[źródło] |
Dziś o sprawach dwóch. Złej i dobrej. O pozytywnej później, bo zawsze jest lepiej źle zacząć, a dobrze skończyć.
(Uprzedzając ewentualne pytania: nikt mi nie nadepnął na odcisk. Pogadać sobie chciałam).
Sieć jest bardzo pojemna. Można do niej wrzucać właściwie wszystko. Od życiowych mądrości po życiową głupotę. Od tekstów pomocnych innym, przez teksty ciekawe, wnoszące coś w życie lub niezbyt sensowne, ale i nieszkodliwe, po te, które nie tylko każą wątpić w inteligencję piszącego, ale są przy okazji krzywdzące. Czasami nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wielką moc może mieć kilka naszych zdań wystukanych na klawiaturze i puszczonych w cyberprzestrzeń.
Niedawno zrobiło się głośno o Justynie Kowalczyk. Tym razem nie z powodu jej sukcesów sportowych, a szczerego wyznania, w którym biegaczka narciarska przyznaje się do depresji. Internauci zareagowali pozytywnie, choć oczywiście zawsze znajdzie się ktoś, kto poważną sprawę wyśmieje, zbagatelizuje czy otoczy fosą z politycznym bagnem. Być może to właśnie odważna wypowiedź Kowalczyk, skłoniła do szczerości Olafa Lubaszenkę, który na łamach Newsweeka. Opowiada o depresji, która towarzyszy mu od lat, o otyłości będącej jej efektem, o karierze reżysera, która okazała się dla niego sporym emocjonalnym wysiłkiem, o tym że czasami zwykłe "weź się w garść" to za mało. Depresja to nie to samo co "ojej, jak mi dziś smutno". Przy okazji tej spowiedzi wspomniał o tym, że o wycofaniu się z życia publicznego zadecydowała także internetowa lawina nienawistnych komentarzy.
I tak o to zrodził się pomysł na napisanie tej notki, kolejnej z wielu dotyczącej zwykłej ludzkiej zawiści, złośliwości, frustracji, hejterstwa. O tym jak łatwo skrzywdzić kogoś jednym słowem czy zdaniem.
Bo nie o depresji chciałam pisać, nie o Kowalczyk, ani nawet Lubaszence, a o tych naszych komentarzach zostawianych w sieci, często podszytych jadem, ironią, złośliwością. O odwadze, która w nas wstępuje, gdy czujemy bezkarność anonima, który może wyrzucić swoje frustracje atakując innych. Tak łatwo napisać pod zdjęciem gwiazdy, że głupia, że gruba, że pasztet. W końcu wolno mi, bo to osoba publiczna, musi się liczyć z krytyką - myśli jeden z drugim, nie odróżniając uzasadnionej krytyki od hejterstwa.
Zawsze zastanawiały mnie osiągnięcia takich ludzi. Kim są na co dzień? Czym się interesują? Jakie mają pomysły na siebie, osiągnięcia na własnym koncie? Jak bardzo musiałabym mieć nudne, bezwartościowe życie, bym czuła potrzebę dowartościowania siebie kosztem zmieszania z błotem innych? Wolny czas można spożytkować na tak wiele różnych sposobów. Tyle chciałabym zobaczyć, przeczytać, poznać, zwiedzić. Tyle się nauczyć, zrozumieć. Staram się jak najkrócej spać, jak najszybciej przemieszczać, wykorzystać każdą wolną chwilę. Facebooka włączam coraz rzadziej - zbyt wiele czasu pożera bezpowrotnie, nie dając mi w zamian prawie nic. Lubię się tam czasem czymś podzielić, zobaczyć, co ciekawego polecają znajomi. Nie lubię tego, że tonę w powodzi memów, plotek i afer.
[źródło] |
Zawsze zastanawiały mnie osiągnięcia takich ludzi. Kim są na co dzień? Czym się interesują? Jakie mają pomysły na siebie, osiągnięcia na własnym koncie? Jak bardzo musiałabym mieć nudne, bezwartościowe życie, bym czuła potrzebę dowartościowania siebie kosztem zmieszania z błotem innych? Wolny czas można spożytkować na tak wiele różnych sposobów. Tyle chciałabym zobaczyć, przeczytać, poznać, zwiedzić. Tyle się nauczyć, zrozumieć. Staram się jak najkrócej spać, jak najszybciej przemieszczać, wykorzystać każdą wolną chwilę. Facebooka włączam coraz rzadziej - zbyt wiele czasu pożera bezpowrotnie, nie dając mi w zamian prawie nic. Lubię się tam czasem czymś podzielić, zobaczyć, co ciekawego polecają znajomi. Nie lubię tego, że tonę w powodzi memów, plotek i afer.
Coraz częściej zaczynam się też zastanawiać nad pisanymi tekstami na blogach. Nad tym, gdzie przebiega granica pomiędzy konstruktywną krytyką, a zwykłym hejterstwem. Andrzej z bloga jestKultura wspominał kiedyś że czasem warto pisząc zrezygnować z nadmiernie negatywnych emocji. Nigdy nie wiadomo czy z osobą, którą teraz sponiewierasz w tekście, nie usiądziesz kiedyś tête-à-tête w telewizji śniadaniowej. Lub na spotkaniu autorskim, na imprezie, na konwencie, gdziekolwiek. Nie chodzi o to, by nie pisać źle o złym, tylko by umieć zdanie wyrazić taktownie, a przy tym potrafić je uzasadnić. By stanąwszy oko w oko z autorem krytykowanego tekstu/filmu/czegoś tam, móc mu to samo powiedzieć bez wstydu. By krytykować dzieło, a nie jego autora. By sens wypowiedzi nie ograniczał się do krytyki dla krytyki.
