Położony na północy Czech Liberec był naszym przystankiem w drodze do Pragi. Zatrzymaliśmy się w centrum, w Pytloun City Boutique Hotel. Dotarliśmy tam o trzeciej w nocy. Dawno się tak nie ucieszyłam na widok łóżka. Po całym tygodniu pracy i długiej, nocnej jeździe w okolicach Liberca byliśmy wyczerpani. Na dodatek do miasta dotarliśmy z ogonem w postaci policji. Radiowóz wyprzedził nas, poczekał w zatoczce, a następnie przez kilka kilometrów towarzyszył w nocnej podróży po wąskiej, krętej drodze, na której byliśmy tylko my i niekiedy jakieś leśne zwierzę kibicujące nam podczas czeskiego Need For Speed. Śmiałam się, że mąż po raz drugi zdał na prawo jazdy, bo na szczęście nie zatrzymali nas do kontroli i zostaliśmy dla nich jedynie chwilową atrakcją nocnego patrolu.
Widok z okna hotelowego. |
Z okien hotelowego pokoju roztaczał się widok na miasto, do Rynku mieliśmy
rzut przysłowiowym beretem i byłoby już całkiem idealnie, gdyby nie
brak miejsc parkingowych, choć zapewniano nas, że takie będą.
Zostawiliśmy więc samochód przed hotelem, jak nam się wydawało, zgodnie z
instrukcją recepcjonistki. Pamiętajcie, zanim zaparkujecie, upewnijcie
się, że to co Wy uważacie za ZA LINIĄ, jest zgodne z wizją instruujących
Was osób. W przeciwnym razie możecie np. wrócić z centrum handlowego i
zobaczyć, jak czeska policja przymierza się do odholowania Waszego
samochodu. Zapewniam, że nie jest to miły widok.
Tu też. |
Negocjacje były trudne, a czescy mundurowi jeszcze mniej anglojęzyczni niż my. Na szczęście obyło się bez mandatu i z pomocą obsługi hotelu udało się załagodzić sprawę. Najbardziej wkurzył mnie fakt, że ktoś z recepcji stwierdził, że samochód nie należy do żadnego z gości hotelowych, dlatego policja tak ochoczo zabrała się za usuwanie naszego pojazdu z chodnika. Ostatecznie skończyło się na lekkim stresie. Właściciel samochodu, który parkował tuż obok nas, nie miał niestety tyle szczęścia.
I tu także. |
Rano podjechaliśmy najpierw do Jablonné v Podještědí i Lemberka, później zahaczyliśmy o libereckie zoo i wystawę Olbrzymy z modelami zwierząt z epoki lodowcowej. W okolicach zoo zaliczyliśmy mały spacer po położonym w pobliżu parku. Znajduje się tam Centrum Kulturalne i Społeczne Lidové Sady, ważne centrum kultury, w którym organizowane są imprezy publiczne, bale, koncerty itp.. Wieża widokowa ma 35 metrów.
A tu mogłabym zamieszkać. W dzień czytałabym książki siedząc w wieżyczce, nocą słuchałabym trzeszczenia desek i wycia upiorów. Ot, dom z klimatem.
Na spacer po samym Libercu wybraliśmy się dwa razy. Późnym popołudniem jeszcze tego samego dnia oraz następnego dnia rano. Od razu zakochałam się w tamtejszym Rynku i stojącym na nim ratuszu. Budowę siedziby rady miejskiej rozpoczęto w 1888 roku (poprzedni ratusz w pewnym momencie przestał wystarczać metrażowo, a i fakt, że jego spora część spłonęła w pożarze wywołanym uderzeniem pioruna, nie jest bez znaczenia w procesie podejmowania decyzji o przeniesieniu). Trwała ona pięć lat.
Był lipiec, piątkowe popołudnie, gdy na Rynku zjawiliśmy się po raz pierwszy. Liczyliśmy na obiad w jakiejś przytulnej knajpce, ale niczego takiego nie znaleźliśmy. Zaskoczyła mnie niewielka liczba ogródków piwnych i stosunkowo puste ulice. Najwyraźniej piątkowe popołudnia mieszkańcy ponad stutysięcznego miasta spędzają gdzie indziej, a turyści wolą spacerować ulicami Pragi.
