Peter Godwin Mukiwa. Biały chłopak w Afryce Wyd. Czarne 2016 496 stron |
Myślę, że po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że coś jest nie tak, gdy zamordowano naszego najbliższego sąsiada, ooma Pieta Oberholzera. Czyli miałem wtedy jakieś sześć lat. Przeciwko królowej zbuntowaliśmy się dwa lata później, do wybuchu prawdziwej wojny minęło następnych siedem[1] - tak Peter Godwin zaczyna swoje afrykańskie wspomnienia zawarte w książce Mukiwa. Biały chłopak w Afryce. Wspomnienia silnie splecione z przemianami w dawnej Rodezji, obecnym Zimbabwe. Wspomnienia, w których dziecięca naiwność ustąpiła dojrzałości wpisanej najpierw w zawód policjanta, a następnie dziennikarza śledczego, który mocno naraził się władzom kraju.
Nadchodzą zmiany
Peter Godwin urodził się w Harare. Jego ojciec był inżynierem, matka lekarką. On - polski Żyd, ona Angielka. Należeli do procentowo niewielkiej, bo liczącej niespełna dwa procent, ale stojącej u władzy, białej populacji Rodezji. Śmierć sąsiada, Piety Oberholzera, były dla małego Petera znakiem nadchodzących zmian. W kraju rządy mieli przejąć czarnoskórzy mieszkańcy, zmykając w ten sposób ważny rozdział historii - brytyjską kolonizację. Peter dorasta, najpierw jako bierny obserwator, następnie uczestnik zdarzeń. Zmiany w jego życiu silnie wiążą się ze zmianami kraju, w którym przyszedł na świat.
Trzy spojrzenia jednego człowieka
Mukiwa. Biały chłopak w Afryce to literatura faktu, choć autor przyznaje, że niektórych bohaterów zlepił z kilku rzeczywistych postaci. Są i tacy, którym zmienił nazwiska i charakterystyczne cechy, by uniemożliwić ich identyfikację. Odnosi się to zwłaszcza osób opisywanych w rozdziałach dotyczących wojny. Jego książka to nie zapis działań dziennikarza śledczego, choć tego elementu w niej nie zabrakło. To przede wszystkim zapis wspomnień mieszkańca najpierw Rodezji, później Zimbabwe. To opowieść chłopca, który bał się tokoloszy (rodezyjska odmiana chochlika), pomagając mamie podawał pacjentom szczepionkę rozpuszczaną w kostce cukru, był dumny z ustrzelenia sowy i wciąż nie może zapomnieć ohydnego smaku leszcza, którego co piątek serwowano na obiad w stołówce internatu. To opowieść młodzieńca, który w wieku siedemnastu lat został policjantem i wysłany na prowincję nie przypuszczał, jakich zdarzeń będzie świadkiem. Wreszcie, to wspomnienia dziennikarza śledczego, który uparł się, by na światło dzienne wydobyć to, co władze Zimbabwe trzymały w ukryciu.
Wspomnienia Petera Godwina składają się z takich właśnie trzech części, opisujących Petera-chłopca, Petera-policjanta i Petera-dziennikarza. Petera ze strony na stronę, z dnia na dzień, coraz bardziej zaangażowanego w to, co dzieje się wokół niego.
Zaangażowany
Mukiwa. Biały chłopak w Afryce to literatura faktu, która wciąga jak najlepsza powieść. Odważna, mocna, z jednej strony bardzo osobista, z drugiej - rzetelnie oddająca rzeczywistość. Peter Godwin jest świadkiem diametralnych zmian, jakie przebiegają w jego kraju. Pisze o nich z zaangażowaniem, bo i trudno pisać inaczej, jeśli aktywnie włącza się w wir wydarzeń. Trudno powiedzieć, która z część robi największe wrażenie. Każda niesie ze sobą ogromny ładunek emocji.
Dziecięce, wciąż jeszcze naiwne spojrzenie na otaczający świat, bywa rozbrajające. Dzięki temu, że chłopiec często towarzyszy matce, widzi więcej, niż gdyby dzieciństwo miał spędzać bawiąc się jedynie wokół domu. Widzi ludzi chorych, cierpiących, umierających, martwych. Pomaga, obserwuje, wyciąga wnioski. Angażuje się. Już jako kilkulatek. Czasem powoduje to zabawne sytuacje, innym razem niezręczne, jak wtedy, gdy mężczyznę, który stracił rodzinę, pocieszał słowami:
Niech się pan nie martwi, pani Mtsoro (...). Będzie pan miał co jeść, bo już nie ma pan do wyżywienia całej rodziny[2].
