[źródło] |
Macki opadają. No, naprawdę. Opadają i wiszą bezwładnie, bezradnie, nie mając sił, by choćby lekceważąco machnąć.
Do tej pory wydawało mi się, że blogowe afery zgrabnie będą omijać strefę blogów kulturalnych, która zgodnie ze swą nazwą skrzyć się będzie intelektem, powalać erudycją, a wymiany zdań przeprowadzać na poziomie nieco wyższym niż gruntowy.
Co jakiś czas okazywało się, że się mylę, ale cóż - jedni wolą przepychanki, trzaskanie się po pyskach argumentami lub ich brakiem, inni w tym czasie biorą książkę pod pachę i zajmują cichy, spokojny kącik, delektując się lekturą. Książka się jednak kończy, trzeba ruszyć w drogę powrotną, choćby i po to, by coś o tej książce napisać. Odpalam więc komputer, a tam znów: pyskówki, docinki, obrażanie się i innych. Całość tonie w bagnie uogólnień i dwulicowości. I tak raz na jakiś czas.
Tym razem ja się posłużę uogólnieniem: wrażliwa ta nasza blogosfera książkowa, oj, wrażliwa. Raban na każdym kroku. Zero dystansu. Zero poczucia własnej wartości. Tolerancja znikoma. Drażliwość ogromna.
Chwilami tę drażliwość rozumiem, bo wrzucanie blogerów książkowych do jednego wora, przestaje mnie bawić, a zaczyna irytować. Na co dzień mam jednak głęboko gdzieś te wszystkie małe i duże aferki. Robię swoje. Czytam, oglądam, recenzuję, prowadzę fanpage, robię zdjęcia, relacjonuję, odpowiadam na komentarze, dyskutuję, dzielę się refleksjami. Piszę, piszę, piszę. Codziennie, a przecież pracuję na cały etat i możecie mi wierzyć - nieraz ciężko wszystko pogodzić. Na kłótnie brak mi i czasu, i energii.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego każdy nie może się skupić na sobie. Tak egoistycznie do bólu. Dlaczego zamiast pracować na własny wizerunek - zajmuje się cudzymi dokonaniami lub ich brakiem?
Ktoś pisze pod publikę? Chwali mierne dzieła? No i? Nie musisz tego czytać, nie musisz sugerować się zdaniem takiej osoby. Wiem, co powiesz. Ty wyczuwasz fałsz recenzji, ale co z biednym Kowalskim, który blogosfery nie zna? Biedaczek zaufa zdaniu blogerki-grafomanki, blogera-lizidupy, wyda cztery dychy, ciężko zarobione, na książkę ałtora co to o zasadach ortografii słyszał tyle, że podobno istnieją. I co? Świat się zawali? Wydawnictwa spłoną? Nastąpi upadek świata literatury, po którym zostaną jedynie czyste kartki, urwane myśli i pokiereszowane literki? Nie. Po prostu Kowalski wywali w błoto cztery dychy. W podobny sposób, jak to się mu już zdarzyło, gdy zamówił obiad w kiepskiej restauracji (pewnie czytał blogi kulinarne), wybrał się do kina na denny film (winien bloger filmowy, jak nic), a polecane przez blogerkę modową markowe majtki rozlazły się mu w praniu. Nasze życie jest pełne ryzykownych decyzji i być może lepiej pozostać przy Panu Tadeuszu, schabowym mamy, Casablance i gatkach kupowanych na ryneczku u pani Stasi, niż szukać adrenaliny na nieznanych wodach.
W sumie, wychodzi na to, że z jednej strony bloger książkowy czuje się mało pewnie, bo z obawy o utratę "darmowych" książek pisze wyłącznie pochlebne recenzje, z drugiej silnie wierzy w swą moc opiniotwórczą i misję krzewienia literatury, bo stresuje się, że przez jego przekupnego kolegę, ludzie przestaną ufać blogerom, zawiodą się literaturze, ramiona im się wydłużą i cofając się ewolucyjnie w okres mioceński, zawisną gałęziach jak ten gibony.
Aferki znikają, niesmak pozostaje.
***
Trochę w związku z powyższym, trochę nie.
Mniej lub bardziej gwałtowne reakcje wywołał tekst Pawła Pollaka, który tym razem wziął na tapetę nie tylko selfy, ale i blogerów, którzy owe selfy chwalą. Przeczytałam to wszystko i uczucia mam mieszane. Nadal mnie nie obchodzi to, co dzieje się na cudzych podwórkach - mam własne. Wzięłam jednak pod lupę siebie samą.
