To były intensywne cztery dni. Mam po nich nieco zdjęć, sporo wspomnień, kilka odcisków i satysfakcję, że udało mi się zrealizować kolejny punkt z listy Magiczna 30, czyli zrobić zdjęcie z Wieżą Eiffla w tle.
W ciągu tych kilku dni zdołałam rozczarować się ową wieżą w dzień, wypić pod nią wino późnym wieczorem, kiedy prezentowała się o niebo i kilka świateł lepiej, zakochać w katedrze Notre Dame i zauroczyć bazyliką Sacré-Cœur, poczuć mroczną atmosferę katakumb i melancholijną paryskich cmentarzy, zaliczyć romantyczny spacer nad Sekwaną i mniej romantyczny, za to intensywny, maraton po licznych salach Luwru, dać się przytłoczyć miejskim gwarem i kakofonią klaksonów, pobłądzić uliczkami dzielnicy Montmartre, spojrzeć na miasto z perspektywy gargulców i Dzwonnika, zajrzeć do wnętrz kilku kościołów, usiąść na chwilę w znanej z Amelii kawiarni Des 2 Moulins, nie dać naciągnąć na miniaturową wieżę Eiffla, ale przepłacić za wino, nauczyć się odruchowo mówić bonjour i merci beaucoup (choć i tak najczęściej używanym zwrotem było no, thank you), kupić pamiątki, zgubić plan miasta, przekonać się, że we Francji można dogadać się po angielsku, uznać, że paryscy kierowcy są szaleni, a to co wyprawiają na Placu Charles-de-Gaule nie pozwala zachwycić się Łukiem Triumfalnym, dać się oczarować stoiskami bukinistów znad Sekwany, zjeść crème brûlée, ale nie spróbować kasztanów na Placu Pigalle, za to pstryknąć sobie fotkę pod Moulin Rouge i zwiedzić pobliskie Muzeum Erotyzmu, jako że nie samą twórczością włoskich mistrzów żyje człowiek, kilka razy zabłądzić, ale zawsze się odnaleźć, ostatecznie uznać, że Paryż jest równie piękny co rozczarowujący i raz jeszcze pozazdrościć bohaterowi O Północy w Paryżu, jego nocnych przygód i podróży w czasie.
Trzy i pół dnia zwiedzania da się, jak widać, zamknąć w jednym zdaniu, choć pewnie zdjęciami będę Was zamęczać dużo dłużej.
Moje trzy największe Paryskie fascynacje:
Katedra Notre Dame
Katakumby
Bazylika Sacré-Cœur
Pięknie było, ale moim miastem marzeń wciąż pozostaje Barcelona. :)
Całkiem nieźle jak na kilka dni:) Pięknie prezentuje się Katedra Notre Dame:)
OdpowiedzUsuńParyż jest cudowny, byłam jako młode dziewczę i myślę, że bym zdecydowanie bardziej doceniła całą wycieczkę, gdybym była starsza:) Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńMyślę, że na różnych etapach życia, różne miejsca ocenia się na rozmaite sposoby.
UsuńTo ja czekam, aż zostanę zamęczona:)
OdpowiedzUsuńJednak da się po angielsku? Mita obalony :) Wieża Eiffla, Katedra Notre Dame, Łuk Triumfalny, katakumby, bukiniści - tego się spodziewałam, ale Muzeum Erotyzmu? Fiu, fiu :)
OdpowiedzUsuń*mit, nie mita :)
UsuńAle niby dlaczego? To bardzo ciekawe muzeum. ;)
UsuńTo widzę, że wycieczka udana. Piękne zdjęcia i czekam z niecierpliwością na kolejne :)
OdpowiedzUsuńDo tekstu wkradło Ci się kilka literówek:
- spacer nas Sekwaną --> nad
- Palcu Pigalle --> Placu Pigalle
- Sacré-Cœu --> Sacré-Cœur ;)
Tak to jest, jak się pisze na szybko. Dzięki. :)
UsuńCoś o tym wiem ;)
UsuńCóż, mogę tylko pozazdrościć, niestety nie miałam przyjemności zwiedzić Paryża, ale kto wie, może kiedyś... Czekam na kolejne zdjęcia :) Katedra Notre Dame i Katakumby prezentują się ciekawie :) Miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście zmieściłaś się w jednym zdaniu :D.
