Nigdy nie mów nigdy. W zeszłym roku zarzekałam się, że na wycieczkę z biurem podróży nie pojadę i co? I pojechałam. O samym jednodniowym wypadzie do Berlina opowiem Wam jednak innym razem, a tymczasem zajrzyjmy na jeden z berlińskich jarmarków.
Pierwszy jarmark, na którym zatrzymaliśmy się w sobotę, mieści się na Palcu Żandarmerii. Jako jeden z nielicznych w Berlinie (a może jedyny?) nie jest bezpłatny. Koszt biletu dla dorosłych to 1 euro (więcej na ten temat w informacjach praktycznych zamieszczonych pod koniec notki). Zebrane w ten sposób kwoty pokrywają występy artystów na scenie.
Plac Żandarmerii uważany jest za najpiękniejszy berliński plac. W jego centrum znajduje się Konzerthaus, dom koncertowy powstały w miejscu spalonego w 1817 roku Teatru Narodowego. Otwarto go w 1984 roku. Po obu jego stronach znajdują się Katedra Francuska (obecnie mieszcząca Muzeum Hugenotów) oraz Katedra Niemiecka (gdzie znajduje się muzeum niemieckiej historii politycznej).
Według planu zwiedzania, nie mieliśmy na pobyt w tym miejscu zbyt dużo czasu, a bardzo nam się w tam spodobało (no i byliśmy już szalenie głodni), więc po pół godzinie z 45 minut, które mieliśmy na zwiedzanie, podjęliśmy decyzję o odłączeniu się od grupy. Trochę było nam żal straconych opowieści, bo przewodnik opowiadał ogromnie ciekawie, ale równie mocno zależało nam na spędzeniu czasu na jarmarku, który w zeszłym roku widzieliśmy tylko z daleka.
Jarmark na Placu Żandarmerii jest świetnym miejscem na spędzenie czasu w przypadku niepogody. Część sklepików znajduje się na powietrzu, ale sporo ukrytych jest w namiocie. My mieliśmy szczęście, bo choć o słońcu mogliśmy tylko pomarzyć, to przynajmniej nie padało.
wszędobylskie berlińskie misie |
Zanim zaczęliśmy zwiedzanie, postanowiliśmy napełnić żołądki.Na stół wjechał grzaniec, ale zamiast wurstów, zdecydowaliśmy się na kartoffeln mit rosmarin w wersji greckiej (z tzatziki) i węgierskiego langosza z pomidorami, serem i zieleniną.
langosze się robią |
śpiewający kucharz |
langosz przez pożarciem |
Oczywiście wybór jedzenia był znacznie większy, niż ten zaprezentowany na zdjęciach. W ogrzewanych namiotach można nawet zarezerwować stolik. Miejsc siedzących jest ponad tysiąc! Króluje oczywiście kuchnia niemiecka. Leją się piwa, grzaniec, wina, brandy, poncz, szampan, kawa, herbata. Można zjeść specjalności czeskie i berlińskie, włoską pizzę, tyrolską szynkę, austriackie przekąski, bawarskie specjały. Królują mięsa: gulasz z jelenia, burgery z indyka, udka, żeberka, kaczka w towarzystwie kapusty, ale i wegetarianie znajdą coś dla siebie.
Gdy my chodziliśmy od stoiska do stoiska, na scenie pojawił się duet Kathi & Maik w towarzystwie Martina Simona.
Muszę przyznać, że na tym jarmarku mogłabym zostawić sporo gotówki. Wprawdzie nie brakowało kiczowatych ozdób, ale sporo też było bardzo ciekawych wyrobów rękodzielniczych, które chętnie widziałabym u siebie. Na stoiskach w namiotach kryły się prawdziwe cudeńka, ale tak się na nie zapatrzyłam, że ich fotografowanie zupełnie wypadło mi z głowy.
Informacje praktyczne na 2016 rok:
Adres: Gendarmenmarkt, 10117 Berlin
Dojazd środkami transportu publicznego: liniami U2 i U6 metra (U-Bahn) na stację Stadtmitte
Jarmark czynny jest od 21 listopada do 31 grudnia.
Godziny otwarcia:
codziennie od 11.00 do 22.00
(w Wigilię i Sylwestra - do 18.00)
od poniedziałku do piątku w godzinach 11.00-14.00 wstęp jest wolny dla wszystkich.
Wstęp:
dorośli:1 euro
dzieci do lat 12 - bezpłatnie
Uwaga!
Na teren jarmarku nie można wnosić dużych plecaków, toreb i walizek. Mniejsze torebki i plecaki są sprawdzane przez groźnie wyglądającą, acz sympatyczną ochronę przy wejściu.
Koszt imprezy sylwestrowej na jarmarku wynosi 12 euro. Impreza trwa od 19.00 do 1.00.
Zobacz też:
Zasadniczo zrobiłam się głodna;)
OdpowiedzUsuńPewnie dostałabym oczopląsu od tych ozdóbek:)
Zasadniczo się nie dziwię. Zjadłabym tam więcej niż mogę. :P
UsuńSwietny jarmark!
OdpowiedzUsuńPrzeszło mi przez myśl, żeby wybrać się tam kiedyś na sylwestra.
UsuńCeny powalają. Ja jeszcze jestem w Niemczech i zaliczyłam 2 jarmarki w Hannoverze i Goslar. Jak obrobię fotki, to też je zaprezentuję. Serdeczności przedświąteczne polsko-niemieckie :)
OdpowiedzUsuńFakt. Tanio nie jest, ale uznałam, że raz w roku można poszaleć, więc nie żałowaliśmy kasy - zwłaszcza na picie i jedzenie. :)
UsuńO, chętnie obejrzę! :)
Och, cudownie! Aż mam ochote stworzyc podobny wpis o jarmarku w Bath ;) Choc nie jest tak widowiskowy, jak ten w Niemczech.
OdpowiedzUsuńJak zrobisz taki wpis, to koniecznie daj znać! Chętnie pooglądam zdjęcia. :)
UsuńPrzyjemnie byłoby pospacerować i pooglądać te wszystkie świąteczne ozdoby:)
OdpowiedzUsuńOj, tak. :)
UsuńPrzeczytalam, obejrzalam zdjecia i... zglodnialam okropnie!!!! :) Lubie nastroj swiatecznych jarmarkow, a na tym berlinskim musialo byc pysznie!
OdpowiedzUsuńP.S. Coz to sa te wegierskie langosze? Wygladaja niesamowicie apetycznie :)
O tak, stoiska z jedzeniem to zło w czystej postaci. Zjadłoby się więcej niż się da. :P
UsuńHmm... Langosze to rodzaj placka z mąki pszennej (czasem z dodatkiem ziemniaków). Nie jestem pewna, co tradycyjnie Węgrzy ładują na wierzch, ale na jarmarku były najróżniejsze wersje, i wegetariańskie, i dla mięsożerców. Nam nasz bardzo smakował i na pewno z czasem wypróbujemy też inne wersje. A najchętniej na Węgrzech. :P
Wesoło wygląda :). Kiedyś się na pewno wybiorę :)
OdpowiedzUsuńDla mnie - super miejsce, więc jak najbardziej zachęcam do podróży. :)
Usuń