Małgorzata Yildrim Włoskie sekrety Prószyński i S-ka 2011 360 stron |
Romanse mnie nudzą. Potrzebuję naprawdę dobrych argumentów, by sięgnąć po książkę tego gatunku. W przypadku Włoskich sekretów Małgorzaty Yildrim argumenty były dwa: rodzinne tajemnice i akcja osadzona w Sorrento. Do tych pierwszych mam słabość, do tego drugiego zapałałam miłością po obejrzeniu filmu, który - podobnie jak powieść Yildrim - nie należy do mojego ulubionego gatunku. Cóż, wolę wypłakiwać oczy na dramatach lub wstrzymywać oddech podczas oglądania thrillerów, niż z góry znając zakończenie komedii romantycznej, z nadzieją wyczekiwać zabawnych scen i tekstów. Susanne Bier ma na swoim koncie ambitniejsze filmy niż Wesele w Sorrento, o czym nie muszę przekonywać nikogo, kto ma za sobą W lepszym świecie czy Tuż po weselu. A jednak komedię Dunki obejrzałam z przyjemnością, ciesząc oczy pięknymi, włoskimi widokami.
Tyle tytułem wstępu.
O czym są Włoskie sekrety? Cóż, wszystko zaczyna się od spadku... Ci, którzy mają już dość motywu niespodziewanego dziedzictwa, podróży do miejsca, w którym znajdują się nowe włości bohaterki wraz z całym bagażem wspomnień, rodzinnych tajemnic oraz czyhającą za rogiem miłością, mogą sobie tę lekturę odpuścić. Będzie niestety szablonowo, choć jeśli zabrać tę książkę ze sobą w wakacyjną podróż, celem umilenia sobie deszczowych popołudni lub wylegiwania się nad jeziorem, można czerpać z lektury całkiem sporo przyjemności. To zdecydowanie lekka, niewymagająca zaangażowania szarych komórek historia, która doskonale sprawdzi się nie tylko na włoskich plażach, ale i nad polskimi sadzawkami.
Miranda Powell mieszka w USA, pracuje w USA, ma rodzinę w USA i nie wydaje się, by kiedykolwiek miała osiąść gdziekolwiek indziej. Smutnym zrządzeniem losu, ginie jej ukochana ciotka Agnes i to właśnie po niej kobieta dziedziczy dom we Włoszech oraz kwotę pół miliona dolarów[1]. Siostra Mirandy ma mord w oczach (zołza z niej konkretna, żywo przypominająca Paulę z mojego ukochanego Zawrocia Hanny Kowalewskiej), rodzice są zdumieni, bohaterka nie kryje zaskoczenia. Emocje jeszcze nie opadły, gdy Powell wsiada w samolot i leci do Sorrento. Tam czeka na nią przepiękna willa, przesympatyczni sąsiedzi, z których córką Miranda szybko się zaprzyjaźnia, oraz pewien przystojniak. Chwilowo jeszcze niedostępny, ale sami wiecie jak to jest. Cała żeńska populacja miasteczka do niego wzdycha, facet uparcie ignoruje zaloty, ale przecież nie po to się w tej książce pojawia, by odegrać w życiu naszej bohaterki rolę statysty błyszczącego za barem własnego klubu.
Plusem powieści jest jego tło, a zatem malownicze Sorrento, skaliste brzegi morza, włoskie jedzenie (zwykle to tubylcy szaleją w kuchni olśniewając swych gości, tym razem stery przejmuje Amerykanka), wakacyjny klimat, który tak pięknie kontrastuje z obecnym mrokiem zimowych wieczorów.
Atutem Włoskich sekretów są też bez wątpienia rodzinne tajemnice. Dlaczego ciotka uciekła z pięknego Sorrento? Co mogło zdarzyć się aż tak strasznego, że nawet po śmierci znienawidzonego męża, nie odważyła się wrócić do Włoch, by zamieszkać w domu, do którego sama przeprowadziłabym się choćby i jutro, gdyby tylko ktoś mi taką propozycję złożył? Przewodnikiem Mirandy po przeszłości będzie pamiętnik ciotki (tak, wiem, mało zaskakujące), ale żeby nie było tak sielsko, także i teraźniejszość kryje w sobie zagadki. Niebezpieczne, na dodatek. I w tym momencie pojawia się on. Tajemniczy, przystojny, niedostępny. Rafael o oczach barwy srebra.
Miał czarne, nieco falujące włosy, które w błyskających dziko światłach sprawiały wrażenie granatowych. Umięśnione ramiona i pierś wysportowanej sylwetki okrywała błękitna, rozpinana koszula z krótkim rękawem. Dumne rysy twarzy przypominały renesansowe rzeźby[2].
I co, drogie panie? Miękną wam kolana?
