Czekałam na to spotkanie. Czekałam ogromnie, bo bardzo byłam ciekawa opowieści autora, którego książkę przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Mowa tu o Adamie Wajraku i jego Wilkach (patrz: Nie taki wilk straszny, jak go malują). Dzień wcześniej byłam na spotkaniu z Marcinem Kąckim (o nim niebawem) i widząc spory tłum słuchaczy, pomyślałam sobie, że na to z przyrodnikiem warto przyjść na długo przed wyznaczoną godziną. Pół godziny wydawało się wystarczające, ale i tak pod drzwiami kłębił się już spory tłum. Trafiłam akurat na moment otwierania drzwi i wlewania się pierwszej ludzkiej fali do Sali Wielkiej poznańskiego Centrum Kultury Zamek.
Dwa pierwsze rzędy są zarezerwowane, zajmuję miejsce w trzecim. Tuż przy przejściu, żeby mieć możliwość pokicania w trakcie spotkania w pobliże sceny i zrobienia kilku zdjęć. O święta naiwności! Kwadrans później wszystkie krzesła są zajęte, przestrzeń przed sceną wypełniła się poduchami i okupującymi je dzieciakami, a przejście między rzędami zajmuje młodzież. Ludzie siedzą na krzesłach, poduchach i podłodze. Część po prostu podpiera ściany. Później okaże się, że wiele osób zostało za zamkniętymi przez organizatorów drzwiami (w tym moja koleżanka, która niestety odbiła się od drzwi - przykro, bo bardzo jej na spotkaniu zależało). Prowadząca przeprasza w imieniu budowniczego Zamku, za to, że nie przewidział wizyty Adama Wajraka i tłumu jego fanów. Cóż Sala Wielka okazała się nie być godna swej nazwy.
O kwestiach organizacyjnych będzie jeszcze na końcu, a tymczasem skupmy się na samym spotkaniu. Prowadził je Radosław Nawrot, dziennikarz Gazety Wyborczej.
Na dzień dobry (a raczej dobry wieczór), autor sfotografował tłum na sali. Tak wysokiej frekwencji jeszcze na jego spotkaniu nie było. W górę uniosły się książki, głównie egzemplarze Wilków, najnowszej z nich, która była głównym tematem rozmowy.
Na dzień dobry (a raczej dobry wieczór), autor sfotografował tłum na sali. Tak wysokiej frekwencji jeszcze na jego spotkaniu nie było. W górę uniosły się książki, głównie egzemplarze Wilków, najnowszej z nich, która była głównym tematem rozmowy.
Adam Wajrak określił się jako korespondenta z puszczy. Puszcza Białowieska okazała się idealnym miejscem dla niego i żony, bo tam oboje świetnie się czuli i mogli realizować zawodowo. On mógł tropić to, co żywe, ona mogła robić doktorat z... padliny. Nie było przyrodnikowi łatwo przekonać o tym swoich szefów w stolicy, ale ostatecznie udało mu się postawić na swoim, choć wiązało się to z kursowaniem pomiędzy Warszawą, gdzie jako dziennikarz rozmawiał z politykami, a Teremiskami, gdzie tropił zwierzęta (pamiętajcie, najwygodniej śmigać po lesie na nartach!).
Rozmowa zaczęła się od padlinożerców, ale szybko przeszła na wilki. Adam Wajrak pochwalił stosunek Polaków do przyrody. Mimo, że mamy teren nizinny (więc zwierzęta nie mają się gdzie chować), mało lasów, bardzo duże zaludnienie, mieszka u nas ok. 1000 wilków (dwa razy tyle co w Skandynawii), ok. 100 niedźwiedzi, 1200-1300 żubrów, 16-20 tys. łosi, czyli mamy sporo dużego zwierza, co raczej nie wzbudza negatywnych emocji (choć oczywiście niechlubne wyjątki się zdarzają).