***
Gdy kończyłam pisać powyższą notkę, przyszedł do mnie mail od jednej z blogerek, Kamy. Tak sobie pomyślałam, że jego treść może być optymistycznym zakończeniem tego tekstu, bo pokazuje, że są ludzie, którzy zamiast "hejtować" innych - mają pomysł nie tylko na siebie, ale także na to, by coś ciekawego dla pozostałych zrobić.
Kama stworzyła projekt w ramach Budżetu Partycypacyjnego w Warszawie. W skrócie, chodzi o to, żeby część budżetów danych dzielnic stolicy, wykorzystać dla dobra jej mieszkańców.
Blogerka wymyśliła coś, co powinno zainteresować czytelników nie tylko ze stolicy. Jej projekt nosi tytuł Nocna podróż z książką po świecie. Swoim pomysłem zainteresowała Bibliotekę Publiczną m.st. Warszawy w Dzielnicy Wola. Reszta jest w rękach mieszkańców.
Kama o swoim projekcie pisze tak:
Nocna podróż z książką po świecie będzie podobna do tamtejszej Nocy Muzeów [organizowanej w tej bibliotece od kilku lat], ale będzie to święto książki. Taka mała Noc Książek.
Od godziny 20:00 do 6:00 będą odbywały się spotkania z autorami (podróżnikami) i cudzoziemcami, warsztaty, pokazy, koncerty. Będzie można wymienić książki z innymi czytelnikami lub kupić od wydawnictw z rabatem.
Projekt zostałby zrealizowany na jesieni 2015. Na projekt (nr 24, ogólnodzielnicowy na warszawskiej Woli) można głosować od 20 do 30 czerwca 2014.
Aby projekt dotarł do fazy realizacji, musi zebrać odpowiednią liczbę głosów. Zasady głosowania znajdziecie ---> TUTAJ.
Dlaczego warto wesprzeć ten pomysł? Bo to ciekawa forma promocji czytelnictwa. Bo komuś chce się wyciągnąć nos z książki i pokazać innym, że czytanie może być ciekawą przygodą. Bo być może jeden udany projekt zaowocuje powstaniem podobnych nie tylko w stolicy, ale także innych miastach. A któż najlepiej wesprze mola książkowego, jak nie inny książkowy mól?
***
Więcej informacji znajdziecie tutaj:
Co do hejterów, hm, zastanawia mnie tylko czy takim ludziom naprawdę daje satysfakcję napisanie takiego komentarza, który nie ma ani sensu, ani nie jest zabawny. Ja to obserwuję głównie na facebooku, na różnych fan page'ach. A najlepsze jest to, że takie bezsensowne wylewanie frustracji zbiera sporą ilość "lajków"...
OdpowiedzUsuńA inicjatywna jest naprawdę świetna, pytanie tylko czy znajdą się autorzy, którzy będą chcieli poświęcić swój czas na sen na takie wydarzenie?
Nie wiem, ale jeśli daje, to jest to jeszcze bardziej płytkie i głupie niż mi się wydawało.
UsuńMając w pamięci "LiteraTurę" - myślę, że tak. :) Nie każdy kładzie się spać z kurami, a to jest ciekawa alternatywa dla nocnych marków, którzy akurat szukają innej rozrywki niż dyskoteka, bar, koncert czy kino. Wydaje mi się, że warto pokazać, że wydarzenia literackie to nie tylko targi czy spotkania autorskie w samo południe. ;)
Dzieki za mile slowa. Autorzy sie znajda, nie martw sie. Wazne, zeby projekt przeszedl.
UsuńProblem bardzo aktualny. Nie każdy potrafi się zdobyć na konstruktywną krytykę (jeżeli już trzeba coś/kogoś krytykować) i nie każdy potrafi ją przyjąć. Trzeba nad tym dużo pracować.
OdpowiedzUsuńWydarzenie bardzo ciekawe i - jeśli dojdzie do skutku - na pewno będzie udane. Noce w bibliotece to nie nowość, w czasie takich imprez można się świetnie bawić;)
Hmmm... do tej pory biblioteki byly otwarte jedynie do 1 w Noc muzeow, czy sie myle?
UsuńOj tak, mozna sie swietnie bawic. :) Ja sie bawilam swietnie na Nocy Muzeow. :)
@Beata P. - robią takie imprezy w Krakowie?
UsuńJa chciałbym za to shejtować/skonstruktywnieskrytykować hejtowanie hejterów. Temat przewija się przez blogi o książkach na okrągło i już dawno nie powiedziano nic odkrywczego - to trochę pisanie dla pisania, zawsze te same argumenty (co oni sobą reprezentują, warto być miłym, jesteśmy dorośli) i zawsze te same komentarze (popieram, temat na czasie, trzeba odróżnić konstruktywną krytykę od hejtu). Ja ziewam na myśl o kolejnej notce o hejterach, oni zaś cieszą się - są na ustach, ktoś "docenia" ich robotę, ktoś się tym denerwuje.
OdpowiedzUsuńChyba nigdy więcej nie zabiorę zdania w dyskusjach na temat hejterów, bo stały się one już dawno temu bardzo odtwórcze ;)
Pozdrawiam
Michał
Hejtowanie hejtowania hejterów to też pomysł na siebie. Ja zatrzymam się na hejtowaniu hejterów. Nie każdy czuję potrzebę wyróżniania się, zwłaszcza gdy podziela poglądy tych, którzy na ten temat zabierali już głos. ;)
UsuńHa, zdaje się, że ten problem pojawił się już daaawno temu, kiedy blogi jeszcze były nieco inne... :) Tylko jeszcze to nazwy nie miało. ;-)
OdpowiedzUsuńTeż fakt. Aż mi się czerwone czasy przypomniały. I zielone. ;)
UsuńMnie też. Aż chciałoby mi się czasami coś tak napisać od serca. ;D
UsuńEch, a pamiętasz te niekończące się, niezwykle inteligentne dialogi pod postami? :P
UsuńEch, młodość... :P
Ech, nadmiar wolnego czasu. :P
Ja to jestem ciekawa, czy tacy hejterzy mają w ogóle sumienie? Ja np. źle bym się czuła obsmarowując kogoś ''krowim łajnem''. Co innego konkretna, uzasadniona krytyka, a co innego zwyczajne chamstwo.