Włoskie sekrety to powieść lekka, wakacyjna, z bardzo słabym wątkiem romansowym i sztucznymi dialogami, ale za to z całkiem ciekawym wątkiem rodzinnych tajemnic, wartką akcją oraz dobrze wyczuwalnym klimatem włoskiego, prowincjonalnego miasteczka. Jest gwarno, wesoło i pięknie. Ogromnie polubiłam Juliannę, która przed przybyciem Mirandy opiekowała się domem. Ta przesympatyczna postać kupiła mnie swoją energią, serdecznością i pozytywnym spojrzeniem na świat. Włochy opisane piórem polskiej debiutantki mają swój urok. Wbrew temu, co może się wydawać po przeczytaniu tego tekstu, Małgorzata Yildrim zadebiutowała udanie. Ta książka spodoba się wielu kobietom spragnionym zastrzyku energii, bo choć w całej tej historii zdarzają się złe chwile, to całość jest słoneczna, optymistyczna i podnosząca na duchu.
Atutem Włoskich sekretów są też bez wątpienia rodzinne tajemnice. Dlaczego ciotka uciekła z pięknego Sorrento? Co mogło zdarzyć się aż tak strasznego, że nawet po śmierci znienawidzonego męża, nie odważyła się wrócić do Włoch, by zamieszkać w domu, do którego sama przeprowadziłabym się choćby i jutro, gdyby tylko ktoś mi taką propozycję złożył? Przewodnikiem Mirandy po przeszłości będzie pamiętnik ciotki (tak, wiem, mało zaskakujące), ale żeby nie było tak sielsko, także i teraźniejszość kryje w sobie zagadki. Niebezpieczne, na dodatek. I w tym momencie pojawia się on. Tajemniczy, przystojny, niedostępny. Rafael o oczach barwy srebra.
Miał czarne, nieco falujące włosy, które w błyskających dziko światłach sprawiały wrażenie granatowych. Umięśnione ramiona i pierś wysportowanej sylwetki okrywała błękitna, rozpinana koszula z krótkim rękawem. Dumne rysy twarzy przypominały renesansowe rzeźby[2].
I co, drogie panie? Miękną wam kolana?
Włoskie sekrety to powieść lekka, wakacyjna, z bardzo słabym wątkiem romansowym i sztucznymi dialogami, ale za to z całkiem ciekawym wątkiem rodzinnych tajemnic, wartką akcją oraz dobrze wyczuwalnym klimatem włoskiego, prowincjonalnego miasteczka. Jest gwarno, wesoło i pięknie. Ogromnie polubiłam Juliannę, która przed przybyciem Mirandy opiekowała się domem. Ta przesympatyczna postać kupiła mnie swoją energią, serdecznością i pozytywnym spojrzeniem na świat. Włochy opisane piórem polskiej debiutantki mają swój urok. Wbrew temu, co może się wydawać po przeczytaniu tego tekstu, Małgorzata Yildrim zadebiutowała udanie. Ta książka spodoba się wielu kobietom spragnionym zastrzyku energii, bo choć w całej tej historii zdarzają się złe chwile, to całość jest słoneczna, optymistyczna i podnosząca na duchu.
zwiastun filmu Wesele w Sorrento
***
Książkę polecammiłośniczkom lekkiej prozy kobiecejwielbicielkom romansówzakochanym we włoskiej prowincjizainteresowanych rodzinnymi tajemnicamiposzukującym optymistycznej książki
***
[1] Małgorzata Yildrim, Włoskie sekrety, Wyd. Prószyński i S-ka, 2011, s. 22.
[2] Tamże, s. 109.
***
Książki ze spadkiem w tle
Tylko ta włoska prowincja do mnie przemawia, bo jest ona magiczna.
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Takie klimaty potrafią być magiczne :)
Usuńmonweg
Dlatego mimo moich narzekań, nie uważam czasu spędzonego na lekturze, za czas stracony. :)
UsuńNa wakacje, naprawdę fajna książka.
W takim razie polecam "Extra Virgin", jest cudowna Liguria, jest poznawanie nowej kultury, a nie ma spadków ani romansów, sama tylko fajna historia.
