cykl z Leonem Brodzkim, tom 1 |
Laura była bardzo ładną dziewczyną, przynajmniej jak na swoje osiemnaście i coś tam lat. Duże, brązowe oczy, kruczoczarne włosy, zadziorny podbródek i subtelnie podkreślające urodę kości policzkowe w każdej innej sytuacji uznane byłyby za kanon piękna. W tej scenerii natomiast, pokryte krwią i oblepiającymi rany kurzem, zyskiwały innego rodzaju powab. Urok scen ostatecznych[1].
Powrót do gry
Podobno nic dwa razy się nie zdarza. Chodzą plotki, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. Bohaterowie debiutanckiego kryminału Marcela Woźniaka Powtórka udowadniają, że obydwie te kwestie wymagają głębszych refleksji i dopuszczenia do siebie myśli, że wyjątki istnieją. Szczególnie dużo miałby na ten temat do powiedzenia Leon Brodzki, który właśnie żegna się z policyjną odznaką, przechodząc na zasłużoną emeryturę. O tym, że niełatwo zacząć spokojne życie emeryta wie niejeden literacki policjant. Alex Cross (ten od Jamesa Pattersona) mógłby sporo na ten temat powiedzieć, a Leon Brodzki dorzuci do tego swoją opowieść.
Zaczyna się ona tuż po zdaniu odznaki, kiedy to Brodzki ma zacząć spokojniejszą część życia, ale jego policyjni koledzy trafiają na okaleczone zwłoki młodej kobiety. Niedoszły emeryt wraca do gry. Nie dlatego, że jest wybitnym śledczym (choć sukcesów odmówić mu nie można), ale dlatego, że nowa sprawa ogromnie przypomina tę, na której żółtodziób Leon zbudował swoją karierę. Tamto śledztwo, mimo braku twardych dowodów. zwieńczono skazaniem dwóch podejrzanych. Jeden załapał się na ostatni polski wyrok śmierci, drugi siedzi w więzieniu do dziś. Komu więc zależy na odgrzebaniu tamtej sprawy?
Morderca jasno daje znać, że obydwie zbrodnie się łączą i zaprasza Brodzkiego do gry. Leon podejmuje wyzwanie. Emerytura i naprawianie relacji rodzinnych muszą poczekać.
Toruń sceną zbrodni
Marcel Woźniak ma na literackim koncie biografię Leopolda Tyrmanda, a teraz debiutuje w świecie literatury kryminalnej. Powtórką udowadnia, że wciąż możemy liczyć na ciekawe debiuty, a mocna ekipa polskich "kryminalistów" musi liczyć się z tym, że w czołówce może się zrobić tłoczno.
Miejscem akcji jest Toruń, miasto autorowi dobrze znane (mieszka tam od kilkunastu lat), co zauważymy bez trudu. Nie tylko przejdziemy się ulicami miasta rozpoznając miejscówki znane nam z rzeczywistości, ale i znajdziemy tu nieco ciekawostek z życia torunian. Debiutant postawił na tak lubianą przeze mnie formę opowiadania, wpisanie intrygi kryminalnej w rzeczywistą przestrzeń, z codziennymi problemami mieszkańców, z lokalizacjami, które można zobaczyć na własne oczy.
Przez toruńskie zaułki autor przeprowadza nas żwawym krokiem. Tempo zdarzeń jest z rodzaju tych, które na nudę nie pozwala. Dzieje się sporo, dzieje się szybko. Prawie jakbyśmy byli w Los Angeles czy innym Nowym Jorku, a nie mieście Kopernika, pierników i gotyckiej zabudowy. Nawet taksiarz Henryk w końcu doczeka się filmowego pościgu dużym fiatem, a główny bohater niejednokrotnie będzie musiał błyskawicznie podejmować decyzje i wykazać kondycją.
Zbrodnia w Toruniu należy do tych makabrycznych, których obraz trudno usunąć z pamięci. Przeraża nie tylko stan zwłok kobiety, która za życia musiała przejść piekło, ale też fakt, że ofiara była w ciąży, a dziecko urodziło się... już po jej śmierci. Marcel Woźniak sugestywnie kreśli ten dramatyczny obraz. Nie sposób czytać Powtórki bez emocji. Zbyt wiele w niej ludzkich dramatów. Obecnych i tych sprzed lat.
