czwartek, 10 grudnia 2015

Filmowa Barcelona: "Smak życia"



Ok, zaznaczmy to już na wstępie. To nie jest wybitny film. To chyba nawet nie jest dobry film (piszę to z wahaniem, bo przecież się na tym nie znam). Ale jest to produkcja na swój sposób urocza, ciepła i zabawna. No i spod znaku "multikulti", co uwielbiam, bo niezmiennie fascynuje mnie to jak różnią się ludzie różnych ras czy narodowości. 

Jeśli komuś się ten film nie podoba, doradzam obejrzenie jego kontynuacji. Po tym drugim seansie notowania części pierwszej wzrosną. Docenicie ją, zapewniam.




Smak życia (2002) oglądałam trzy razy, co w moim przypadku jest dość dziwne, bo mało kiedy wracam do obejrzanych produkcji, a obejrzenie trzy razy tego samego to już dziw nad dziwy. Jeśli znacie mnie i mojego bloga ciut dłużej niż miesiąc czy dwa, to pewnie domyślacie się co skłoniło mnie do złamania zasady "nie trać czasu na powtórki, jest jeszcze tyle do odkrycia". Tak. Dobrze myślicie. Barcelona.

To w tym katalońskim mieście, mojej wielkiej miłości, osadzona jest akcja filmu w reżyserii Cédrica Klapischa. Fabuła jest prosta jak budowa cepa. Młody Francuz Xavier (Romain Duris) wyjeżdża do Barcelony na wymianę studencką i maksymalnie, jak na studenta przystało, wykorzystuje możliwości jakie oferuje nowe miejsce. Wątki są tu właściwie trzy.

Pierwszy to odnalezienie się w nowym miejscu. Ostateczne miejsce jego zamieszkania to próbka owego "multikulti". Xavier po małych perypetiach z poszukiwaniem mieszkania, trafia do lokum studenckiego. Jak to w grupie bywa, zderzają się różne temperamenty, poglądy, przyzwyczajenia. Zwykle bywa zabawnie, często (dla bohaterów) wkurzająco.




Drugi wątek to historia związku Xaviera i jego francuskiej dziewczyny (Audrey Tautou). On wyjeżdża, ona zostaje. Czy taki związek na odległość ma szansę przetrwać bez zdrad, kłamstw, podejrzeń i pretensji? Odpowiedź brzmi: nie w tym przypadku. I tak oto przechodzimy do wątku trzeciego.

Romans.

Nim Xavier trafi do studenckiej komuny, mieszka przez moment z poznaną na lotnisku para. Oni także przyjechali z Francji. On jest lekarzem, ona znudzoną, niepracującą żoną, której Xavier (żeby nie było - zgodnie z wolą męża), ma zapewnić rozrywkę w obcym mieście. No i zapewnia, choć niekoniecznie w sposób przez męża przewidziany.

Całość spina prounijna klamra. Jesteśmy różni i to jest fajne. Jesteśmy różni, ale należymy do Unii i to jest jeszcze fajniejsze. Coś w ten deseń.

Ogólnie jest wesoło, kolorowo, świeci słońce, hormony buzują, wolność uderza do głowy. Smak życia jest filmem lekkim w odbiorze, zabawnym i fajnie pokazuje stereotypowe myślenie wielu z nas. Gdy do Angielki przyjeżdża brat, z góry szufladkuje współlokatorów siostry zgodnie ze stereotypami jakie krążą o Niemcach czy Włochach. Czas pokaże, jak bardzo się myli - to jest ta mądrzejsza odsłona filmu, który tak naprawdę jest po prostu komedią, kinem odprężającym i poprawiającym humor.

Africando All Stars - Betece

zwiastun filmu


***

Zobacz też:

9 komentarzy:

  1. Żebym miałam trochę więcej czasu na filmu, a ten czas znajdę chyba dopiero jak uporam się z magisterką :(

    OdpowiedzUsuń
  2. "Na swój sposób uroczy" - i to mnie najbardziej przekonuje. Już zapisałam tytuł, będzie dobry na weekend.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm może być naprawdę fajny. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie jakoś fabuła nie przekonuje - ostatnio brakuje mi dobrej fantastyki czy SF, nie mówiąc już o kryminale czy thrillerze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, jak znajdziesz dobry kryminał lub thriller, to krzycz!

      Usuń
  5. Może kiedyś obejrzę, na razie teatry mi w głowie ;)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.