Usuń"Extra virgin" bardzo mi się podobało. Dla miłośników włoskich klimatów idealna. :)
UsuńTo, że nie zmiękły mi kolana chyba oznacza, że to nie książka dla mnie :P Dodatkowo odstrasza mnie ten słaby wątek romansowy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To może ja poszukam jakiegoś bardziej zmiękczającego opisu? :P
UsuńMożesz spróbować, ale ja jestem raczej odporna (na opisy rzecz jasna!) :)
UsuńEee... To ja się naszukam opisów Rafaela bez koszulki, a Ty ani drgniesz? Się nie opłaca wysilać. :P
UsuńJa jakoś nie mam na nią wielkiej ochoty. Temat spadków już mi się opatrzył:)
OdpowiedzUsuńMnie nie, bo zawsze liczę na jakąś ciekawą tajemnicę rodzinną, a te mi się na razie nie nudzą. :D
UsuńCzytałam i również bardzo polubiłam Julianne :) przesympatyczna kobieta ;) Fakt - wątek romansowy dosyć banalny, ale mi rekompensował go klimat włoskiego miasteczka, a i tajemnica przeszłości ciotki jak na debiut poprowadzona została dosyć zgrabnie :)
OdpowiedzUsuńAż zatęskniłam do wakacji. Chętnie bym sobie zrobiła taką objazdówkę po Włoszech, po takich prowincjonalnych miasteczkach też. Tylko sponsor potrzebny. :P
UsuńW prowincji jestem zakochana... tylko, że w polskiej. Co nie zmienia faktu, że ja - miłoścniczka horrorów -ostatnio wcale a wcale nie mam na nie ochoty! Szukam na blogach właśnie lekkiej kobieciej prozy, książek optymistycznych. Najlepiej z akcją dziejącą się na polskiej prowincji... ale coż! Wszystkiego mieć nie można, dlatego tą książką jestem zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńCoś typu Kalicińska i cykl "Rozlewisko"? Akurat takie książki czytam rzadko, ale na pewno sporo dziewczyn mogłoby Ci doradzić jakieś tytuły.
UsuńMoże kiedyś przeczytam, ale raczej nie w najbliższym czasie
OdpowiedzUsuńPoczekaj do wakacji. ;)
UsuńJa wielbicielką romansów nie jestem, więc pasuję... :)
OdpowiedzUsuńWątek właściwie kryminalny też jest. ;)
UsuńCzemu nie? Uwielbiam tajemnice :)
OdpowiedzUsuńTu ich nie zabraknie. :)
UsuńWiesz romanse mają to do siebie,że zanim zaczniesz czytać wiadomo będzie jak przebiegnie akcja;)) Ale czasem trzeba takie przerywnika, dla relaksu:) jeszcze jak są tajemnice to już całkiem wspaniale!:)
OdpowiedzUsuńDlatego ich nie lubię. Wolę dać się zaskoczyć. Romans w wersji filmowej jakoś łatwiej mi znieść. Może dlatego, że trwa najwyżej dwie godziny. ;)
Usuńmnie typowe książki z wątkiem romantycznym nudzą więc raczej się nie skusze. Co innego gdy to romans paranormalny :)
OdpowiedzUsuńParanormalne to już w ogóle mnie nie kręcą. :D
UsuńChyba nie dla mnie, chociaż nigdy nie czytałam żadnej takiej historii o włoskim romansie, wyprowadzce na drugi koniec świata itd. bo już na samą myśl o takiej powieści czuję się zniechęcona. Kiedyś jednak chyba się przemogę, żebym przynajmniej wiedziała, z czym to się je :P Nie obiecuję jednak, że wybiorę "Włoskie sekrety".
OdpowiedzUsuńJak to z czym? Ze spaghetti i bagietką z oliwą i pomidorkami. :P
UsuńOliwki, fuj :P
UsuńDobra, teraz się zorientowałam, że o oliwkach nic nie pisałaś. Widocznie poświąteczne zmęczenie mnie dopadło :P
UsuńNo właśnie, oliwki fuj! Na co jak na co, ale na te zielone, czarne czy jakieś tam inne paskudztwa, namawiać nie będę. :D
UsuńDobrze, że nie jestem sama z awersją do nich :)
UsuńA sałatka grecka na tym cierpi... :D
UsuńA ja tak z innej beczki - odnośnie wyzwania. Trzy razy próbowałam zamieścić komentarz na podstronie "Polacy nie gęsi II" (http://soy-como-el-viento.blogspot.com/p/polacy-nie-gesi-ii.html) - i ani razu mi się nie udało, nie wiem, czemu. Spróbuję tutaj, dobrze? Od razu będę wiedziała, czy w ogóle mam problem z zamieszczeniem u Ciebie komentarza, czy to się dzieje tylko na tamtej podstronie.
OdpowiedzUsuńChciałam poprosić o dopisanie u mnie trzech książek, które wprawdzie przeczytałam już pod koniec zeszłego roku, ale dopiero teraz miałam okazję coś o nich napisać:
Biblioteka XXI wieku (Wielkość urojona. Prowokacja. Biblioteka XXI wieku) – Stanisław Lem
Młynek do kawy – Konstanty Ildefons Gałczyński
Tylko dla mężczyzn – Magdalena Samozwaniec
Wszystkie są pod tym linkiem:
http://fragmentownik.blogspot.com/2014/01/maszyny-mynki-i-mezczyzni.html
Pewnie znów jest za dużo komentarzy. Nie nadążam z kasowaniem, a jak liczba komentarzy przekracza 200 to ich nie widać (ale są, dostaję wszystko na maila, więc nic nie przepada). Zaraz dorzucę do wyzwania.
