Świeżo po seansie na Facebooku byłam w stanie napisać jedynie:
Elokwencję diabli wzięli i zdecydowanymi ruchami pędzli zamalowali grubymi warstwami farby.
Magia to mało powiedziane. Niesamowity seans!
To takie cudowne uczucie, iść do kina z ogromnymi oczekiwaniami i się nie zawieść.
Twój Vincent to wyjątkowa polsko-brytyjsko produkcja w reżyserii Doroty Kobieli i Hugh Welchmana. Uwodzi obrazem i dźwiękiem, przenosi w inny wymiar, a przy tym wcale nie jest tak, że warstwa wizualna ma odwrócić uwagę od słabego scenariusza. To nie film-wydmuszka, a nasycona emocjami opowieść o niesamowitym artyście, Vincencie van Goghu.
Dziwak, szaleniec, odmieniec. Tak był postrzegany przez współcześnie żyjących. Szykanowany, niedoceniany, od małego starający się udowodnić swoją wartość, szukający akceptacji, ale ostatecznie doceniony dopiero po śmierci. Łza się w oku kręci na myśl, że nie doczekał tej chwili, w której jego twórczość trafiła do serc nie tylko koneserów sztuki, ale i zachwyciła przeciętnych Kowalskich, Smithów, Bernardów, Jansenów czy Müllerów tego świata. Bo iluż wśród nas jest takich, którzy nie kojarzą choćby Słoneczników?
Twój Vincent to historia rozgrywająca się już po tragicznej śmierci artysty, ale dzięki licznym retrospekcjom poznajemy ważne momenty jego życia. Młody mężczyzna, Armand Roulin, na prośbę ojca podejmuje się dostarczenia listu od nieżyjącego Vincenta do brata artysty, Theo. Początkowo robi to niechętnie. Z czasem postać van Gogha, a przede wszystkim okoliczności jego śmierci zaczynają go intrygować, dostrzega w nich pewne niejasności, a historia nabiera charakteru kryminalnego śledztwa. Zadanie dostarczenia listu okaże się niełatwe w realizacji, ale dzięki temu, Armand poznaje wiele osób z otoczenia Vincenta. Każda z nich snuje własną opowieść o artyście.
Ten film zachwyca. Zaczarował mnie już zwiastun, widziany przecież na niewielkim ekranie laptopa. Wrażenia po seansie na wielkim ekranie trudno opisać. Film powstawał 7 lat. Najpierw jako film aktorski (w roli van Gogha wystąpił aktor teatralny Robert Gulaczyk), a następnie każdą klatkę odmalowano ręcznie. Jedna sekunda filmu to nawet 10 dni pracy!
Nad całością pracowało 125 artystów. Wspólnie stworzyli pierwszy na świecie animowany film pełnometrażowy, którego kolejne klatki to ręcznie malowane płótna olejne. W sumie jest ich ok. 65 tysięcy, a blisko 130 to perfekcyjnie wkomponowane w całość obrazy Van Gogha. Moje małe marzenie? Potrafić rozpoznać je wszystkie.
Połączone metodą animacji poklatkowej płótna wpasowują się w styl van Gogha, z intensywnymi, często kontrastowo dobranymi kolorami, grubo nakładana farbą czy deformacjami malowanych obiektów. Jedynie retrospekcje utrzymywane są w czarno-białej tonacji.
Obrazy używają, a efekt wprawia w osłupienie. Całość uzupełnia piękna muzyka Clinta Mansella, a utwór Starry, Starry Night w wykonaniu Lianny La Havas od razu trafił na moją playlistę (warto przy okazji wspomnieć, że oryginalne wykonanie Dona MacLeana z 1971 roku nosi tytuł Vincent i powstało w hołdzie dla malarza).
Złożony z dzieł sztuki film jest sam w sobie jest dziełem sztuki. Magia na wielkim ekranie i seans, o którym szybko się nie zapomni. Chyba jeszcze nigdy nie użyłam w żadnym tekście słowa "arcydzieło". Tym razem się nie zawaham.
Twój Vincent to arcydzieło.
Idźcie do kina.
Magia to mało powiedziane. Niesamowity seans!
To takie cudowne uczucie, iść do kina z ogromnymi oczekiwaniami i się nie zawieść.
Twój Vincent to wyjątkowa polsko-brytyjsko produkcja w reżyserii Doroty Kobieli i Hugh Welchmana. Uwodzi obrazem i dźwiękiem, przenosi w inny wymiar, a przy tym wcale nie jest tak, że warstwa wizualna ma odwrócić uwagę od słabego scenariusza. To nie film-wydmuszka, a nasycona emocjami opowieść o niesamowitym artyście, Vincencie van Goghu.
Vincent autorstwa Anny Kluzy [źródło: lovingvincent.com] |
Dziwak, szaleniec, odmieniec. Tak był postrzegany przez współcześnie żyjących. Szykanowany, niedoceniany, od małego starający się udowodnić swoją wartość, szukający akceptacji, ale ostatecznie doceniony dopiero po śmierci. Łza się w oku kręci na myśl, że nie doczekał tej chwili, w której jego twórczość trafiła do serc nie tylko koneserów sztuki, ale i zachwyciła przeciętnych Kowalskich, Smithów, Bernardów, Jansenów czy Müllerów tego świata. Bo iluż wśród nas jest takich, którzy nie kojarzą choćby Słoneczników?