W trakcie spotkania autor przywoływał niektóre historie opisane w Wilkach, część z nich rozbudowując o dodatkowe informacje. Sporo było o strachu ludzi przed wilkami i wilków przed ludźmi. Zwierzęta mają powody, by obawiać się dwunożnych panów świata (nie bez przyczyny, uznawanych przez autora za najgroźniejsze istniejące zwierzęta). Historie polowań czy wybierania wilcząt z gniazd są paskudne. Swego czasu, za zabicia zwierzęcia tego gatunku można było dostać nagrodę, która dla wielu była równowartością miesięcznej pensji. Płacono za donos, gdzie znajdują się wilki, za trucie, odstrzał, dobijanie rannych zwierząt...
Tymczasem temat stwarzania zagrożenia dla nas przez wilki, autor skwitował stwierdzeniem, że gdyby wilki faktycznie były takie groźne, to Bieszczady spłynęłyby krwią. W końcu turystę jest łatwiej upolować niż jelenia. Bieszczady wróciły także przy okazji poszukiwania odpowiedzi na pytanie, dlaczego ich mieszkańcy nie darzą wilków sympatią.
By nie było aż tak przygnębiająco, rozmówcy wspominali o zmianach w postrzeganiu dzikich zwierząt, o objęciu wilków ochroną, wzroście populacji, kolejnych obszarach, na których te zwierzęta są widywane i o tym, że warto wprowadzać patriotyzm przyrodniczy. Obecnie ów patriotyzm można skierować na Puszczę Białowieską, do czego Adam Wajrak zachęca, zapowiadając, że wiele się tam wydarzy. Są tacy, którym przeszkadza dzikość puszczy i chętnie zamieniliby ją na sadzone w rządkach drzewa. Puszcza Białowieska to najlepiej zachowany las nizinny strefy umiarkowanej, tłumaczył przyrodnik. Unikat. Dlatego należy ją chronić. Do tego tematu autor Wilków powracał w trakcie spotkania kilkakrotnie, przewidując, że to, co będzie się działo w związku z walką o jej zachowanie, może mieć większą skalę niż wydarzenia związane z ochroną Doliny Rospudy. Dla autora wycinka w Puszczy Białowieskiej, to zamach na symbol. Przy tej okazji Adam Wajrak zwrócił się do ludzi zgromadzonych w sali przekonując, że to w nas jest siła, to my jesteśmy motorem zmian. To wy załatwiacie wielkie sprawy, a nie celebryci - dodał.
Część przewidzianą na pytania od publiczności zdominowały dzieci. Czy Adam Wajrak ma rodzeństwo? Dlaczego Kazan (prawie oswojony wilk) tak właśnie się nazywał? Tak, były i takie pytania, ale dzieciaki ogromnie zaskoczyły mnie ciekawymi i dojrzałymi pomysłami. Pytały o przyjaźń z wilkami, o uczucia towarzyszące autorowi w momencie, gdy Kazan trzymał go zębami za rękę, czy to prawda, że pięciokrotnie ma się zwiększyć wycinka drzew w Puszczy Białowieskiej, które zwierzę najłatwiej sfotografować (żadne - im coś wydaje się łatwiejsze, tym trudniejsze się okazuje), czy kiedykolwiek autora zaatakowało jakieś zwierzę, jak się czuł, gdy Kazan został zabity, czy wilków będzie coraz więcej, dlaczego autor napisał książkę właśnie o wilkach, bo przecież tropi także inne zwierzęta, czy wilki lubią jeść psy, jaka była najfajniejsza leśna przygoda autora, dlaczego początkowo nie lubił Antonii, swojego psa i... czy wrona wsadziła mu kiedyś parówkę w but (owszem, a ponadto wyniosła wajrakowego żółwia do sąsiadów). Ufff... Sporo tego, a to jeszcze nie wszystkie pytania, którymi dzieci zasypały naszego środowego gościa. Choć pomysł łączenia spotkania dla dzieci i dorosłych w jedno kompletnie mi się nie podoba, to muszę przyznać, że dzieci mi zaimponowały, a ich pytania oraz odpowiedzi autora, wzbudziły na sali dużą wesołość.
