Olga Rudnicka Fartowny pech Wyd. Prószyński i S-ka 2014 304 strony |
Czego można się spodziewać po pisarce, która powołuje do życia pięć sióstr o tym samym imieniu, a spokojnej, wręcz nudnej, nauczycielce każde zabetonować zwłoki w piwnicy? Prawdopodobnie wszystkiego! Na przykład tego, że wmiesza się w wojny gangów albo pobije policjanta posługując się dwunastoletnią dziewczynką. Wszystko to oczywiście w białych rękawiczkach, w ramach fabuły komedii kryminalnej.
Dziany, Nadziany i Gianni. Mając pod ręką zestaw tak nazywających się bohaterów, nie ma co liczyć na to, że będzie poważnie. Co prawda trzej panowie to nie to samo co pięć sióstr, ale i oni wystarczą, by sporo namieszać i dostarczyć czytelnikom rozrywki. Fartowny pech Olgi Rudnickiej przeniesie nas do świata policjantów, detektywów i gangsterów, ale nie martwcie się - nie będzie rozlewu krwi, ani drastycznych zdarzeń.
Chyba, że do tych ostatnich zaliczyć karierę posterunkowego Filipa Nadzianego w social mediach.
Król Internetu
Cóż... zemsta jest rozkoszą bogów i kochanek, których imion się nie pamięta. Zanim do Agaty powie się Beatko, należy dobrze się upewnić, czy aby na pewno to imię jest tym właściwym. W przeciwnym razie można obudzić się co prawda we własnym łóżku, ale nago, przypiętym kajdankami do ramy, z jedną fantazyjną kokardką zawiązaną na głowie, a drugą na członku[1]. Można mieć też pecha i w tej niewesołej sytuacji zostać znalezionym przez... mamusię. A jeśli zły los się uprze, a tak właśnie było w tym przypadku, można też spóźniwszy się do pracy dostać wezwanie na dywanik i od komendanta dowiedzieć się, że golas z fikuśnymi kokardkami robi furorę w Internecie.
Załamany Nadziany przenosi się do małej placówki, gdzie ma nadzieję na spokojną służbę. Bez kobiet, kokardek,Internetu i rozbawionych kumpli.
Co dwóch braci, to nie jeden
W małej miejscowości, do której trafił spotyka kolegę ze szkoły policyjnej. Pechowca równego sobie, Dzianego. Dziany to ten facet, którego pobiła dwunastolatka. Nie to jednak sprawiło, że rzucił policyjną robotę w diabły i został detektywem. Jako policjant z drogówki miał to nieszczęście, że za przekroczenie prędkości zatrzymał żonę komendanta. Przełożony przełknąłby tę zniewagę, wszak prawo jest prawem i przynajmniej oficjalnie nie wypadało krytykować Krysia służbisty, ale już wyrażona przez posterunkowego, przypadkiem usłyszana opinia, tak gładko przełknąć się nie dała.
Lexus pierwsza klasa. Ale babsko za kierownicą rozlazłe jak przysłowiowa ropucha. Fuj![2].
Niektóre sądy najlepiej zostawić dla siebie. Albo przynajmniej rozejrzeć się wokół zanim się je wygłosi.
Olga Rudnicka Poznań, 2015 |
Jest jeszcze trzeci bohater. Gianni stoi po drugiej stronie barykady i właśnie dostał zlecenie w Polsce. Co prawda ma już dość pracy dla bossów mafii, ale odmówić nie może. Musi zabić cel. Problem w tym, że nie wie, kto tym celem jest. By to ustalić, potrzebuje detektywa. I tu a scenę wkracza Kryś (no dobra, wypychają go siłą), który prywatnie jest... bratem Gianniego. Tym odrobinkę mniej przebojowym.
Po ciężkim dniu...
W Fartownym pechu spotkacie mafijnych bossów z mniejszymi i większymi słabostkami, miłość rodem z Romea i Julii, niezbyt bystrych mięśniaków, niedocenionych chudzielców, hoże wiejskie dziewoje i równie dziarskie plotkary, gangsterów honorowych, policjantów, którym szczęście raz sprzyja, a raz nie, hazardzistów, dżentelmenów, szuje, pyskate kobiety, drobnych pijaczków i wielkich krętaczy. Gdy się zmiksuje plejadę postaci nakreślonych dość jaskrawą kredką, w efekcie otrzymuje się serię zwariowanych scen z ich udziałem, które fabularna nić łączy w zabawną całość.
Nie jest to najlepsza książka Olgi Rudnickiej (mam wrażenie, że autorce lepiej udają się historie dotyczące nieco... hmm... zwyklejszych bohaterów, np. pyskatych kobiet), ale i tak dostarcza powodów do uśmiechu. Fabuła jest zwariowana, bohaterowie dwoją się i troją, by wywiązać się ze swoich zadań, ale nim dotrą do finału, parę razy się potkną, kilka głupot palną, tam coś nabroją, tu pokręcą, a wszystko to ku uciesze czytelnika i swojej rozpaczy.
