To cholernie trudne - wiarygodnie opowiedzieć coś niewiarygodnego[1].
Takiego zadania podjął się Krzysztof A. Zajas w powieści Oszpicyn. Opowiedział historię, która łączy czasy, gatunki, światy. Przeszłość mocno wplata się w teraźniejszość, thriller idzie ramię w ramię z powieścią grozy, a to co rzeczywiste koegzystuje z tym co wymyka się racjonalizmowi. Ta powieść jest dowodem na to, że można w ramy gatunków uznawanych często za niepoważne, rozrywkowe, wtłoczyć dającą do myślenia, inteligentną i poruszającą historię. Taką, która mocno wbija się i w serce, i w umysł.
Źle się dzieje w Oszpicynie
Oszpicyn. Miasto obecnie położone w województwie małopolskim. Liczy ok. czterdziestu tysięcy mieszkańców. Jego historia sięga ponad ośmiu wieków, ale w pamięci wielu narodów utkwiła zaledwie jej cząstka. Najtragiczniejsza, najtrudniejsza, najbardziej bolesna. I nie taka odległa.
To tu trafia główny bohater powieści Krzysztofa A. Zajasa, młody, bezczelny dziennikarz Wojciech Jaromin. Zaczyna pracę w lokalnej gazecie i jak na dziennikarza przystało, zaczyna rozglądać się wokół. Emocje mieszkańców wzbudza żydowski skarb, podobno zakopany na terenie miasta. To jednak nic w porównaniu z tym, co dopiero ma nastąpić. Miasto dopada plaga szczurów, które mnożą się błyskawicznie, a pozbyć się ich ogromnie trudno. Zwierzaki nie wahają się przez atakowaniem ludzi, choć to nie one przyczyniają się do wzrostu liczby zgonów w okolicy. W mniej lub bardziej zagadkowych okolicznościach giną kolejni ludzie.
Najczęściej dorośli.
Najczęściej z rąk kilkuletnich dzieci.
Co opętało Oszpicyn? Dlaczego właśnie teraz? Ile dramatów musi się jeszcze wydarzyć, by w mieście zapanował spokój?
Odpowiem tylko na to ostatnie pytanie. Wiele.
Po resztę odpowiedzi musicie zanurkować w fabule powieści Krzysztofa A. Zajasa.
Wojciech Jaromin trafia w sam środek historii, której nie da się zrozumieć polegając wyłącznie na racjonalnym myśleniu. Wiele zjawisk, z którymi przyjdzie mu się zmierzyć, będzie przeczyć zdrowemu rozsądkowi. Oszpicyn opanowało coś złego, coś co przez jakiś czas tkwiło w uśpieniu, a teraz pragnie zwrócić uwagę mieszkańców na dawne winy ich oraz poprzednich pokoleń. By uratować miasto, trzeba najpierw zrozumieć to i owo, otworzyć serce i umysł, wyostrzyć zmysły, wysłuchać, pomyśleć, zacząć działać.
Nie wiadomo komu można przy tym ufać, bo wielu ma własne interesy do załatwienia i przedkłada prywatne korzyści nad dobro ogółu. Bolesna przeszłość miasta nie dla każdego ma znaczenie, a takie myślenie potrafi zemścić się okrutnie. Nie da się żyć w miejscu tak naznaczonym, odcinając się od jego historii. Nie da się udawać, że czegoś nie było, że nie miało znaczenia, gdy są wokół tacy, którzy domagają się pamięci i walczą o odzyskanie godności.
Oszpicyn to powieść przejmująca do głębi. Autor buduje napięcie godne rasowego thrillera, wprowadzając przy tym wątki nadprzyrodzone, nie mieszczące się w granicach racjonalnego myślenia. Tak samo, jak w głowie się nie mieści to, co wydarzyło się na opisywanym terenie w czasie II wojny światowej. Choć to thriller nie będzie tu akcji pędzącej na łeb na szyję. Sceny dynamiczne przeplatają się z refleksyjnymi, kiedy to głowy są pełne myśli, wspomnień, kiedy to autor pochyla się nad tłem zdarzeń, serwując czytelnikom niemal poetyckie opisy rzeczywistości.
