M. J. Arlidge Ene, due, śmierć Wyd. Czwarta Strona 2015 438 stron |
Premiera: 4 marca
Budzisz się. Rozglądasz niepewnie. Gdzie jestem? To pytanie echem odbija się od pustych, obcych ścian. Szukasz wyjścia. Bezskutecznie. Nie potrzebujesz zbyt dużo czasu, by zrozumieć, że znajdujesz się w trudnym położeniu. Stąd nie ma wyjścia.
Jest z tobą ktoś jeszcze. Może mąż, może narzeczona, brat, przyjaciółka albo dziecko. Prawdopodobnie ktoś bliski. Ktoś na kim ci zależy. Razem na pewno jakoś sobie poradzicie. Będziecie dla siebie wsparciem. Twój wróg ma jednak dla ciebie małą niespodziankę. Obawiasz się jej? Czujesz jak cierpnie ci skóra, a ciałem targają dreszcze niepokoju? Masz powód, by się bać, nie wiesz jeszcze tylko jak bardzo...
Wtedy dzwoni telefon. Słuchasz, a oczy robią ci się coraz większe. Strach rozpycha powieki, spojrzenie wędruje w stronę pozostawionego w pomieszczeniu pistoletu. Jest w nim tylko jedna kula. Już wiesz, na czym polega gra? By przeżyć, musisz zabić. Tylko jedna osoba wyjdzie stąd żywa. Ta, która będzie na tyle zdeterminowana, by odebrać życie towarzyszowi niedoli.
Czy wiesz, na co cię stać?
Czy wiesz, o czym w tej chwili myśli osoba obok ciebie, która zadała sobie to samo pytanie?
W świecie literatury spod znaku zbrodni i śledztw, pojawiło się nowe, ogromnie obiecujące nazwisko. Związany przez piętnaście lat z telewizją Brytyjczyk M. J. Arlidge ma na swoim koncie m.in. seriale kryminalne, a w ubiegłym roku zadebiutował powieściowym thrillerem Eeny Meeny. Jeszcze tego samego roku na półkach w księgarni pojawiła się kolejna jego książka Pop Goes The Weasel, a po niej w lutym tego roku The Doll's House i na tym nie koniec, bo tegoroczny plan wydawniczy jesienią przewiduje publikację kolejnego tomu Liar Liar. Już sam ten fakt pokazuje, że nie jest to autor, którego może zignorować fan gatunku. Całe szczęście, że i polski czytelnik będzie miał szansę zapoznać się z jego twórczością. Ene, due, śmierć to pierwszy tom cyklu o detektyw Helen Grace, pracownicy policji o twardym charakterze i życiorysie pełnym niespodzianek.
Southampton stało się miastem niebezpiecznym, w którym każdy może stać się ofiarą zabójczej gry. Ktoś porywa pary ludzi i zamyka ich w pomieszczeniach, z których nie mają szans uciec o własnych siłach. Porywacz wykonuje do swych ofiar jeden telefon. Informuje w nim o regułach gry. Z więzienia może wyjść tylko jedna osoba, ta, która zdecyduje się zabić swojego towarzysza. Z telefonu nie można wykonać żadnego połączenia, broń załadowana jest jedną kulą, krzyki i próby znalezienia wyjścia nie przynoszą pozytywnych rezultatów, głód i chłód z dnia na dzień coraz bardziej doskwierają uwięzionym, z kąta dochodzi coraz mocniejszy smród ekskrementów.
Para zakochanych, kumple z pracy, matka i córka... Czy któreś z nich sięgnie po broń? Czy zdecyduje się zabić, by samemu przeżyć? Jak długo człowiek może wytrzymać w takich warunkach, nim coś w nim pęknie i zdecyduje się na krok, którego normalnie nie brałby pod uwagę?
Para zakochanych, kumple z pracy, matka i córka... Czy któreś z nich sięgnie po broń? Czy zdecyduje się zabić, by samemu przeżyć? Jak długo człowiek może wytrzymać w takich warunkach, nim coś w nim pęknie i zdecyduje się na krok, którego normalnie nie brałby pod uwagę?
Reakcje ludzi w sytuacjach ekstremalnych, to temat ogromnie interesujący i zawsze aktualny. Przytaczana po wielokroć w podobnych kontekstach myśl Noblistki Wisławy Szymborskiej Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono, pasuje także i do historii opisanej przez M. J. Arlidge. Autor wciąga swoich czytelników w niebezpieczną grę, a ten, chcąc nie chcąc, zaczyna zastanawiać się nad tym, jak on sam postąpiłby w analogicznym położeniu. Tylko, czy teoretyzowanie ma tutaj sens? Czy jesteśmy w stanie przewidzieć swoje reakcje?