To także okres wspomnień ze szkół i internatów. Ostatni stosunkowo beztroski, mimo przybierającej na sile wojny, mimo kolejnych śmiertelnych ofiar, coraz silniejszego strachu. Wszyscy biali chłopcy w wieku szesnastu lat rejestrowali się w Urzędzie Rezerw Osobowych. W wojsku brakowało ludzi, studia przestawały chronić przed poborem, na opuszczenie kraju nie było szans. Peter Godwin postarał się o przydział do policji i jeśli wydawało mu się, że będzie to zajęcie mniej niebezpieczne niż służba w wojsku, to czas pokazał, jak bardzo się mylił.
Zacząłem zdawać sobie sprawę, że kończy się moja młodość. Nasze udawanie, że wciąż mamy do czynienia z rutynową pracą policyjną, a nie prawdziwą wojną, było śmiechu warte[3]. Zarówno wtedy, w ogarniętej wojną domową Rodezji, jak i kilka lat później, w rządzonych przez czarnych Zimbabwe, był świadkiem przerażających scen i niejednokrotnie także i jego życie było zagrożone.
Jak kobra
Mukiwę. Białego chłopaka w Afryce czyta się jednocześnie i lekko, i ciężko. Lekko, bo styl autora sprawia, że tekst po prostu się chłonie, ciężko, bo taki jest jej temat. Ciężki, duszny, bolesny. Pełen okrucieństwa i niezawinionych śmierci. Pełen bestialskich mordów, nasączony strachem, rozpaczą i bezsilnością. Peter Gowin daje się poznać jako człowiek o bogatym życiorysie. Najpierw dzieciak, który nie do końca rozumie otaczający go świat, w końcu dorosły, który poznał go aż za dobrze. Dorosły, który służył swemu krajowi, by w końcu zostać przezeń uznany za zdrajcę.
Wspomnienia Petera Gowina to barwna opowieść namalowana mocną kreską. Wzbudza szereg emocji, podsuwa obrazy, które niełatwo wymazać z pamięci. Zaskakuje i przeraża. Wzrusza i wywołuje refleksje. Jest niczym kobra mieszkająca pod schodami pewnego domu. Nie daje o sobie zapomnieć.
***
Książkę polecam
miłośnikom wspomnień rzeczywistych postaci
zainteresowanych tematyką afrykańską
ciekawym życia białego chłopca w afrykańskim kraju
wybierającym się do Zimbabwe
zainteresowanym tematem odzyskiwania niepodległości przez państwa afrykańskie
wielbicielom literatury faktu
***
Książkę polecam
miłośnikom wspomnień rzeczywistych postaci
zainteresowanych tematyką afrykańską
ciekawym życia białego chłopca w afrykańskim kraju
wybierającym się do Zimbabwe
zainteresowanym tematem odzyskiwania niepodległości przez państwa afrykańskie
wielbicielom literatury faktu
***
[1] Peter Godwin, Mukiwa. Biały chłopak w Afryce, przeł. Agnieszka Nowakowska, Wyd. Czarne, 2016, s. 13.
[2] Tamże, s. 108.
[3] Tamże, s. 312.
***
Chcę to przeczytać. W ogóle to ostatnio jest tyle wartościowych nowości wydawniczych, że czasu aż nie wystarcza na czytanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Do bloga sięgam codziennie :) Bo jest bardzo ciekawy.
Oj tak, a już jak oglądam premiery Czarnego... Staram się włączać do lektur coraz więcej literatury faktu.
UsuńJesli podoba Ci sie "Mukiwa", to goraco polecam "Gdzie krokodyl zjada Slonce"- druga czesc wspomnien autora. Jest to jedna z najlepszych ksiazek, jakie kiedykolwiek czytalam.
OdpowiedzUsuńPewnie nie tak szybko, ale prędzej czy później po tę książkę sięgnę. Bardzo jestem jej ciekawa. Godwin jest ogromnie interesującą postacią i świetnie pisze.
UsuńBardzo chętnie przeczytam tę książkę. Nie mam najmniejszego pojęcia o kraju autora i trawiących go problemach, dlatego tym chętniej dowiem się jak wyglądało życie Godwina i w jakie sprawy tak chętnie się angażował.
OdpowiedzUsuńJa też nie miałam. Ech... Wiele jeszcze przede mną takich białych plam, ale, mam nadzieję, z książki na książkę coraz mniej.
UsuńWartościowa książka, rozejrzę się za nią.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto. :)
UsuńTematyka afrykańska zupełnie nie jest w moim guście.
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo to świetna książka.
UsuńJeżeli wzbudza emocje i nie daje o sobie zapomnieć to chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie pożałujesz. :)
UsuńKilka lat temu czytałam „Strach” tego autora. Polecam Ci tę książką, bo ostro daje do myślenia.
OdpowiedzUsuńDzięki. :)
UsuńTematykę afrykańską bardzo lubię, więc po książkę na pewno sięgnę, jak najbardziej trafia ona w moje gusta :)
OdpowiedzUsuń