Język tej powieści jest bowiem piękny, staranny, plastyczny, pełen trafnych, zgrabnych opisów. Bo można napisać, że w położeniu beczki na deszczówkę było coś nie tak, bo stała z dala od rynny, ale można też inaczej: Jeśli martwy przedmiot może stać głupio, to tak właśnie stała beczka na deszczówkę w rogu szopy. Nie pod zardzewiałą końcówką rynny, tylko pół metra dalej[1]. Różnica drobna, pewnie dla wielu nieistotna, a dla mnie stanowiąca jeden z tych miłych akcentów, dzięki którym tekst tak dobrze się czyta. Polubiłam sposób opisywania świata przez Krzysztofa A. Zajasa. Udowodnił mi, że i thriller może być napisany pięknie.
Całą drogę chłonąłem łagodne krajobrazy Polski, nabrzmiałe słonecznym światłem jak opite nektarem bąki i pogrążone w leniwej sjeście sytego dnia. Fale zbożowego złota czekały na katowskie miecze kombajnów, trawy miriadami pyłków rozsiewały alergie, pojedyncze lipy spały przy drogach, domy chowały się w cieniu ogrodów[3].
Jeśli więc lubicie thrillery i horrory, tym razem spodziewajcie się czegoś gatunkowo pokrewnego, ale i nietypowego, dalekiego od prostych zdań, dynamicznych opisów (poza pewnymi scenami, które narzucają niezłe tempo), zwięzłych charakterystyk. Z mniej lub bardziej znanych motywów autor skleja wciągającą, elektryzującą fabułę, której tempo musi dawać czas na refleksje. A tych rodzi się sporo.
Krzysztof A. Zajas dotyka delikatnych tematów, bo obozy koncentracyjne, ludobójstwo czy stosunki polsko-żydowskie takie są i pewnie zawsze takie będą. Pokazuje jak niewygodne są to kwestie. Jarominowi niełatwo będzie wydobyć z mieszkańców Oszpicyna informacje pozwalające mu ułożyć sobie obraz zdarzeń, które doprowadziły do obecnego dramatu, do strachu, który każe rodzicom bacznie obserwować swoje dzieci, do udawania, że pewne sytuacje nie mają miejsca, do niepokoju o przyszłość swoją i bliskich. Wiele ważnych kwestii pozostaje tematem tabu, wiele jest drażliwych, o wielu się milczy.
Oszpicyn to powieść o szukaniu sprawiedliwości, o rozliczaniu z dawnych win, ale także o ludzkiej zachłanności, zdradach, braku empatii, unikaniu niewygodnych kwestii. I o dziedzictwie. Dziedziczonych winach, grzechach, powielanych błędach. Autor tworzy wielowątkową, wielowarstwową fabułę zgrabnie łącząc thriller, horror, powieść obyczajową, wątki historyczne, społeczne, psychologiczne. Jego proza jest raz mocna, raz subtelna, wciąga, wywołuje dreszcze i udowadnia, że ignorowany koszmar nie rozpływa się o świcie. Przeciwnie. Nabiera mocy.
Czytałam z zapartym tchem. Autorowi gratuluję pomysłu, wykonania i odwagi w łączeniu gatunku rozrywkowego z tematyką naprawdę ciężkiego kalibru.
Więc raz jeszcze: To cholernie trudne - wiarygodnie opowiedzieć coś niewiarygodnego. Krzysztofowi A. Zajasowi udało się to jednak świetnie!
Najczęściej dorośli.
Najczęściej z rąk kilkuletnich dzieci.
Co opętało Oszpicyn? Dlaczego właśnie teraz? Ile dramatów musi się jeszcze wydarzyć, by w mieście zapanował spokój?
Odpowiem tylko na to ostatnie pytanie. Wiele.
Po resztę odpowiedzi musicie zanurkować w fabule powieści Krzysztofa A. Zajasa.
Grzech niepamięci
Wojciech Jaromin trafia w sam środek historii, której nie da się zrozumieć polegając wyłącznie na racjonalnym myśleniu. Wiele zjawisk, z którymi przyjdzie mu się zmierzyć, będzie przeczyć zdrowemu rozsądkowi. Oszpicyn opanowało coś złego, coś co przez jakiś czas tkwiło w uśpieniu, a teraz pragnie zwrócić uwagę mieszkańców na dawne winy ich oraz poprzednich pokoleń. By uratować miasto, trzeba najpierw zrozumieć to i owo, otworzyć serce i umysł, wyostrzyć zmysły, wysłuchać, pomyśleć, zacząć działać.
