Na zmianę z Grabarzem lalek Petry Hammesfahr (tej, o której powieści Matka pisałam niedawno) podczytuję Blogotony Ingi Iwasiów. Materiałów do rozmyślań w tekstach (na które składają się felietony oraz fragmenty bloga) polskiej literaturoznawczyni jest sporo. Podkreślałam, robiłam notatki, aż w końcu przerwałam lekturę i postanowiłam się podzielić z Wami poniższym cytatem.
Książka wydana w dużym wydawnictwie żyje 3 miesiące, chyba, że jest bestsellerem. Potem ustępuje miejsca następnym. Cały system recenzowania itp. powoduje, że w czasie tych trzech miesięcy wydarza się wszystko. Potem jest smutno, bo recenzje tam gdzie miały być już były, w prasie literackiej może jeszcze ktoś coś napisze.*
Dopóki książki, które czytałam pochodziły głównie z biblioteki, w rękach miałam raczej starsze pozycje. Teraz zdarza mi się otrzymać książki do recenzji od wydawnictw, portali czy autorów, sama też uważniej śledzę to, co pojawia się na rynku, co jakiś czas zasilając biblioteczkę nowościami. Nie zawsze daną książkę kupuję od razu po premierze, jednak coś w tym jest, że im dłużej zwlekam z zakupem, tym większa szansa, że w końcu nabędę coś innego, nowszego, co pojawiło się właśnie na półkach i spotkało z entuzjazmem czytelników.
Obserwując blogosferę książkową, nietrudno zauważyć, że nie jestem odosobnionym przypadkiem. Na większości stron królują nowości, na portalach literackich jest podobnie (co więcej, zauważyłam, że słabsze recenzje popularnych książek częściej trafiają na główną stronę niż lepiej napisane tych, których "pięć minut", a raczej trzy miesiące już minęły).
Obserwując blogosferę książkową, nietrudno zauważyć, że nie jestem odosobnionym przypadkiem. Na większości stron królują nowości, na portalach literackich jest podobnie (co więcej, zauważyłam, że słabsze recenzje popularnych książek częściej trafiają na główną stronę niż lepiej napisane tych, których "pięć minut", a raczej trzy miesiące już minęły).
W październiku, na Targach Książki w Krakowie, podeszłam po autograf do Piotra Głuchowskiego, w ręce ściskając świeżo nabyty kryminał Umarli tańczą. Książka ta została wydana rok wcześniej, w kwietniu. Autograf, zdjęcie, krótka rozmowa. Odchodząc od stoiska usłyszałam słowa skierowane do stojącego obok Jacka Hołuba, w których pisarz wyrażał swoje zadowolenie faktem, iż jeszcze kilka egzemplarzy jego kryminalnego debiutu ostatnio się sprzedało. Już wtedy pomyślałam, że to trochę przykre - miesiące, czasem lata pracy nad tekstem, który po roku wypada z obiegu. Inga Iwasiów mówi o trzech miesiącach. Przygnębiające.
Jak długo żyje książka? Rok? Trzy miesiące? Kto za pół roku będzie pamiętał obecnych bestsellerach, o Inferno Dana Browna czy Wołaniu kukułki Roberta Galbraitha? Kto będzie miał w pamięci polskie pozycje, nie te z twarzą jednosezonowego celebryty na okładce, ale także ponadczasowe powieści, literaturę faktu, której nie dezaktualizuje upływ czasu? Jak często sięgacie po książki wydane przed rokiem, przed pięcioma laty, sprzed dekady?
*Inga Iwasiów, Blogotony, Wyd. Wielka Litera, 2013, s. 227.
***
Zobacz też
Ja jestem fanką bibliotek, a tam (przynajmniej u mnie) o nowości trudno. Także u mnie królują "starsze" książki:)
OdpowiedzUsuńSwego czasu naprawdę dużo wypożyczałam, raz w tygodniu obowiązkowo szłam do biblioteki. Teraz też zaglądam, ale dużo rzadziej.
UsuńNo niestety rzadko sięgam po książki wydane kilka lat temu. Nowości przyciągają, nęcą, kuszą i w końcu trafiają do mojej biblioteczki. Ale to też nie znaczy, że je szybko przeczytam. Smutne to, że życie książek jest takie krótkie, może ich jest po prostu za dużo? W końcu co miesiąc ukazują się kolejne i w nawale tych nowości łatwo jest przegapić perełkę.