Leon Brodzki nie tylko nie będzie miał szans na odpoczynek i naprawienie relacji z bliskimi (jak wielu kumpli z sąsiednich powieści ma byłą żonę i zaniedbywaną córkę), ale także będzie musiał na nowo przeżywać emocje związane ze swym pierwszym śledztwem, przyjąć na klatę ciężar popełnionych wówczas błędów. Może uda mu się oczyścić imię swoje i ojca (również policjanta zajmującego się tamtą sprawą), a może nowe dochodzenie pogrąży ich jeszcze bardziej?
Więc tak naprawdę moje życie teraz jest jazdą przez mgłę i mrok. Kawalerią straceńca. Nie ma nic przedtem ani potem. Jest tylko tu i teraz[2].
Powtórka ma sensacyjny, filmowy charakter. Zaowocowało doświadczenie scenopisarskie. Dialogi wypadają naturalnie, sceny są plastyczne, a akcja toczy się wartko. Językowo bywa całkiem ciekawie, nie brak interesujących porównań, ciętych ripost, ironii, humoru (rozbroił mnie tekst: Jeśli liczy pan na Poczet Królów Polskich, to muszę pana rozczarować. Wszyscy z mojego portfela abdykowali[3]). Jest i garść przemyśleń. O przemijaniu, chociażby. O tym, co zostawiamy za sobą i czy mając drugą szansę popełnilibyśmy te same błędy.
Zgrabnie nakreśleni bohaterowie należą do tych, z którymi łatwo się związać. Tym trudniej pogodzić się z niektórymi rozwiązaniami fabularnymi. Rzeczywiste są opisywane miejsca, ale i niektóre postaci mają swe pierwowzory, jak choćby wspomniany taksówkarz Heniek. Na tych, którzy wcześniej zapoznali się z twórczością Roberta Małeckiego, czeka mała niespodzianka. Powołany przez niego do życia toruński dziennikarz Marek Bener, zjawi się na gościnnych występach u Marcela Woźniaka. Czyżby Toruń miał stać się kolejnym ważnym punktem na kryminalno-literackiej mapie Polski? Na to się zanosi, a współpraca pomiędzy pisarzami może dać naprawdę interesujący efekt (wciąż wypatruję premiery toruńskiego kryminału miejskiego Marka Pijanowskiego).
Finał jest z rodzaju tych, których się autorom nie wybacza (miłośnicy kryminałów Remigiusza Mroza będą mieli pewne pojęcie o czym mowa). To bardzo dobre zakończenie, uderzające w czytelnika taranem w momencie, gdy ten już zdążył uspokoić nieco emocje.
Powtórka otwiera toruńską trylogię Marcela Woźniaka. Nie wiem jak potoczą się dalsze losy bohaterów, ale jednego jestem pewna. Będzie się działo!
Przez toruńskie zaułki autor przeprowadza nas żwawym krokiem. Tempo zdarzeń jest z rodzaju tych, które na nudę nie pozwala. Dzieje się sporo, dzieje się szybko. Prawie jakbyśmy byli w Los Angeles czy innym Nowym Jorku, a nie mieście Kopernika, pierników i gotyckiej zabudowy. Nawet taksiarz Henryk w końcu doczeka się filmowego pościgu dużym fiatem, a główny bohater niejednokrotnie będzie musiał błyskawicznie podejmować decyzje i wykazać kondycją.
Błędy z przeszłości nie dają o sobie zapomnieć...
Zbrodnia w Toruniu należy do tych makabrycznych, których obraz trudno usunąć z pamięci. Przeraża nie tylko stan zwłok kobiety, która za życia musiała przejść piekło, ale też fakt, że ofiara była w ciąży, a dziecko urodziło się... już po jej śmierci. Marcel Woźniak sugestywnie kreśli ten dramatyczny obraz. Nie sposób czytać Powtórki bez emocji. Zbyt wiele w niej ludzkich dramatów. Obecnych i tych sprzed lat.
Leon Brodzki nie tylko nie będzie miał szans na odpoczynek i naprawienie relacji z bliskimi (jak wielu kumpli z sąsiednich powieści ma byłą żonę i zaniedbywaną córkę), ale także będzie musiał na nowo przeżywać emocje związane ze swym pierwszym śledztwem, przyjąć na klatę ciężar popełnionych wówczas błędów. Może uda mu się oczyścić imię swoje i ojca (również policjanta zajmującego się tamtą sprawą), a może nowe dochodzenie pogrąży ich jeszcze bardziej?
