Walenckie stare miasto street artem stoi. W związku z tym co rusz celowałam obiektywem w ściany i bramy. Czasami uwieczniałam wielkoformatowe murale, innym razem niewielkie, jednokolorowe malunki.
Często na ścianach pojawiał się czarny... ninja. Czyżby odpowiednik poznańskiego Pana Peryskopa? Jego autorem jest David de Limón, pochodzący z walenckiej dzielnicy Carmen. Czarnej, zamaskowane postaci często towarzyszą żywe kolory, co ma zwrócić uwagę na to, że przekaz ulicznej sztuki nie musi być mroczny, agresywny. Przeciwnie, może kryć w sobie pozytywną energię.
Są też prace włoskiego muralisty BLUE, który szaleje w wielu dużych miastach w różnych częściach świata. I wiele innych, których autorów nie znam.
Zapraszam do oglądania zdjęć, a sama tymczasem pracuję nad zebraniem kolejnej porcji fotek ze sztuką ulicy.
Pozdrowienia z Walencji!
Pozdrowienia z Walencji!
autor: David de Limón |
autor: BLUE |
Zobacz też:
*** PODRÓŻE ***
*** LITERATURA HISZPAŃSKA ***
*** KINO HISZPAŃSKIE ***
Świetne zdjęcia. Jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńMi również bardzo podobają się zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się. :)
UsuńBatman mnie rozbroił! Sztuka uliczna ma różne oblicza, jest co oglądać i podziwiać.
OdpowiedzUsuńOj tak. A teraz mam jeszcze więcej zdjęć, więc na pewno powstanie kolejna notka. :)
UsuńNiektóre murale są zachwycające. To prawdziwe dzieła sztuki.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku:)
Oj, tak. Jest na co popatrzeć. Czasami jest ciekawiej niż w muzeum sztuki. ;)
UsuńDziękuję i oczywiście nawzajem! :)