OdpowiedzUsuńFakt, ja też kupuję, ale nie zawsze czytam od razu. Właściwie to zwykle te książki muszą swoje odleżeć.
UsuńTo, że dużo, to drugi fakt. Wystarczy spojrzeć na zapowiedzi. Co miesiąc jestem w stanie wybrać kilkanaście ciekawych tytułów, czyli więcej niż mogę przeczytać.
No właśnie, wydawnictw jest kilkanaście, a może kilkadziesiąt nawet i co miesiąc pojawia się całe mnóstwo potencjalnie ciekawych książek. U mnie każda książka musi swoje odleżeć, nabiera mocy przez kilka miesięcy albo nawet lat, zanim wreszcie po nią sięgnę. Ale zamierzam z tym walczyć :)
UsuńWalka z leżącymi książkami to mój plan na ten roku (drugi punkt po postanowieniu nadrabiania kryminałów). Na razie idzie kiepsko.
Usuń:D
Mamy podobny plan, na razie z zaległych książek przeczytałam tylko jedną, ale mam zamiar jeszcze w styczniu powalczyć :)
UsuńTo i tak jesteś już do przodu o jedną. :)
UsuńDużo smutnej prawdy w tym poście - niestety. Szkoda, bo 3 miesiące to bardzo, bardzo krótko.
OdpowiedzUsuńTrochę żal tego wkładu pracy.
UsuńNajbardziej przygnębiające jest to, że wśród setek nowości giną tytuły najbardziej wartościowe, a miano bestsellerów zyskują książki przeciętne. Sama mam na półkach mnóstwo jeszcze nieprzeczytanych książek i mam nadzieję, że w tym roku uda mi się sięgnąć przynajmniej po część z nich. Co z pewnością nie będzie łatwe, biorąc pod uwagę fakt, że co chwila coś nowego wpada mi w oko...
OdpowiedzUsuńO tak, wystarczy kiepska promocja (lub jej brak) i o niektórych tytułach prawie nikt się nie dowie. :/
Usuń,,Wołanie kukułki", czy ,,Inferno" jakoś sobie poradzą. Gorzej wygląda sytuacja książek mniej popularnych autorów zwłaszcza te, których fabuła nie jest o odnajdywaniu samego siebie, układaniu sobie życia na nowo itp. Niestety, coraz częściej naprawdę wartościowe książki pojawiają się i znikają niezauważone, niestety...
OdpowiedzUsuńMoże i tak, bo autorzy są popularni i co jakiś czas o sobie przypominają, ale ciekawi mnie to, o ile spada sprzedaż po miesiącu od premiery, po trzech, po pół roku.
UsuńJest też kwestia wznowień. Ostatnio sporo starszych pozycji (np. Charlotte Link, o której nie dowiedziałabym się, gdyby nie nowe wydanie Soni Dragi) dostało swoje drugie życie. To duży plus. Niestety nie wszystkim książkom jest to dane.
OdpowiedzUsuńNa szczęście, dopóki w miejskich bibliotekach na jakąś nowość będzie czekało się w kolejce nawet z rok, dopóty zniecierpliwieni czytelnicy (bywalcy bibliotek) będą sięgać po starocie :)
No właśnie - nie wszystkim książkom jest to dane. Wystarczy, że za pierwszym razem miały słabą promocję i kiepsko się sprzedawały. No i koniec kariery.
UsuńTo się nazywa optymistyczne podejście. :D
Akurat o Brownie pamięta się zawsze, skoro wyjdzie druga część "Wołania kukułki", ta książka też przeżyje, zresztą to Rowling :) Dużo czytam książek wydanych rok temu czy jeszcze dawniej. Aczkolwiek są to głównie pozycje wydane po roku 2000. No i ze względu na studia siedzę w dwudziestoleciu wojennym z mętlikiem w głowie :P Nowości zalewają rynek, trudno znaleźć perełkę to raz, lepiej się sprzeda coś mniej ambitnego, bo więcej ludzi to przeczyta, dwa, nie ma szans być zaznajomionym na bieżąco z nowościami, skoro zaraz pojawiają się nowe...Podziwiam ludzi zorientowanych, obeznanych w literaturze tak bardzo dobrze. Poza tym trudno się przebić, szum wokół książki jest krótki, jeśli autor przedtem nie był znany. Przykre, przykre, ale taka dola pisarza. Jeśli ktoś chce tworzyć, to wie, na co się decyduje, wie, że on spędzi tak wiele czasu nad książką, a jej sumarycznie nie zostanie poświęcone tyle uwagi.
