O tym filmie czytałam i słyszałam tylko to, co oczekiwania winduje niebotycznie, a w związku z tym rodzi obawy o to, że rozczarowanie będzie bolesne. Same ochy, achy i inne pozytywnie naładowane emocjami wykrzykniki.
Teraz pozostaje mi potwierdzić, że Coco (reż. Lee Unkrich, Adrian Molina) to rzeczywiście animacja pełna kolorów, ciekawych nawiązań do kultury meksykańskiej, a przy okazji mądra i poruszająca historia, która spodoba się i małym, i dużym widzom.
Dwunastoletni Miguel mieszka z rodzicami w jednym z meksykańskich miasteczek. W świecie, w którym muzyka hula aż miło. Tymczasem w rodzinie Miguela jest ona tworem wyklętym, nienawidzonym, zakazanym. Mariachi muszą omijać domostwo z daleka. Rodzina skupia się na tym, by następne pokolenia dumnie kontynuowały obuwnicze tradycje i zajmowały się wytworem kolejnych par butów, w tle mając jedynie odgłosy pracy i rozmów.
Ta awersja do nutek tak skocznych jak i rzewnych ma swoje źródło w rozczarowaniu miłosnym jakie stało się udziałem seniorki rodu. Prababcia Coco zakochała się za młodu w grajku, który pewnego dnia odszedł wraz z gitarą w stronę zachodzącego słońca, wybierając karierę zamiast roli męża i ojca. Problem w tym, że serce Miguela rwie się ku muzyce. Struny szarpie ukradkiem za jedynego słuchacza mając pociesznego, acz niezbyt rozgarniętego psiaka Dante i skrycie podziwia Ernesto de la Cruza, muzyka, którego pomnik zdobi miasteczko.
Na nic złość i stanowczość babki, na nic utyskiwania rodziców - chłopiec pragnie zostać muzykiem i robi co może, by plan zrealizować. Efekt zaskoczy wszystkich, bo za sprawą zdarzeń, których nie zdradzę, Miguel trafia do Krainy Zmarłych. Tam spotyka m.in. nieżyjących przodków. Tam jego przygoda dopiero się zaczyna. Z barwnym korowodem postaci pomkniemy ku finałowi zapewniającymi solidną porcję wzruszeń.
Coco to animacja przepiękna, dopracowana, pełna barw, ze ścieżką dźwiękową, która wpada w ucho i zostaje w tymże uchu na długo. To także historia bardzo mądra i poruszająca (ach, wątek zapomnienia, och, ten finał!). O tym co w życiu ważne, o rodzinie, pamięci, niełatwych wyborach, o pasji, potrzebie realizacji siebie i spełnianiu marzeń, o rozczarowaniach, nauce na błędach. O tym, że warto podążać za głosem serca, walczyć o siebie, ale nie odcinając się jednocześnie od bliskich. Sukces ma swoją cenę, a droga do niego wymaga wielu wyrzeczeń. Jaką decyzję podejmie Miguel, gdy przyjdzie mu wybrać między wiernością bliskim, a swym marzeniom?
Udało się twórcom tego filmu widzów rozbawić i wzruszyć, dać im do myślenia i pokazać kawałek meksykańskiego świata. W przestworzach latają barwni przewodnicy duchowi alebrijes, wśród postaci pojawiają się znani Meksykanie (m.in. Frida Kahlo czy Emiliano Zapata), a Kraina Umarłych jest żywcem wyjęta z meksykańskich wierzeń, wedle których zmarli trafiają do miejsca łudząco podobnego do tego, w którym funkcjonowali za życia.
Nie sposób nie porównywać tej produkcji do Księgi życia, choć myślę, że koniec końców wniosek będzie jeden: obydwa filmy obejrzeć warto.
Wizualna perełka. Ogromny ładunek emocji. Świetna przygoda. Sporo zaskoczeń. Piękna, mądra historia.
Idźcie obejrzeć Coco. Twój Vincent ma bowiem poważnego konkurenta w walce o najważniejsze nagrody filmowe.
zwiastun filmu
Miguel ft. Natalia Lafourcade Remember Me
Zobacz też:
Chętnie bym obejrzała.:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie!
UsuńJa jutro "pożyczam" siostrzeńca i pędzę na film :) Nic t, że mały film już widział - chce iść drugi raz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wcale się nie dziwię. Też bym obejrzała raz jeszcze. :D
UsuńDaj znać jak wrażenia. :)
Wrażenia bardzo pozytywne - super film dla małych i dużych :)
UsuńBardzo się cieszę. :)
UsuńZainteresowałaś mnie tym filmem, więc na pewno go obejrzę. ;)
OdpowiedzUsuńDobry wybór. Myślę, że się nie rozczarujesz. :)
UsuńPierwszy raz słyszę o Coco- raczej nie planuję, ale kto wie.
OdpowiedzUsuńGorąco namawiam, żeby jednak zaplanować ten seans. :)
UsuńŚwietny film i dla dużych i dla małych. Potwierdzam - warto!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńCudny film! Oglądaliśmy rodzinnie i każdy znalazł coś dla siebie. Nawet mój mąż uronił łezkę wzruszenia. Zdecydowanie polecam!!!
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu wrzuciło mi Twój komentarz w spam i dopiero dziś go wydobyłam. :(
UsuńA co do treści komentarza, zgadzam się w stu procentach. Piękna produkcja. :)
Płakałaś, czy byłaś twarda? Bo mnie i koledze chusteczki były potrzebne.
OdpowiedzUsuńWalczyłam dzielnie, więc ostatecznie poza oko nic nie wyleciało, ale w pewnym momencie totalnie straciłam ostrość widzenia. :D
Usuń