piątek, 10 czerwca 2016

Samuel Bjørk "Sezon niewinnych"
W lesie wisi aniołek...

Samuel Bjørk
Sezon niewinnych
Wyd. Sonia Draga
2016
464 strony
cykl Holger Munch i Mia Krüger, tom 1

Podczas spotkania autorskiego z Tess Gerritsen, prowadząca je Marta Guzowska przyznała, że jako matka nigdy nie zabiłaby w swojej powieści żadnego dziecka. Jej rozmówczyni przyznała, że nie lubi tego robić, ale jeśli fabuła takiego zabiegu wymaga, to tak scena się pojawia. Bez drastycznych szczegółów, ale jednak. Dzień później, zapytany o pisarskie tabu Chris Carter stwierdził, że choć sam nie jest ojcem, nie chce, by w jego powieściach mordowano dzieci.

Samuel Bjørk ma dwóch synów, ale z pewnością nie waha się przed wprowadzeniem dziecięcych postaci na literacką scenę. W roli ofiar, oczywiście. Jego Sezon niewinnych zaczyna się od dziecięcego trupa. I nie jest to ostatnie słowo mordercy, którego plan zakłada znacznie więcej rozdzierających serce scen.


Paskudny początek, paskudnej historii


Walter Henriksen stał na ścieżce i przez chwilę nawoływał psa, ale bez skutku. Wyrzucił papierosa, zaklął pod nosem i zaczął wspinać się na wzniesienie, tam gdzie zniknęła suka. Kilkaset metrów wyżej się zatrzymał. Pies leżał spokojnie na ziemi, na niewielkiej polance. I wtedy Walter zobaczył wiszącą na drzewie małą dziewczynkę. Kołysała się tuż nad ziemią. Z tornistrem na plecach. I kartką na szyi: "Podróżuję sama"[1].

Jakim potworem trzeba być, żeby zabić bezbronną sześcioletnią dziewczynkę? Grozę potęguje fakt, że dziecko ma na paznokciu wydrapany numer jeden. I chyba nie trzeba czytelniejszego znaku, by oznajmić światu, że ten mały, martwy aniołek, to dopiero początek paskudnej historii.

Konkurent Jo Nesbø?


Samuel Bjørk naprawdę nazywa się Frode Sander Øien. Jest norweskim pisarzem, dramaturgiem, muzykiem oraz autorem piosenek, do którego próbuje się przykleić łatkę konkurenta utalentowanego muzycznie i literacko Jo Nesbø. Ustalmy więc na początku - chwyt niezły, ale liga nie ta. Wcale to nie oznacza, że twórczości Bjørka nie warto się przyjrzeć, ale nie róbmy tego po to, by wypełnić sobie czas oczekiwania na najnowszy tom przygód Harry'ego Hole'a.

Tom otwierający kryminalny cykl z Holgerem Munchem i Mią Krüger czyta się całkiem nieźle, choć do kryminału idealnego trochę mu brakuje. Sezon niewinnych zaczyna się dość mocno, bo trudno zachować zimną krew, gdy widzi się efekt zbrodni, której nijak niczym wytłumaczyć nie można. Później z napięciem bywa różnie. Są w tym kryminale momenty, które powodują wstrzymanie oddechu i te nie wywołujące większych emocji.

Duet ratunkowy


Śledztwo prowadzi detektyw Holger Munch, szef wydziału zabójstw, lat pięćdziesiąt cztery, z rozwodem na koncie i postanowieniem, by po latach odbudować relacje ze swą córką, a przy okazji nie zaniedbać kontaktów z wnuczką. Bo przecież każdy potrzebuje mieć kogoś bliskiego, a kilkuletnie dziewczynki potrafią odwdzięczyć się za uwagę szczerym uśmiechem i nieograniczoną miłością.

Drugą osobą w duecie śledczych jest Mia Krüger. Policjantka ogromnie inteligentna, ale ze zbyt dużym ciężarem wspomnień na barkach. Poznajemy ją w miejscu odludnym, w chwili bardzo trudnej. Mundur odwiesiła do szafy. Nie pracuje. Odlicza dni. Zamierza popełnić samobójstwo. 