OdpowiedzUsuńZawsze, ale po jakimś czasie mniej. Teraz autorzy dali o sobie znać, ludzie polecieli na zakupy, ale za chwilę pojawią się inne nowości i nawet Brown już się tak dobrze nie będzie sprzedawał.
UsuńSwoją drogą, ciekawa jestem ile trzeba czytać i jak bardzo rozsądnie dobierać lektury, żeby mieć takie ogóle obeznanie w literaturze, tzn. z jednej strony wiedzieć dlaczego Grey to kiepska pozycja, z drugiej wiedzieć, za co Bator dostała Nike, z trzeciej umieć skomentować wybór Munro na Noblistkę, z czwartej wypowiedzieć się na temat poziomu debiutów w polskiej literaturze, z piątej...
Chciałabym wejść na taki "level", tylko nogi za krótkie, a schody za wysokie.
Też o tym niedawno słyszałam. Przerażające i bardzo smutne. Ja bardzo często czytam książki, które nowościami nie są, chociaż oczywiście niektóre nowości też kuszą. Czasami przeczytam gdzieś recenzję dobrej książki, z latami na karku, ale niestety jest ona praktycznie nieosiągalna. Już wiele razy próbowałam znaleźć jakąś książkę i nie było jej ani w bibliotece, ani w księgarniach.
OdpowiedzUsuńJa jednak częściej sięgam po nowości, ze starszych pozycji - biorę głównie kryminały, bo chcę nadrobić to i owo, a czasem po prostu w ciemno coś ściągam z półki.
UsuńNo i niestety, często jest też taki problem o jakim piszesz - brak dostępu do niektórych starszych pozycji. Tutaj ratunek może będzie za jakiś czas w e-bookach?
Zgłaszam recenzję do wyzwania :)
OdpowiedzUsuń"Zabójca" - Maria Nurowska
http://magicznyswiatksiazki.pl/przedpremierowo-zabojca-maria-nurowska-recenzja-392/
pozdrawiam :)
Już dopisuję.
UsuńJa czytam rożne książki, nie tylko nowości. Być może nowości żyją 3 miesiące, ale klasyki gatunku są ponadczasowe. Nie znikają, są wielokrotnie wznawiane ;)
OdpowiedzUsuńKlasyki tak, ale co ze zwykłymi książkami? Tymi, które są naprawdę dobre, ale do klasyki na pewno nie wejdą?
UsuńDlaczego nie wejdą? Te wybitne kiedyś mogą zostać klasykami. Przecież obecne klasyki były kiedyś zwykłymi książkami. Niektórych twórców im współcześni nie doceniali, a teraz zna ich cały świat.
UsuńNo tak, ale najpierw ktoś musiałby je wypromować. Co z tego, że książka jest wybitna, jak nikt na nią nie trafi?
UsuńNie wiem, czy np. "Zbrodnia i kara" czy "Mistrz i Małgorzata" były jakoś specjalnie promowane. Ale kiedyś ludzie mniej pisali, teraz pisze prawie każdy, trudno się wybić. Na pewno do klasyków wejdą książki, które otrzymały prestiżowe nagrody - to chyba największe uznanie i reklama zarazem :)
UsuńPrestiżowe, to np. jakie?
UsuńCoś w tym jest... Faktycznie recenzje blogowe opierają się głównie na nowościach wydawniczych, bo takowe wydawnictwa czy portale przesyłają swoim recenzentom.
OdpowiedzUsuńKiedy chodziłam do biblioteki, to czytałam przede wszystkim starsze powieści, wydane rok, dwa wcześniej, bo trudno było dopchać się do jakiejś ciekawej nowości.
A teraz staram się czytać i nowości, i książki nieco starsze. Zadanie ułatwia mi fakt, że kupuję książek bardzo dużo i czasami mijają miesiące, by nie powiedzieć, że lata, zanim daną powieść przeczytam :)
Tylko jak to w takim razie jest? Czytamy i recenzujemy, bo lubimy, czy dlatego, że dają książki? Czy sami z biblioteki czy księgarni przynieślibyśmy te tytuły, czy też po prostu działamy na zasadzie "dają, to biorę"?
