cykl z Barnabą Uszkierem, tom 3
Bałtyk z pewnością nie należy do zbiorników czystych. Co w nim pływa, co się unosi na jego powierzchni - czasem lepiej nie wiedzieć. Zwłaszcza, gdy w jego wodach natrafi się na takie znalezisko, jak to, od którego zaczyna się historia opowiedziana w Żeglarzu Agnieszki Pruskiej.
To już trzeci tom kryminalnego cyklu o nadkomisarzu Barnabie Uszkierze, ale sama miałam okazję spotkać tego bohatera, po raz pierwszy. Trafiłam na moment, kiedy to sprawy prywatne zaprzątają jego umysł równie mocno jak śledztwo, którym właśnie się zajmuje.
Z jednej strony usiłuje dotrzeć do kobiety, która twierdzi, że przed laty wspólnie zmajstrowali dziecko i właśnie uznała, że czas najwyższy, by tatuś wspomógł finansowo wychowanie syna. Niepokój związany z niespodziewanym ojcostwem wkrada się w życie rodziny Uszkierów. Sytuacja między policjantem a jego żoną staje się dość napięta.
Z drugiej - z gdańskiej mariny wyłowiono zwłoki żeglarza, więc policjanci ruszają do pracy pełną parą. Na samobójstwo to nie wygląda, na wypadek też niekoniecznie. Trzeba więc rozejrzeć się w poszukiwaniu mordercy, to kogoś przepytać, to jakiemuś miejscu się przyjrzeć. Ot, policyjna robota. Niestety, w tym przypadku niełatwa, bo świadków brak, znajomi denata nie są zbyt pomocni, wrogów ofiara zdawała się nie mieć. Nie ma niczego, czego można by się uchwycić w procesie ustalania sprawcy i przebiegu zdarzeń.
Z jednej strony usiłuje dotrzeć do kobiety, która twierdzi, że przed laty wspólnie zmajstrowali dziecko i właśnie uznała, że czas najwyższy, by tatuś wspomógł finansowo wychowanie syna. Niepokój związany z niespodziewanym ojcostwem wkrada się w życie rodziny Uszkierów. Sytuacja między policjantem a jego żoną staje się dość napięta.
Z drugiej - z gdańskiej mariny wyłowiono zwłoki żeglarza, więc policjanci ruszają do pracy pełną parą. Na samobójstwo to nie wygląda, na wypadek też niekoniecznie. Trzeba więc rozejrzeć się w poszukiwaniu mordercy, to kogoś przepytać, to jakiemuś miejscu się przyjrzeć. Ot, policyjna robota. Niestety, w tym przypadku niełatwa, bo świadków brak, znajomi denata nie są zbyt pomocni, wrogów ofiara zdawała się nie mieć. Nie ma niczego, czego można by się uchwycić w procesie ustalania sprawcy i przebiegu zdarzeń.
A później, by było jeszcze trudniej, na scenie pojawiają się kolejne zwłoki.
Agnieszka Pruska Żeglarz Wyd. Oficynka 2016 548 stron |
I plus, i minus, czyli o zamiłowaniu do szczegółów
Agnieszka Pruska osadziła akcję Żeglarza w Trójmieście, zabierając bohaterów i czytelników na spotkanie z tamtejszym żeglarskim środowiskiem. Jako gdańszczanka z wyboru, autorka opisuje znaną sobie przestrzeń. Z głównym bohaterem podzieliła się swoją pasją - oboje ćwiczą aikido. Dzięki temu sprawnie poruszamy się po opisywanych miejscach, a powieściowe sceny walki wypadają bardziej wiarygodnie. Ponieważ członkini Oliwskiego Klubu Kryminału interesuje się techniczną stroną śledztw, mamy tu bardzo drobiazgowo odwzorowane poszczególne etapy śledztwa.
Jest to jednocześnie plus i minus jej najnowszego kryminału. Będą zadowoleni ci, którym zależy na dbałości o szczegółowość opisów policyjnej pracy, od oględzin zwłok, po przesłuchiwanie świadków, proces dedukcji i ustalenie sprawcy. Zdecydowanie trudniej będą mieli miłośnicy dynamicznej akcji, nagłych zwrotów fabularnych, czytelnicy przyzwyczajeni do trzymających w napięciu historii wywołujących dreszcze. Tu tego nie ma. Dopiero pod koniec historia nabiera rumieńców. Wcześniej głównie obserwujemy żmudną, policyjną pracę.