Nie wiadomo komu można przy tym ufać, bo wielu ma własne interesy do załatwienia i przedkłada prywatne korzyści nad dobro ogółu. Bolesna przeszłość miasta nie dla każdego ma znaczenie, a takie myślenie potrafi zemścić się okrutnie. Nie da się żyć w miejscu tak naznaczonym, odcinając się od jego historii. Nie da się udawać, że czegoś nie było, że nie miało znaczenia, gdy są wokół tacy, którzy domagają się pamięci i walczą o odzyskanie godności.
Thriller i piękno
Oszpicyn to powieść przejmująca do głębi. Autor buduje napięcie godne rasowego thrillera, wprowadzając przy tym wątki nadprzyrodzone, nie mieszczące się w granicach racjonalnego myślenia. Tak samo, jak w głowie się nie mieści to, co wydarzyło się na opisywanym terenie w czasie II wojny światowej. Choć to thriller nie będzie tu akcji pędzącej na łeb na szyję. Sceny dynamiczne przeplatają się z refleksyjnymi, kiedy to głowy są pełne myśli, wspomnień, kiedy to autor pochyla się nad tłem zdarzeń, serwując czytelnikom niemal poetyckie opisy rzeczywistości.
Język tej powieści jest bowiem piękny, staranny, plastyczny, pełen trafnych, zgrabnych opisów. Bo można napisać, że w położeniu beczki na deszczówkę było coś nie tak, bo stała z dala od rynny, ale można też inaczej: Jeśli martwy przedmiot może stać głupio, to tak właśnie stała beczka na deszczówkę w rogu szopy. Nie pod zardzewiałą końcówką rynny, tylko pół metra dalej[1]. Różnica drobna, pewnie dla wielu nieistotna, a dla mnie stanowiąca jeden z tych miłych akcentów, dzięki którym tekst tak dobrze się czyta. Polubiłam sposób opisywania świata przez Krzysztofa A. Zajasa. Udowodnił mi, że i thriller może być napisany pięknie.
Całą drogę chłonąłem łagodne krajobrazy Polski, nabrzmiałe słonecznym światłem jak opite nektarem bąki i pogrążone w leniwej sjeście sytego dnia. Fale zbożowego złota czekały na katowskie miecze kombajnów, trawy miriadami pyłków rozsiewały alergie, pojedyncze lipy spały przy drogach, domy chowały się w cieniu ogrodów[3].
Jeśli więc lubicie thrillery i horrory, tym razem spodziewajcie się czegoś gatunkowo pokrewnego, ale i nietypowego, dalekiego od prostych zdań, dynamicznych opisów (poza pewnymi scenami, które narzucają niezłe tempo), zwięzłych charakterystyk. Z mniej lub bardziej znanych motywów autor skleja wciągającą, elektryzującą fabułę, której tempo musi dawać czas na refleksje. A tych rodzi się sporo.
Zignorowany koszmar
Krzysztof A. Zajas dotyka delikatnych tematów, bo obozy koncentracyjne, ludobójstwo czy stosunki polsko-żydowskie takie są i pewnie zawsze takie będą. Pokazuje jak niewygodne są to kwestie. Jarominowi niełatwo będzie wydobyć z mieszkańców Oszpicyna informacje pozwalające mu ułożyć sobie obraz zdarzeń, które doprowadziły do obecnego dramatu, do strachu, który każe rodzicom bacznie obserwować swoje dzieci, do udawania, że pewne sytuacje nie mają miejsca, do niepokoju o przyszłość swoją i bliskich. Wiele ważnych kwestii pozostaje tematem tabu, wiele jest drażliwych, o wielu się milczy.
Oszpicyn to powieść o szukaniu sprawiedliwości, o rozliczaniu z dawnych win, ale także o ludzkiej zachłanności, zdradach, braku empatii, unikaniu niewygodnych kwestii. I o dziedzictwie. Dziedziczonych winach, grzechach, powielanych błędach. Autor tworzy wielowątkową, wielowarstwową fabułę zgrabnie łącząc thriller, horror, powieść obyczajową, wątki historyczne, społeczne, psychologiczne. Jego proza jest raz mocna, raz subtelna, wciąga, wywołuje dreszcze i udowadnia, że ignorowany koszmar nie rozpływa się o świcie. Przeciwnie. Nabiera mocy.
Czytałam z zapartym tchem. Autorowi gratuluję pomysłu, wykonania i odwagi w łączeniu gatunku rozrywkowego z tematyką naprawdę ciężkiego kalibru.
Więc raz jeszcze: To cholernie trudne - wiarygodnie opowiedzieć coś niewiarygodnego. Krzysztofowi A. Zajasowi udało się to jednak świetnie!