UsuńZ tym mijaniem miesięcy, a nawet lat... O rety, jak ja Cię rozumiem. :D Czekam na premierę, kupuję, a potem... leży i czeka nie wiadomo na co. :D
Czytamy, bo lubimy czytać, a że dają możliwość wyboru i przeczytania nowości książkowych, czasem przed premierą, jest swego rodzaju... prezentem. Choć w moim przypadku mam na koncie mało "współprac" blogowych, więc mogę się skupić na czytaniu tych kilku wybranych powieści, które mnie wybitnie zainteresują, i resztę czasu poświęcam moim prywatnym półkowym skarbom ;)
UsuńA że w styczniu szykują mi się dwie książkowe premiery... ;)
Też mam mało, tyle co nic. Jak czeka na mnie mnóstwo książek do przeczytania (tych, które zobowiązałam się przeczytać w jakimś tam terminie) to się stresuję, zamiast cieszyć. :D
UsuńJakie? Jakie?
Dobre pytanie, lecz niestety nasuwa sie smutna odpowiedz:( Ja osobiscie czesciej siegam po starsze ksiazki, ktore juz od jakiegos czasu, badz lat kraza w sprzedarzy, rzadziej po nowosci.
OdpowiedzUsuńTeż staram się sięgać po nieco starsze książki, ale niestety - różnie z tym bywa.
UsuńNowości kuszą i zachęcają:) A wiele z nich są warte przeczytania, więc po co czekać:))
UsuńŻeby się zestarzały i można było powiedzieć, że się czyta stare książki. :P
UsuńNigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale rzeczywiście dużo w tym prawdy. I podobnie jak Ty, kiedyś częściej sięgałam po te starsze książki, dostępne w bibliotekach, a teraz przeważają nowości. Nie ma w tym chyba nic złego, ale to smutne, że za 3 miesiące książka, która dziś króluje na blogach i portalach, zostanie zapomniana.
OdpowiedzUsuńNo właśnie - nagły bum, wszędzie recenzje, a później... cisza. Czasami naprawdę szkoda.
UsuńMam podobnie jak Ty. Przymierzam się do zakupu jakiejś książki, ale często okazuje się, że w międzyczasie wyszło coś co zainteresowało mnie bardziej. Ogólnie tak jak piszesz, smutne jest to, że miesiące, lata pracy autora tak szybko odchodzą na drugi i kolejny plan...
OdpowiedzUsuńDwa razy w miesiącu przeczesuję zapowiedzi, wybieram interesujące mnie tytuły, ale ile raz zajrzałam do zestawień sprzed kilku miesięcy? Już zdążyłam zapomnieć, co w nich było. :(
UsuńJa jestem dziwna, bo nawet jak coś kupię zaraz po premierze, to najczęściej i tak musi swoje odstać na półce, więc u mnie żyje troszkę dłużej;) Ale mimo wszystko, i tak najczęściej sięgam po nowości, niestety.
OdpowiedzUsuńTo obydwie jesteśmy dziwne, bo u mnie często też tak jest. :D
UsuńJa mam odwrotnie. Uważam, że najlepsze książki to te - sprawdzone, klasyka, znalezione w antykwariacie... Oczywiście czytuję i nowości, ale musi mnie "tknąć" intuicja... Książkę kupuję, znajduję miejsce na półce i ofiaruję zupełnie chyba przyzwoite życie;)
OdpowiedzUsuńTo chyba jesteś w tej godnej podziwu mniejszości. ;)
UsuńRecenzowanie dla wydawnictw itd. siłą rzeczy wymusza częstsze sięganie po nowości. Ale i ja z doskoku sięgam po starsze pozycje... :)
OdpowiedzUsuńFakt. Pewnie recenzenci czytaliby dużo więcej starszych książek, gdyby nie stała dostawa nowości. Ciekawe, jak to wygląda u "zwykłych" czytelników.
UsuńZ Ingą Iwasiów bym się nie zgodziła. Jeśli książka jest przeciętna to może rzeczywiście "żyje" trzy miesiące. Prawdziwie dobre pozycje mają według mnie nieco dłuższy żywot. Weźmy np. książki wspomnianego przez Ciebie Dana Browna. Nie czytałam jeszcze tej najnowszej, ale podejrzewam, że przy okazji jej sprzedaży wzrosła również sprzedać jego poprzednich książek. Sama mam je w domowej biblioteczce i ciągle znajduje się chętny, by je ode mnie pożyczyć. :)
OdpowiedzUsuńNa blogach królują nowości, to fakt. Współprace z wydawnictwami mają to do siebie, że zobowiązują nas do publikowania opinii. Myślę jednak, że zawsze warto sięgać po "starsze" lektury. Od czasu do czasu i mnie zdarza się to czynić. :)
Dobre czy popularne? Bo czasami odnoszę wrażenie, że żyją niekoniecznie te dobre, ale te, za którym stoi mocny PR.