W trakcie spotkania autor przywoływał niektóre historie opisane w Wilkach, część z nich rozbudowując o dodatkowe informacje. Sporo było o strachu ludzi przed wilkami i wilków przed ludźmi. Zwierzęta mają powody, by obawiać się dwunożnych panów świata (nie bez przyczyny, uznawanych przez autora za najgroźniejsze istniejące zwierzęta). Historie polowań czy wybierania wilcząt z gniazd są paskudne. Swego czasu, za zabicia zwierzęcia tego gatunku można było dostać nagrodę, która dla wielu była równowartością miesięcznej pensji. Płacono za donos, gdzie znajdują się wilki, za trucie, odstrzał, dobijanie rannych zwierząt...
Tymczasem temat stwarzania zagrożenia dla nas przez wilki, autor skwitował stwierdzeniem, że gdyby wilki faktycznie były takie groźne, to Bieszczady spłynęłyby krwią. W końcu turystę jest łatwiej upolować niż jelenia. Bieszczady wróciły także przy okazji poszukiwania odpowiedzi na pytanie, dlaczego ich mieszkańcy nie darzą wilków sympatią.
By nie było aż tak przygnębiająco, rozmówcy wspominali o zmianach w postrzeganiu dzikich zwierząt, o objęciu wilków ochroną, wzroście populacji, kolejnych obszarach, na których te zwierzęta są widywane i o tym, że warto wprowadzać patriotyzm przyrodniczy. Obecnie ów patriotyzm można skierować na Puszczę Białowieską, do czego Adam Wajrak zachęca, zapowiadając, że wiele się tam wydarzy. Są tacy, którym przeszkadza dzikość puszczy i chętnie zamieniliby ją na sadzone w rządkach drzewa. Puszcza Białowieska to najlepiej zachowany las nizinny strefy umiarkowanej, tłumaczył przyrodnik. Unikat. Dlatego należy ją chronić. Do tego tematu autor Wilków powracał w trakcie spotkania kilkakrotnie, przewidując, że to, co będzie się działo w związku z walką o jej zachowanie, może mieć większą skalę niż wydarzenia związane z ochroną Doliny Rospudy. Dla autora wycinka w Puszczy Białowieskiej, to zamach na symbol. Przy tej okazji Adam Wajrak zwrócił się do ludzi zgromadzonych w sali przekonując, że to w nas jest siła, to my jesteśmy motorem zmian. To wy załatwiacie wielkie sprawy, a nie celebryci - dodał.
Część przewidzianą na pytania od publiczności zdominowały dzieci. Czy Adam Wajrak ma rodzeństwo? Dlaczego Kazan (prawie oswojony wilk) tak właśnie się nazywał? Tak, były i takie pytania, ale dzieciaki ogromnie zaskoczyły mnie ciekawymi i dojrzałymi pomysłami. Pytały o przyjaźń z wilkami, o uczucia towarzyszące autorowi w momencie, gdy Kazan trzymał go zębami za rękę, czy to prawda, że pięciokrotnie ma się zwiększyć wycinka drzew w Puszczy Białowieskiej, które zwierzę najłatwiej sfotografować (żadne - im coś wydaje się łatwiejsze, tym trudniejsze się okazuje), czy kiedykolwiek autora zaatakowało jakieś zwierzę, jak się czuł, gdy Kazan został zabity, czy wilków będzie coraz więcej, dlaczego autor napisał książkę właśnie o wilkach, bo przecież tropi także inne zwierzęta, czy wilki lubią jeść psy, jaka była najfajniejsza leśna przygoda autora, dlaczego początkowo nie lubił Antonii, swojego psa i... czy wrona wsadziła mu kiedyś parówkę w but (owszem, a ponadto wyniosła wajrakowego żółwia do sąsiadów). Ufff... Sporo tego, a to jeszcze nie wszystkie pytania, którymi dzieci zasypały naszego środowego gościa. Choć pomysł łączenia spotkania dla dzieci i dorosłych w jedno kompletnie mi się nie podoba, to muszę przyznać, że dzieci mi zaimponowały, a ich pytania oraz odpowiedzi autora, wzbudziły na sali dużą wesołość.
