Filip Springer Miasto Archipelag. Polska mniejszych miast Wyd. Karakter 2016 320 stron |
Tak, im dłużej podróżuję, tym częściej twarze, rozmowy, obrazy, sytuacje odrywają się od przestrzeni. Biorę rozwód z geografią i dryfuję w stronę Miasta - sumy wszystkich miast, archipelagu opowieści, zlepku historii. Zaczynam rozumieć, że nie pozostaje mi nic innego, jak się z tym pogodzić[1].
Mamy więc Miasto. Twór pozostawiony sam sobie. Niewygodny, zepchnięty na margines. Nim taki się stał, dostał miano miasta wojewódzkiego. Pęczniał z dumy, snuł wizje rozwoju. Miał mniej lub bardziej trafione pomysły. Aż w końcu przyszła ona...
Reforma.
Trzydzieści jeden miast straciło na znaczeniu w hierarchii ważności ośrodków administracyjnych. Ale przecież nie zniknęło z mapy. Jak żyją ich mieszkańcy? Jakie mają szanse, perspektywy, jakie problemy, bolączki, myśli?
Ludzie i przestrzeń
Filip Springer podjął się niezwykle ciekawego, ale i skomplikowanego zadania. Postanowił opowiedzieć o miastach, które w 1999 roku utraciły status stolic województw. Książka Miasto Archipelag jest częścią projektu dokumentalnego, w którym wzięło udział wielu ludzi - m.in. studentów i absolwentów Polskiej Szkoły Reportażu oraz oczywiście mieszkańców opisywanych miejsc.
Bo Miasto Archipelag to nie tylko opowieść o przestrzeni, o powstających przedsiębiorstwach, upadających fabrykach, o prężnie działających biznesach, nietrafionych inwestycjach, o budynkach dających powód do dumy i tych, których mury są już jedynie ponurym reliktem przeszłości. To także, a może przede wszystkim opowieść o ludziach, ich historie, nadzieje, frustracje, wspomnienia, pomysły, wygrane batalie i przegrane marzenia.
Portrety miast zapomnianych
Trzydzieści jeden miast tworzących Miasto Archipelag. Historii jest jednak więcej. Z ich pomocą autor portretuje dawne stolice województw. Rozmawia z mieszkańcami, odwiedza miejsca, których istnienie lub nieistnienie, odcisnęło się na historii poszczególnych ośrodków. Towarzyszy temu nastrój melancholii, często poczucie krzywdy, beznadziei. Albo zwykła tęsknota za tym, co odeszło.
Najbardziej przygnębiająco robi się chyba w chwili, kiedy znajdzie się grupa aktywistów pragnących zmian, pełnych pomysłów i zapału, ale odbiwszy się od drzwi urzędu, bez funduszy i jakiegokolwiek wsparcia władz miasta, muszą przełknąć gorzką pigułkę porażki. Czasem zostają. Czasem szukają możliwości gdzieś indziej.
Zbierając historie
Po 1999 roku w niemal każdej z miejskich wysp Archipelagu, zanotowano spadek liczby ludności. O wielu z nich mówi się jako o miejscach nie dających szans na rozwój. Często pozostać w nich to przyznać się do porażki. To wstyd. To echo błędnej decyzji, życiowego niefartu. Są jednak tacy, którzy wracają lub wcale wyjeżdżać nie chcą. Znajdują swoją niszę, dostrzegają plusy mieszkania poza wielkimi ośrodkami, Wierzą w swoje miasto, są z niego dumni.
Filip Springer dociera do rozmaitych rozmówców. Urzędników, aktywistów, artystów, przedsiębiorców. Jedni zrezygnowani opowiadają o tym, co nie wyszło, inni udowadniają, że mając zmysł przedsiębiorczy, pomysł, zapał i odrobinę szczęścia, mogą odnieść sukces. Szyć anielskie skrzydła dla zagranicznych odbiorców lub prowadzić niewielką piekarnię, a w adresie nie mieć warszawskiego kodu. Reporter zagląda więc tam, gdzie ludzie się nie poddają, choć na jego trasie nie brak upadłych fabryk, zamkniętych lokali. Zagląda do centrów i na obrzeża. I na dworce - ważne punkty w codziennym życiu mieszkańców opisywanych miast. Wszędzie tam, gdzie czają się historie.
