Z jego twórczością jest mi nie po drodze. Choć może przeczytawszy zaledwie jeden tytuł, powinnam unikać tego typu sformułowań. Tamtego październikowego wieczoru, zjawiłam się w poznańskim CK Zamek na spotkanie z Wojciechem Kuczokiem i Januszem Rudnickim. Michał Witkowski miał się pojawić zaraz po nich, a skoro już tam byłam, to co mi szkodziło zostać godzinę dłużej?
Okazało się, że nie tylko nie zaszkodziło, ale nawet pozwoliło miło ową godzinę spędzić.
Spotkanie wspaniale prowadził Piotr Śliwiński. Michał Witkowski rozpoczął ten wieczór od odczytania fragmentu swojej prozy i muszę przyznać, że lepiej mi się jego twórczości słuchało, niż czytało ją wcześniej. Może po prostu udzieliła mi się wesołość zgromadzonych na sali, a może to znak, że powinnam zrobić drugie podejście do jego książek, w mroki niepamięci spychając ciężką przeprawę z Margot?
To było spotkanie pół-żartem, pół-serio i wbrew logice oraz zasadom ta połowa żartobliwa była o wiele znaczniejszych rozmiarów.
Zaczęło się od Michaśki-pisarza. Michał Witkowski nie chce być określany pisarzem. Według niego, rola pisarza w dzisiejszych czasach jest bardzo narzucona i autor Lubiewa zewsząd słyszy, że jako pisarzowi czegoś mu nie wypada robić, że nie powinien się ubierać czy zachowywać w pewien niechętnie widziany sposób czy bywać w pewnych miejscach. Jako pisarz, człowiek staje się częścią określonego środowiska, dostosowuje się do pewnych oczekiwań, czyta takie a nie inne czasopisma, interesuje się tym kto dostał Nike, a kto jest nominowany do Paszportu Polityki. Wszystko to jest zbędne w procesie pisania książki. Rezygnując z tego, Witkowski może sobie pozwolić na komfort bycia sobą i nieinteresowania się tym, co nie jest mu potrzebne do wyprodukowania książki i dotarcia do czytelnika (także dzięki spotkaniom autorskim - tu najwyraźniej Michaśka jest Michaśką, a nie Michaśką-pisarzem).
Panowie rozmawiali m.in. o Lubiewie, najnowszej powieści (kryminalnej!) Zbrodniarz i dziewczyna, świecie gejów i ciot, Wrocławiu Witkowskiego i Wrocławiu Krajewskiego oraz bohaterach powieści. Michał Witkowski jest miłośnikiem kryminałów, choć te skandynawskie zdołały mu się już znudzić (twórczość Läckberg określił jako kryminał i Klan w jednym). Gatunek ten jest o tyle ciekawy, że często i łatwo wchodzi w mariaże ze sztuką wyższą. Ot, choćby Szekspir, niby pisał dramaty, ale ileż tam zbrodni i kryminalnych nici! Gatunek ten pojawił się szybciej, niż zyskał swoją nazwę. Można tworzyć ambitne powieści z wątkiem kryminalnym lub też kryminały z ambitnym innym wątkiem i Witkowskiemu zdaje się to pasować.
Tego wieczoru rozmowa krążyła nie tylko wokół literatury, ale także... mody. Michał Witkowski znany jest ze swojego nietuzinkowego stylu i oryginalnych kreacji. To był wyjątkowo wesoły wątek, w którym to zahaczono nawet o słynne spodnie Janusza Rudnickiego (pamiątka po pierwszej ejakulacji) oraz o nadopiekuńczych, nieco rygorystycznych rodziców Michaśki (czyt. sweterki w serki, kołnierzyki i ich efekt, czyli bunt tuż przed czterdziestką, który zaowocował obecnym stylem Witkowskiego), o znajdowaniu własnego stylu (co może być efektem odkrycia, że przecież zawsze chciało się nosić boa zamiast garnituru) oraz o butach. Na ten ostatni temat panowie mieli skrajnie odmienne zdania, ale to już wyższy stopień wtajemniczenia, w którym teoria Piotra Śliwińskiego, że wszystkie buty są takie same, nie do końca spotkała się ze zrozumieniem jego rozmówcy. Pod te rewelacje należy podłożyć sitcomowy podkład ze śmiechem. Podczas tego spotkania dobrze było przymrużyć jedno oko, o tak --> ;).
Bardzo podobał mi się dystans i humor z jakim Michał Witkowski opowiadał o sobie, swoim stosunku do mediów i roli jaką odgrywa w tym celebryckim światku, bo o ile wielu pisarzy nie chce by kojarzono ich z celebrytami, o tyle Witkowski tego problemu nie ma. Nie kryje się w cieniu, nie stara wpasować w tło. Lubi blask fleszy, żartując przy okazji, że bardzo go cieszy gdy pięćdziesięciu napalonych samców celuje w niego aparatami, jakby zamiast niego stała tam co najmniej Lady Diana (a to stoi stary, gruby facet z brzuchem, siwiejący, łysiejący - śmiał się, określając to jako mega erotyczną sytuację). On chce być celebrytą, ale na swoich zasadach. Dlatego też zorganizował casting na swojego chłopaka.