Więc tak naprawdę moje życie teraz jest jazdą przez mgłę i mrok. Kawalerią straceńca. Nie ma nic przedtem ani potem. Jest tylko tu i teraz[2].
Toruńskie uniwersum kryminalne
Powtórka ma sensacyjny, filmowy charakter. Zaowocowało doświadczenie scenopisarskie. Dialogi wypadają naturalnie, sceny są plastyczne, a akcja toczy się wartko. Językowo bywa całkiem ciekawie, nie brak interesujących porównań, ciętych ripost, ironii, humoru (rozbroił mnie tekst: Jeśli liczy pan na Poczet Królów Polskich, to muszę pana rozczarować. Wszyscy z mojego portfela abdykowali[3]). Jest i garść przemyśleń. O przemijaniu, chociażby. O tym, co zostawiamy za sobą i czy mając drugą szansę popełnilibyśmy te same błędy.
Zgrabnie nakreśleni bohaterowie należą do tych, z którymi łatwo się związać. Tym trudniej pogodzić się z niektórymi rozwiązaniami fabularnymi. Rzeczywiste są opisywane miejsca, ale i niektóre postaci mają swe pierwowzory, jak choćby wspomniany taksówkarz Heniek. Na tych, którzy wcześniej zapoznali się z twórczością Roberta Małeckiego, czeka mała niespodzianka. Powołany przez niego do życia toruński dziennikarz Marek Bener, zjawi się na gościnnych występach u Marcela Woźniaka. Czyżby Toruń miał stać się kolejnym ważnym punktem na kryminalno-literackiej mapie Polski? Na to się zanosi, a współpraca pomiędzy pisarzami może dać naprawdę interesujący efekt (wciąż wypatruję premiery toruńskiego kryminału miejskiego Marka Pijanowskiego).
Finał jest z rodzaju tych, których się autorom nie wybacza (miłośnicy kryminałów Remigiusza Mroza będą mieli pewne pojęcie o czym mowa). To bardzo dobre zakończenie, uderzające w czytelnika taranem w momencie, gdy ten już zdążył uspokoić nieco emocje.
Powtórka otwiera toruńską trylogię Marcela Woźniaka. Nie wiem jak potoczą się dalsze losy bohaterów, ale jednego jestem pewna. Będzie się działo!
[1] Marcel Woźniak, Powtórka, Wyd. Czwarta Strona, 2017, s. 37-38.
[2] Tamże, s. 258-259.
[3] Tamże, s. 235.
Bardzo mnie zainteresowała ta książka i wpisuję sobie na listę książek do przeczytania.
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Myślę, że się nie zawiedziesz. :)
UsuńKusisz ogromnie! Ale nie wiem czy dobrze zrobię zaczynając kolejną serię, skoro mam już tyle pozaczynanych! Ale raz kozie śmierć podobno! :D Podkradam tytuł ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
E tam, jak nowa seria zaczyna się tak dobrze to nie można jej zignorować. :D
UsuńSkoro tak namawiasz! A poza tym jak masz ochotę na dalsze części, to najlepsza rekomendacja:)
OdpowiedzUsuńNamawiam, namawiam, bo to bardzo udany debiut (choć łamie serce zakończeniem). Mam nadzieję, że kontynuacja będzie równie dobra.
UsuńNo proszę! Następny dobry, kryminalny pisarz dla mnie:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak! A ja tymczasem czekam na dalszy ciąg. :)
UsuńCieszą mnie każde pozytywne opinie na temat twórczości polskich autorów, gdyż uważam, że są oni niedocenieni w oczach rodzimych czytelników.
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam. Dziwią mnie teksty w stylu "nie lubię polskiej literatury". Mamy naprawdę świetnych pisarzy kryminalnych (i nie tylko).
UsuńNie znam, ale po Twojej recenzji widzę, że warto poszukać.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak!
UsuńPędzę do księgarni ;)
OdpowiedzUsuńSłusznie. :D
UsuńZainteresowała mnie ta książka :) Jeszcze nigdy nie czytałam książki, która działaby się w Toruniu :)
OdpowiedzUsuńNo to właśnie masz okazję. :D
UsuńChetnie sprobuje. Lubie zarowno kryminaly jak i debiutantow wiec chyba ryzyko jest zerowe.
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak. To naprawdę dobra książka. :)
Usuń