wtorek, 14 listopada 2017

Tessa Hadley "Przeszłość"
[RECENZJA]




Wszystko chyliło się ku upadkowi. Przyszło jej do głowy, że są przegranym pokoleniem. Materialnie mieli tak wiele, a jednak nie dawało im spokoju poczucie, że egzystują na ściernisku, że to co najlepsze już przeminęło[1].



Rodzina, ach, rodzina!



Sięgnęłam po Przeszłość Tessy Hadley pełna dobrych przeczuć. Rodzina jest bowiem formacją tak ciekawą, że jeśli staje się tematem rozważań powieściopisarza, jest duża szansa, że czytelnik otrzyma pełne emocji rozliczenie z win, kłamstw, rozczarowań, nadziei, sekretów, z tego co członków rodziny scala i różni. Z jednej strony mamy bowiem ekipę sobie bliską, tę samą krew, wspólnotę wspomnień, nierozerwalność więzi. Z drugiej okazuje się, że krew można czasem zepsuć, wspomnienia nie zawsze są dobre i nie ma takich więzi, których nie można zerwać lub choćby ich osłabić.

Z czasem drogi członków rodziny się rozchodzą. Niekiedy udaje się utrzymać bliskie stosunki, innym razem ograniczają się one do zdawkowych rozmów telefonicznych o niczym czy spotkaniach z okazji większych rodzinnych uroczystości. 

Lub ostatniej okazji na wspólne spędzenie lata w domu odziedziczonym po dziadkach.


Spotkanie po latach



Tak jest właśnie w tym przypadku. Czworo rodzeństwa przyjeżdża do miejsca bardzo urokliwego, ale i budzącego nie zawsze dobre wspomnienia. Każde z nich zabiera ze sobą jeszcze kogoś. Fran dwoje małych dzieci, Roland córkę i niedawno poślubioną kobietę, Alice syna swojego byłego partnera. Harriet... Nie, jednak nie każdy. Harriet przyjeżdża sama. 

Różne charaktery, różne style życia zebrane pod jednym dachem gwarantują spięcia, ale i ciekawe dyskusje, jeśli emocje nie rozpalą do czerwoności emocji interlokutorów. Do tego należy dorzucić młodsze pokolenie, dokazujące dzieciaki i młodzież z buzującymi hormonami oraz sekrety seniorów rodu wygrzebane z zamkniętej na klucz szuflady.

Brzmi ciekawie? Dla mnie tak, ale cóż z tego, skoro Przeszłość jedynie zapowiada się ciekawie, bo wnętrze nijak oczekiwań nie spełnia.


Niewykorzystany potencjał, niespełniona obitnica



Co tu dużo mówić. Z powieści Tessy Hadley wieje nudą. Miała być sielanka, którą psują bolesne wspomnienia, miała być przeszłość wyłażąca z kątów i nadgryzająca i tak wcale nie takie silne relacje między rodzeństwem, miały być mroczne sekrety, a wyszła jednostajnie snuta opowieść, w której zabrakło mocnych punktów, postaci, zdarzeń, emocji. Opis z okładki obiecuje wiele. Wnnętrze tych oczekiwań nie spełnia.

Akcja toczy się leniwie. Nie ma tu ani zaskakujących sekretów, ani mocnych zwrotów akcji, ani budzących refleksje opisów. Bohaterowie wydają się nijacy. Niby w zamyśle różni, ale nakreśleni zbyt lekką kreską, by owe różnice rzucały się w oczy, a postaci zapadały w pamięć. Większość drobiazgowych opisów niczego do fabuły nie wnosi. Ta toczy się na dwóch płaszczyznach, teraźniejszej i odsyłającej nas do tytułowej przeszłości, związanej z historią starszych członków rodziny. Niestety żadna z tych opowieści nie przykuwa uwagi. Pozbawione klimatu nie wciągają, pozbawione tajemniczości nie intrygują. Zabrakło mocniejszych akcentów, scen wywołujących refleksje.

Miałam wrażenie, że kolejne strony wypełnione są puste. Zupełnie jakby nie było na nich liter, zdań, akapitów, historii. Ledwie pojawiała się zapowiedź czegoś interesującego, a już okazywało się, że dla autorki najwyraźniej nie było to warte uwagi. Za taki wątek uznałam odkrycia Ivy i Arthura, dzieciaków bawiących się w sypiącym się domu, które znajdując psie truchło i pisma pornograficzne otworzyły autorce drogę do poruszenia tematu śmiertelności i seksualności, tematów jakże często pakowanych do szufladki "tabu", zupełnie przecież niesłusznie. Tessa Hadley uznała jednak inaczej i tematów tych nie rozwinęła. 

Przeszłość nie jest ani intrygująca, ani tajemnicza, ani budząca emocje. Za działającą na wyobraźnią okładką kryje się jedynie niewykorzystany potencjał.


Tessa Hadley
Przeszłość
Wyd. W.A.B.
2017
352 strony



* Tessa Hadley, Przeszłość, przeł. Katarzyna Malita, Wyd. W.A.B, s. 136.





16 komentarzy:

  1. Oj, gdzie nie przeczytam jej recenzję tam widzę, że wieje nudą. Książka już czeka na półce i teraz aż boję się po nią sięgnąć. Kiedyś jednak z pewnością to zrobię i przekonam się jak to z nią jest na własnej skórze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noooo... Mnie nie porwała totalnie. A szkoda, bo zapowiadała się świetnie.

      Usuń
  2. Szkoda że książka okazałą się klapą ale z drugiej strony dobrze że jej nie kupiłam a zastanawiałam się nad nią ostatnio bo przyciągnęła mnie ładna okładka :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka jest faktycznie świetna, ale o wnętrzu tego powiedzieć nie mogę.

      Usuń
  3. A już myślałam, że będzie to ciekawa historia o tajemnicach rodziny... Okładka rzeczywiście działa na wyobraźnię. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli szukasz czegoś naprawdę dobrego na temat relacji rodzinnych, to gorąco polecam "Pod śniegiem" Petry Soukupovej.

      Usuń
  4. Dzięki za ostrzeżenie przed lekturą tej książki. Szkoda, że trafiłaś na tak kiepski tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  5. Skoro książka wieje nudą i nie ma w niej wielu pozytywów to póki co po nią nie sięgnę. Może kiedyś z ciekawości się z nią zapoznam, ale teraz mnie do tego nie ciągnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Recenzja fajna, ale książka mnie nie zachęca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie potrafię o niej napisać zachęcająco. ;)

      Usuń
  7. szkoda, bo z opisu wynika że mogłoby mi się spodobać - dzięki za ostrzeżenie

    OdpowiedzUsuń
  8. hmmm szkoda, że książka tak rozczarowała...

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.