OdpowiedzUsuńHa! :D
UsuńUwielbiam Paryż, odkąd pamiętam ;) Tym bardziej, że nie jest to jakaś wyidealizowana miłość (bo romantyczny, filmowy, modny itd.)... znam dobrze jego wady i jego "szczególność" na tle innych europejskich miast. A cztery dni w Paryżu zawsze wypadają intensywnie ;) Mój ostatni pobyt tam również zamknąć się w czterech dniach :)
OdpowiedzUsuń*zamknął się
UsuńA co podoba Ci się tam najbardziej?
UsuńSuper jak na cztery dni. Czekam na kolejne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńTak ekspresyjnie napisałaś o swoim pobycie w Paryżu, że normalnie Ci pozazdrościłam ;-) Żeby nie trwać w takim stanie czas zaplanować swój wakacyjny urlop :D
OdpowiedzUsuńPlanuj, planuj. A później realizuj ze stuprocentowym sukcesem. ;)
UsuńAch! Aż zatęskniłam do Paryża! (Przypomniał mi się mój własny wyjazd)
OdpowiedzUsuńwww.recenzent.com.pl
Również spędziłam jakiś czas temu 3 dni w Paryżu, zimą, zamarzył mi się Sylwester pod wieżą, trzeba przyznać, że to miasto swój urok. Dla tubylców nie jest miastem miłości, ale miastem światła.
OdpowiedzUsuńMnie się marzy Sylwester w Barcelonie. A w Paryżu jak było?
UsuńA czy przy wejściu na schody do Sacré-Cœur, zaczepili Cię handlarze bransoletkami z muliny? Ja tam byłam ponad 10 lat temu, ale pamiętam, że wtedy było ich od cholery. Strasznie irytujące, bo narzucają się turystom i nie ma zmiłuj - zapłacić za bransoletkę musisz.
OdpowiedzUsuńTen fragment o używaniu sformułowania "no thank you" odnosiło się właśnie m.in. do nich. Szeroki uśmiech, no thank you i szliśmy dalej. Żadnych bransoletek, świecących wież Eiffla itp. Ale obserwowaliśmy ich przez chwilę z daleka i sporo turystów dawało się na to złapać. :/
UsuńSporo się u Ciebie działo jak na 4 dni :) Nie ukrywam, że zazdroszczę, bo od paru lat marzę o Paryżu :)
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce, które chciałabym kiedyś zobaczyć :).
OdpowiedzUsuńLubię Paryż - byłam tam parę razy i nigdy się nie nudziłam, ale dla mnie najpiękniejszym miastem europejskim pozostanie zawsze Rzym... choć Barcelona jest również piękna :)
OdpowiedzUsuńRzym mam dopiero w planach. Tylko nie wiem jak odległych. A co polecasz do zobaczenia w Rzymie?
UsuńJesteś autorką najdłuższego i najbardziej plastycznego zdania, jakie czytałam w tym tygodniu ;) Zazdroszczę po cichu takiego wyjazdu, choć mam nadzieję, że kiedyś podążę Twoimi ścieżkami.
OdpowiedzUsuńJupi! Ann-mistrz! :D
UsuńLepiej podążaj własną, bo moja się nieco zbędnie zapętliła w kilku miejscach. :P
Wspaniały wyjazd!
OdpowiedzUsuńWidzę, że pogoda się udała :) Tak samo jak wycieczka :) Super! Katakumby mam do nadrobienia, bo nie byłam.
