poniedziałek, 7 listopada 2016

Robert Małecki "Najgorsze dopiero nadejdzie"
[RECENZJA]

Robert Małecki
Najgorsze dopiero nadejdzie
Wyd. Czwarta Strona
2016
408 stron
trylogia z Markiem Benerem, tom 1

Kiedy tracisz kogoś bliskiego i grzebiesz go na cmentarzu, możesz mieć żal do całego świata, ale przynajmniej świat nie zamierza cię oszukiwać, nie żyjesz w niepewności. Śmierć bezlitośnie odziera ze złudzeń. Mój dramat polegał na tym, że ten młot trafiał mnie codziennie, odbierając resztki sił. Bo kiedy ktoś bliski znika bez wieści, nieustannie katujesz się setkami tych samych pytań.
(...)
A kiedy wreszcie znienawidzisz czekanie, próbujesz udawać, że żyjesz. Dzień po dniu zabijasz czas[1].

Od trzech lat Marek Bener to właśnie robi: zabija czas. 
Wciąż jednak się nie poddał. 
Wciąż ma nadzieję. 
Wciąż szuka. 

Wciąż chwyta się kolejnych śladów, pomysłów, cieni. 


Obiecujący tytuł


Robert Małecki. Politolog, filozof i dziennikarz. Lubi kryminały i thrillery i tę swoją miłość postanowił spożytkować w inny sposób, niż tylko zaszywając się w domowym zaciszu z kolejną książką Harlana Cobena, Bernarda Miniera czy Mariusza Czubaja (który machnął debiutantowi całkiem obiecującą rekomendację na okładkę). Kilka lat czekał, aż wydawnictwa poznają się na jego talencie, ale te zaufaniem obdarzyć go nie chciały. Robert Małecki postanowił się więc doszkolić. Wziął udział w warsztatach pisania, by w końcu móc wkroczyć na rynek polskiej literatury kryminalnej, z książką, której tytuł obiecuje wiele.

Najgorsze dopiero nadejdzie.


To miał być zwykły artykuł na temat pożaru...


Robert Małecki bohaterem debiutu uczynił dziennikarza, a więc wrzucił Marka Benera w przestrzeń, którą sam zna doskonale. Dzięki temu w redakcji Gazety Miejskiej możemy poczuć atmosferę dziennikarskiej pracy, pogoni za sensacją, polowania na najlepszy materiał, składania numeru i... toporka cięć budżetowych wiszących nad głowami dziennikarzy. Taki toporek zawisł i nad Benerem. Właściwie mężczyzna jest już jedną kończyną na bezrobociu, ale coś jeszcze ma do zrobienia. To być może ostatnie dziennikarskie wyzwanie, jakiego się podejmie, ale choć jego myśli zaprząta osobista tragedia, wkręca się w tę nową sprawę stuprocentowo. A ta, z polowania na temat artykułu zmienia się w kryminalną aferę. Na dodatek z rodzaju tych niebezpiecznych i... uderzających w niezasklepione rany z przeszłości.


Robert Małecki, Kraków 2016



Wszystko zaczęło się od pożaru, który miał być jednym z tematów kolejnego wydania gazety. Jak się okazało, w tymże pożarze zginął dawny przyjaciel Benera. Żona denata, a jednocześnie dawna sympatia dziennikarza, po wielu latach nieobecności, wkracza w życie byłego narzeczonego, a Marek chcąc nie chcąc, musi powrócić do bolesnych zdarzeń z przeszłości. Wszystko wymyka się jednak spod kontroli.


Kryminał z sensacyjną nutą



Nigdy nie wiesz o sobie wszystkiego.
Nigdy, dopóki nie staniesz na krawędzi i nie zrobisz czegoś, do czego - jak sądzisz - nie byłbyś zdolny, a co w konsekwencji zmienia cię na zawsze[2].

Trzeba przyznać, że karierę pisarską Robert Małecki zaczął z przytupem. Dziennikarskie śledztwo zmienia się w historię z pogranicza kryminału i sensacji. Dzieje się sporo, niebezpieczeństw nie brakuje. Autor nie oszczędza swoich bohaterów, wystawiając ich na kolejne próby. Oczywiście największe cięgi zbiera Marek Bener, trzydziestoparoletni dziennikarz, który niewiele ma do stracenia, w związku z czym angażuje się w śledztwo całym sobą, narażając nie tylko zdrowie, ale nawet życie. 