Być może Liberec, jako ośrodek sportów zimowych, odżywa w innym okresie. Podczas naszego pobytu, zdawał się pusty.
W oko wpadł mi Teatr im. F. X. Šaldy, którego uroczyste otwarcie miało miejsce w 1883 roku. Chętnie zajrzałabym do wnętrz budynku. Ciekawostką jest fakt, że autorem teatralnej kurtyny jest Gustav Klimt, austriacki malarz, autor m.in. Złotej Adeli, obrazu do którego stworzenia wykorzystał płatki złota i srebra.
Kolejnym punktem przykuwającym uwagę jest przystanek autobusowy Uczta olbrzymów, wykonany w 2005 roku z brązu przez Davida Černego. Ten sam rzeźbiarz jest autorem rzeźby Sikający stojącej w Pradze obok Muzeum Franza Kafki (tak tej, która przedstawia dwóch mężczyzn sikających do basenu w kształcie Czech) czy poznańskiego Golema.
Kierując się w stronę poniższego kościoła (właściwie nie wiadomo dlaczego, bo on sam wrażenia raczej nie robi), mijaliśmy kolejne libereckie atrakcje.
W jednej z wąskich uliczek znaleźliśmy Domki Waldsztejnskie. Są to najstarsze domy Liberca jakie przetrwały do obecnych czasów. Trzy jednopiętrowe budynki pochodzą z lat 1678-1681.
A to już zdjęcia z okolic hotelu. Poniższy zamek jest jednym z pierwszych murowanych budynków w mieście. Powstał w latach 1582-1587, ale w obecnej formie można go oglądać od XVIII wieku.
Po okolicach spacerowaliśmy bez planu, ruszając tam, gdzie wpadło nam coś w oczy.
Liberec to nie tylko urocze kamienice i "domy z duszą", ale też bardziej nowoczesne budynki. A wśród nich Dinopark Plaza Liberec z ruchomymi modelami wydającymi dźwięki, kinem 4D, paleontologicznym palcem zabaw i innymi atrakcjami...
...oraz Wojewódzka Biblioteka Naukowa do której przylega synagoga. W bibliotece mieszczą się m.in. gabinet muzyczny, studio graficzne, pracownia introligatorska. Na miejscu organizowane są wystawy i wykłady. Znajdziecie tam także publikacje obcojęzyczne (czy polskie - nie wiem).
Na koniec muszę Wam się do czegoś przyznać. Mimo, że Liberec jako taki mi się podobał, to... nie polubiłam go. Szczerze mówiąc, snując się bocznymi uliczkami, czułam się niekiedy jak intruz. Zwłaszcza w tych miejscach, kiedy odprowadzał mnie wzrok znudzonych miejscowych okupujących ławki. Trochę żałuję, że nie wyjechaliśmy na górę Ještěd, gdzie znajduje się kompleks skoczni narciarskich (moje jedyne skojarzenie z Libercem przed przyjazdem do miasta), ale ten pomysł przegrał z wcześniejszym wyjazdem do Pragi i postojem w Sychrovie. Nie poczułam magii Liberca i z pewnością nie jest to miejsce, do którego chciałabym wrócić. Czasem zdarza się i tak, choć racjonalnie tego wytłumaczyć się nie da. A przynajmniej ja nie potrafię.
Urocze miasto, które mnie nie zauroczyło. Nie próbujcie tego zrozumieć.
Urocze miasto, które mnie nie zauroczyło. Nie próbujcie tego zrozumieć.
