czwartek, 13 października 2016

Filmowa Barcelona: "Vicky Cristina Barcelona"



Niewiele jest takich filmów, do których wróciłam. Jeszcze mniej takich, które zdarza mi się obejrzeć więcej niż dwa razy. Wśród tych, które oglądam właściwie co roku, jest produkcja w reżyserii Woody'ego Allena Vicky Cristina Barcelona. Film, który ujął mnie za pierwszym razem i który chyba nigdy mi się nie znudzi, bo kolejne seanse dostarczają mi wciąż wiele emocji.


Jeśli zaglądacie tu od czasu do czasu, to z pewnością wiecie, że katalońska stolica jest moją wielką miłością, co częściowo uzasadnia chęć powrotu do filmu, którego akcja rozgrywa się właśnie w tym mieście. Do tej miłości należy dodać sympatię do filmów Allena (choć fanką reżysera bym się nie nazwała) oraz aktorów wcielających się w główne role. Penélope Cruz, Scarlett Johansson, Rebecca Hall i, last but not least, Javier Bardem spisali się znakomicie. 

W tej historii dwie młode Amerykanki Vicky (Rebecca Hall) i Cristina (Scarlett Johansson) lecą do Barcelony na wakacje. Jedna szuka materiałów do pracy dyplomowej, druga szuka... samej siebie. Ułożona Vicky ma plan na przyszłość, jest rozsądną, wrażliwą, czułą, zakochaną narzeczoną, a Cristina... cóż. Należy do tych osób, które wiedzą czego nie chcą, ale pojęcia nie mają czego chcą. Rozchwiana emocjonalnie, zwariowana, otwarta na nowe doświadczenie jest zupełnym przeciwieństwem ułożonej przyjaciółki.




Pewnego wieczoru kobiety poznają Juana Antonio Gonzalo (Javier Bardem), uroczego i bezpośredniego artystę, który nieźle namiesza w życiu obu kobiet. W tym trójkącie pojawi się jeszcze ktoś, kto okaże się wulkanem emocji i mocnym punktem tego filmu. Charyzmatyczny mężczyzna, choć w teorii wolny, uwikłany jest w burzliwą relację ze swoją byłą żoną. Marią Eleną (Penélope Cruz), i jeśli wydawało się, że relacje między pierwszą trójką weszły w końcu na właściwe tory, to pojawienie się Marii Eleny szybko je z tych torów wytrąci.

Vicky Cristina Barcelona to film pełen kolorów i emocji. Portret Barcelony przepełniony jest światłem, barwami i artystycznym klimatem. Uczucia buzują, słońce świeci, hiszpański temperament daje o sobie znać uroczo kontrastując z nieśmiałością Vicky i zagubieniem Cristiny. Trudno nie ulec atmosferze filmu. Śmiałam się, wzruszałam, czasem dałam porwać refleksjom. Bo choć to, w dużym uproszczeniu, film o wakacyjnych uczuciach, to jednak daje do myślenia na temat związków międzyludzkich, tego co podobno wypada, a co niekoniecznie, tego co wydaje nam się stosowne i rozsądne, a często koliduje z tym, do czego wyrywa się serce. I choć przyjęte normy oraz zasady są konieczne do tego, by utrzymać jako taki porządek, to czasem ich łamanie zdaje się drogą do złapania ulotnych chwil szczęścia. Tych, o które tak niełatwo, a które pozostają w pamięci na zawsze.

Nie jestem obiektywna pisząc o tym filmie, bo mam do niego stosunek ogromnie osobisty. Znalazłam w nim swoje emocje i miejsca, a motyw przewodni, utwór Barcelona zespołu Giulia y los Tellarini, przez długi czas po premierze filmu w 2008 roku, rozbrzmiewał jako dzwonek mojego telefonu przywołując ogrom wspomnień.

Dlatego wracam do tej produkcji. Dla miejsc, dla emocji, dla rozmarzenia Vicky, słodkiego zagubienia Cristiny, iskierek w oczach Juana Antonio i ekspresji Marii Eleny. Dla kolorów Parku Güell i widoku z Tibidabo. Dla uśmiechu i wzruszeń. Z tęsknoty za moją podróżniczą miłością.


zwiastun filmu


***

Zobacz też:


20 komentarzy:

  1. Przypomniałaś mi o tym filmie, oczywiście oglądałam i wiem, że emocji w nim nie brakuje. Świetne kreacje! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie jedna z najukochańszych produkcji. Zawsze mnie bawi i wzrusza. I oczywiście powoduje chęć natychmiastowego pakowania walizki. :D

      Usuń
  2. Oglądałam! Film był interesujący i dobrze go wspominam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Od dawna mam ten film w planach. I jakoś do tej pory jeszcze go nie obejrzałam, ale mam zamiar to nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z filmów Allena najbardziej lubię te kręcone do połowy lat 90ch. Ale ten również widziałam i mam nawet zamiar do niego (i pozostałych) powrócić, bo lubię Scarlett oraz Penélope. Myślę że dla samych widoków warto obejrzeć. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja te nowsze też lubię. Oprócz tego, także "O północy w Paryżu". Bardzo mi się podoba pomysł na fabułę paryskiej historii. :)

      Usuń
  5. Bardzo lubię ten obraz. Mam nadzieję, że wreszcie uda mi się skonfrontować moje własne marzenia z Twoimi:) Mam na myśli - oczywiście Twoje zachwycające relacje z podróży po Hiszpanii i Barcelonie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że w przypadku Hiszpanii przestaję być obiektywna. Ale mam nadzieję, że i Ty się w niej zakochasz. :)

      Usuń
  6. Tak... to chyba jedyny film, który mogę oglądać wiele razy i się nie nudzi... I Penelope genialna taka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to samo. Żadnego innego nie widziałam tyle razy, co ten. :D
      A Penelope dodaje pazura tej produkcji. Świetnie zagrała!

      Usuń
  7. Chlip, chlip - a ja nie oglądałam, choć nasłuchałam się tyle ciepłych i pozytywnych słów :) Nawet od swojego D., który to za takimi filmami nie przepada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadrabiaj koniecznie! Skoro tyle się nasłuchałaś, to teraz po prostu MUSISZ to zweryfikować. :D

      Usuń
  8. Chociaż za twórczością Allena nie przepadam ( za to moja Córka go uwielbia) to ten film bardzo mi się podobał. Nie oglądam go tak często, ale chętnie do niego wrócę. Przy okazji Barcelony polecam Ci książkę "W Pogoni za torebką". Czuć w niej atmosferę Barcelony. Mój corocznie oglądany film to "To właśnie miłość":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "W pogoni za torebką" dopisane. Dzięki za polecenie. :)

      A "To właśnie miłość" muszę obejrzeć jeszcze raz, bo wiele osób zachwyca się tym filmem, a mnie aż tak nie chwycił za serce. Może oglądałam go w złym momencie?

      Usuń
  9. Oglądałam sporo czasu temu, podobał mi się, ale bez wielkiego wow.

    OdpowiedzUsuń
  10. Widziałam 2 razy i jak dla mnie rewelacja, zresztą uwielbiam Penelope Cruz, więc wszystkie filmy z jej udziałem oceniam wysoko :D Na razie mam zastój z filmami ze względu na zepsutego kompa, ale w lutym jak wróci z naprawy, to zabieram się za zaległości filmowe i ,,Vicky Cristinę Barcelonę" po raz kolejny chętnie obejrzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ją uwielbiam. :)
      A ten film oglądam przynajmniej raz w roku. :)

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.