Kolejnym ciekawym zagadnieniem jest to, czy w tej grze faktycznie ktokolwiek z uwięzionych może wygrać, czy też jedynym zwycięzcą jest świr, który ustalił zasady? By przeżyć, trzeba zabić, a czy można mówić o zwycięstwie, gdy sumienie obciąża się tak ogromną zbrodnią? M. J. Arlidge pokazał jak różnie ludzie reagują na tak ekstremalne zadanie, jak jednym z łatwością, innym z trudem przychodzi podjęcie takiej czy innej decyzji i w jaki sposób radzą sobie, gdy teoretycznie jest już po wszystkim. Unika przy tym złożonych, szczegółowych opisów. Nakreśla sytuacje, robi zbliżenia na paznokcie zdarte do krwi, próbę upolowania szczura, czy pozwala wysłuchać głosów tych, którzy targani wątpliwościami analizują swoje szanse i położenie, ale jednocześnie oszczędza czytelnikom takiej dawki makabry, jaką na pewno znaleźliby w tej historii, gdyby opowiadał ją Jack Ketchum czy Maxime Chattam.
W Ene, due, śmierć autor skupia się nie tylko na śledztwie, ale i przybliża sylwetki swych bohaterów, uchylając nieco tajemnic z ich życie prywatnego. To, co zdarza się robić Helen w wolnym czasie sugeruje, że jej przeszłość może być mroczniejsza niż mogłoby się wydawać. Mimo ciekawego psychologicznie tematu, odrobinę zabrakło mi głębszej analizy bohaterów, ich rozterek i wątpliwości. Wszystko to zostało oddane ciekawie, ale nieco pobieżnie. Autor bardziej postawił na dynamikę akcji i rozgrywkę pomiędzy przestępcą a policją, niż dylematy moralne porwanych postaci. W tekst wkradła się też nieścisłość, obgryzione do krwi[1] paznokcie jednej z uwięzionych bohaterek (efekt uboczny niemal dwutygodniowego tkwienia na dnie pustego basenu olimpijskiego i prób wdrapania się po jego ścianach oraz picia własnej krwi), po jej uwolnieniu są nagle długie i brudne[2].
Nie zmienia to faktu, że thriller należy do tych, które wciągają, elektryzują, poruszają emocjonalnie i serwują kawał niezłej prozy, którą połyka się z wypiekami na twarzy. Poczucie niebezpieczeństwa nie znika ani na moment. Nie wiadomo kim jest kobieta, która wymyśliła tę okrutną grę, jakie są jej motywy i w jaki sposób wybiera swoje ofiary.
Dlaczego to robiła? Zmuszała swoje ofiary do grania w tę piekielną wyliczanką, wiedząc ponad wszelką wątpliwość, że morderca będzie cierpieć bardziej niż zamordowany[3].
Ene, due, rabe porywa, wciąga do gry, każe szukać odpowiedzi na pytania o ludzką naturę, o nas samych postawionych po ścianą, w pomieszczeniu bez wyjścia. Każe szukać odpowiedzi, których prawdziwości nie chcielibyśmy weryfikować osobiście.
Jeśli jesteście miłośnikami thrillerów, przeczytajcie koniecznie! Jeśli nie, ta książka może zmienić wasze zdanie.
Nie zmienia to faktu, że thriller należy do tych, które wciągają, elektryzują, poruszają emocjonalnie i serwują kawał niezłej prozy, którą połyka się z wypiekami na twarzy. Poczucie niebezpieczeństwa nie znika ani na moment. Nie wiadomo kim jest kobieta, która wymyśliła tę okrutną grę, jakie są jej motywy i w jaki sposób wybiera swoje ofiary.
Dlaczego to robiła? Zmuszała swoje ofiary do grania w tę piekielną wyliczanką, wiedząc ponad wszelką wątpliwość, że morderca będzie cierpieć bardziej niż zamordowany[3].
Ene, due, rabe porywa, wciąga do gry, każe szukać odpowiedzi na pytania o ludzką naturę, o nas samych postawionych po ścianą, w pomieszczeniu bez wyjścia. Każe szukać odpowiedzi, których prawdziwości nie chcielibyśmy weryfikować osobiście.
Jeśli jesteście miłośnikami thrillerów, przeczytajcie koniecznie! Jeśli nie, ta książka może zmienić wasze zdanie.
zwiastun książki Ene, due, śmierć
***
***
Książkę polecam
miłośnikom dynamicznych thrillerów
wielbicielom psychologicznych rozgrywek między przestępcą a stróżami prawa
poszukującym książek trzymających w napięciu
chcącym wziąć udział w grze na śmierć i życie
***
[1] M. J. Arlidge, Ene, due, śmierć, przeł. Agnieszka Brodzik, Wyd. Czwarta Strona, 2015, s. 11.
[2] Tamże, s. 24.
[3] Tamże, s. 151.
Raczej nie przeczytam, nie przepadam za kryminałami. Ten nie ma w sobie nic, co mnie by pociągało.
OdpowiedzUsuńpodpisuje się :)
UsuńW moim mniemaniu ta książka jest świetna. W pełni mnie usatysfakcjonowała.