OdpowiedzUsuńPomysł promocji czytelnictwa świetny!
Dziekuje. :) Zachecam rowniez do informowania innych o projekcie. :)
Usuń@Cyrysia - zakładam, że im nieco to sumienie szwankuje. ;)
UsuńZgadzam się z Tobą. Zawiść ludzi jest po prostu straszna. Mieszkam w takim mieście, że na 5 osób tylko jedna jest w stanie powiedzieć coś miłego, nie krytykować z nienawiścią. Dlatego tylko jedna osoba, moja przyjaciółka ma wgląd na mojego bloga, choć wiele osób już mnie prosiło o link. Po prostu wiem, że nie warto, bo nic z tego dobrego by nie wyszło. I nawet nie tylko o bloga chodzi, jak oni się nudzą to wymyślają różne historie, przez które niegdyś wylewałam sporo łez. I najśmieszniejsze jest to, że ta cała spółka zajmująca się hejtem, plotkami i innymi zachowaniami...Podchodzi do siebie tak samo. Nie ma jednej z tych osób, nadają na nią, a jak wraca to wchodzą w dupę za przeproszeniem. Nie wiem co się teraz dzieje z ludźmi, naprawdę.
OdpowiedzUsuńSama bloguję od wielu lat. Pewnie już z dziesięć będzie, więc wiem o czym mówisz. Kiedyś też bardziej się przejmowałam tym, co myślą inni. Teraz w większości przypadków mam to gdzieś. ;)
UsuńMam nadzieję, że uodpornisz się na głupotę innych. Szkoda na to nerwów. Wiem, że łatwiej to napisać niż zrobić, ale trzymam kciuki. :) Tacy ludzie muszą mieć naprawdę smutne i puste życie.
To jest bardzo trudny i złożony temat. Jako, że bardzo bliska mi osoba prowadzi internetowy serwis informacyjny znam ten temat "od kuchni". Niestety wiele osób myśli, że w sieci jest anonimowa i bezkarna. Tak nie jest. Ludzi też często ponosi, nie zastanowią się tylko w emocji stukają w klawiaturę. Różne są tego konsekwencje. A na koniec dodam, że chociaż nam się czasem tak wydaje to nic nie jest czarno - białe, bo życie ma wiele barw, ale my wolimy wszystko rozpatrywać w kategoriach: dobre lub złe i potem osądzać (najlepiej anonimowo w sieci, by nikt nie poznał naszego prawdziwego zdania).
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
O, to też mnie dziwi: albo na tak, albo na nie. Albo jest fajnie, albo do bani. Może wynika to z tego, że głębsza analiza wymaga wysiłku?
UsuńChyba uodporniłam się na głupotę hejterów i nie zwracam na nich uwagi, no bo w sumie hejterzy czekają tylko na to, aż ktoś nagłośni ich niezbyt mądre opinie.
OdpowiedzUsuńCo do inicjatywy, to świetny pomysł. Fajnie, że ktoś wpada na takie kreatywne myśli.
Ja jeszcze nie całkiem się uodporniłam. Wciąż mnie to drażni.
UsuńSzalenie podziwiam takich ludzi, którym się chce angażować w organizację takich imprez. :)
Zacznę od końca Twoje wpisu. Jeju! Ale się wyszczerzyłam z radości, jak zobaczyłam pomysł Kamy!!! :D Wspaniały! Genialny! Idealny, by promować czytelnictwo!
OdpowiedzUsuńHejterzy mnie nie tyle denerwują, co zniechęcają do zaglądania na niektóre strony, wypowiadania się, bo wiem, że nie mam co liczyć na konstruktywną, kulturalna rozmowę, tylko zaraz mi się dostanie, jak i pozostałym, po łbie - pisząc kolokwialnie.
Dziekuje. :) Podzielisz sie z innymi informacja? Im wiecej osob bedzie o tym mowilo, tym wieksza szansa na glosy.
Usuń@Edyta - pomysł faktycznie świetny i mam nadzieję, że wypali. Żałuję, że nie mieszkam bliżej, bo jako nocny marek, stawiłabym się na pewno. :)
UsuńZgadzam się z przedmówczyniami. Ta inicjatywa to przedni pomysł. Oby więcej takich :)
OdpowiedzUsuńDziekuje. :) Czy bedzie wiecej takich inicjatyw, zalezy od ludzi (nas samych). Jak cos zrobimy to bedzie. ;)
UsuńWśród nas jest niestety sporo leniwców. Coś o tym wiem. Sama zwykle przychodzę "na gotowe". ;)
UsuńProblemem jest też to, żeby nie pomylić hejtowania z krytyką. Bo niby dlaczego miałbym się wstydzić zmieszania z błotem fatalnego filmu/książki, skoro moim zdaniem jest do niczego?Co do konstruktywności krytyki: jak ja mogę poddać naprawdę konstruktywnej krytyce film, który w każdym calu jest fatalny i w którym należało by zmienić... wszystko? Ciężka sprawa. Moim zdaniem grunt to wyczucie, a każdy swój rozum ma, więc jeśli nie jest skończonym idiotą, to znajdzie swój złoty środek. Co do spotkania w cztery oczy z ludźmi których krytykowaliśmy (nie hejtowaliśmy), to nie jest żaden argument. Trzeba być po prostu tchórzem, żeby nie być w stanie przynajmniej obronić swojego zdania, czy też porozmawiać na temat swojej opinii.
OdpowiedzUsuńTo też właśnie napisałam w tekście: krytykować - tak, hejtować - nie.