Twój Vincent to historia rozgrywająca się już po tragicznej śmierci artysty, ale dzięki licznym retrospekcjom poznajemy ważne momenty jego życia. Młody mężczyzna, Armand Roulin, na prośbę ojca podejmuje się dostarczenia listu od nieżyjącego Vincenta do brata artysty, Theo. Początkowo robi to niechętnie. Z czasem postać van Gogha, a przede wszystkim okoliczności jego śmierci zaczynają go intrygować, dostrzega w nich pewne niejasności, a historia nabiera charakteru kryminalnego śledztwa. Zadanie dostarczenia listu okaże się niełatwe w realizacji, ale dzięki temu, Armand poznaje wiele osób z otoczenia Vincenta. Każda z nich snuje własną opowieść o artyście.
Crow trapped in a squall autorstwa Aleksandry Osy [źródło: lovingvincent.com] |
Ten film zachwyca. Zaczarował mnie już zwiastun, widziany przecież na niewielkim ekranie laptopa. Wrażenia po seansie na wielkim ekranie trudno opisać. Film powstawał 7 lat. Najpierw jako film aktorski (w roli van Gogha wystąpił aktor teatralny Robert Gulaczyk), a następnie każdą klatkę odmalowano ręcznie. Jedna sekunda filmu to nawet 10 dni pracy!
Nad całością pracowało 125 artystów. Wspólnie stworzyli pierwszy na świecie animowany film pełnometrażowy, którego kolejne klatki to ręcznie malowane płótna olejne. W sumie jest ich ok. 65 tysięcy, a blisko 130 to perfekcyjnie wkomponowane w całość obrazy Van Gogha. Moje małe marzenie? Potrafić rozpoznać je wszystkie.
Połączone metodą animacji poklatkowej płótna wpasowują się w styl van Gogha, z intensywnymi, często kontrastowo dobranymi kolorami, grubo nakładana farbą czy deformacjami malowanych obiektów. Jedynie retrospekcje utrzymywane są w czarno-białej tonacji.
He tried so hard to fit into his family autorstwa Małgorzaty Kuźnik [źródło: lovingvincent.com] |
Obrazy używają, a efekt wprawia w osłupienie. Całość uzupełnia piękna muzyka Clinta Mansella, a utwór Starry, Starry Night w wykonaniu Lianny La Havas od razu trafił na moją playlistę (warto przy okazji wspomnieć, że oryginalne wykonanie Dona MacLeana z 1971 roku nosi tytuł Vincent i powstało w hołdzie dla malarza).
Złożony z dzieł sztuki film jest sam w sobie jest dziełem sztuki. Magia na wielkim ekranie i seans, o którym szybko się nie zapomni. Chyba jeszcze nigdy nie użyłam w żadnym tekście słowa "arcydzieło". Tym razem się nie zawaham.
Twój Vincent to arcydzieło.
Idźcie do kina.
Vincent van Gogh, Pokój van Gogha w Arles (ze zbiorów Musée d’Orsay) |
Vincent van Gogh, Autoportret (ze zbiorów Musée d’Orsay) |
Starry, Starry Night, wyk. Lianna La Havas
Clint Mansell The Yellow Home
polski zwiastun filmu
Zobacz też:
Piszesz bardzo zachęcająco, jednak to nie moje klimaty.:)
OdpowiedzUsuńkocieczytanie.blogspot.com
Rozumiem, choć trochę jestem zawiedziona, że nie udało mi się zachęcić Cię do seansu. ;)
UsuńRecenzja bardzo fajna, ale raczej się nie skuszę ...
OdpowiedzUsuńNawet wątek kryminalny Cię nie skusi? ;)
UsuńRaczej nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńEch. :(
UsuńJestem zainteresowana... moim Vincentem.
OdpowiedzUsuńSłusznie! :D
UsuńBrzmi świetnie pod względem artystycznym, a to w filmach bardzo doceniam. Kusisz! :)
OdpowiedzUsuńKuszę, namawiam, gorąco polecam. Nie opieraj się! :P
UsuńMogę się pod twym wpisem podpisać obiema rękoma. Jestem tym filmem absolutnie zauroczona. Koniecznie muszę wybrać się raz jeszcze. Jaką przyjemnością jest bycie częścią obrazów Vincenta. Bo nawet siedząc na widowni czułam się, jakbym razem z Armandem szła tymi cudnymi prowansalskimi ścieżkami, wśród łanów zbóż, kwiatów ogródków, nad rzeką.
OdpowiedzUsuńO tak! Zgadzam się w pełni. Te obrazy żyją i działają na wyobraźnię właśnie w taki sposób, jak to opisałaś. :)
UsuńJestem zaciekawiona i myślę,że może wybiorę się do kina.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
czytanestrony.blogspot.com
Idę! <3
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie, żebyś mogła nie pójść.
UsuńKoniecznie podziel się później wrażeniami. :)
Jestem bardzo ciekawa tego filmu, nie mogę się go doczekać...
OdpowiedzUsuńWięc pędź do kina, póki jeszcze go grają. :)
UsuńTrailer robi wrażenie, nietypowe obrazy i połączenia technik.
OdpowiedzUsuńA pomyśl sobie, jakie wrażenie robi całość. :)
UsuńJa jestem bardzo na tak, tylko w małym mieście nie jest to takie proste... Ale może jeszcze się uda :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki! :)
UsuńZ pewnością pójdę.
OdpowiedzUsuńMoże nawet dzisiaj.
Dziękuję Ci.
jestem bardzo zainteresowana, ale nie wiem czy zdążę go obejrzeć w kinie.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, bo naprawdę warto. :)
Usuń