OdpowiedzUsuńPiekielna gra... Hmm brzmi intrygująco :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam thrillery, uwielbiam takie pokręcone historie, w których bohaterowie zostają postawieni w sytuacji praktycznie bez wyjścia, dlatego nie mogę doczekać się jak przeczytam tę powieść. Nieścisłość w kwestii paznokci chyba będę w stanie wybaczyć :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że będziesz. Ja się nie mogłam oderwać, pewnie gdyby te paznokcie nie pojawiły się na początku książki, to później nawet bym ich nie zauważyła. ;)
UsuńO tam, oj tam - po prostu szybko jej paznokcie odrosły. ;) A tak serio, to jestem w trakcie czytania tej książki, nawet już finiszuję i jestem całkiem zadowolona z lektury. Ciekawe jak się skończy. :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że moje tak nie chcą. :(
UsuńSkończy się początkiem nowej książki. :P
I która też zapowiada się obiecująco. :)
UsuńNie czytałam, żeby się nie irytować, że jest tak daleko do premiery. :D
UsuńOd chwili zapowiedzi mam ta pozycje w planach, choć muszę przyznać, ze początkowo podchodziłam do niej z dużym dystansem. Twoja recenzja, jest już drugą opinią na temat tej książki jaką czytam muszę przyznać, że mam na nią coraz większy apetyt.
OdpowiedzUsuńCzytaj koniecznie! Nowy autor, więc też nie wiedziałam czego się spodziewać, ale wyszło super!
UsuńO zdecydowanie coś dla mnie! ;)
OdpowiedzUsuńTo książka, którą muszę mieć, albo chociaż przeczytać.
OdpowiedzUsuńBrzmi kusząco. Thrillerów za dużo w swoim życiu nie przeczytałam, ale z chęcią sięgnę po kolejny :)
OdpowiedzUsuńJaka ta książka przerażająca i mroczna. Czytając Twoją recenzję miałam ciarki na plecach!
OdpowiedzUsuńCzytając książkę będziesz ich miała dużo więcej. :)
UsuńJuż się nie mogę doczekać kiedy i ja ją poznam ;)
OdpowiedzUsuńTo coś dla mnie! Na pewno przeczytam!
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać, bo piekielnie ciekawi mnie główny zamysł powieści. Lubię książki trzymające w napięciu oraz dynamiczne thrillery, więc to coś dla mnie :) No, może niekoniecznie chciałabym wziąć udział w rozgrywce na śmierć i życie, ale to tylko niegroźna fikcja.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nikt by nie chciał. Pomysł na grę jest naprawdę paskudny. :/
UsuńBędę chciała przeczytać.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałabym. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie kusi i z całą pewnością po nią sięgnę... tylko czy przypadkiem nie zdradziłaś czegoś co może być ważne ("porywaczka")? Tak czy siak kryminały bardzo lubię i choć tu okładka sugeruje książkę młodzieżową to pewnie poszukam! :)
OdpowiedzUsuńPoprawiłam, ale to nie żaden spojler. Przynajmniej w moim odczuciu. :)
UsuńTo zdecydowanie nie jest książka młodzieżowa. Spodoba Ci się! :)
A ja się zastanawiam, jak bardzo pokręcony musi być autor, żeby coś takiego wymyślić.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, mnie też często zastanawia, skąd autorzy biorą inspiracje do napisania takich książek. O ile np. w przypadku Chrisa Cartera odpowiedź wydaje się niepokojąco prosta, o tyle w tym wypadku, nie wiem czy chcę znać odpowiedź. ;)
UsuńE, nie dla mnie. Najpierw muszę wrócić do serii o Harrym Hole, potem zacząć w końcu czytać kryminały o Holmesie,a potem dopiero zabiorę się za takie cuda.
OdpowiedzUsuńGdy oglądałam zapowiedzi na marzec ta książka właśnie zaciekawiła mnie najbardziej. Także z pewnością przeczytam, oby jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńMąż, brat, dziecko? I pistolet po to, żeby zabić? Wiem, że literatura tego typu rządzi się swoimi prawami, ale ja jednak ciągle chcę widzieć pewne granice. I dlatego na przykład nie znoszę książek oraz filmów w stylu "Igrzysk śmierci" - w których dzieciaki muszą zabijać się nawzajem. Uwielbiam thrillery, napięcie, dobrą akcję, ale nie cierpię, gdy ktoś pisze scenariusz czy powieść, w którym trzeba wybierać między życiem swoim, a kogoś bliskiego. Wówczas jestem w stanie myśleć tylko o tym, co działo się w czasie wojny. I robi mi się słabo.
OdpowiedzUsuńMogłabym jeszcze być z lekka zainteresowana, gdyby to rzeczywiście była powieść psychologiczna nastawiona głównie na analizę ludzkiej psychiki, zachowań ludzi, ich myśli, rozterek, itp. Zdaje się jednak, że w przypadku "Ene, due, śmierć" chodzi raczej o akcję, napięcie, epatowanie dramatyzmem i przemocą. Chyba sobie daruję.
Po tym co napisałaś, nie poleciłabym Ci tej książki. Co prawda akurat przemocy nie ma tu zbyt wiele, ale fakt faktem - chodzi jednak o napięcie, akcję, rozgrywkę między śledczymi a przestępcą. Psychologii w tym jest mało.
UsuńA co do granic - to chyba większość już przekroczono. I w życiu, i w literaturze.