UsuńPewnie, że warto, tylko jest jeszcze jedna kwestia - szukać w "starociach", przekopywać się przez nieznane tytuły, brać w ciemno czy po prostu sięgnąć po coś, co niedawno wyszło i "x" ludzi to chwali? Drugi wariant jest wygodniejszy i chyba częściej stosowany.
Książka żyje tak długo, jak długo ktokolwiek ją czyta.
OdpowiedzUsuńNie gonię za nowościami, choć często mam na to ochotę. Jednak brak funduszy nie pozwala. Czytam więc głównie to, co znajdę w bibliotece - nie kierując się przy tym szczególnie datą wydania.
No niby tak, ale... Co z życiem książki, która przez kilka lat leży zakurzona na bibliotecznej półce, później jakiś zbłąkany czytelnik weźmie do domu na miesiąc, a następnie znów pokrywa ją kurz? To już nie życie, a dogorywanie.
UsuńPowiem Ci Aniu,że ja to jestem jakiś ewenement bo owszem mam nowości z wydawnictw ale to przeważnie wtedy gdy nie mogę dostać tych "starszych" jednak jeżeli istnieje taka możliwość odkopuję te z przed kilku nawet lat, mało tego mam wrażenie,że te wcześniejsze książki są bardziej interesujące od nowości, które są reklamowane i zachwalane jeszcze przed wydrukiem, wtedy moja naturalna przekora utwierdza mnie,żeby nie sięgnąć właśnie po nowość :) Ale to prawda smutne jest,że w dobie wielkiego natłoku książek te wcześniejsze są zapominane.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, o to zapomnienie chodzi. Przy przeprowadzce znalazłam kartki z listami książek, które chciałabym przeczytać - z podziałem na kraj pochodzenia autora. Każdy tytuł oznaczony kolorem przypisanym do różnych bibliotek, żebym wiedziała, gdzie danej książki szukać. Te wszystkie tytuły były tymi, na których bardzo mi zależało. Po kilku latach większość z nich nic mi już nie mówi i nie wpadłabym na to, by ich teraz szukać.
UsuńU mnie wygląda to tak: mam sporo nowości, nie wszystkie czytam od razu, ale moje półki (które miałaś ostatnio okazję zobaczyć) uginają się pod ciężarem również wcześniej wydanych ksiażek i jeszcze długo zachwycać się będę lekturami sprzed lat kilku, a i czytać przez następne lata hity ostatnich miesięcy...
OdpowiedzUsuńU mnie takich książek sprzed lat też jest sporo, większość naprawdę bardzo chcę przeczytać, tylko co z tego, skoro i tak czytam głównie nowości?
UsuńKażdy chce po prostu być trendy :) A jak do tego dodać odwieczny brak czasu... Jak tu przeczytać wszystko co byśmy chcieli...?
UsuńNie wiem jak, ale byłabym wdzięczna, gdyby ktoś kto ma taką wiedzę, podzielił się nią ze mną. ;)
UsuńPrzykre to, ale książka niestety krótko żyje. Pracuję w księgarni, więc widzę jak wszelkie nowości, często nawet po niecałym miesiącu, trafiają na inne półki, i już wtedy mało kto po nie sięga. To właśnie dział nowości, przyciąga najwięcej ludzi, no chyba że ktoś jest wiernym fanem danego autora, wtedy wyszuka go nawet w ciemnym kącie. Smutne to, ale taki już los książki, dlatego lubię biblioteki :-)
OdpowiedzUsuńO, z tej perspektywy możesz zrobić sporo ciekawych obserwacji. :)
UsuńNo tak, nowości przyciągają (sama też zawsze je przeglądam, gdy wpadam do księgarni), na prezent kupuje się też głównie nowości.
Uwielbiam takie wpisy!!! Aniulu, nie zapominaj o klasyce i o ciągłych wznowieniach książek, które warto wznawiać.