(Nie wiem czy komentarz się dodał, wysyłam drugi raz, najwyżej usuniesz zdublowany. Przepraszam za kłopot.)
OdpowiedzUsuńNiestety, autor podlinkowanego tekstu ma trochę racji. Osobiście nie lubię uporczywego doszukiwania się literówek i linczowania autora słabego dzieła (oczywiście książki i jej poziomu oceniać nie chcę, mówię jaki obraz typu tekstu się wyłania), ale nie można też przeginać w drugą stronę, nie zauważając błędów dość łatwych do wyłapania i będących błędami oczywistymi, co nad wyraz często zdarza się w recenzjach selfpubów w blogosferze książkowej, szczególnie jeśli autorka (bo taka sytuacja rzadko ma miejsce w przypadku autorów, choć nieco w tym miejscu generalizuję, co pokazuje przykład "Admiralette" Andrzeja Tucholskiego) to osobiście bardzo miła kobieta, osoba do rany przyłóż, której życzy się jak najlepiej.
Ja tam już pogodziłam się z faktem, że największą popularnością cieszą się blogi, których autorzy (płci żeńskiej zazwyczaj) to osoby uważające za szczyt osiągnięcia literackiego Zmierzch i 50 twarzy niejakiego Greja. Przywykłam, że ludzie piszą TĄ książkę, zamiast TĘ książkę, a gdy im zwracam na to uwagę, rzucają we mnie mięsem. Przywykłam, że interpunkcja w blogosferze praktycznie nie istnieje, a jeśli istnieje, to rządzi się własnymi, niezwykle tajemniczymi, zasadami. O przeciętnego Kowalskiego nie dbam, tylko czasem kłuje mnie gdzieś pod sercem, iż blog książkowy ≠ blog kreatywny/szanujący zasady pisowni. Ostatecznie ważne jest przecież, by mieć sryliard komentarzy o treści "Nie przeczytam/to coś dla mnie/zachęciłaś mnie", które to komentarze nie wnoszą niczego nowego do życia, a przy tym nawet nie dają dowodu, że komentowany wpis się przeczytało. I założę się, że 8/10 osób, które czytają moją wypowiedź, powie sobie: "Och, na szczęście ja taki/a nie jestem!"
OdpowiedzUsuńJak powiedział klasyk: trzeba uprawiać swój własny ogródek.
Tyle w temacie.
Moja droga Dwojro ja czytając recenzje nie zwracam uwagi na interpunkcje (i tak mam z nią problem od zawsze) mnie interesuje treść i wrażenia piszącego. Co mi po przecinkach i kropkach, jak one mnie ani nie zniechęcą, ani nie zachęcą do książki :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMyślisz, ze statystyczny Kowalski przegląda blogi? Bo ja jakoś w to wątpię, podejrzewam, że raczej korzysta z rekomendacji księgarza, albo zaprzyjaźnionej bibliotekarki.
OdpowiedzUsuńLecę czytać podlinkowany tekst, bo jak zwykle nie wiem o co chodzi :)
Wydaje mi się, że jestem trochę poza tymi wszystkimi aferkami. Po co psuć sobie humor jeśli można spędzić czas w milszy sposób (np. na dobrej lekturze). Wiadomo, że blogerzy są różni, jedni piszą w samych superlatywach dla darmowego egzemplarza, inny wyciągnie każdy, w jego mniemaniu, błąd. Poz tym każdy z nas jest inny i jednemu dany tytuł się podoba, a drugiemu wręcz przeciwnie. Jeśli chodzi zaś o tekst Pawła Pollaka to zastanawia mnie tylko dlaczego w swoim tekście przytoczył tę książę.
OdpowiedzUsuńNie zastanawiaj się, przeczytaj raz jeszcze uważnie początek (gdzieś w okolicach okładki) ;).
UsuńJak dobrze, że mam coraz mniej czasu na te wszystkie blogowe pierdoły. Nic nie wiem o żadnych aferach i chyba lepiej dzięki temu śpię :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą - niech każdy pilnuje swojego podwórka. Te ciągłe awantury i słowne przepychanki jedynie udowadniają, że z kulturą blogosfera kulturalna ma niewiele wspólnego.
W filmie "Bogowie" padły znamienne słowa - "Polak Polakowi to nawet klęski zazdrości"... Może to trochę właśnie o tę zazdrość chodzi... A może jestem niesprawiedliwa i ktoś po prostu chce naprawić blogowy, róznorodny stan? A może chodzi tu o niesamowity zmysł estetyczno-etyczny niedopuszczający błędów... To chyba donkiszoteria... Tylko po co ten smrodek?...