UsuńZmianę wszystkiego też można sensownie uzasadnić. O ile to będą teksty odnoszące się np. do niedopracowanej scenografia, bo w filmie o jaskiniowcach widać wieżowce Manhattanu, a nie sprowadzą się do tego, że film jest głupi, bo tak.
Niby każdy swój rozum ma, ale chyba nie każdy wie, jak go używać.
A myślisz, że nie brakuje takich tchórzy? Że każdy kto napisał w recenzji, że np. autor nie ma wyobraźni czy przynudzał w swojej ostatniej powieści, powie to temu autorowi prosto w oczy?
Masz rację, nie wiem, jak bardzo musi się komuś nudzić, aby wymyślać takie rzeczy i specjalnie kogoś obsmarowywać anonimowo. Na tej samej zasadzie działa zajmowanie się życiem innych - nie wiem, kiedy ludzie mają na to czas...
OdpowiedzUsuńCo do drugiej akcji, byłoby super, jak by wypaliła.
Zdecydowanie byloby swietnie. :) To zalezy od ilosci zebranych glosow, a to tez zalezy od swiadomosci glosujacych. Zachecam do informowania innych czytelnikow, na blogach, fb, etc. Z gory dziekuje za wsparcie. :)
Usuń@Martyna - brak pasji chyba tak na ludzi działa. Tak mi się wydaje.
UsuńTeż trzymam kciuki za powodzenie akcji. :)
.....szkoda czasu, ale jak widać niektórzy mają go natto, bo uwielbiają innych krytykować i obrażać ....
OdpowiedzUsuńŚwietny projekt - idę poczytać i zagłosować :)
i szkoda że to tylko mieszkańcy W- wy mogą głosować ;)
UsuńDziekuje.
UsuńMieszkancy nie-Warszawy moga informowac i zachecac innych do glosowania na ten projekt. To tez wazne.
Zwłaszcza, że blogerzy mają kontakty w całej Polsce i różnych znajomych. :)
UsuńHejterzy mają nudne życie, dlatego muszą czepić się innych. To plaga XXI wieku, która staje się już dla mnie nudna. Chyba nie ma to sposobu, bynajmniej na razie. Co do projektu to bardzo fajny, wiele spotkań autorskich jest prowadzona w godzinach pracy, a jakby było to w sobotę to myślę, że znalazło by się na to wielu chętnych, gdyby akcja została rozdmuchana.
OdpowiedzUsuńBedzie w ktorys weekend wrzesnia, dzien jeszcze nie ustalony. Tez mi szkoda, ze biblioteki chociaz w soboty nie sa otwarte. ;)
UsuńCóż, rozwój internetu sprzyja rozwojowi hejterstwa. To się niestety nie zatrzyma. Ludzie zawsze lubili obgadywać, plotkować itp. Ale kiedyś robili to w obrębie własnej grupy czy miejscowości. Teraz nie ma ograniczeń.
UsuńCo do spotkań w godzinach pracy, to pełna zgoda. U mnie co prawda często są o 18, ale i tak nie zawsze jestem w stanie na nie zdążyć. A czasami, pod koniec tygodnia, zwyczajnie się już nie chce, albo nie ma siły.
Hejterzy byli, są i będą i niestety nie sposób z nimi walczyć :/ Jak smutni muszą to być ludzie, którzy swoją energię marnują w taki sposób... Co do projektu to bardzo mi się podoba, szkoda, że nie mogę zagłosować :( W stolicy pracuję, ale mieszkam pod...
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale bede wdzieczna chocby za poinformowanie znajomych mieszkajacych w Warszawie o projekcie. Z gory dziekuje!
Usuńha ten pomysł koleżanki jest super! szkoda,że w pobliżu mojej osady nie ma takich fajnych organizacji ;)
OdpowiedzUsuńDziekuje za mile slowa. Nie jestem organizacja a "osoba fizyczna". Tylko zdecydowalam sie to zrobic w ramach budzetu partycypacyjnego.
UsuńBardzo wartościowy tekst napisałaś. I bardzo na czasie. Naprawdę składnia do refleksji ;)
OdpowiedzUsuńDzięki. :)
UsuńInternet daje szansę wyładować ludziom swoją nienawiść w anonimowy sposób. Szkoda tylko, że hejterzy nie myślą o tym, że jednak ci, którym obrabiają tyłki w wirtualnym cierpią czytając na swój temat różne rzeczy. Miałam ostatnio taki przypadek u siebie w pracy i widziałam jak niesprawiedliwe komentarze skrzywdziły i podłamały mojego kolegę...
OdpowiedzUsuńLudzie czasami naprawdę nie mają wyczucia. A tak niewiele czasami trzeba, żeby zrobić innym cholerną przykrość. Hejter zapomni o sprawie chwilę potem, a obiekt ataku - niekoniecznie.
UsuńNa pomysł Kamy oczy mi się zaświeciły - świetny. Nie jestem ze stolicy, ale trzymam kciuki, żeby pomysł przeszedł. Może później będzie realizowany też w innych miastach. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nocne swieto ksiazki w roznych miastach Polski byloby cudowne. Szansa jest, Noc Muzeow chwycila.
UsuńPoza trzymaniem kciukow, zachecam do podzielenia sie informacja o projekcie w necie, im wiecej osob wie tym lepiej. :)
Pozdrawiam, i zacheca do odwiedzenia Warszawy nie tylko na "Nocna podroz..."
To faktycznie byłaby świetna sprawa, taka ogólnopolska Noc dla moli książkowych.
UsuńMasz rację. Zawsze przed opublikowaniem krytycznej recenzji czytam ją jeszcze raz i wyrzucam zbędne emocjonalne zdania, które mogłyby tylko zaszkodzić. Zawsze staram się też znaleźć pozytywne aspekty. Ludzie w sieci są bardzo odważni. Najlepiej kierować się zasadą, aby nie mówić/pisać tego, czego nie chlelibyśmy usłyszeć od innych. Przecież za ekranem siedzi prawdziwy człowiek, który ma uczucia, który jest wrażliwy, a hejter - czy on bierze coś takiego pod uwagę? Czy zdaje sobie sprawę, że może kogoś zranić? Wystarczy tylko chwilę pomyśleć.