By nie zniknąć...
A więc fabryka i urząd - bieguny, pomiędzy którymi rozpinają się cała krzywda i tęsknota miast Archipelagu.
A tak naprawdę chodzi tylko o to, by nie znikać w cieniu tych większych[2]
Co można robić w Pile czy Wałbrzychu? Jak żyje się w Łomży, jakie perspektywy mają mieszkańcy Słupska, Skierniewic czy Kalisza? Wraz z nowym podziałem Polski na województwa, dla trzydziestu jeden miast skończyła się pewna epoka. Ale to wciąż są ważne centra gospodarcze i kulturalne, choć potrzebują silnych, pomysłowych ludzi, by stanąć na nogi. Filip Springer opowiada o nich zajmująco, wydobywając historie miejsc i ludzi, przyglądając się przeszłości i teraźniejszości. Opowieści splatają się ze sobą. Nie znajdziemy tu trzydziestu jeden rozdziałów o trzydziestu jeden miastach. Nazwa Miasto Archipelag w końcu zobowiązuje, sygnalizuje rozłączność, ale i wspólność pewnych zdarzeń, cech, życiorysów.
Pomiędzy reportażami z miejsc, znajdziemy opowieści z drogi. Często mają zabarwienie humorystyczne, choć bywa, że jest to uśmiech z nutką goryczy. Uzupełniają treść głównych rozdziałów, bo często mówią o kolejnych celach podróży równie wiele, jak opowieści z pobytu w nich.
Choć to reportaż o konkretnych miastach, jest w nim pewna uniwersalność. Myślę, że problemy opisywane w Mieście Archipelag, znają z autopsji mieszkańcy wielu innych miast i miasteczek.
To była niezwykła podróż. Pełna ciekawych historii i kadrów. Ilustrowana opowieściami mieszkańców i zdjęciami Filipa Springera. Interesująca, inspirująca, wyostrzająca wzrok. Polecam.
***
Książkę polecam
mieszkańcom dawnych miast wojewódzkich... i innych miejscowości też
zainteresowanym jak żyje się w dawnych stolicach województw
ceniącym dobre reportaże
ciekawym świata wokół
***
[1] Filip Springer, Miasto Archipelag. Polska mniejszych miast, Wyd. Karakter, s. 309.
[2] Tamże, s. 290.
***
Zobacz też:
czytam właśnie, bo lubię wędrówki ze Springerem:)
OdpowiedzUsuńTo było moje pierwsze spotkanie z jego twórczością, ale na pewno nie ostatnie. :)
UsuńTa książka jeszcze przede mną, ale przeczytam na pewno!
OdpowiedzUsuńWarto! :)
UsuńW sumie może kiedyś sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ♥
Świat oczami dwóch pokoleń
W sumie warto. ;)
UsuńTakie podróże literackie lubię :)
OdpowiedzUsuńJa też! Zwłaszcza, że tak naprawdę niewiele wiem o tym, jak żyje się w innych miejscach.
UsuńMam na półce, książka czeka w kolejce, więc mam nadzieję, że wkrótce uda mi się po nią sięgnąć. Byłam już na kilku spotkaniach ze Springerem, ale do tej pory przeczytałam tylko jedną jego książkę - "Zaczyn".
OdpowiedzUsuńJa wybierałam się na spotkanie w Poznaniu, ale w końcu nie dotarłam. Na otarcie łez została mi lektura książki. ;)
UsuńNa pewno poszukam tej publikacji. Często zastanawiam się jak wygląda życie w mniejszych miastach, zwłaszcza tych, które administracyjnie straciły na znaczeniu, więc bardzo chętnie poczytam o obserwacjach autorach i jego rozmowach z mieszkańcami.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto. Świetnie napisana, bardzo interesująca pozycja.
UsuńNazwisko autora intryguje mnie już od "Miedzianki. Historia znikania", ale ciągle nie zrobiłam nic, by przeczytać jakąś jego książkę.
OdpowiedzUsuńO, właśnie. "Miedziankę..." też muszę nadrobić.
UsuńBardzo chętnie przeczytam, szczególnie rozdział o Wałbrzychu mnie interesuje :)
OdpowiedzUsuń