyna się tak: kilku facetów (w tym jeden ksiądz) gania po lesie z obłędem w oczach, aczkolwiek z jasno sprecyzowanym celem - dopaść ukrywającego się tam mężczyznę. Ów poszukiwany, to Camiel Borgman (Jan Bijvoet). Nie wiadomo kim jest, czym się zajmuje i dlaczego ktoś chce go wykurzyć z podziemnej kryjówki. Camielowi sufit wali się na głowę, ale uciec mu się udaje. Jemu i dwóm kumplom, którzy tkwili zagrzebani w podobnych norkach. Borgman wygląda jak włóczęga, wydziela zapach niepranych skarpet i zupełnie tym faktem niezrażony, puka do pierwszych lepszych drzwi, próbując wprosić się na kąpiel.
Nic z tego. Ale przecież wiadomo, że nie wygrywa ten, kto nie próbuje. Choć w następnym domu jest równie niemile widziany, a co więcej - ostro dostaje po ryju i innych częściach ciała od gospodarza, to jednak złe w dobre się obraca i Borgman dostaje przytulne lokum w ogródku, gdzie dyskretnie opiekuje się nim żona niegościnnego typa z twardą pięścią. Kobiecie zwyczajnie żal się zrobiło pobitego chłopa. A chłop wiedział jak to wykorzystać.
Warto tu zaznaczyć, że rodzina, do której trafia Camiel to taka typowa bogata familia z wiecznie zapracowanym ojcem i znudzoną matką, która od czasu do czasu wyżywa się artystycznie rzucając zanurzonymi w farbie szmatami, co w efekcie daje coś, co jedni zwą sztuką nowoczesną inni kolorowymi śladami szmaty o wartości równiej narzędziom użytym przy pracy. W ogrodzie szaleje ogrodnik, dziećmi zajmuje się mieszkająca z rodziną opiekunka. Pani domu się snuje, aż w końcu monotonię jej bytu przerywa chęć zabawy w Matkę Teresę. Kobieta opiekuje się włóczęgą, coraz mocniej się do niego przywiązując. Wokół dzieją się dziwne rzeczy. Borgman ma swój plan, a im bardziej się przygląda jego poczynaniom, tym bardziej widać, że wyniknie z tego masa problemów.
Wspólnie z kumplami z norek oraz pewnym duetem pań od brudnej roboty, coraz bardziej manipuluje członkami rodziny. Nie do końca wiadomo co się dzieje, niewiadomych i dziwnych zachowań bohaterów przybywa. Pojawia się coraz więcej kłótni, najmłodsza córeczka Mariny i Richarda zaczyna przypominać wcielone zło o anielskiej buźce i wszystko zmierza ku nieuchronnej katastrofie.
Jaki jest plan Borgmana? Nawet po seansie teorii mam kilka, a sam film stał się przedmiotem żywiołowej dyskusji pomiędzy mną a mężem. I like it!
Ten film wymyka się logice i klasyfikacjom. Dla mnie Borgman jest złem, które wpuszczamy do domu, poddając się mu i pozwalając sobą manipulować. Ono nie mówi: "zrób", ale ukazuje możliwości, odsłania te nasze cechy, które chowamy w sobie głęboko wmawiając sobie, że nas nie dotyczą. Jedni są bardziej podatni, inni mniej, ale każdy ma swoje słabości, które można wykorzystać w dowolnym celu.
Ten film jest równie refleksyjny, co... zabawny. Absurdalność niektórych scen rozkłada na łopatki. Jest humor, jest napięcie, są pytania. Mocno otwarte zakończenie jest dużym atutem, choć oczywiście chciałoby się dostać odrobinę więcej wskazówek.
Ten film jest równie refleksyjny, co... zabawny. Absurdalność niektórych scen rozkłada na łopatki. Jest humor, jest napięcie, są pytania. Mocno otwarte zakończenie jest dużym atutem, choć oczywiście chciałoby się dostać odrobinę więcej wskazówek.
Krótko mówiąc - jest to jeden z ciekawszych i oryginalniejszych filmów, jakie miałam okazję widzieć.
zwiastun filmu
do wyzwania:
OdpowiedzUsuń"Poradnik małego PATRIOTY" - Marcin Przewoźniak
http://magicznyswiatksiazki.pl/poradnik-malego-patrioty-marcin-przewozniak-recenzja-494/
Moim zdaniem "Obecność" to jak na razie najlepszy horror Jamesa Wana. Umiejętna stylizacja na lata 70-te, multum jump scenek, które nie straszą owszem tylko zaskakują, ale taka ich rola, a w moim przypadku ją spełniły, przekonujące charakteryzacje duchów i oczywiście znakomita Vera Farmiga. Mam nadzieję, że będzie sequel;)
OdpowiedzUsuńZwykle nie oglądam horrorów, więc nie mogę się wypowiedzieć. To moje pierwsze spotkanie z Wanem.