OdpowiedzUsuńA projekt zacny, oby doszedł do skutku! :)
Otóż to, ja też pisząc negatywnie zastanawiam się, jak ja bym to odebrała i staram się pisać tak, by przedstawić swój punkt widzenia, ale bez złośliwości. Nie wiem czy zawsze mi się to udaje, ale się staram.
UsuńDziekuje wszystkim za cieple slowa. Projekt dojdzie do skutku wspolnymi silami. Jesli nie mozecie glosowac, zachecam do udostepniania informacji o projekcie na blogu, mediach spolecznosciowych czy polubieniu projektu na fb/g+.
OdpowiedzUsuńMarzy mi sie osobne swieto Nocy Ksiazek (tak jak jest Noc Muzeow). To dopiero poczatek. Wroc. W koncu bedzie Noc Ksiazek. Jestem przekonana, ze damy rade, tylko trzeba sie zebrac.
Jestem tylko zwyklym czytelnikiem, ktory chcialby cos zmienic. Sama tego nie zrobie, dlatego wazne jest wsparcie innych osob. Razem mozna cos zmienic, tylko trzeba sie wziac do roboty.
"Noc Ksiazki" chodzi za mna od lat, brakuje mi czegos takiego. Targi czy konwenty to nie do konca to... Za bardzo zamkniete.
Do zobaczenia w Warszawie na Nocnej podrozy z ksiazka po swiecie na jesieni 2015.
Mocno trzymam kciuki za to, żeby się udało!
UsuńZgadzam się, że trzeba uważać co się piszę, słowa potrafią ranić, warto przeczytać posta zanim się go upubliczni.
OdpowiedzUsuńJa zawsze czytam min. dwa razy, ale czasem chyba i to nie wystarcza.
UsuńKrytyka to ciężkie zadanie wbrew pozorom, słowa trudno cofnąć czy wyprostować. A akcje promujące czytelnictwo to się chwali.
OdpowiedzUsuńNiestety. Czasem coś się chlapnie i nie można tego odwołać.
UsuńHejterstwo to temat na pracę magisterską, serio. Ilość pomyj, jakie codziennie odczytuję sobie w sieci (a shejtować można w nawet w najmniej hejtogennym temacie), jest fascynująca. Że też komuś się chce :)
OdpowiedzUsuńWidocznie niektórzy nie znaleźli innego sposobu wykorzystania internetu. :D
UsuńNiestety każdy w internecie jest odważny i łatwo komuś "wygarnąć" będąc poza zasięgiem wzroku tej osoby. Ja jestem przeciwniczką tych internetowych hejtów :) Bardzo dziękuję za odwiedzinki i zapraszam ponownie jako że pojawił się nowy post :) pozdrawiam! ksiazkowa-przystan.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to ciekawi, jak tacy ludzie zachowują się "na żywo", czy są równie odważni.
UsuńCóż, moim zdaniem - często ci, najbardziej hetujący innych, są zagubieni, nieśmiali, niedowartościowani w rzeczywistym życiu, a Internet dający poczucie anonimowości pozwala na obrażanie innych, tym samym też sprawia, że czują się oni lepiej sami ze sobą, daje im to władzę i poczucie własnej wartości. Jakkolwiek niedorzecznie to brzmi.
OdpowiedzUsuńCo do krytyki to trzeba się jej nauczyć i wyrażać, i przyjmować. Byle tylko była ona "do rzeczy". Łatwo pomylić ją z czepialstwem czy hejterstwem. Granica jest krucha.
Całkiem możliwe. Też często odczytuję hejt jako potrzebę dowartościowania.
UsuńStaram się nie zwracać uwagi na niekonstruktywną krytykę i internetowych hejterów. Robię swoje i tyle:)
OdpowiedzUsuńAkcja jak najbardziej potrzebna. Pozdrawiam:)
I to chyba najzdrowsze podejście. :)
UsuńStaram się nie czytać wpisów tzw. hejterów, którzy rzeczywiście negatywnie wpływają na wszystkich dookoła. Szkoda, że jest ich tak dużo.
OdpowiedzUsuńPomysł jest świetny. Sama z chęcią zagłosowałabym na tą inicjatywę, niestety mieszkam poza Warszawą (co z tego że właściwie na obrzeżach :( ). Będę jednak trzymała kciuki, żeby pomysł przeszedł, a jeśli da się go zrealizować z chęcią wezmę udział o ile pojawi się taka możliwość.
Ja też, ale bywają takie sytuacje, o których jest na tyle głośno, że nie da się tego przeoczyć.
UsuńA może zachęcisz znajomych do oddania głosu? Naprawdę świetnie by było, gdyby taka akcja mogła dojść do skutku.
Ileż to razy zastanawiałam się nad tym, dlaczego ludziom nie szkoda czasu na pisanie tekstów, w których wylewają pomyje na innych, narzekają na czym świat stoi, krytykują wszystko i wszystkich. Jak już o czymś piszę, to o tym, co mnie cieszy, co mi się podoba, co chcę pochwalić, nigdy o tym, co ktoś inny zrobił głupiego, złego, itp. Dlatego nie komentuję polityki, nędznych blogów książkowych, przepychanek między pisarzami i temu podobnych zjawisk - szkoda mi na to czasu. Niech inni się gryzą, jak chcą, niech szukają ujścia dla swoich złych emocji, dla wrednego charakteru - ja mam ciekawsze rzeczy do zrobienia. Tak jak piszesz - mnie także wiecznie brak czasu na to, co kocham robić i kombinuję jak koń pod górkę, by wszystko, co jest obowiązkiem, robić szybciej - żeby uszczknąć choćby minutę więcej na czytanie, pisanie, oglądanie... I miałabym tę cudem zdobytą minutę tracić na to, by rzucać mięsem w innych ludzi? Nie mówię tutaj o szczerym napisaniu co mi się nie podobało np. w jakiejś książce czy w filmie, ale o tym, o czym mowa w Twoim tekście - o hejterstwie. Dla mnie osobiście wynika ono z braku pasji, zainteresowań i może też z wrogiego stosunku do innych ludzi. Jak ktoś się nudzi, to pisze o tym, jacy to inni są źli, głupi i w ogóle nienormalni. Szkoda, że rzadko idzie to w drugą stronę - można przecież komentować pozytywnie, prawda? Ale ludzka natura jakoś często tego nie zauważa...