OdpowiedzUsuńMoże częściej się będą pojawiać, jak mnie natchnie. ;)
UsuńPamiętać pamiętam, ale i tak po klasykę raczej nie sięgam. Po wznowienia już częściej, szkoda tylko, że w większości nie wiem, że to jest wznowienie, co potwierdza teorię krótkiego życia książek. :P
W mojej bibliotece liczącej prawie 1500 egzemplarzy, książki nie ulegają zapomnieniu - nie da rady. Niektóre czytam po kilka razy :)
OdpowiedzUsuńmonweg
1500? Pozostaje kupić duży plecak prowiantu i się wprosić. :D
UsuńJa nie czytam samych nowości, wracam też do starszych wydań, gdy mam na coś ochotę:)
OdpowiedzUsuńNo i super. Tak trzymać! :)
UsuńTak już jest, że kuszą te książki, które właśnie wychodzą z drukarni. Ta adrenalina :) A na poważnie - myślę, że najbardziej wartościowe tytuły przejdą próbę czasu. Szkoda tylko, że przez różne działania promocyjne popularne stają się niekoniecznie dobre powieści... (patrz "Grey") Lubię wracać do klasyki - choć niekoniecznie do tych samych książek, co ulubionych autorów.
OdpowiedzUsuńAdrenalina jak adrenalina, ten zapach! ;)
UsuńCzęść przetrwa, część pewnie nie zostanie odkryta (choćby ze względu na to, że najlepsze miejscówki w księgarni zajmie Grey z kajdankami).
Smutne to i prawdziwe, ale są i książki, które żyją na rynku kilka miesięcy, bo po prostu nakład się wyczerpuje. Takiego np. "Atlasu chmur" wydanego w serii Uczta Wyobraźni zwyczajnie nie zdążyłam kupić, bo jak się po czterech miesiącach od premiery namyśliłam, to książkę można było dostać tylko na Allegro. "Ziemiomorze" wydane w listopadzie też już trudno znaleźć w księgarniach(ale tu, po pierwsze może to być skutek sezonowych rozliczeń z wydawcami, a po drugie "Ziemiomorze" można dodrukować, a w serii UW dodruków nie ma, więc nadziei brak).
OdpowiedzUsuńOj, wyczerpany nakład boli, to fakt - zwłaszcza jak się pojawia wymarzone wydanie, kasy chwilowo brak, a za moment się okazuje, że już nie ma po co dreptać do księgarni.
UsuńA ile jest takich książek, które przeczytało się dzięki "dobrym duszom", które daną pozycję pożyczyły, bo nie ma jej w księgarniach i ciężko ją upolować w bibliotece? Nie cierpię takich sytuacji.
Myślę że książka elektorniczna przynajmniej zniweluje problem z zakupem książek, których nakład papierowy już się wyczerpał. Krótki żywot książki to niestety już bardziej skomplikowany problem - mało kto uważnie śledzi rynek wydawniczy, wiele osób po prostu idzie do księgarni i decyduje pod wpływem aktualnych akcji promocyjnych. Akcja się kończy to i książka przepada...
OdpowiedzUsuńNa to liczę, że e-booki będzie można kupić w każdej chwili, nawet po wielu latach od premiery.
UsuńAno, widzisz. A o tym argumencie zapomniałam. Sama śledzę zapowiedzi i jakoś przez myśl mi nie przeszło, że to nie jest standardowe zachowanie. ;)
Zdecydowanie więcje czytam nowych książek lub wydanych rok wczesniej. Ale siegam tez po coś wydanego dawno temu, wracam nostalgicznie lub doczytuje to co umknęło mi z klasyki.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą ciekawi mnie to, czy obecna klasyka będzie "wiecznie żywa".
UsuńPrzypomnę, że C.K. Norwida dopiero doceniono po śmierci, a Franz Kafka kazał spalić swoje rękopisy, czego jego przyjaciel nie zrobił i opublikował je. A z nowoczesnej literatury choćby Stieg Larson, który został uznany dopiero po śmierci. Może to są drastyczne przykłady, ale często tak wygląda w świecie, w którym przyszło nam pisać. Albo masz pieniądze i promujesz swoje dzieło, tym samym zarabiasz więcej pieniędzy.