UsuńFarmiga nie należy do moich ulubionych aktorek, ale faktycznie - dobrze się spisała w tej roli.
Na "Obecność" mam ochotę od dawna, ale się boję... ;) Jeśli film nie jest taki straszny to może skuszę się w ten weekend.
OdpowiedzUsuńNie jest tak źle. Można obejrzeć. Naprawdę, nastawiałam się na nie wiadomo jaki stres, a były "tylko" większe dreszcze od czasu do czasu. Za to napięcie jest cały czas. I oto chodzi.
UsuńNo i proszę, kolejne dwa filmy, które bardzo chciałabym obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńOglądałam obecność wieki temu i był to całkiem ciekawy film ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Oglądałam oba filmy. Większe wrażenie wywarł na mnie Borgman. Zgadzam się, że trudno poddać go jakiejkolwiek klasyfikacji. A liczne teorie można długo roztrząsać.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego typu filmy! Może znasz podobne tytuły?
Usuń"Obecność" oglądałam w kinie i naprawdę mi się podobał. :)
OdpowiedzUsuńDo kina na taki film nikt by mnie nie zaciągnął. :P
Usuń"Obecność" oglądałam, bardzo lubię Verę Farmiga od kiedy oglądam Bates Motel, ale obiektywnie rzecz biorąc mam wrażenie, że film zaczął rozkręcać się 30 min przed końcem :))
OdpowiedzUsuńA ja tej aktorki nie lubię. Zresztą "Bates Motel" mnie rozczarował, ale... Fakt faktem, Vera zagrała tam genialnie. Stworzyła najbardziej wkurzającą bohaterkę ever. :P
UsuńOba zapowiadają się ciekawie.
OdpowiedzUsuńPozostaje mi przyklasnąć i polecić resztę dorobku Wana, przynajmniej tę część w konwencji ghost story :) Jak dla mnie jest już sprawdzoną marką, nawet jeśli oryginalnością nie grzeszy (co nie jest zresztą w żadnej mierze zarzutem z mojej strony).
OdpowiedzUsuńTym, co najbardziej mnie zaintrygowało jest wzmianka o tym, że podobna historia... zdarzyła się naprawdę.
Aj, książki o tym pisali :p Andrea Perron wydała bodajże całą trylogię luźnie nawiązującą do jej przeżyć z dzieciństwa. A sami Warrenowie ogólnie należą do grupki duchołapów-celebrytów, zajmowali się m.in. sprawą Amityville ^^
Poczytałam kilka artykułów na ten temat. Niby w duchy nie wierzę, Zajęcie sobie znaleźli ciekawe. :P
UsuńHm. Mam w barku jakiś alkohol i wolny wieczór... Chociaż ten drugi film mnie bardziej zaintrygował. :P
OdpowiedzUsuńDo tego drugiego alkohol też się przydaje, ale z innych powodów. :P
UsuńAch, uwielbiam Cię za polecenie Borgmana. :D
UsuńChyba zrobię Print Screena tego wyznania. :D
UsuńHaha, lubelska porzeczkowa to całkiem niezły pomysł do każdego filmu :P Akurat The Conjuring spokojnie da się obejrzeć bez alko, ale trudno powiedzieć, że film zachwyca :D
OdpowiedzUsuńPrzypominam, że rozmawiasz z kimś, kto boi się plakatów z "Krzyku" (że o samym "Krzyku" nie wspomnę). :P
UsuńNie widziałam tych filmów, ale obejrzę z ciekawości : )
OdpowiedzUsuńOglądałam, jak głupia, sama po ciemku a potem całą nocą się trzęsłam :D
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
Sama po ciemku? W życiu bym się nie zdecydowała! :D
UsuńMnie sie "obecnosć" strasznei podobala :)
OdpowiedzUsuńJa to jestem zbyt strachliwa na horrory - ogólnie jak już się skuszę na oglądanie i jest chociaż trochę straszny, to później zwykle w nocy spać nie moge bo mam różne "schizy". Dlatego na "Obecność" pewnie się nie pokuszę, ale nad "Borgmanem" się zastanawiam, naprawdę ciekawie o nim napisałaś :)
OdpowiedzUsuńJa też się boję takich filmów, ale zauważyłam, że mimo to, coraz częściej mnie do nich ciągnie. Z tym, że wybieram raczej te mniej drastyczne, mniej przerażające. Co nie zmienia faktu, że i tak oglądam je przez palce, a czasami mąż mi relacjonuje to, co dzieje się na ekranie. :P
UsuńA "Borgmana" naprawdę ogromnie polecam. Bardzo interesujące kino.