OdpowiedzUsuńJa nie zawsze piszę o tym, co mnie cieszy, bo jednak w życiu i w każdej dziedzinie bywa także i źle. Ale brać udziału w rozmaitych kłótniach i przepychankach nie zamierzam.
UsuńCo do źródła hejterstwa, w pełni się z tobą zgadzam. Moim zdaniem to wynika własnie z nudy, z braku pasji, z nieumiejętności wypełnienia czasu czymś bardziej wartościowym i rozwojowym. Smutne.
Nie wrzucałabym do jednego wora wrednych, paszkwilastych komentarzy, najczęściej anonimowych i notek na blogach, tych książkowych w szczególności. Te drugie, choćby i bardzo negatywne, są jednak wyrazem odczuć i upodobań osoby występującej w sieci pod nazwiskiem, nawet jeśli tylko wirtualnym, przybranym na potrzeby internetu, ale jednak stałym. Jasne, że ideałem byłoby, aby każdy krytykant uzasadniał swoje zdanie, jednak jeśli nawet tego nie zrobi, to i tak ma to inną wymowę, aniżeli wypstrykiwane tu i tam komentarze. Treści publikowane na blogu budują jednocześnie wizerunek blogera, możemy jego opinie skonfrontować z własnymi, nawet gdy nie zostały uzasadnione.
OdpowiedzUsuńHejterskie komentarze pod cudzymi tekstami to już zupełnie co innego, nawet te pisane "pod nickiem", nie mówiąc o anonimowych. Można zastanawiać się, co ludzie z tego mają, że je piszą. W kilku komentarzach powyżej o tym pisano.
I ja mam swoją teorią na ten temat :) Moim zdaniem mocno przesunęła się granica tego, co wypada, co jest akceptowalne. Ale jak patrzę na zajawki super popularnych programów epatujących chamstwem, to przestaje mnie dziwić, że bluzg staje się coraz powszechniejszy w kontaktach między ludźmi pretendującymi do miana bardzo nawet kulturalnych.
Może jednak zamiast poprzestawać na rozważaniach, dlaczego ludzie hejtują, spróbujmy coś z tym zrobić. Czytając komentarze pod Twoim postem, uświadomiłam sobie, że ci, których to razi, nie reagują. "Staram się nie czytać", "Nie komentuję hejterskich wpisów" A może trzeba? Wiem, że to trudne pod artykułami, gdzie komentarzy setki, bo nasz zniknie w tłoku, ale na blogach książkowych to już co innego, zwłaszcza że większość z nas i tak odpowiada na każdy komentarz osobno. Więc zamiast udawać, że nic się nie stało, delikatnie i naokoło rozmywać taki wpis, albo go usuwać, potępiajmy grzecznie, acz stanowczo i jednoznacznie i wypowiedź i jej autora, a przynajmniej niech to robi gospodarz bloga, na którym ukazał się wpis. Czytuję niektóre blogi regularnie, inne dorywczo i powiem, że w odpowiedziach na komentarze tacy wszyscy ugrzecznieni jesteśmy, jakbyśmy bali się wyrazić zdanie krańcowo odmienne od komentatora. To uwaga nie tylko do innych, do mnie samej też niestety, ale od dziś postaram się postępować zgodnie z własną wskazówką. Jeśli nie spróbujemy niczego z tym robić, to za rok, dwa znów będziemy na czyimś blogu gdybać sobie, co ludzie mają z tego hejterstwa.
Ewo masz sporo racji, ale dyskusja z hejterami to jak walka z wiatrakami. Komentarz hejtera jest pełen nienawiści i bez względu na Twoje argument taki osobnik zdania nie zmieni, wręcz przeciwnie, każda kolejną Twoją wypowiedzią będzie się karmił i nakręcał, dlatego ignorowanie takich osobników to najlepsza opcja. Mnie bardziej denerwuje to, że coraz częściej każda opinia, która jest rozbieżna z zdaniem autorka wpisu nazywana jest hejtem, no ludzie! to oznacza, że swojego zdania wyrazić już nie można. Nad wyraz spokojny ze mnie człowiek, ale i mnie nazwano hejterem, tylko dlatego, że napisałam, że film "Noe" jest moim zdaniem kiepski. Okazuje się, że powstało błędne koło, no chyba że ktoś nie rozumie znaczenia hejtu. Od razu rodzi się pytanie, gdzie w tym wszystkim jest miejsce na dyskusję? Podłe czasy nastały.
Usuń@ Ewa - Fakt, pomiędzy luźnymi komentarzami, a notkami pisanymi na regularnie prowadzonym jest różnica, ale tylko z punktu widzenia kogoś, kto patrzy na to z boku. Gdyby treść notki i komentarzy dotyczyła mnie osobiście, to wszystko mi by było jedno, czy zwyzywano mnie od idiotek na blogu czy gdzieś indziej. Jeśli ton pozostaje ten sam to i wydźwięk też.
UsuńCo do przesuniętej granicy tego co akceptowalne - pełna zgoda.
Co do odpowiadania na hejterstwo, tu już zgadzam się z Renatą. To jak gadanie do ściany. Celem hejtera nie jest merytoryczna dyskusja, a wywołanie burzy. On nie będzie dyskutował, tylko zaogniał sytuację. A na walkę z wiatrakami szkoda mi czasu.