Na szczęście zjawia się Holger, choć trudno za szczęśliwy uznać powód spotkania dawnych partnerów. Jakby jednak na to nie spojrzeć, samobójcza misja Mii zostaje odłożona w czasie. Być może na zawsze, na co szczerze liczę, bo właśnie Mia wydała mi się najciekawszą postacią tej powieści. Z jednej strony jest świetną, piekielnie inteligentną policjantką, z drugiej strony, nigdy nie pozbierała się po dramacie z przeszłości, choć minęło już od niego sporo lat. Toczy nieustanną walkę z samą sobą.

Oczami dorosłych, oczami dzieci


W Sezonie niewinnych jest miejsce na sprytnego mordercę, niewinne ofiary, traumy z przeszłości, samotność ludzi starych i smutek zaniedbanych dzieci. Jest przemoc, jest sekta, są narkotyki, popsute relacje rodzinne, jest ból po utracie bliskiej osoby i niespełnione pragnienie macierzyństwa. Znajdzie się tu i radość z nowej pracy, i czas na przygotowania do ślubu. Częściej jest jednak mrocznie niż przyjemnie, więcej tu bólu niż radości. 

U Samuela Bjørka porusza los małych bohaterów. Autor oddaje głos różnym postaciom, co jest świetnym zabiegiem, dzięki któremu historię poznajemy oczami nie jednej, a wielu osób, w tym także i dzieci. Serce bije wtedy najmocniej, bo trudno o spokój, gdy przerażenie w oczach dzieci jest aż nadto wyraźne. Na szczęście, pisarz nie epatuje przemocą, co w przypadku opowieści o mordercy dzieci jest jednak plusem, nawet jeśli zwykle nie ma się obiekcji przed czytaniem krwawych kryminałów.

Nieźle wychodzą Norwegowi poszczególne sceny, natomiast zestawione w powieść, zdają się nieco chaotyczne. Autor wprowadza wielu bohaterów, nie od razu wyjaśniając ich rolę w historii. Złapałam się na tym, że skupiam się raczej na zapamiętywaniu kto jest kim i zastanawianiu co z tego może wyniknąć, niż daję porwać fabule. 

Jest potencjał, ale...


Sezon niewinnych czyta się lekko, może nawet zbyt, jeśli brać pod uwagę temat. Autor wrzucił do powieści wiele ciekawych wątków, szkoda, że nie rozwinął ich bardziej, że zakończył je jakby od niechcenia, zapominając o tym, że na finał kryminału się czeka nie po to, by skończyć książkę i sięgnąć po następną, ale dla emocji, które rozkładają na łopatki, dla nokautu i podwyższonego ciśnienia.

Samuel Bjørk napisał kryminał, który ma sporo plusów, lecz zwykle towarzyszy im jakieś "ale". Być może w kolejnym tomie, tych zastrzeżeń będzie mniej. Póki co, czytelnicy otrzymali książkę plasującą się nieco powyżej przeciętnej, napisaną przez autora z potencjałem. Jeszcze nie do końca wykorzystanym.

To nie film. To nie telewizja. To rzeczywistość. Te dwie dziewczynki nie żyły. Ktoś pozbawił je życia. Już nie oddychały. Już nigdy niczego nie powiedzą. Już nigdy się nie uśmiechną. Nigdy nie pójdą do szkoły[2].



***

Książkę polecam
miłośnikom wielowątkowych kryminałów
szukającym motywu sekt w literaturze
tym, których nie przeraża mordowanie dzieci na kartach powieści
ciekawym czy Samuel Bjørk zasłużył na miano konkurenta Jo Nesbø

***

[1] Samuel Bjørk, Sezon niewinnych, przeł. Sławomir Kupisz, Wyd. Sonia Draga, 2016, s. 13.
[2] Tamże, s. 92.




30 komentarzy:

  1. Ooo...to coś dla mnie:) Na pewno się skuszę, pomimo kilku mankamentów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie się czyta. Nie jest idealny, ale i tak warto. ;)

      Usuń
  2. Przeczytalam te w ubieglym roku. Calkiem zgrabny kryminal, ale bez fajerwerków.