UsuńSporo tej włoszczyzny ostatnio, nie mówię że źle ale jakiś taki przesyt ostatnio. Na książeczkę raczej nie znajdę czasu ale może film obejrzę jak mnie opęta jakiś romantyczny nastrój :)
OdpowiedzUsuńDobra włoszczyzna nie jest zła. Zwłaszcza, jeśli zdrowo przyrządzona. :P
UsuńZ takich włosko-romantycznych polecam też "Listy do Julii". ;)
Uwielbiam Włochy, ale jakoś...nie.
OdpowiedzUsuńNie namawiam. Mam wrażenie, że byś się rozczarowała.
Usuńmyślę, że to książka, którą dla odprężenia z chęcią bym przeczytała...może właśnie teraz potrzebuję czegoś lżejszego...;)
OdpowiedzUsuńDla odprężenia, faktycznie, idealna. :)
UsuńMnie do tego typu książek trudno namówić, chociaż miewam zrywy, a właściwie potrzeby przeczytania czegoś leciutkiego. Dlatego nie mówię Nie tej książce, zapewne i na nią przyjdzie pora, zwłaszcza że lubię włoskie klimaty i tajemnice :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie włoskie klimaty i tajemnice mnie skusiły. A po lekkie książki chyba czasem warto sięgnąć, żeby mieć odskocznię od mrocznych thrillerów, ciężkich dramatów i niełatwej literatury faktu.
UsuńJa romansów nie czytam, więc tym razem spasuję ;)
OdpowiedzUsuńNawet z tajemniczym Rafaelem o srebrzystych oczach? ;)
UsuńNawet, będzie musiał jakoś to przeżyć :P
UsuńPocieszy się Mirandą. ;)
UsuńA ja czytam romanse i to nawet dość często. Może dlatego, że w tym zwariowanym świecie problemów dużo, to z książką przy boku chce się po prostu odpocząć. A jak do tego dochodzi jeszcze włoszczyzna i tajemnice, to już ugrzęzłam...wchodzę w te książkę i raczej nie będę czekać do wakacji...
OdpowiedzUsuńW takim razie na pewno Ci się spodoba. :)
UsuńW sumie masz sporo racji, faktycznie - przy tylu własnych problemach, może warto sięgnąć choć od czasu do czasu po coś lekkiego, żeby skierować myśli na inne tory.
Zupełnie nie dla mnie, ostatnio przejadły mi się tego typu książki :)
OdpowiedzUsuńKsiążki książkami, ale dobrą pizzę to bym zjadła. :D
UsuńLekki romans rozgrywający się na włoskiej prowincji? Za dużo już powstało tego typu książek, pasuję.
OdpowiedzUsuńSporawo, to fakt. Widocznie jest zapotrzebowanie. :)
UsuńProwincja, włochy - to brzmi bardzo kusząco, ale odrzucają mnie sztuczne dialogi. Bardziej chyba interesuje mnie film :)
OdpowiedzUsuńFilm fajny, lekki, miło się ogląda. Polecam też "Listy do Julii" - też całkiem przyjemna komedia romantyczna (z pięknymi widokami!).
UsuńNajlepiej w słoneczne, leniwe, letnie popołudnie. ;)
OdpowiedzUsuńJa byłam rozczarowana, zgrzytało mi w tej książce prawie wszystko, począwszy od bohaterki Amerykanki, nie lubię tego u polskich autorów. Do tego za słodko i ckliwie.
OdpowiedzUsuńO tak, bohaterka-Amerykanka z polskimi korzeniami z powodzenia mogłaby być po prostu Polką, że słodko też racja - ale czytałam w podróży, w pociągu, więc mi się marudzenie przytępiło (uśpione bujaniem i miarowym stukotem) i w sumie całkiem miło spędziłam czas.
UsuńDla relaksu mogę przeczytać, ale ciągle mam ciekawsze pozycje na oku ;)
OdpowiedzUsuńPoczekaj do wakacji. ;)
UsuńZarys fabuły bardzo mi przypomina "Dom na Sycylii", tam też bohaterka dostała spadek, wyjechała do Włoch, odkrywała rodzinne tajemnice, romansowała i zachwycała się krajobrazem. Książkę czytało się lekko i przyjemnie i pewnie z tą jest podobnie. Takie miłe czytadało. Czy przeczytam? Może kiedyś, przy sprzyjającej aurze. ;)
OdpowiedzUsuńDrugiej takiej na razie nie chciałoby mi się czytać. :D
Usuń