@Renata - z tym się też już spotkałam (choć na razie nie osobiście) i bardzo mnie to dziwi, że jakakolwiek krytyka bywa już nazywana hejtem. Mam wrażenie, że ludzie lubią popadać w skrajności i tak jak wyżej napisała Ania Kołodyńska - lubimy widzieć świat czarno-białym. Albo jesteś na tak, albo jesteś hejter.
@ Renata Sz. i Ann RK
UsuńObstaję jednak przy swoim zdaniu co do postępowania z hejterami. choć może doprecyzuję.
Nie chodzi mi o spieranie się na argumenty, tylko o wyrażenie swojej opinii i adresowanie jej do konkretnej osoby, czyli autora komentarza. a jeszcze ściślej - o napisanie tego, co tu napisałyście jako ogólnik, tyle że z indywidualna dedykacją; o pluciu jadem, braku osiągnięć, dowartościowaniu się żałosnymi metodami, leczeniu kompleksów i o tym, że jego komentarz to dla Was zwykły paszkwil. Uważam, że tych ogólnych stwierdzeń żaden hejter nie bierze do siebie, ale już taką zindywidualizowaną odpowiedź musi. I choćby miał skórę jak hipopotam, to miło mu się raczej nie zrobi, więc może zastanowi się, zanim znów popełni jakiś podły komentarz.
Mój blog jest raczej niszowy, niewiele się na nim dzieje, również w komentarzach, ale trafił mi się jeden taki przypadek szczującej anonimowej wypowiedzi. Odpowiedziałam tylko raz i anonim nie wrócił. Gdyby jednak okazało się, że należy do gatunku trolli karmiących się nakręcaniem bezpłodnej dyskusji, to w każdej chwili można zacząć go wycinać, bo w końcu na moim blogu to ja rządzę, a nie jakiś troll.
@Renata Sz.
To z pewnością przykra sytuacja, gdy czytający nas nie zrozumie i potraktuje jak zbrodniarza, który śmie być złego zdania o ich ukochanej książce, filmie, piosence.Tylko kto w takiej sytuacji jest heiterem, a kto obiektem hejtu?
@ AnnRK
Zwymyślania kogoś od idiotek na blogu w ogóle nie brałam pod uwagę, nie pamiętam, abym gdziekolwiek trafiła na post w którym użyto by inwektyw pod adresem autora albo innego blogera, co innego o jego dziele, ale to już podciągam pod krytyczne spojrzenie. Jak inaczej mielibyśmy wyrazić swój szczery pogląd, gdybyśmy myśleli tylko o tym, że będzie nieprzyjemnie komuś, czyją pracę źle oceniamy. Na przykładzie opinii o książkach: jeśli wspomnimy o jednym niewielkim minusiku, a zainteresowany tę naszą opinię przeczyta, to wyłapie przede wszystkim ten minus, choćby cała reszta była peanem pochwalnym. Natomiast używanie obelg w stosunku do autora najgorszego nawet grafomaństwa uważam za wykraczające poza granice dopuszczalnej krytyki, ale tak jak napisałam wyżej - nie pamiętam, abym gdzieś w notce spotkała się z czymś takim.
Myślę, że często też jest tak, że anonim nie wraca. Jedni obserwują zamęt jaki wywołają, inni zostawiają komentarz i lecą dalej.
UsuńZ tym wyzywaniem od idiotek, to taki skrajny przykład, ale myślę, że wiesz o co mi chodzi - o tę różnicę, o której wspomniałaś; pomiędzy krytykowaniem dzieła, a krytykowaniem autora. Nieraz czytałam teksty, w których była ewidentna jazda po autorze.
A z tym wyłapywaniem minusów przez czytelników recenzji... Jej, jak mnie to wkurza. Paulina ze wswiecieslow kiedyś o tym pisała. Możesz stworzyć super pochwalny tekst, wspomnieć na końcu, że np. dialogi były słabe, a pod notką masz zaraz komentarze: "jak słabe dialogi, to nie przeczytam". Normalnie macki opadają.
Może faktycznie tak było, a ja sobie sukces przypisuję dydaktyczny :D
UsuńI tak też Cie zrozumiałam. Ale nie kojarzę żadnego wpisu, w którym by obrażano autora, jako takiego, co w komentarzach jednak się trafia.
No ale jak nie napisać o tym, co kładło się rysą ? Piszę, choć czasem to nawet myślę sobie, że może ja jakaś malkontentka jestem. Biorąc książkę oczekuję zawsze, że będzie rewelacyjna, a mało która jest, więc poczuwam się do wyjaśnienia, dlaczego nie jest to coś, co podobało mi się bezapelacyjnie.
A takie komentarze, to chyba raczej odmiana z gatunku "Byłam tu" niż faktyczne nastawienie do książki po przeczytaniu recenzji, więc nie traktowałabym ich poważnie. Mnie chodziło bardziej o autora, który gdyby trafił na opis swojego "dziecka" na blogu, mógłby być rozżalony, jak ktoś śmiał napisać, że "dziecko" wprawdzie śliczne, ale ma nosek ciut perkaty.
O rysach trzeba pisać. Tym bardziej, że mało która książka ich nie ma. Dokładnie tak jak piszesz - mało która jest rewelacyjna. Tak naprawdę, skoro oceniam w skali do 6, a takich wysokich ocen właściwie nie stawiam, to mimo, że książki oceniam dość wysoko, najwyraźniej każda ma choć jedną wadę.
UsuńCo do komentarzy, może i masz rację, ale i tak mnie to wkurza.