OdpowiedzUsuńKiedyś p. Niedźwiecki (ten od listy w radiowej trójce) powiedział, że sukces piosenki zależy od ilość puszczań danego utworu. Ludzi można przekonać do wszystkiego, nawet do największego chłamu, wystarczy spojrzeć na listę "bestsellerów" empiku (przepraszam, że tak z nazwy, ale to jest najlepszy przykład). Kiedyś nawet widziałem tam książkę kucharską... smutne.
Są to jakieś argumenty, nawet dość ciekawe, ale mam wrażenie, że w tej chwili takich przypadków jest jednak baaaaardzo mało.
UsuńSmutne? No to nie zaglądaj na obecną listę, bo depresję masz murowaną...
nowości to czytuję tylko recenzenckie i ulubionych autorów...kupuje niektóre, ale czytam po jakimś czasie, a po książki sięgam z dawnych lat - ostatnio czytałam Verne - wydanie jeszcze rodziców, poza tym mam książki nawet z 1920 roku które przeglądam co jakiś czas, a w pamięć zapadają mi te które po prostu mi się spodobają i wracam do nich... Władca Pierścieni, Diuna, Świat Dysku, Wiedźmin - te na pewno każdy będzie znał..myślę, że lektury szkolne i książki dla dzieci także długo funkcjonują;)
OdpowiedzUsuńLektury szkolne pewnie tak, tylko skojarzenia z nimi są jakieś takie mało pozytywne. Życie znienawidzonej książki nie jest godne pozazdroszczenia. ;) Choć "na stare lata" zaczyna się część lektur doceniać. ;)
UsuńŚwietny post! Ja myślę, że każda książka znajdzie swojego wielkiego fana i ten ktoś będzie ją uwielbiał i wychwalał i wracał do niej, pamiętał... I takich czytelników się właśnie kocha. Nigdy nie jest tak, że książka ginie, bo zawsze do każdego dotrze. Wiem, że w tym temacie jestem aż zbytnią optymistką, ale zawsze tak uważałam :)
OdpowiedzUsuńDzięki. :)
UsuńI tak - jesteś optymistką. Nie powiem, że zbytnią, ale na pewno ogromną! :D
Przykre to :(, ale prawdziwe... Ja często sięgam po nowości (ale nie zawsze z 3 pierwszych miesięcy:) ), ale szukam też „starszych” książek. W bibliotekach (2) jestem przynajmniej raz w miesiącu.
OdpowiedzUsuńKiedyś chodziłam do dwóch, do jednej raz w miesiącu, do drugiej co tydzień. Teraz chodzę do jednej raz w miesiącu, ale to też dlatego, że mam dalej niż dawniej. ;)
UsuńTrudno dać jednoznaczne odpowiedzi na końcowe pytania, które zadałaś. Głównie dlatego, że czytelnicy nie są jednorodną grupą. Każdy z nas, z różnych powodów, ma nieco inne podejście do książek. Można oczywiście jakoś pogrupować nasze preferencje, ale i tak nie da to jednoznacznych odpowiedzi
OdpowiedzUsuńJa sama nie kupuję już książek, bo nie mam miejsca miejsca w mieszkaniu, a przede wszystkim nie stać mnie na to. Książki są za drogie na kieszeń emeryta.
Nie czytam nowości, bo nie chcę wiązać się w żaden sposób z wydawnictwami i pisać pod presją. I nawet nie chodzi o presję "zawsze pozytywnych opinii", ale bardziej o formę recenzji. Uważam, że wiele osób, które piszą na swoich blogach o nowościach otrzymanych z wydawnictw, trochę na wyrost nazywa swoje posty recenzjami. Ja prawdziwą recenzję rozumiem jednak inaczej.
Jak długo żyje książka? - żyje cały czas od momentu wydania. Nawet jeśli długo czeka na półce na kolejnego czytelnika.
Jak często sięgam po książki wydane przed rokiem, przed pięcioma laty, sprzed dekady? - tylko po takie sięgam, z niewielkimi wyjątkami od czasu do czasu. I dlatego nie znam na przykład całego nurtu współczesnej polskiej tzw. literatury kobiecej.
A w ogóle to podstawowym jest w takich rozważaniach rozdzielenie sukcesu marketingowo-finansowego od rzetelnego propagowania książki. A wiemy, że ten pierwszy teraz dominuje
Te trzy miesiąc to spore uogólnienie, ale wydaje mi się, że jednak sporo w nim prawdy. Na pewno jest mnóstwo wyjątków, bo znam i takich czytelników, którzy zaopatrują się w książki niemal wyłącznie w antykwariatach i takich, którzy czytają to co nowe, modne i sterczy z półki z bestsellerami, ale wydaje mi się, że książki tak na prawdę żyją krótko, po jakimś czasie wpadają w stan hibernacji czekając na czytelnika, który je z niego wyrwie.
