Przykuwająca uwagę okładka, prawa do tłumaczenia sprzedane do ponad 30 krajów, hit londyńskich targów książki, obiecujące recenzje, blurb zapowiadający wywołującą dreszcze historię z pogranicza thrillera i horroru oraz góry jako miejsce akcji. Tak zmotywowana po raz pierwszy sięgnęłam po włoską powieść z zagadką kryminalną. Z wielką nadzieją na mocne wrażenia, oczywiście.
Wielkie oczekiwania
Istota zła to tytuł, którym Luca D'Andrea zadebiutował na polskim rynku wydawniczym i co tu dużo mówić, zmotywowana tym, co wymieniłam we wstępie, musiałam tę książkę przeczytać.
Tyle o oczekiwaniach, czas na refleksje po lekturze.
Prawdę mówiąc spodziewałam się czegoś innego. Mroczniejszego, z akcją gęstą i przesyconą grozą oraz tajemnicami. Wprawdzie nie zabrakło takich momentów, ale całość jest zwyczajnie nierówna. Zaczyna się obiecująco, później historia traci impet by w finale znów zapewnić takie emocje, jakich oczekiwałam od pierwszej do ostatniej strony.
Potencjał tej historii jest ogromny i gdyby autor utrzymał napięcie w środkowej części, piałabym teraz z zachwytu. A tak, pozostaje mi napisać, że Istota zła jest książką niezłą, klimatyczną, z ciekawą historią i świetnym zakończeniem, ale nie wbijającą w fotel.
Dolomity teraz i przed laty. Wciąż tak samo piękne, ale i budzące grozę wśród tych, którzy zdają sobie sprawę z tego, jak niebezpieczne mogą być nie tylko dla nieostrożnych i nierozgarniętych, ale i dla ich miłośników, którzy zdają się znać je od podszewki.
U podnóży włoskich Dolomitów, w niewielkim Siebenhoch wraz z żoną i córeczką mieszka Jeremiasz Salinger, filmowiec-dokumentalista, obecnie trzymającym się od pracy z daleka (czego małżonka stara się dopilnować). Jeremiasz jest jedynym ocalałym z katastrofy, w jaką zmieniła się jedna z wielu zwyczajnych górskich akcji ratunkowych. Salinger miał nakręcić materiał do serialu dokumentalnego o pracy miejscowych ratowników. Teraz czuje się winny tego, co się stało. Jego praca wydłużyła czas trwania akcji, co skończyło się tragedią. Nękają go koszmary, trudno mu się pozbierać. I właśnie wtedy, gdy powinien odpoczywać, zaczyna się interesować zdarzeniami sprzed ponad trzech dekad.
Masakrą w wąwozie Bletterbach.
Był rok 1985, a nawałnica, jaka spadła na okolice, miała moc jak mało która. Gdy żywioł się uspokoił, ludziom nie zrobiło się lżej na sercach. W górach znaleziono bowiem trzy ciała. Mordercą nie była jednak matka natura. Nie ona zabiła troje młodych ludzi, nie ona skatowała ich ciała z ogromną brutalnością, nie ona odcięła dziewczynie głowę... Ta historia miała swoje ponure konsekwencje, których skalę można próbować ocenić dopiero po przeczytaniu ostatnich stron powieści Włocha. Póki co, i my, i nasz bohater, jesteśmy kompletnie nieświadomi tego, co tak naprawdę tam się stało. Dlaczego młodzi ludzie musieli zginąć? Dlaczego w tak okrutny sposób?
Tyle o oczekiwaniach, czas na refleksje po lekturze.
Prawdę mówiąc spodziewałam się czegoś innego. Mroczniejszego, z akcją gęstą i przesyconą grozą oraz tajemnicami. Wprawdzie nie zabrakło takich momentów, ale całość jest zwyczajnie nierówna. Zaczyna się obiecująco, później historia traci impet by w finale znów zapewnić takie emocje, jakich oczekiwałam od pierwszej do ostatniej strony.
Potencjał tej historii jest ogromny i gdyby autor utrzymał napięcie w środkowej części, piałabym teraz z zachwytu. A tak, pozostaje mi napisać, że Istota zła jest książką niezłą, klimatyczną, z ciekawą historią i świetnym zakończeniem, ale nie wbijającą w fotel.
Jedyny, który przeżył
Luca D'Andrea Istota zła Wyd. W.A.B. 2016 480 stron |
U podnóży włoskich Dolomitów, w niewielkim Siebenhoch wraz z żoną i córeczką mieszka Jeremiasz Salinger, filmowiec-dokumentalista, obecnie trzymającym się od pracy z daleka (czego małżonka stara się dopilnować). Jeremiasz jest jedynym ocalałym z katastrofy, w jaką zmieniła się jedna z wielu zwyczajnych górskich akcji ratunkowych. Salinger miał nakręcić materiał do serialu dokumentalnego o pracy miejscowych ratowników. Teraz czuje się winny tego, co się stało. Jego praca wydłużyła czas trwania akcji, co skończyło się tragedią. Nękają go koszmary, trudno mu się pozbierać. I właśnie wtedy, gdy powinien odpoczywać, zaczyna się interesować zdarzeniami sprzed ponad trzech dekad.
Masakrą w wąwozie Bletterbach.