Krzysztof A. Zajas Oszpicyn Wyd. Marginesy 2017 560 stron |
***
Książkę polecam
miłośnikom thrillerów i kryminałów
szukającym trzymających w napięciu opowieści
ceniącym książki zgrabne językowo
wybierającym się do Oszpicyna
miłośnikom trudnych historii
wielbicielom wielowątkowych powieści
***
Książkę polecam
miłośnikom thrillerów i kryminałów
szukającym trzymających w napięciu opowieści
ceniącym książki zgrabne językowo
wybierającym się do Oszpicyna
miłośnikom trudnych historii
wielbicielom wielowątkowych powieści
***
[1] Krzysztof A. Zajas, Oszpicyn, Wydawnictwo Marginesy, 2017, s. 223.
[2] Tamże, s. 13.
[3] Tamże, s. 195.
***
Widzę, że zapowiada się świetna lektura :) Tak się składa, że spędzę z Zajasem przełom marca i kwietnia, bowiem teraz czytam na DKK "Ludzi w nienawiści", a niebawem zabieram się za "Oszpicyna".
OdpowiedzUsuńNo to czekam na recenzje, zwłaszcza "Oszpicyna". Dla mnie mega!
UsuńNie zwróciłam wcześniej uwagi na tę książkę, a tu proszę jakie smakowite zaczytanie się szykuje. Oczywiście wciągam na listę, moje klimaty, więc nie będę sobie żałować. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Super! Mocnych wrażeń życzę. :)
UsuńGenialna! Nie wiem jakim sposobem ją przeoczyłam. Muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńPotwierdzam. Musisz. :D
UsuńBardzo lubię styl autora. Czytałam jego trylogię kryminalną i byłam zachwycona. Książkę mam na szczęście, więc to tylko kwestia czasu☺
OdpowiedzUsuńNie czytałam niestety trylogii, ale pewnie postaram się nadrobić. Tylko nie wiem kiedy. ;)
UsuńFaktycznie ciężki kaliber...
OdpowiedzUsuńAle wart tego, żeby się z nim zmierzyć.
UsuńZapowiada się mrocznie i wpisuje się w gatunek literacki, który lubię :)
OdpowiedzUsuńJest mroczny. I świetny. :)
UsuńKsiążka ta mnie zachwyciła tak, że dla niej zarwałam noc, a to nieczęste. Cieszę się więc, że i Ciebie też...
OdpowiedzUsuńJa specjalnie czytałam ją w weekend, żeby nie musieć zbyt często odrywać się od lektury. :D
UsuńKoniecznie muszę sięgnąć, bo już samo połączenie kryminału i opowieści grozy mnie ciekawi. Na dodatek taka tematyka, taki bagaż historyczny też zasługują na uwagę i koniecznie muszę przekonać się jak to autorowi wyszło.
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że Ci się spodoba.
Usuń"Thiller i piękno"... zainteresowałaś mnie. Bardzo jestem ciekawa tej mieszanki...
OdpowiedzUsuńOlu, koniecznie przeczytaj. Myślę, że nie będziesz zawiedziona.
UsuńNie planuję mimo wszystko jej czytać: unikam tematyki wojenno-obozowej czy wątków nadprzyrodzonych
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo to świetna lektura.
UsuńJuż sama okładka wzbudza we mnie napięcie :D Kusząca propozycja!
OdpowiedzUsuńOkładka jest obiecująca, ale nawet nie przypuszczałam, że kryje w sobie TAKIE wnętrze. :)
UsuńŚwietna recenzja. Sam bym tak własnie opisał tę książkę, gdybym potrafił. Cytaty przytoczyłaś takie, które też mocno wbiły mi się w pamięć.
OdpowiedzUsuńDla mnie "Oszpicyn" jest przede wszystkim rozliczaniem się z przeszłością i zwróceniem uwagi na stosunki polsko - żydowskie. Autor ujął temat po mistrzowsku, bo obramował to kingowskim horrorem, a jednoczesnie nie spłaszczył tematu. Szacun dla pana Zajasa.
Dzięki!
UsuńA sama książka faktycznie świetna. O porównaniu do Kinga początkowo nie myślałam, bo jakoś taka dawno nie sięgałam po książki mistrza horrorów, ale rzeczywiście - coś w tym jest. Ostatnio na spotkaniu we Wrocławiu autor opowiadał o Kingu i im bardziej opowiadał, tym bardziej przypominał mi się jego "Oszpicyn".