Sporo radości sprawiła opowieść o obsesji Adama Wajraka dotyczącej... rysi. Autor marzy o spotkaniu rysia, o sfotografowaniu tego wielkiego kota. Anegdota przyrodnika o jego babci, która w czasie wycieczki po górach udała się za potrzebą w krzaki, by ku swemu przerażeniu odkryć, że robi to pod czujnym spojrzeniem rysia, została przywitana gromkim śmiechem. Dumny z tego, że babcia jako jedna z nielicznych widziała to rzadkie zwierzę, sam zapragnął rysia wytropić. Im bardziej chciał, tym bardziej nie wychodziło. Zdawało się, że to niemal rysia klątwa, bo podczas gdy autor sporo czasu spędzał w lesie, podczas gdy bezskutecznie próbował wytrwale tropić dzikiego kota, inni trafiali na rysie przypadkiem. On gubił trop, a w innej części lasu, kumpel obserwował bawiące się młode. Koniec końców ryś zmusił autora do... rzucenia palenia. Czego nie dokonała żona, tego dokonał ryś. W jaki sposób? Tego wam nie zdradzę, bo przecież musicie mieć motywację, by samemu wybrać się na spotkanie z przyrodnikiem. Powiem tylko, że chodzi o coś więcej niż to, że ryś nie lubi papierosów, co zasugerował jeden z najmłodszych uczestników spotkania.
Choć autor napisał książkę o Wilkach i marzy o sfotografowaniu rysia, nie ma ulubionego zwierzęcia. Wszystkie są ciekawe. Ot choćby takie kleszcze. Jakie mają problemy? Jak sobie z tym radzą? Uczestnicy spotkania w Poznaniu na te zabawne pytania znają już odpowiedzi.
Choć autor napisał książkę o Wilkach i marzy o sfotografowaniu rysia, nie ma ulubionego zwierzęcia. Wszystkie są ciekawe. Ot choćby takie kleszcze. Jakie mają problemy? Jak sobie z tym radzą? Uczestnicy spotkania w Poznaniu na te zabawne pytania znają już odpowiedzi.
Spotkanie zakończyły właściwie... dzieci. Nie wiem, czy skłonione przed kogoś z dorosłych, czy same, spontanicznie, bo po godzinie zdecydowanie ciężko było usiedzieć im już na miejscu, po prostu ustawiły się przed sceną w oczekiwaniu na autografy. Prowadzący, bardzo optymistycznie, próbował jeszcze dać szansę publiczności na zadawanie pytań, ale okazało się to niemożliwe. Chwilę później autora otoczył wianuszek dzieci i dorosłych podsuwających do podpisu książki i notesy. Każdy liczył na podpis i rysunek czy to wilka, czy innego łosia. Nie było tu niestety ładu, składu i kolejki. Dzieci jak to dzieci, niekontrolowane przez dorosłych oblepiły autora szczelnie, ale dorośli wcale nie byli lepsi. Nikomu się nie uśmiechało sterczeć w kolejce nie wiadomo jak długo. Wyglądało to co najmniej niefajnie, więc po kwadransie zrezygnowałam. Wierzę w zapowiedź autora, że do Poznania wróci i w obietnice organizatorów, że przygotują się na taki tłum.
Wspaniale by było, gdyby Adam Wajrak mógł osobno spotkać się z dziećmi, osobno z dorosłymi. Byłoby to z korzyścią dla wszystkich. Dzieciaki nudziły się przy bardziej dorosłych tematach, rozmowa mało kiedy dostosowana była do ich poziomu. Dorośli nie mieli zbyt wielu szans na zadanie pytań, bo las dziecięcych rąk nie dawał się zignorować. Mali czytelnicy zaimponowali mi znajomością książki, zaangażowaniem i wieloma mądrymi pytaniami. Zasługują na takie spotkanie, które będzie w całości dostosowane do ich poziomu. Żeby dzieci nie tylko usłyszały, że mały Adaś wziął traszkę za krokodyla, ale też dowiedziały się co to właściwie jest ta traszka, żeby słysząc, że najgroźniejszymi zwierzętami w Polsce są człowiek i osa w puszce Coca Coli, nie musiały pytać rodziców "dlaczego?", bo autor będzie miał czas, żeby im to wyjaśnić.