Niektóre sceny zdają się nieco przerysowane, jednak w tej sensacyjnej konwencji autor świetnie się odnajduje. W Najgorsze dopiero nadejdzie mamy podejrzane układy biznesowe i polityczne, ale i tragedie zwykłych ludzi. Wśród tych ostatnich uwaga przyciąga przede wszystkim dramat Benera, któremu przed trzema laty zaginęła żona. Mężczyzna robi co może, by odnaleźć ukochaną. Właściwie poznajemy go w chwili, gdy wraca do Torunia z Berlina, gdzie był sprawdzić kolejny trop w sprawie zniknięcia Agaty. Motyw zaginięcia będzie przeplatał się z śledztwem w sprawie pożaru i wszystkiego, co z nim się wiąże.


Z Toruniem w tle



Akcję swego debiutu, Robert Małecki osadził w dobrze sobie znanym Toruniu. Choć autor stawia na dynamikę fabuły, nie zabrakło tu opisów przestrzeni miejskiej czy komentarzy dotyczących życia w mieście. Dla mnie to zawsze duży plus - móc przy okazji kryminalnej lektury spojrzeć na miejsce akcji oczami jego mieszkańca. W pewnym momencie autor odchodzi od początkowo przyjętej konwencji średnio dynamicznego kryminału miejskiego i nadaje akcji wspomnianego wcześniej sensacyjnego pazura, skupiając się raczej na rzucaniu kolejnych kłód pod nogi bohatera, niż opowieściach o specyfice Torunia.

Jeśli miałabym o coś mieć do autora pretensje to o... obrączkę. Na wszelki wypadek wyjaśnię, że nie tę, którą on sam ma na palcu, a o powieściową, która sprawiła, że w pewnym momencie nie zrobiłam "ach!", tylko "yhy". 

Całość pisana jest lekko, z nutką ironii, w pierwszej osobie. Zakończenie wprawiło mnie w konsternację. Później dowiedziałam się, że planowana jest trylogia, co wiele wyjaśnia. Przede wszystkim to, że nie dostałam odpowiedzi na wszystkie pytania. Mam też nadzieję, że autor rozbuduje postać stażystki Aldony, bo w duecie z Markiem może wiele namieszać.

Będę na to zamieszanie czekać niecierpliwie.





***

Książkę polecam
polującym na udane debiuty kryminalno-sensacyjne
mieszkańcom Torunia
wielbicielom dynamicznych fabuł
szukającym motywu zaginięć w kryminałach

***

[1] Robert Małecki, Najgorsze dopiero nadejdzie, Wyd. Czwarta Strona, 2016, s. 64,
[2] Tamże, s. 322.





20 komentarzy:

  1. Książkę zdecydowanie mam w planach! Pewnie Cię to nie dziwi:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też książkę bardzo dobrze odebrałam, doskonały debiut. Czekam na kolejne tomy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko mi mówi, że to książka dla mnie. Ciekawi mnie motyw zaginięcia, mimo że nie będzie to pierwszy bohater prowadzący kryminalne śledztwo, który zmaga się z taką tragedią. Niemniej jestem zaintrygowana, chociaż domyślam się, że ten wątek nie zostaje wyjaśniony w pierwszym tomie :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię Toruń, zwłaszcza starówkę. Książka zapowiada się ciekawie, a skoro to pierwszy tom trylogii, to będą i następne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę kiedyś Toruń dokładnie pozwiedzać, bo byłam krótko i z zapaleniem spojówek, więc średnio mi to zwiedzanie poszło. :D

      Usuń
  5. Szkoda, że to trylogia i nie wszystko się wyjaśnia, ale mimo to poszukam, dziennikarskie śledztwa to intrygujący watek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że trylogia!
      Szkoda by było, gdyby pierwszy tom był kiepski. A nie jest, więc chętnie przeczytam dwa kolejne tomy. :)

      Usuń
  6. Udane debiuty zawsze mnie intrygują!

    OdpowiedzUsuń
  7. Tylko takie debiuty życzyłabym sobie czytać;)
    Nie mogę się doczekać drugiej części:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo chętnie przeczytam a pan autor wygląda sympatycznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest sympatyczny. I z dużym poczuciem humoru. :)

      Usuń
  9. To wszystko brzmi bardzo dobrze, chętnie bym spędziła trochę czasu z Markiem :) Jego śledztwo mogłoby mnie wciągnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie jestem mieszkanką Torunia, ale mam tam kolegę, który tam właśnie studiuje. Aż chyba polecę mu tę książkę i sama po nią sięgnę. Wydaje się być naprawdę ciekawym debiutem. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest. Jeśli lubisz takie klimaty, to warto się tej książce przyjrzeć. :)

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.