sobota, 21 stycznia 2017

Luca D'Andrea "Istota zła"
[RECENZJA]




Tak jest zawsze. W głębi lodowca najpierw słyszy się głos Bestii, potem się umiera.*

Przykuwająca uwagę okładka, prawa do tłumaczenia sprzedane do ponad 30 krajów, hit londyńskich targów książki, obiecujące recenzje, blurb zapowiadający wywołującą dreszcze historię z pogranicza thrillera i horroru oraz góry jako miejsce akcji. Tak zmotywowana po raz pierwszy sięgnęłam po włoską powieść z zagadką kryminalną. Z wielką nadzieją na mocne wrażenia, oczywiście.



Wielkie oczekiwania



Istota zła to tytuł, którym Luca D'Andrea zadebiutował na polskim rynku wydawniczym i co tu dużo mówić, zmotywowana tym, co wymieniłam we wstępie, musiałam tę książkę przeczytać.

Tyle o oczekiwaniach, czas na refleksje po lekturze.

Prawdę mówiąc spodziewałam się czegoś innego. Mroczniejszego, z akcją gęstą i przesyconą grozą oraz tajemnicami. Wprawdzie nie zabrakło takich momentów, ale całość jest zwyczajnie nierówna. Zaczyna się obiecująco, później historia traci impet by w finale znów zapewnić takie emocje, jakich oczekiwałam od pierwszej do ostatniej strony.

Potencjał tej historii jest ogromny i gdyby autor utrzymał napięcie w środkowej części, piałabym teraz z zachwytu. A tak, pozostaje mi napisać, że Istota zła jest książką niezłą, klimatyczną, z ciekawą historią i świetnym zakończeniem, ale nie wbijającą w fotel.


Jedyny, który przeżył



Luca D'Andrea
Istota zła
Wyd. W.A.B.
2016
480 stron
Dolomity teraz i przed laty. Wciąż tak samo piękne, ale i budzące grozę wśród tych, którzy zdają sobie sprawę z tego, jak niebezpieczne mogą być nie tylko dla nieostrożnych i nierozgarniętych, ale i dla ich miłośników, którzy zdają się znać je od podszewki.

U podnóży włoskich Dolomitów, w niewielkim Siebenhoch wraz z żoną i córeczką mieszka Jeremiasz Salinger, filmowiec-dokumentalista, obecnie trzymającym się od pracy z daleka (czego małżonka stara się dopilnować). Jeremiasz jest jedynym ocalałym z katastrofy, w jaką zmieniła się jedna z wielu zwyczajnych górskich akcji ratunkowych. Salinger miał nakręcić materiał do serialu dokumentalnego o pracy miejscowych ratowników. Teraz czuje się winny tego, co się stało. Jego praca wydłużyła czas trwania akcji, co skończyło się tragedią. Nękają go koszmary, trudno mu się pozbierać. I właśnie wtedy, gdy powinien odpoczywać, zaczyna się interesować zdarzeniami sprzed ponad trzech dekad.

Masakrą w wąwozie Bletterbach.


Okrutna zbrodnia w górach



Był rok 1985, a nawałnica, jaka spadła na okolice, miała moc jak mało która. Gdy żywioł się uspokoił, ludziom nie zrobiło się lżej na sercach. W górach znaleziono bowiem trzy ciała. Mordercą nie była jednak matka natura. Nie ona zabiła troje młodych ludzi, nie ona skatowała ich ciała z ogromną brutalnością, nie ona odcięła dziewczynie głowę... Ta historia miała swoje ponure konsekwencje, których skalę można próbować ocenić dopiero po przeczytaniu ostatnich stron powieści Włocha. Póki co, i my, i nasz bohater, jesteśmy kompletnie nieświadomi tego, co tak naprawdę tam się stało. Dlaczego młodzi ludzie musieli zginąć? Dlaczego w tak okrutny sposób?

Zdarzenie sprzed lat rozpala wyobraźnię Salingera. Choć filmowiec wciąż nie może pozbyć się lęków, choć ten i ów ostrzega go przed rozgrzebywaniem dawnych spraw, a strach przed obudzeniem zła czającego się w górach jest ogromny, Jeremiasz coraz bardziej wciąga się w śledztwo, budząc niechęć mieszkańców, złość żony i... prosząc się o kłopoty.


Góry i szaleństwo



Istota zła obiecująco się zaczyna i świetnie kończy. Środek miejscami kuleje. Spada napięcie, mrok ustępuje nieco przesadnemu dramatyzmowi i zdarzają się przegadane fragmenty.  Nie jest jednak źle. Historia wciąga, a w finale wciąga nawet bardzo. Obserwujemy jak przybiera na sile obsesja głównego bohatera, jak wkrada się w jego umysł szaleństwo, a jednocześnie zbieramy okruchy informacji o maskarze z 1985 roku, próbując złożyć je w spójną, prawdziwą historię.

Plus dla autora za klimat. Sceneria jest równie malownicza co niepokojąca. Góry tworzą imponującą dekorację i pomagają w budowaniu atmosfery z dreszczykiem. Kto po górach chadzać lubi ten wie, że mogą być równie piękne co niebezpieczne.

Kuleją za to kreacje postaci drugiego planu, a szkoda, bo jest tu kilka obiecujących bohaterów. Luca D'Andrea skupił się jednak przede wszystkim na Jeremiaszu, reszcie bohaterów skąpiąc charakterystycznych cech i umiejętności przykuwania uwagi czytelników.

Z Istotą zła jest tak, że z jednej strony wciąga, z drugiej - nie sposób nie dostrzec jej mankamentów. Potencjał drzemiący w tej historii nie został w pełni wykorzystany, to pewne, ale absolutnie nie żałuję czasu spędzonego w Dolomitach. W końcu gdy w grę wchodzi szaleństwo, nie można się nudzić.

***

Książkę polecam
miłośnikom gór
wybierającym się w Dolomity
wielbicielom thrillerów

***

* Luca D'Andrea, Istota zła, przeł. Stanisław Kasprzysiak, Wyd. W.A.B., 2016, s. 7.

***

Zobacz też:



24 komentarze:

  1. Czyli jednak nie jest tak różowo, jak się zapowiadało. Szkoda, bo liczyłam na naprawdę mocną rzecz. Ale i tak zapewne przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, ale koniec końców nie było tak źle. ;)

      Usuń
  2. Mimo wszystko sięgnę po tę książkę. Zainteresowałaś mnie nią :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też nie wbiła w fotel, ale muszę przyznać, że posiada w sobie to coś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie również nie wbiła w fotel. Przeczytałam, ale bez większych emocji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fabułą zapowiada się tak intrygująco, że na pewno przeczytam tę powieść. Szkoda, że nie wszystko się autorowi udało, ale i tak daję mu kredyt zaufania :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Środek faktycznie chwilami mi się dłużył, jednak całość uważam za bardzo udaną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie gdyby nie zbyt wygórowane oczekiwania, lepiej bym ją odebrała.

      Usuń
  7. Nie czuję klimatu gór, a szaleństwo mnie nie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja z kolei w finale nie czułam nic. Oprócz wewnętrznego chichotu :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałabym dla tych gór... A swoją drogą szkoda, że książka nie poleżała jeszcze chwilę w szufladzie...

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę polowania zakończonego sukcesem. ;)

      Usuń
  11. Mam zamiar przeczytać, książka już czeka na półce :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Od samej premiery byłam zainteresowana tym tytułem, ale jakoś ciągle nie mam okazji się z nim zapoznać. Szkoda, że książka nie jest równa przez cały czas, ale mimo wszystko brzmi ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.