Szybko się czyta Fartowny pech, ale też i zapewne zapomni o nim stosunkowo szybko. Bohaterowie, z gatunku tych niezbyt bystrych bawią, ale nie zapadają w pamięć. Ani osobno, ani razem, nie mają takiej mocy jak choćby wspomniane wcześniej siostry, czyli pięć Natalii, które - dla odmiany - łatwo o sobie zapomnieć nie dają. Zabawna, sympatyczna komedia kryminalna dostarczy rozrywki na jeden, góra dwa wieczory. Warto polecić ją tym, którym potrzebny tzw. reset po ciężkim dniu. W tej roli Fartowny pech sprawdzi się doskonale.
Olga Rudnicka zaprasza do lektury
***
Książkę polecam
miłośnikom komedii kryminalnych
chcącym poczytać o mafii na wesoło
poszukującym lekkich, rozrywkowych książek
***
[1] Olga Rudnicka, Fartowny pech, Wyd. Prószyński i S-ka, 2014, s. 14.
[2] Tamże, s. 18.
***
Rzeczywiście, już sami bohaterowie Dziany, Nadziany i Gianni zachęcają, by sięgnąć po lekturę. Ja znam panią Rudnicką tylko z najnowszej powieści "Diabli nadali" i wiem, że kolejne spotkanie z autorką to jedynie kwestia czasu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńGorąco polecam "Natalii 5". :)
UsuńLubię Rudnicką, jej książki są zabawne :) Tę wyżej wspomnianą już czytałam :)
OdpowiedzUsuńO, wreszcie ktoś, kto mnie rozumie. Podobała mi się ta książka, ale jednak wielkiego szału nie było, czegoś mi zabrakło;)
OdpowiedzUsuńOgólnie dobrze się bawiłam, a w porównaniu z "Natalii 5" czy "Diabli nadali", ta wypadła słabo.
UsuńOtóż to.
UsuńCzytałam którąś książkę o Nataliach, uśmiałam się, nie powiem:) Ale mi się najbardziej podobała Rudnicka w wersji poważnej. "Cichy wielbiciel" mi się ogromnie podobał. Lubię się jednak pośmiać w trakcie lektury (moja rodzinka nagle zaczyna się mną interesować:)), więc zaopatrzyłam się w dwie ostatnie jej książki.
OdpowiedzUsuń"Cichy wielbiciel" to też moja ulubiona książka autorki, ale Natalie i Diabła też lubię. :)
UsuńWracam do tego z uporem maniaka, ale po przeczytaniu "Cichego wielbiciela" nabrałam przekonana, że autorkę stać na napisanie poważnej, dopracowanej powieści. Rozumiem, że może ona wcale tego nie chce i woli pisać właśnie takie lekkie czytadła, ale jednak czytałam 4 książki Rudnickiej i pamiętam tylko "Cichego wielbiciela". Reszta zlała mi się w całość.
OdpowiedzUsuńPowiem tak... "Cichy wielbiciel" ją dość mocno wymęczył. Tzn. emocjonalnie, bo temat był ciężki i robienie researchu do najprzyjemniejszych zajęć nie należało. Czy woli pisać lekkie czytadła, czy po prostu tak wychodzi - nie wiem, ale wydaje mi się, że jest w tym dobra.
UsuńZgadzam się - "Cichy wielbiciel" jest świetny, ale i Natalie się pamięta. :D
A ja oczywiście nadal nie sięgnęłam po twórczość Rudnickiej - nie wiem, na co czekam... chyba na jakieś olśnienie i ujrzenie jej książki na półce bibliotecznej.
OdpowiedzUsuńKsiążka idealna na odstresowanie, trzeba ją przetestować :-)
OdpowiedzUsuńJak już czytam kryminał to jednak wolę, żeby nie był on śmieszny tylko taki prawdziwy, z nutką grozy :)
OdpowiedzUsuńJa też głównie takie czytam, ale czasem lubię się pośmiać. :)
UsuńNie zna tej autorki niestety, ale wiele osób chwali jej prozę.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOlgi Rudnickiej czytam wszystko, więc ta też była pozycją obowiązkową (-: W pamięć rzeczywiście nie zapada, ale mam wrażenie, że siostrom Sucharskim trudno dorównać (-: Jedynie Diabeł ma szansę (-;
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem "Diabeł..." prawie im dorównał.
UsuńNie moja bajka, więc nie zamierzam czytać :]
OdpowiedzUsuńUwielbiam Olgę w każdym wydaniu. To jedna z niewielu pisarek, której książki mogę brać w ciemno, bo wiem, że się nie zawiodę.
OdpowiedzUsuńMuszę poszukać, sympatyczny kryminał dla relaksu przyda mi się :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam komedie kryminalne, więc na pewno przeczytam. Szczególnie, że tę książkę mam na swojej półce :)
OdpowiedzUsuńCzytałam - świetna - chłopaki rewelacyjni - choć siostry S. jednak są bezkonkurencyjne :)
OdpowiedzUsuńTo fakt. :D
Usuń