Autorka postawiła na szczegółowość. Miałam wrażenie, że od tego kto jest mordercą i dlaczego zabił, ważniejsze jest w jaki sposób policjanci dotarli do prawdy. Z jednej strony jest to interesujące, bo mamy możliwość przyjrzenia się pracy mundurowych, a także relacjom pomiędzy nimi, tak służbowym, jak i prywatnym. Z drugiej - towarzyszenie im w żmudnym docieraniu do prawdy staje się w pewnym momencie nużące. Myślę, że na potrzeby książki rozrywkowej, z powodzeniem można by tekst nieco skrócić, rezygnując z części dialogów i wielu powtórzeń.
Nawyki komisarza Bukowskiego z poprzedniej pracy najpierw bawią, później już tylko męczą. Autorka niejednokrotnie przywołuje znane już czytelnikom fakty dotyczące śledztwa, co tylko dodatkowo zwalnia akcję. Przywoływanie po raz kolejny charakterystycznych cech bohaterów (jak wgapianie się Anki w przystojnych facetów czy przedstawianie się Uszkiera z nazwiska, gdy ktoś do niego dzwoni na komórkę), także niepotrzebnie rozbudowuje tekst. A już zupełnie nie rozumiem psiego wątku, który jakkolwiek byłby uroczy, niczego do fabuły nie wnosi.
Sam pomysł na historię jest interesujący. Autorka starannie rysuje przestrzeń, w której rozgrywa się akcja Żeglarza, dba o szczegóły - zwłaszcza odnoszące się do policyjnej pracy, ale i topograficzne czy związane z żeglarskim środowiskiem. Dbałość o zachowanie realiów jest największym atutem najnowszego kryminału Agnieszki Pruskiej.
Jest to jednocześnie plus i minus jej najnowszego kryminału. Będą zadowoleni ci, którym zależy na dbałości o szczegółowość opisów policyjnej pracy, od oględzin zwłok, po przesłuchiwanie świadków, proces dedukcji i ustalenie sprawcy. Zdecydowanie trudniej będą mieli miłośnicy dynamicznej akcji, nagłych zwrotów fabularnych, czytelnicy przyzwyczajeni do trzymających w napięciu historii wywołujących dreszcze. Tu tego nie ma. Dopiero pod koniec historia nabiera rumieńców. Wcześniej głównie obserwujemy żmudną, policyjną pracę.
Powtórzenia i wyimki z życiorysu pewnego szczeniaka, czyli o potrzebie skrócenia tekstu
Autorka postawiła na szczegółowość. Miałam wrażenie, że od tego kto jest mordercą i dlaczego zabił, ważniejsze jest w jaki sposób policjanci dotarli do prawdy. Z jednej strony jest to interesujące, bo mamy możliwość przyjrzenia się pracy mundurowych, a także relacjom pomiędzy nimi, tak służbowym, jak i prywatnym. Z drugiej - towarzyszenie im w żmudnym docieraniu do prawdy staje się w pewnym momencie nużące. Myślę, że na potrzeby książki rozrywkowej, z powodzeniem można by tekst nieco skrócić, rezygnując z części dialogów i wielu powtórzeń.
Nawyki komisarza Bukowskiego z poprzedniej pracy najpierw bawią, później już tylko męczą. Autorka niejednokrotnie przywołuje znane już czytelnikom fakty dotyczące śledztwa, co tylko dodatkowo zwalnia akcję. Przywoływanie po raz kolejny charakterystycznych cech bohaterów (jak wgapianie się Anki w przystojnych facetów czy przedstawianie się Uszkiera z nazwiska, gdy ktoś do niego dzwoni na komórkę), także niepotrzebnie rozbudowuje tekst. A już zupełnie nie rozumiem psiego wątku, który jakkolwiek byłby uroczy, niczego do fabuły nie wnosi.
O zamiłowaniu do technik i procedur, czyli komu Żeglarz przypadnie do gustu
Sam pomysł na historię jest interesujący. Autorka starannie rysuje przestrzeń, w której rozgrywa się akcja Żeglarza, dba o szczegóły - zwłaszcza odnoszące się do policyjnej pracy, ale i topograficzne czy związane z żeglarskim środowiskiem. Dbałość o zachowanie realiów jest największym atutem najnowszego kryminału Agnieszki Pruskiej.
Czasem mam wrażenie, że nasza praca polega na gadaniu* - mówi policjantka Anka i niechcący podsuwa mi zdanie, które podsumowało dla mnie całą tę książkę. Tak, sporo się tu gada, analizuje, roztrząsa po wielokroć. Dzięki dużej liczbie dialogów, Żeglarza czyta się bardzo szybko, ale jednocześnie jako czytelniczka, chciałabym, żeby w tym wszystkim mniej było słów, a więcej akcji. Zdaję sobie sprawę, że policyjna praca bliższa jest temu, co przedstawiała Agnieszka Pruska niż tym kryminałom, w których akcja pędzi na łeb na szyję, a policjanci nie zajmują się aż tak bardzo romansami, ploteczkami i konfliktami między pracownikami, ale warto by poszukać złotego środka - nadać fabule większej dynamiki, jednocześnie nie rezygnując z opisywania przesłuchań czy technik zabezpieczania śladów.