Najwyraźniej kreowanie swojej postaci na użytek mediów sprawia mu dużą frajdę. Media chciały czegoś o jego życiu prywatnym? Zorganizował wspomniany casting na swojego chłopaka, zbierając zgłoszenia z całego kraju, oczywiście ze zdjęciami, wymiarami, życiorysami. Będziemy się rozchodzić, zwodzić, schodzić - tłumaczył swój pomysł. Wszystko na użytek mediów.
Nie powiedziałbym, że wieczór autorski w bibliotece, to jest szczyt moich możliwości w show businessie - dodał z szerokim, michaśkowym śmiechem.
Miałeś okazję stać się ogólnopolskim ekspertem od spraw gejowskich - pociągnął homoseksualną tematykę Piotr Śliwiński, ale Michał Witkowski woli być ekspertem od mody. Nikt nie robi wywiadów z Krystyną Jandą, bo jest hetero - zauważył autor i roztoczył przed słuchaczami wizję programu o problemach heteryków po czterdziestce i aktorce jako jego uczestniczce. Przecież ona by uciekła - roześmiał się, dając do zrozumienia, że przede wszystkim jest osobą piszącą, interesującą się moda i nie powinno się go oceniać przez pryzmat jego seksualności.
Jedyne pytanie od publiczności dotyczyło pisarzy, których twórczość Michał Witkowski ceni. Padły nazwiska Jelinek, Palahniuka, ale autor przyznał, że dawno nie odkrył niczego nowego, ciekawego. Jednocześnie potrafi czytać kilka zupełnie różnych pozycji, np. dotyczących oględzin zwłok, odchudzania, jakiś kryminał (np. Miniera, tego samego, którego polecał Zygmunt Miłoszewski) i coś z wyższej półki. Piotr Śliwiński uznał, że książka o odchudzaniu jest doskonałym wyborem, bo... lepiej o tym czytać, niż się odchudzać.
O prozie polskiej Michał Witkowski nie ma najlepszego zdania (podobnie jak o polskim teatrze). Nie ma też parcia, by czytać cenione, nowe powieści, jak choćby Księgi Jakubowe Olgi Tokarczuk.
Na koniec z pytaniem wyskoczył Janusz Rudnicki, a dotyczyło ono tego, z kim poszedłby do łóżka Witkowski, z... Putinem czy Tuskiem. Gdyby musiał, oczywiście.
Żeby oddać klimat tego spotkania, musiałabym z uporem skrupulatnej stenotypistki spisywać słowa Piotra Śliwińskiego i jego gościa. Inaczej się nie da, tyle w tym wszystkim było słownych żartów, przekomarzań i docinków.
I, wiecie co? Chyba dam prozie Witkowskiego jeszcze jedną szansę.
***
Zapraszam do lektury
Nie znam w ogóle twórczości Michała Witkowskiego. Wybrał Putina czy Tuska? ;)
OdpowiedzUsuńPutina. :P
UsuńNie znam twórczości autora, ale czytałam raczej negatywne recenzje jego dzieł, ale cóz szanse trzeba dać każdemu, niekiedy dwukrotną.
OdpowiedzUsuńGdyby nie to, że jego najnowsza książka to kryminał, to pewnie nie brałabym pod uwagę powrotu do jego twórczości. A tak, miłość do gatunku zwycięża. ;)
UsuńSto lat temu na studiach analizowaliśmy "Lubiewo" i to były rewelacyjne zajęcia. Tak gorąco dyskutowaliśmy o Witkowskim! Chętnie wybrałabym się na spotkanie z Michałem Witkowskim, po tych zajęciach każdy by się wybrał :) Czytałam jeszcze "Barbarę Radziwiłłównę z Jaworzna-Szczakowej", ale kompletnie nic nie pamiętam, więc to chyba nie było porządne czytanie. Muszę sobie przypomnieć :)
OdpowiedzUsuńMam z tego wyciągnąć wniosek, że warto sięgnąć po "Lubiewo"? ;)
UsuńJasne, ale nie wyciągaj wniosku, że się spodoba ;)
UsuńHmm... Teraz to już w ogóle zgłupiałam. :D
UsuńTo nie będzie już nowych wątków?
UsuńTeraz jestem jeszcze głupsza i proszę doprecyzowanie pytania. ;)
UsuńTo jest książka, która nie pozostawi Cię obojętną. Tak sądzę przynajmniej, bo tych wspomnianych gorących dyskusjach. Jedni się zachwycali, inni pienili się z oburzenia, ale każdy miał zdanie, każdy chciał dorzucić swoje trzy grosze. Tak więc nie wiem czy się spodoba, ale zapamiętasz ją :)
UsuńAnn RK, z doprecyzowaniem pytania mam problem, bo wszystko zależy od tego, co miałaś na myśli stosując przysłówek "w ogóle".
Usuń"W ogóle" posiada ok. 30 synonimów. Może oznaczać zarówno: "ogólnie", "w sumie", "generalnie", ale też: "wcale", "nigdy", "zupełnie nie" itd. ....sama więc chyba rozumiesz (albo i nie) ;P.
@Ekruda - akurat w to nie wątpię. Ani autor, ani jego twórczość nie należą do tych typów, które traktuje się obojętnie. :D
Usuń@Krzysztof - w ogóle w sumie w ogóle zupełnie nie. :P