OdpowiedzUsuńBardzo! :)
UsuńWarto. O dziwo, choć kolejka była długaśna, to jakoś w środku nie było tłoku, choć atmosfera już nie tak, jak wiesz, że za Tobą tupta kilkanaście osób. :P
W Barcelonie nie byłam, a w Paryżu tak :) i nadal to miasto pozostaje u mnie numerem 1 :)
OdpowiedzUsuńW moim rankingu przegrał z Barceloną. ;)
UsuńParyż wart jest mszy... :)
OdpowiedzUsuńAch, ach :) Czekam z niecierpliwością na potok zdjęć :D
OdpowiedzUsuńNie mam kiedy skadrować. :P
UsuńTo były bardzoooo intensywne dni, sądząc po programie :D
OdpowiedzUsuńI po stanie stóp. :P
UsuńJednym słowem: zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńJak zwykle musiałaś zrobić dobry research przed wyjazdem. Kocham film "Amelia", ale nie wiem czy w tym wszystkim zaszłabym do kawiarni z filmu. Zazdraszczam. I gratuluję realizacji kolejnego punktu ;) Następny wypad to już chyba w końcu Andaluzja? ;)
OdpowiedzUsuńŚredni, bo nie wszystko widziałam. Przewodnik przeglądałam już na miejscu. :P
UsuńAle akurat co do kawiarni byłam pewna, że chcę ją zobaczyć. Na mojej liście była właśnie kawiarnia, katakumby, cmentarze i Notre Dame.
Bardzo bym tego chciała. Przełączyłam się na tryb oszczędzania i proszę o trzymanie kciuków. :D
Piekne zdjecia. Ale jesli Paryz Cie rozczarowal, to Barcelona tym bardziej, obawiam sie. Polecam Lizbone.
OdpowiedzUsuńAleż skąd! Kocham Barcelonę całym moim oddanym Gaudiemu serduchem. ;)
UsuńLizbona też mi się marzy. Naoglądałam się niedawno zdjęć i nawet przez kilka chwil myślałam o połączeniu wycieczki do Andaluzji z wypadem do Lizbony, ale to by było za dużo. Jak wymyślę jak sobie zorganizować wypad do Lizbony, to na pewno go za jakiś czas zrealizuję. Obok Rzymu to druga najbardziej intrygująca mnie w tej chwili europejska stolica.
Świetna wycieczka, nie ma to jak intensywne zwiedzanie :)
OdpowiedzUsuńW Barcelonie ani w Paryżu nigdy nie byłam, choć Paryż mi się marzy;)
OdpowiedzUsuńParyż to jedno z miast, które pociągają mnie jak żadne inne i to pomimo tego, że nigdy tam nie byłam. Zazdroszczę Ci tej wycieczki i cieszę się, że dobrze się bawiłaś. Coś czuję, że to nie koniec Twojej relacji z tej podróży, mam rację? :)
OdpowiedzUsuńJeszcze zdążę Was zanudzić relacjami, spokojna głowa. :D
UsuńSuper, że dobrze się bawiłaś. :) To najważniejsze. Jakie książki przywiozłaś?
OdpowiedzUsuńNie ciągnie mnie do Paryża, choć całkiem możliwe, że moja noga tam postanie.... za sprawą sztuki azjatyckiej. Jedyne co we Francji mnie interesuje, to zamki nad Loarą. Dla mnie Paryż jest zbyt przereklamowany. No i drogi.
Za to w ramach swojego wyzwania sięgnę po książkę (z 1959) francuskiego pisarza science fiction, Stefana Wula
Moja najbliższa podróż to Oslo, już w ten weekend.
Skoro to najważniejsze, to mam nadzieję, że nie zdziwi Cię fakt, że nie przywiozłam żadnej? :P
UsuńZamki nad Loarą też mnie kuszą. Bardziej niż Paryż, ale skoro mieliśmy nocleg w stolicy, to ani myślałam marudzić, tylko zabrałam się za pakowanie.
Do Paryża po sztukę azjatycką? Uwielbiam Twoje pomysły. :D
Oslo? Super! Mam nadzieję, że podzielisz się wrażeniami.
Oczywiście, że mnie zdziwi. Dlaczego?! Ja się boję, że nie będę miała kiedy kupić książek. :( W niedzielę sklepy zamknięte, w sobotę zaraz po przylocie będę miała motorek w ... W najgorszym wypadku na lotnisku...
UsuńCieszę się, że uwielbiasz moje pomysły, ale ten to akurat nie mój. Jak dojdzie do skutku, kiedyś o tym napiszę.
Pewnie, że się podzielę wrażeniami. :)
Po pierwsze: czas, a właściwie jego brak. Chciałam zobaczyć wszystko na raz. Po drugie: francuskiego nie znam, angielski kaleczę. :)
UsuńTo co to za wyjazd, że masz taki napięty plan?