Adam Wajrak ma dużą wiedzę i ciekawie opowiada o swojej przyrodniczej pasji. Z łatwością zaraża entuzjazmem słuchaczy. Dzieli się wiedzą, bawi anegdotami. Wszystkich ujął tym, że dotrzymał słowa i opatrzył autografem każdą podsuniętą mu książkę. Uwierzycie, że po spotkaniu. autor podpisywał je do... drugiej w nocy?
Liczę na powtórkę. W większe sali i w dwóch turach, dziecięcej i dla dorosłych. Wtedy szansa na sukces spotkania murowana, a ja grzecznie stanę w kolejce i tym razem mój egzemplarz Wilków doczeka się i autografu, i obowiązkowego wilczego rysunku.
Liczę na powtórkę. W większe sali i w dwóch turach, dziecięcej i dla dorosłych. Wtedy szansa na sukces spotkania murowana, a ja grzecznie stanę w kolejce i tym razem mój egzemplarz Wilków doczeka się i autografu, i obowiązkowego wilczego rysunku.
Jacek Kaczmarski Obława
(tak, wiem - oryginału należy szukać u Wysockiego)
Zobacz też:
***
Tu kupisz Wilki
Niesamowite spotkanie! Jestem w ogóle zdziwiona, że były na nim i dzieci, i dorośli. Zwykle spotkania autorskie są kierowane do osób w określonym wieku, ale na przykładzie "Wilków" ta granica ewidentnie się zatarła. Organizacyjnie trochę klapa, ale te tłumy... autor musiał uwiecznić ;)
OdpowiedzUsuńPewnie mało kiedy autor jest jednocześnie popularny w grupie dziecięcej i w grupie dorosłych.
UsuńŚwietne są takie spotkania. Zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńTeż je lubię. Choć może nie takie zatłoczone. ;)
Usuń"Dla autora wycinka w Puszczy Białowieskiej, to zamach na symbol. Przy tej okazji Adam Wajrak zwrócił się do ludzi zgromadzonych w sali przekonując, że to w nas jest siła, to my jesteśmy motorem zmian. To wy załatwiacie wielkie sprawy, a nie celebryci - dodał."
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Niech pan Adam zajmie się, proszę, byciem przyrodnikiem-celebrytą, a nie kłamie i sieje propagandę. Daleko mi do szerzenia nienawiści, ale Aniu, proszę Cię o podejście do tematu z dystansem. Żadnych, podkreślam, żadnych zmian odnośnie do pozyskania drewna w Puszczy Białowieskiej NIE BĘDZIE. Plan Urządzania Lasu jest wszakże (po konsultacjach społecznych i wielu rozważaniach) obowiązujący do 2021 roku. I nic BEZ PODSTAWY PRAWNEJ nie jest wycinane.
Jako leśnik mieszkający w okolicy PB czuję się przez Wajraka napiętnowana, obrażana i poniżana, a przecież nie pracuję nawet w zawodzie! Ale pan Adam Wajrak pielęgnuje kulturę nienawiści i po całej Polsce rozpowiada, że się pięciokrotnie zwiększy wzrost pozyskania... co proszę? Nie mówiąc o świerkach kornikowych, co do tematu wystarczy podejść zdroworozsądkowo... i pomyśleć. Po prostu.
A swoją drogą czy nikt nie zapytał pana Adama czym pali w piecu?
Nie mam nic przeciwko autorowi, naprawdę. Jest świetnym gawędziarzem i wie, co mówi, jeśli mówi o zwierzętach. Ale ma jakiś straszny uraz do leśników i wykorzystuje swoją pozycję, by napędzać motor nienawiści kierowany do nich. Leśnicy z Puszczy naprawdę NIE MARZĄ o tym, by przerobić Puszczę na deski. Serio. Leśnik to przyrodnik, nie rzeźnik.
I bolesne jest to, że ludzie nie myślą, a ślepo dają sobą manipulować.