UsuńCo do nazywania "recenzji" recenzjami - pełna zgoda. Sama się czasami zastanawiam jak nazywać te moje teksty.
Co do marketingu - to się już raczej nie zmieni. Wydawcy chcą zysków, a taki zapewnią im tylko przeciętne książki dla mas i takie też będą promowane.
Trzy miesiące? Aż dziwne. Nie wiem czy którakolwiek z książek, które kupiłam w zeszłym roku została wydana w 2013. U mnie na półkach królują starsze tytuły. A jak w końcu wezmę się wybiorę do antykwariatu, to i będą kolejne książki sprzed kilkudziesięciu lat. Np. "Czwarta Epoka" Abe Kobo, którą mogę czytać w nieskończoność. Dopiero w 2014 planuję przeczytać jakieś książki z 2013, bo jakoś mi wcześniej nie podpasowało. U mnie na blogu królują starsze książki. Nie przywiązuję wagi do nowości. :D Jeśli coś jest nowe i modne i akurat mi podpasuje (będę miała natchnienie na to) to przeczytam. Data wydania nie ma znaczenia.
OdpowiedzUsuńMnie to nie dziwi, choćby dlatego, że jak napisał ktoś w komentarzu wyżej, ludzie często wchodzą do księgarni i biorą "coś". To coś, to książka z półki z nowościami, bestsellerami, pozycje reklamowane w radio, tv czy napisane przez chwilowo błyszczącą gwiazdę srebrnego ekranu.
UsuńEch, temat rzeka. ;)
Choliba, żyje w jakimś matriksie w takim razie. Bo dla mnie normalnym widokiem jest widok ludzi między regałami, szukającymi książek na półkach, i pustki przy stoisku z nowościami. Ilekroć jestem w jakimś większym sklepie. Nawet jak czasem przystanę przy nowościach, muszę się kompresować, bo ktoś chce przejść. ;) Nie tylko w Polsce. No i książka żyje dłużej we wszelkich "tanich książkach".
UsuńO tak, w tanich książkach zdecydowanie. Sama dziś przyniosłam kilka (no dobra, mąż przyniósł - dobrze, że plecak miał). :D
UsuńLudzie pałętają się między półkami, to fakt, ale przy nowościach też ich nie brak (za to, o dziwo, nie zanotowałam tłoku przy bestsellerach).
3 miesiące.. smutna sprawa, ale jest w tym trochę racji.. Też zazwyczaj patrzę na nowości, ale kupuję na szczęście na przemian, jedną starszą jedną młodszą. Mam kilka książek w biblioteczce sprzed lat, które chciałabym przeczytać, ale nigdy nie ma czasu bo dochodzą te z krótszym stażem... Mam nadzieję, że uda mi się to w tym roku zmienić i kilka z biblioteczki pójdzie przeze mnie w ruch :)
OdpowiedzUsuńDziś przytargałam z taniej księgarni kilka książek, niekoniecznie świeżo wydanych, także jest szansa, że mi się statystyki nieco zmienią. ;)
UsuńTrzymam kciuki za wygrzebywanie książek z biblioteczki. Mam nadzieję, że pójdzie Ci lepiej niż mi. :P
Dobre pytanie! Odkąd recenzję, częściej czytam te nowsze pozycje. To fakt, którego nie da się ukryć. Ale lubię sięgnąć po starszą książkę. Tę sprzed roku, trzech, dwudziestu. Jednak co jak co, wszędzie otaczamy się wśród nowych książek, a i te nowsze bardziej nas ciekawią - do czasu, aż o niej zapomnimy, bo następna ciekawa właśnie została wydana. Przykre, ale prawdziwe...
OdpowiedzUsuńOdkąd recenzuję*
UsuńNo właśnie, może gdyby nowości pojawiało się nieco mniej, to żywot książki byłby dłuższy?
UsuńJa kupuję tylko te książki, do których będę wracać. Najpierw wypożyczam, czytam. Potem, jeśli mnie urzeknie kupuję. Oszczędność miejsca i pieniędzy :)
OdpowiedzUsuńBrzmi rozsądnie, ale ja tak nie potrafię.
Usuń