Ja ostatnio tak oglądałam jakiś horror na który namówiły mnie współlokatorki. Jak tylko zaczynała się muzyka sugerująca, że zaraz coś się strasznego wydarzy zasłaniałam oczy i co chwilę zerkałam :)
UsuńA co oglądałaś?
UsuńObecność kiedyś zaczęłam, ale nie dałam rady skończyć. Włączyłam w jakiś chyba słabszy dzień i początek przez palce oglądałam (aż sama się dziwię, bo kiedyś takie filmy to był dla mnie pikuś~! człowiek sie starzeje....) a tym drugim mocno mnie zachęciłaś, juz dodaję do zakładek! a co! obejrzę ;)
OdpowiedzUsuńi polecam lubelską żurawinową, ze spritem ;D
Jak byłam młodsza to też mniej się bałam. Nie wiem z czego to wynika, bo - tak na logikę - chyba powinno być odwrotnie. :P
Usuń"Borgmana" bardzo polecam!
Ze spritem nie piłam. :D
"Borgman" mnie zaciekawił, lubię oryginalne produkcje, więc chętnie obejrzę.
OdpowiedzUsuńO tak, to coś zdecydowanie dla Ciebie. :)
UsuńOglądałam ten pierwszy film. Ja po prostu nie lubię horrorów, więc myślę, że dla mnie szału nie było :))
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na konkurs. Buziaki.
Słyszałam jedynie o pierwszym. Znajomi nawet próbowali mnie na niego wyciągnąć do kina, ale spasowałam. Bardzo nie lubię horrorów.
OdpowiedzUsuńObecność była naprawdę ciekawa.
OdpowiedzUsuńOglądałam "Obecność" niedawno tyle że z nieco innym nastawieniem, bo chciałam się bać, a plakat wywołał mój zachwyt, bo właśnie taki nastój w horrorze bardzo lubię :) Nawiedzone domy, najpierw subtelne znaki czyjejś obecności, a potem coraz bardziej intensywne. Podobał mi się ten film bardzo, nawet dreszcz strachu wywołał, więc oby więcej takich :)
OdpowiedzUsuńNawiedzone domy też uwielbiam i to chyba jedyny rodzaj horroru jaki jestem w stanie przełknąć. :)
UsuńObsesję widziałam, bardzo dobry film, ale coś mi się wydaje, że Borgman zrobi na mnie jeszcze większe wrażenie - zwiastun genialny!
OdpowiedzUsuńPolecam, naprawdę interesujący film. Ciekawa jestem jak go zinterpretujesz. ;)
Usuń"Obecność" widziała w kinie, gdzie efekty specjalne sprawiły, że podskoczyłam na fotelu ;D Faktycznie bardzo dobry horror.
OdpowiedzUsuń"Obecność" w kinie? Never! :P
UsuńHorrory nie dla mnie ale "Borgman" może być niezły ;)
OdpowiedzUsuńNa "Obecność" może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńNiestety jeszcze nie widziałam, ale pewnie to nadrobię :)
OdpowiedzUsuńZnów Patrick Wilson w thrillerze... Już kiedyś mnie zawiódł grając w tym gatunku - w "Naznaczonym". Jestem wielbicielką tego typu kina, uwielbiam się bać oglądając film, szczególnie nocą (nie raz i nie dwa zastanawiałam się, czy aby na pewno wszystko ze mną w porządku), kocham klimat grozy wywołany niedomówieniem, muzyką - niedoścignionym ideałem jest dla mnie na przykład "Szósty zmysł", tego dzieciaka mogłabym oglądać kilka razy do roku i za każdym razem się bać. Więc wybredna jestem. "Obecności" jeszcze nie widziałam, ale mam w planach. I mam nadzieję, że Wilson tym razem mnie nie rozczaruje.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, na Patricka mało zwracałam uwagę. To Vera grała pierwsze skrzypce i jak za nią nie przepadam, tak tu spisała się znakomicie.
Usuń"Szósty zmysł" też uwielbiam! Wypadałoby sobie go odświeżyć. :)
Ale w przeciwieństwie do Ciebie - nie lubię się bać. Zdecydowanie nie.