A poza tym w grudniu jest spotkanie z autorem w Hajnówce, na które się wybieram. Będzie baaaaardzo ciekawie. :)
Nie wiem co mam Ci napisać z tej prostej przyczyny, że po prostu się na tym nie znam. Wiem tyle, ile usłyszałam na spotkaniu z Adamem Wajrakiem, a teraz także to, co napisałaś Ty. Jesteś na miejscu, więc i bardziej zorientowana. Mam nadzieję, że jak wybierzesz się na spotkanie, to napiszesz relację, bo bardzo jestem ciekawa co się tam będzie działo. To "Będzie baaaaardzo ciekawie" brzmi bardzo... obiecująco. ;)
UsuńByłam na spotkaniu w Hajnówce wczoraj. I pan Adam mnie normalnie rozwalił, bo było super ciekawie, przyjemnie i miło. Ani jednego złego słowa na leśników nie powiedział :) A to moja grupa zawodowa, bo od kilku dni pracuję wreszcie w zawodzie (kiedy pisałam poprzedni post, to jeszcze było to w sferze marzeń, a patrz jak szybko się los może odmienić) :) w każdym razie bardzo mi się podobało, choć średnia wieku to było... circa 60.... i była tylko trójka dzieci, z tym że tak znudzona, że 1/3 spała jak suseł :) ale wiem, co ma ryś do papierosów i jaki jest najgroźniejszy zwierz w lesie. Pozdrawiam :)
UsuńGratuluję! Cieszę się,że tak pięknie Ci się ułożyło i wpraszam się kiedyś na spacer po lesie. ;)
UsuńMnie też się spotkanie podobało (pomijając kwestie organizacyjne i może trochę tematy bieszczadzkie). U nas była kosmiczna rozpiętość wiekowa, od bajtli w wersji mocno mino, po staruszki, na których widok pomyślałam sobie, że będę ogromnie szczęśliwa, jeśli w ich wieku będzie mi się chciało tuptać na spotkania autorskie. I jeśli w ogóle będę w stanie tuptać gdziekolwiek. A o leśnikach też źle nie mówił, tylko bronił Puszczy. :)
Podróżnik był w Łodzi kilka dni temu, ale ja niestety nie mogłam pojechać na to spotkanie. Bardzo żałuję, ale wierzę, że będzie jeszcze okazja.
OdpowiedzUsuńNa pewno. :)
UsuńNa niewielu spotkaniach autorskich w sumie byłam, ale każde było kameralne. Taki tłum chyba by mnie przeraził.
OdpowiedzUsuńByłam na kilku dużych spotkaniach (Stasiuk, Tokaczuk, a przede wszystkim Krall), ale na takim też jeszcze nie byłam. Zdecydowanie wolę takie kameralne.
UsuńStrasznie zazdroszczę zawsze takich spotkań. :-)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWidzę, że Wajrak na każdym spotkaniu mówił mniej więcej to samo, no ale to w końcu nic złego :) Wiadomo, że rozmowa toczyła się wokół wilków i "Wilków". Z tymi dzieciakami to faktycznie problem. W Katowicach zrobiono jedno spotkanie dla dzieci i jedno dla dorosłych, mimo tego na tym drugim też było trochę dzieci (może z 20-30). Tyle że tam rodzice dopilnowali, by te nie oblepiły autora i kolejka była elegancka, choć długa :)
OdpowiedzUsuńTo ciekawe, co opowie podczas drugiego pobytu w Poznaniu. ;)
UsuńNo to Katowice były lepiej zorganizowane.
Zazdroszczę, ja do spotkań autorskich zawsze mam za daleko! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;)
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Bywa i tak, ale może choć od czasu do czasu znajdziesz coś w swojej okolicy?
UsuńPomysł połączenia spotkania dla dzieci i dorosłych chyba nie wyszedł za dobrze. Z chęcią wybiorę się na kolejne spotkanie z Adamem Wajrakiem, gdy będzie taka możliwość.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nie wyszedł i liczę na to, że kolejne spotkania będą wyglądać inaczej. Bo mimo wszystko, warto na nie pójść.
UsuńSzkoda, że przegapiła warszawskie spotkanie, które odbyło się w październiku, jak zawsze jestem na czasie ;) I mogę uwierzyć, że autor podpisywał do drugiej w nocy, gdyż na pewno na każdej książce coś rysował.
OdpowiedzUsuńAno, każdy dostał wilka czy innego łosia. ;)
Usuń