Autorzy różnie podchodzą do recenzji, to fakt. W sumie do tej pory tylko raz autorka miała mi za złe recenzję. Pozostałe osoby odnosiły się do zarzutów lub nie, ale nikt się nie obrażał. Bardzo podobała mi się reakcja Edwarda Łysiaka, który pod każdą moją recenzją jego książki zostawił dłuuuugie komentarze odnosząc się do moich zarzutów, a przy tym nie miał pretensji o to, co napisałam. Naprawdę, jestem pod wrażeniem. Zaimponował mi, bo taka postawa to rzadkość.
Dokładnie ten sam argument miałam na myśli. skoro nie stawiam 6, to powinnam zdawać sobie sprawę, o mi nie pasowało.Może to się bierze z tego, od której strony zabieramy się do oceny: czy od zera i dodajemy, czy odwrotnie.
UsuńNapisałam o autorach w kontekście tego, że wytykanie wad może komuś sprawić przykrość, nie chodziło mi o to, że się obrażają. Ale skoro ta kwestia wypłynęła, to udaję się zapoznać, jak pan Łysiak ustosunkował się z klasą do Twoich uwag :)
Znalazłam, przeczytałam. Wprawdzie nie mogę odnieść się do merytorycznej zawartości wpisów, bo książek nie czytałam, ale podzielam Twoje odczucie - naprawdę bardzo elegancko pan Łysiak się do recenzji ustosunkował.
UsuńChoć z podziękowaniami dla Pań "które wzięły udział w dyskusji", to chyba jednak przesadził :D
Ja oceniam od 3 w dół i 3 w górę, wychodząc z założenia, że każda książka jest przeciętna i autor musi mnie przekonać, że nie jest. :P No i bywa też tak, że w trakcie lektury się okazuje, że nawet przeciętna nie jest. ;)
UsuńA, to nie załapałam o co chodzi z autorami i wytykaniem wad. Wiesz, ja to trochę rozumiem. Jak ci ktoś powie, że jesteś śliczna, wszystko jest w Tobie idealne, ale np. masz nietwarzową fryzurę/krzywe zęby/grube uda, to nie skupiasz się na tym, że masz piękny uśmiech albo gładką cerę, tylko myślisz o tych nieszczęsnych udach. Tak przynajmniej u mnie to działa. :P
Mnie się jego reakcja ogromnie spodobała. :)
A ta uwaga z podziękowaniami, to pewnie odnosiła się po prostu do komentarzy pod tekstem, które faktycznie ciężko nazwać dyskusją, ale pewnie dla autora są miłym akcentem.
Może być i taki punkt wyjścia.
UsuńU wszystkich chyba tak to działa, tylko z różnym skutkiem - jedni się zamartwiają, a inni wkurzają. Ja chciałabym należeć do drugich, ale jestem z tych pierwszych niestety i od lat nie mogę tego zmienić.
Byłyby jeszcze milszym, gdyby wszystkie dziewczyny napisały, że je zainteresowało. Ale tu wracamy do Twojej uwagi, że wystarczy jedna szczera negatywna uwaga, a ludzie zaraz "Eee, to nie czytam"
Myślisz, że lepiej się zamartwiać niż wkurzać? Ja należę raczej do tych pierwszych (chyba, że ktoś się czepia dla samego czepiania - wtedy się wkurzam, ale na krótko, bo na idiotów szkoda nerwów) i to też nie jest fajne. Chciałabym umieć przyjmować krytykę bez emocji, na zimno przeanalizować i jeśli faktycznie krytykujący ma rację, to postarać się zmienić to, co nie działa jak należy. Ale to już wyższy stopień wtajemniczenia, jak sądzę. ;)
UsuńPewnie tak, ale z drugiej strony - jak wszyscy są na tak, to ja na przykład robię się podejrzliwa. Niemniej jednak - fajnie czytać same pozytywne komentarze. Choć znowu z drugiej strony, te pod notkami chyba mało kiedy faktycznie wiążą się z czymś więcej niż tylko samym komentarzem dla komentarza. ;)
Wolałabym się wkurzać, ale zamiast tego rozpamiętuję, że coś jest nie tak. Od lat staram się zmienić, ale na razie z miernym wynikiem.
UsuńTo ja bardziej ufna (naiwna) jestem :D i za dobrą monetę biorę te na tak.
Trzymam kciuki, choć wiem, że taka zmiana nie jest łatwa.
UsuńMoże i lepiej? ;)
Nie rozumiem hejterów, dla mnie to dziwne twory, inaczej o nich nie mogę napisać, bo jak się okazuje najczęściej są to zakompleksieni osobnicy, ale kij im w oko. Dla mnie internet to nic innego jak forma komunikowania się, więc warto zachować identyczne normy, a przed wszystkim kulturę jak w codziennym życiu. Piszę to co mogę komuś powiedzieć prosto w oczy, co nie oznacza, że argumentu ad personam są na miejscu. Z drugiej strony nie do końca widzę sens uzewnętrzniania się w sieci, wyznaję zasadę, że jeśli mam problem, to szukam fachowca który mi pomoże, a nie roztrząsam swoje problemu osobiste na forum, w którym przewagę stanowią pryszczaci nastolatkowie, dla których obrażanie to forma podnoszenia własnej samooceny. Może to banalnie zabrzmi, ale na wszystko jest miejsce i czas, i warto o tym pomyśleć zanim otworzy się drzwi do prywatnego świata.
OdpowiedzUsuńAkcja Kamy jest świetna, ale nie mieszkam w Warszawie... Mimo to rozreklamuję akcję wśród znajomych.
Wrażenie anonimowości niestety sprzyja i wylewaniu pomyj na innych i wylewaniu własnych brudów. To chyba też świadczy o tym, jak wielu z nas w "prawdziwym" życiu cierpi na samotność.
UsuńW imieniu Kamy - dziękuję. Każdy głos jest cenny, a ta inicjatywa naprawdę na nie zasługuje.
Dziękuję wszystkim za głosowanie i wsparcie projektu "Nocnej podróży z książką po świecie". Wyniki głosowania 15 lipca.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się udało. :)
Usuń