Żeglarz spodoba się miłośnikom procedur i technik śledczych, ale wielbicieli dynamicznych śledztw i nagłych zwrotów akcji, raczej nie będą usatysfakcjonowani.
Żeglarz spodoba się miłośnikom procedur i technik śledczych, ale wielbicieli dynamicznych śledztw i nagłych zwrotów akcji, raczej nie będą usatysfakcjonowani.
***
Książkę polecam
miłośnikom drobiazgowych śledztw
zainteresowanym pracą śledczych
mieszkańcom Trójmiasta
wielbicielom żeglarstwa
ceniącym wiarygodność realiów
niepotrzebującym dynamicznej fabuły do czytelniczego szczęścia
***
* Agnieszka Pruska, Żeglarz, Wyd. Oficynka, 2016, s. 69.
***
***
Lubię w kryminałach opisy policyjnych technik i przesłuchań, ale także bardzo cenię dynamiczną akcję-dam szansę temu kryminałowi jak go spotkam. Szkoda tylko,że występują te powtórzenia...
OdpowiedzUsuńSzansę warto dać, bo to ciekawa historia. Gdyby nie te powtórzenia, nawet brak dynamiki by nie przeszkadzał. Przynajmniej mnie. ;)
UsuńAktualnie miałabym jednak ochotę na coś bardziej żywiołowego i dynamicznego. Choć ze względu na akcję osadzoną w Trójmieście, nie mówię nie.
OdpowiedzUsuńJak żywiołowo i dynamicznie to Carter. Albo Mróz, oczywiście. ;)
UsuńObawiam się, że to nie dla mnie, bo lubię jak akcja jest dynamiczna. Nie mam nic przeciwko szczegółom policyjnej pracy, nadającym historii wiarygodności, ale jednak samo gadanie nie wystarczy. Może skuszę się na pierwszą powieść z serii, chociaż powolny rytm wydarzeń pewnie zagościł i tam.
OdpowiedzUsuńTrudno mi powiedzieć, ale może kiedyś to sprawdzę. Zwłaszcza, że fabuła "Literata" zapowiada się bardzo intrygująco. :)
UsuńTa szczegółowość może mi się bardzo spodobać, choć nie ukrywam, że i dynamiczna akcję lubię. Mam w domu dwie pierwsze części serii o nadkomisarzu Barnabie Uszkierze więc ten cykl chcę przeczytać we właściwej kolejności. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńO, to czekam na recenzje. Mnie kusi "Literat", więc koniecznie się odezwij, jak przeczytasz tę książkę. :)
UsuńNie czytałam jeszcze pierwszego tomu tej serii.
OdpowiedzUsuńJa też. ;)
UsuńNie znam tej serii, ale zainteresowałaś mnie nią :)
OdpowiedzUsuńW takim razie, udanych spotkań z Uszkierem. :)
UsuńBardzo cenię u autorów kryminałów znalezienie tego złotego środka pomiędzy wiarygodnym opisywaniem pracy policji, a dynamiczną akcją. Szkoda, że Agnieszce Pruskiej nie do końca to wyszło. Na razie spasuję.
OdpowiedzUsuńTo chyba nie jest łatwe, bo im więcej chcesz zdradzić kulisów pracy śledczych, tym bardziej spowalniasz akcję. No i w tym konkretnym przypadku, chyba trochę pechowo wyszło, że sięgnęłam po tę książkę zaraz po Carterze. Kontrast (jeżeli chodzi o dynamikę) jest ogromny. ;)
UsuńTa książka ma prześliczną okładkę :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się stuprocentowo. :)
UsuńNie znam serii.
OdpowiedzUsuńMoże czas poznać? :)
UsuńZastanawiałam się nad książkami tej autorki ostatnio i widzę że to nie głupi pomysł :)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam. ;)
UsuńTo chyba nie jest do końca kryminał, jakiego bym oczekiwała. Być może zadowoliłby mnie, gdybym od razu podeszła do lektury z dystansem, teraz bym w sumie mogła, po przeczytaniu Twojej recenzji. Jednak nie pociąga mnie jakoś.
OdpowiedzUsuńBywa i tak. :)
Usuń