    OdpowiedzUsuń
  3. Yyyych. Ja jednak wolę bardziej pełnokrwiste kryminały, średniaki mnie nie przekonują :) Trochę szkoda, bo zapowiadało się naprawdę dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na te pełnokrwiste coraz rzadziej trafiam. :(

      Usuń
  4. Recenzja świetna, ale książka jest dla mnie zbyt dużym wyzwaniem

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem, czy będę w stanie przeczytać powieść, która się nadzwyczaj brutalnie zaczyna. A ostatnio jakoś w ogóle nie czytam skandynawskich kryminałów...Chyba mam przesyt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest brutalny kryminał, więc możesz czytać śmiało. Mówiąc o brutalności miałam na myśli fakt, że zaraz na początku natykamy się na trupa dziecka.

      Usuń
  6. W pierwszym zdaniu - Marta Guzowska. A u mnie konkurs, w którym można wygrać właśnie jej najnowszą książkę. Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że od pewnego czasu Twoje komentarze to tylko reklama...

      Usuń
  7. Może kiedyś, ale na razie mam co czytać :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nawet jeśli ma jakieś ale, to kryminał mnie zainteresował.

    OdpowiedzUsuń
  9. Pani Agnieszka T- zastanawia mnie Pani komentarz:" zbyt dużym wyzwaniem"? za trudna? w jakim sensie? Rzeczywiście na rynku duży przesyt skandynawskich autorów, jedni piszą lepiej drudzy gorzej. Może czas na polskich autorów- są całkiem nieźli. POLECAM.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mnie to zastanawia. :D

      A co do polskich autorów - u mnie jest ich mnóstwo. :)

      Usuń
  10. Tak, tak ja zdecydowanie uwielbiam wszystkie skandynawskie książki, dlatego ta mnie również ciekawi. Chociaż skoro nie jest to "mocny" kryminał to przede mną czeka jeszcze stos innych do przeczytania :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie czy tylko kryminały? Sama muszę przyznać, że tych niekryminalnych nie znam zbyt wiele.

      Usuń
  11. Chyba jednak odpuszczę. Gdybyś napisała, że to mocne dzieło, pewnie bym sie skusiła. Ale przy tych mankamentach wolę sięgnąć po coś innego. A zaiste tytułów do wyboru mam bez liku:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mnie się trudno czyta sceny, w których krzywda dzieje się dzieciom, więc już na wstępie byłam raczej na nie. A skoro potencjał niewykorzystany, to raczej zrezygnuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba najtrudniejsze sceny w kryminałach. A na pewno jedne z najtrudniejszych.

      Usuń
  13. Poczułam się zaintrygowana i nawet mogłabym przymknąć oko na minusy, ale jak tak się dłużej zastanowiłam, to stwierdzam, że może najpierw skupię się na seriach, które mam rozpoczęte (np. Rizzoli/Isles Tess Gerritsen) zamiast zabierać się za nową :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cykl Tess Gerritsen też muszę w końcu ogarnąć, bo znam tylko niektóre tomy.

      Usuń
  14. Tak właśnie czułem, że kolejny chwyt marketingowy i do Nesbo pewnie będzie mu daleko. Swoją drogą jeśli kogoś muszą porównywać do Nesbo żeby się książka sprzedała to znaczy że historia nie jest w stanie obronić się sama, a szkoda bo zapowiadała się ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niekoniecznie musi być tak, że jeśli kogoś porównują do popularnego pisarza, to muszą to robić dlatego, że inaczej historia się sama nie obroni. Jest taki zalew nowych autorów na rynku, że trudno się dziwić rozmaitym chwytom wydawców.
      Wyobraź sobie, że masz przed sobą 10 książek zupełnie nieznanych Ci autorów. Każda fabuła zapowiada się ciekawie, ale trudno ocenić czy faktycznie jest to dobra książka. Nazwisko Nesbo na okładce ma dużą szansę przykuć Twoją uwagę na tyle skutecznie, że spośród tych 10 tytułów wybierzesz właśnie ten. I wcale nie musisz się rozczarować. :)

      Usuń
  15. Trochę mnie kusi, bo jak piszesz ma potencjał, ale nie wiem czy kupię. Może jak w bibliotece się trafi :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie się czyta, więc jak się lubi gatunek - to warto. Może bez wielkiego "wow", ale bądźmy szczerzy - po iluś przeczytanych kryminałach, mało który jest jeszcze "wow!". ;)

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.