Okrutna zbrodnia w górach
Był rok 1985, a nawałnica, jaka spadła na okolice, miała moc jak mało która. Gdy żywioł się uspokoił, ludziom nie zrobiło się lżej na sercach. W górach znaleziono bowiem trzy ciała. Mordercą nie była jednak matka natura. Nie ona zabiła troje młodych ludzi, nie ona skatowała ich ciała z ogromną brutalnością, nie ona odcięła dziewczynie głowę... Ta historia miała swoje ponure konsekwencje, których skalę można próbować ocenić dopiero po przeczytaniu ostatnich stron powieści Włocha. Póki co, i my, i nasz bohater, jesteśmy kompletnie nieświadomi tego, co tak naprawdę tam się stało. Dlaczego młodzi ludzie musieli zginąć? Dlaczego w tak okrutny sposób?
Zdarzenie sprzed lat rozpala wyobraźnię Salingera. Choć filmowiec wciąż nie może pozbyć się lęków, choć ten i ów ostrzega go przed rozgrzebywaniem dawnych spraw, a strach przed obudzeniem zła czającego się w górach jest ogromny, Jeremiasz coraz bardziej wciąga się w śledztwo, budząc niechęć mieszkańców, złość żony i... prosząc się o kłopoty.
Góry i szaleństwo
Istota zła obiecująco się zaczyna i świetnie kończy. Środek miejscami kuleje. Spada napięcie, mrok ustępuje nieco przesadnemu dramatyzmowi i zdarzają się przegadane fragmenty. Nie jest jednak źle. Historia wciąga, a w finale wciąga nawet bardzo. Obserwujemy jak przybiera na sile obsesja głównego bohatera, jak wkrada się w jego umysł szaleństwo, a jednocześnie zbieramy okruchy informacji o maskarze z 1985 roku, próbując złożyć je w spójną, prawdziwą historię.
Plus dla autora za klimat. Sceneria jest równie malownicza co niepokojąca. Góry tworzą imponującą dekorację i pomagają w budowaniu atmosfery z dreszczykiem. Kto po górach chadzać lubi ten wie, że mogą być równie piękne co niebezpieczne.
Kuleją za to kreacje postaci drugiego planu, a szkoda, bo jest tu kilka obiecujących bohaterów. Luca D'Andrea skupił się jednak przede wszystkim na Jeremiaszu, reszcie bohaterów skąpiąc charakterystycznych cech i umiejętności przykuwania uwagi czytelników.
Z Istotą zła jest tak, że z jednej strony wciąga, z drugiej - nie sposób nie dostrzec jej mankamentów. Potencjał drzemiący w tej historii nie został w pełni wykorzystany, to pewne, ale absolutnie nie żałuję czasu spędzonego w Dolomitach. W końcu gdy w grę wchodzi szaleństwo, nie można się nudzić.
***
Książkę polecam
miłośnikom gór
wybierającym się w Dolomity
wielbicielom thrillerów
***
* Luca D'Andrea, Istota zła, przeł. Stanisław Kasprzysiak, Wyd. W.A.B., 2016, s. 7.
***
Zobacz też:
Czyli jednak nie jest tak różowo, jak się zapowiadało. Szkoda, bo liczyłam na naprawdę mocną rzecz. Ale i tak zapewne przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJa też, ale koniec końców nie było tak źle. ;)
UsuńMimo wszystko sięgnę po tę książkę. Zainteresowałaś mnie nią :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy przypadnie Ci do gustu. :)
UsuńMnie też nie wbiła w fotel, ale muszę przyznać, że posiada w sobie to coś.
OdpowiedzUsuńZgadzam się!
UsuńMnie również nie wbiła w fotel. Przeczytałam, ale bez większych emocji.
OdpowiedzUsuńU mnie z emocjami było różnie. ;)
UsuńFabułą zapowiada się tak intrygująco, że na pewno przeczytam tę powieść. Szkoda, że nie wszystko się autorowi udało, ale i tak daję mu kredyt zaufania :)
OdpowiedzUsuńNo to czekam na Twoją opinię. :)
UsuńŚrodek faktycznie chwilami mi się dłużył, jednak całość uważam za bardzo udaną.
OdpowiedzUsuńPewnie gdyby nie zbyt wygórowane oczekiwania, lepiej bym ją odebrała.
UsuńNie czuję klimatu gór, a szaleństwo mnie nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńBywa. ;)
UsuńJa z kolei w finale nie czułam nic. Oprócz wewnętrznego chichotu :P
OdpowiedzUsuńOch, nieczuła Ty! :P
UsuńPrzeczytałabym dla tych gór... A swoją drogą szkoda, że książka nie poleżała jeszcze chwilę w szufladzie...
OdpowiedzUsuńMyślisz, że coś by to zmieniło?
UsuńPoluję na tą ksiązkę :)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę polowania zakończonego sukcesem. ;)
UsuńMam zamiar przeczytać, książka już czeka na półce :)
OdpowiedzUsuńUdanej lektury. :)
UsuńOd samej premiery byłam zainteresowana tym tytułem, ale jakoś ciągle nie mam okazji się z nim zapoznać. Szkoda, że książka nie jest równa przez cały czas, ale mimo wszystko brzmi ciekawie :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto dać jej szansę.
Usuń