*** FOTORELACJE Z PODRÓŻY DO CZECH ***
*** FOTORELACJE Z PODRÓŻY ***
*** LITERATURA CZESKA ***
Piękna wycieczka, aczkolwiek przygody z policją nie zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńGrunt, że dobrze się skończyła. Przynajmniej jest co opowiadać. :P
UsuńNo mnie też Liberec kojarzy się głównie ze skoczniami :-)
OdpowiedzUsuńI akurat do skoczni nie dotarłam. :P
UsuńChętnie wybrałabym się na wycieczkę do Czech, bo jeszcze nie byłam. Nie zazdroszczę przejść z samochodem i policją :/
OdpowiedzUsuńJa mam nadzieję tam wrócić. Może w tym roku? Na razie widzieliśmy niewiele, ale zapowiada się pięknie. :)
UsuńNie próbuję zrozumieć, bo ze zdjęć wygląda całkiem w porządku;)
OdpowiedzUsuńW sumie jak robiłam tę notkę, to też byłam zaskoczona. Ale samo miasto mi się podobało, tylko klimat jakoś nie bardzo. Trudno mi to wytłumaczyć, ale mój mąż miał takie samo wrażenie. Jak zaczęło się ściemniać, to po prostu zwinęliśmy się do hotelu, zamiast, jak zwykle, oglądać zwiedzanie miasta w świetle lamp.
UsuńZdjęcia są cudne! :)
OdpowiedzUsuńDzięki. :)
UsuńCzechy są piękne, sama od dwóch lat się tam wybieram i coś wybrać nie mogę.. Mam nadzieję, że w tym roku nareszcie mi się to uda :)
OdpowiedzUsuńMnie to miasto kojarzy się tylko z zawodami Pucharu Świata w skokach narciarskich, a na zdjęciach widać, że mam mnóstwo pięknych budowli i zabytków. Zazdroszczę podróży. Zapraszam do siebie na nowy wpis i ankietę.
OdpowiedzUsuńMnie też kojarzyło się tylko ze skokami. ;)
UsuńCo za widoki! :)
OdpowiedzUsuńCałkiem niezłe. ;)
UsuńPiękne zdjęcia. A dom z wieżyczką super. Ja chyba obawiałabym się 1 trzeszczących podłóg. :)
OdpowiedzUsuńJa pewnie trochę też, ale co tam - będę udawała odważną. :P
UsuńJestem zauroczona niektórymi budynkami. Wieżyczka - super klasa. Ja też sobie pstrykam na pamiątkę z okien hotelowych widoczki. Wschody słońca nie są tak częste, ale zdarzają się:)
OdpowiedzUsuńU mnie też jest zachód. Do wschodów mam pecha, bo jak uda mi się wstać, to zwykle akurat pogoda jest nie taka. :P
UsuńA myślałyśmy, że to tylko my dodajemy relacje z miejsc po kilku miesiącach ;) Liberec z chęcią byśmy odwiedziły. Kusi nas ten DinoPark, ZOO, klimatyczne uliczki. Rynek to jak dla nas połączenie Wrocławia z Pragą, a taka symbioza bardzo nam się podoba.
OdpowiedzUsuńEch. Niestety nie da się inaczej. Musiałabym albo zrezygnować z książek, albo z pracy, albo ze zleceń, albo wrzucać mniej zdjęć i pisać krótsze teksty. A nie zamierzam robić żadnej z tych rzeczy. Więc zaległości w notkach podróżniczych będą rosły, bo z podróży też nie planuję rezygnować. :D
UsuńJak się wybierzecie, to może znajdziecie jakąś fajną kulinarną miejscówkę, bo mnie nic nie wpadło w oko. ;)
Pięknie tam, muszę się kiedyś wybrać :)
OdpowiedzUsuńMusze wybrać się w końcu na jakąś wycieczkę w tym roku, a Twoje zdjęcia jak zwykle fantastyczne, zachęcają do wyjazdu !:)
OdpowiedzUsuńDzięki. :)
UsuńAch, ta policja, czekała, aż kierowca popełni jakiś niestosowny ruch :P
OdpowiedzUsuńTakie widoczki w Czechach? Wyszło, jakby zdjęcia były robione w Californii :D Czesi nie powstrzymują się od dosadnego wyrażania opinii i haseł ;)
Całe szczęście, że się nie doczekała. ;)
UsuńA widoczki mają całkiem ładne. ;)