Czekam!
Ach, wszystko na raz. Rozumiem. Co prawda i tak nie da się zobaczyć wszystkiego na raz, ale cóż... No, ale czytając książki po angielsku mogłabyś sobie podreperować angielski. ;)
UsuńWeekendowy. Sobota i niedziela. W sobotę jest akurat targ uliczny, który odbywa się dwa razy do roku na wiosnę i jesień. Unikalny targ kontra sklepy otwarte cały rok? Nawet dla książek tego nie zrobię. ;) Potem spacer poza Oslo. Jedyna szansa na zrobienie tej trasy widokowej, którą sobie zaplanowałam, bo w niedzielne południe będę brała udział w lokalnym spotkaniu fotografów (spacer nad rzeką). Zresztą zobacz sobie na blogu: https://thetravellersnotes.wordpress.com
Ano. Ale biorąc pod uwagę to, jakie mam tempo czytania własnych książek po polsku, to pomyśl, jak szybko bym je przeczytała po angielsku. Angielskiego Murakamiego mam od grudnia i tylko co jakiś czas zdmuchuję z niego kurz.
UsuńLiczę na fotki, bo ciekawa jestem co to za targ. I co stamtąd przywieziesz. Widzę, że zapowiada Ci się aktywny weekend. Super!
Zazdroszczę wyjazdu :)
OdpowiedzUsuńUmarłam z zazdrości...
OdpowiedzUsuńA ja najlepiej zapamiętałam z mojej wyprawy do Paryża obiady, w czasie których obowiązkowo dodawano nam wino i bułeczkę. No i te kawiarnie, kawiarenki, wszystkie stoliki i krzesła skierowane w stronę ulicy. Logiczne, mówiła nam przewodniczka, przecież siedzimy na tarasie kawiarni po to, żeby obserwować ulicę!
OdpowiedzUsuńTe stoliki i krzesła mnie zdziwiły, ale w końcu sama się tam rozsiadłam. Obiadów nie miałam okazji jeść w restauracjach. Kasa poszła na co innego, a o obiady zadbała moja teściowa. ;)
UsuńMarzą mi się zamki nad Loarą. :)
OdpowiedzUsuńA Wenecję też chciałabym zwiedzić.
Nie dziwię się, że Paryż Cię nie oczarował aż tak, bo mnie też bardziej rozczarował - Arcachon jest piękniejsze :)
OdpowiedzUsuńWbiłam w google, ale myślę, że w Arcachon bym się nie odnalazła. Do szczęścia potrzebuję mnóstwo atrakcji do zwiedzania. Plaże mnie nie kręcą. ;)
UsuńRozczarowujący? Tobie chyba przygrzało słoneczko w tym Paryżu!
OdpowiedzUsuńMnie tam zachwyciła każda kropla w fontannie, każda płytka paryskiego bruku, każdy listek drzewa (których w stolicy Francji olbrzymia moc), każdy kamień i każde maźnięcie pędzla. Kocham Paryż niemal tak bardzo jak Londyn. Tęsknię... :(
Oki, pomogłaś mi podjąć decyzję - przeprowadzam się! ;) ;)
Ok, to jak się przeprowadzisz, to mnie oprowadzisz i może wtedy się w Paryżu zakocham. To miasto ma coś w sobie, nie przeczę, ale jest tak zatłoczone, że szok. Już nawet nie chodzi o ludzi, ale o szalonych kierowców. Miałam wrażenie, że nawet przechodzenie przez pasy jest igraszką ze śmiercią. Gdy słyszysz nieustanny ruch pojazdów, a najczęstszą muzyką są klaksony, to zachwyt jest nieco mniejszy.
UsuńAle na pewno tam wrócę. Jest jeszcze kilka miejsc do obejrzenia, a jak już nie będę pędzić jak szalona (i będę miała niebąblotwórcze buty) to może jednak się zakocham? ;)
Buty wszystko tłumaczą! ;)
UsuńSzaleni kierowcy? :) A byłaś Ty we Włoszech!? ;)
Wiele, niestety. Myśleniem to ja się nie popisałam, oj nie.
UsuńNie byłam. Rozumiem, że mam się bać? :D