OdpowiedzUsuńPodlinkowanego tekstu jeszcze nie czytałam, ale zaraz to nadrobię.
OdpowiedzUsuńUważam jednak, że taka jest już nasza ludzka, może nawet polska mentalność. Każdy interesuje się każdym, lubi wytykać drugiej osobie błędy, prawić swoje racje, a zapomina, że w sumie on sam nie jest lepszy od danej blogerki Y czy blogera X. Wychodzę również z założenia, że szkoda czasu na bezsensowne aferki, bagienka, przepychanki i wzajemne obrzucanie się łajnem (bo to już dawno wyszło za obręb "błota").
Szkoda, że w dzisiejszych czasach większość ludzi nie ma Twojego podejścia i zamiast właśnie zrelaksować się przy książce, wręcz ze świerzbiącymi paluszkami czekają aż dany bloger X czy blogerki Y odpiszą na jego "zaczepkę" i zacznie się prawdziwa słowna wojna.
W dziwnych czasach przyszło nam żyć gdzie ilość stawia się nad jakość, a internetowe kłótnie nad ciekawą dyskusję.
Pozdrawiam ;)
Haha świetny post! :D
OdpowiedzUsuńO, to była jakaś nowa afera? Człowiek przez kilka dni odchorowuje złą lekturę i trzyma się z daleka od Internetu i już coś przegapił. A podobno blogosfera książkowa to taki nudny zakątek Internetu ;).
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie to keep calm and carry on. Jest tyle ciekawych książek do przeczytania, że nie warto tracić czasu na kłótnie. Nie mówię o wypowiadaniu się, każdy ma prawo do wypowiedzi, ale ostatnio dyskusje przekształcają się w kłótnie. A kłótnie są bezproduktywne.
PS. przeczytałam wpis Pawła Pollaka.Recenzja recenzji... incepcja.
UsuńJeszcze nie przebrzmiały echa afery na Targach, znowu afera... teraz już mamy poziom recenzowania recenzji. Trudno jednak mi się z autorem nie zgodzić, w tym że wiele osób zachwyca się grafomanią, samemu produkując grafomańskie teksty... A jako że każdy ma prawo do wypowiedzi, a recenzje na blogach są tekstami upublicznionymi, więc trzeba się liczyć z tym, że ktoś może się do nich odnieść. Tyle tylko, że tego typu krytykanctwo naprawdę może być męczące.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze dobry tekst.
OdpowiedzUsuńPo drugie mam już dość czytania o blogosferze, blogerach - ciągle są tylko krytyki, krytyki i afery z tym związane. Każdy publikuje na własną odpowiedzialność i po co ciągle poruszać ten temat.
Wspomnę jeszcze o tych egzemplarzach recenzenckich - ja osobiście czytam więcej książek kupionych we własnym zakresie niż darmowych. Pisząc opinię określam swoje odczucia i co mam mieć to zabronione ?
Przeczytam polecany wpis :)
UsuńZ jednej strony internet walczy z chamstwem i niepotrzebną krytyką, i to jest dobre. Ale czy nie popadamy czasami w drugą skrajność? Przepychanki nie są dobre, ale nie pasuje mi też wizja blogosfery jako klubu wzajemnej adoracji. Bo jeśli ktoś pisze źle, a od książki rzeczywiście zęby bolą, chyba powinno się to powiedzieć. Krytyka literacka nie jest tylko od tego żeby chwalić albo umywać ręce. Jeśli blogosfera chce do takiej funkcji w społeczeństwie aspirować, musi też krytykować.
OdpowiedzUsuńoooo .... Ja chyba już zupełnie nie mam czasu na internetowe awantury i nic nie wiem o tej wskazanej przez Ciebie... Może jak będzie trochę więcej wolnego czasu to zajrzę. a tymczasem idę robić swoje :)
OdpowiedzUsuńI trochę też z tego powodu ostatecznie nie zdecydowałam się na udostępnienie mojej pracy magisterskiej. Chodziło mi głównie o rozdział, w którym piszę o błędach recenzentów i cytuję konkretne blogi. Te osoby mogłyby się obrazić, nowa afera gotowa... I owszem, przeszkadza mi czasami jak (i o czym) piszą niektórzy blogerzy. Przeszkadza mi, że zachwycają się miernymi książkami. Ale sama święta nie jestem, a jeśli czyjś styl pisania i gust mi nie odpowiada, to po prostu nie czytam.
OdpowiedzUsuńWyślij mi na priv - kiedyś obiecałaś :P
UsuńBeata ja bym chciała wiedzieć. Chciałabym by ktoś w kulturalny sposób wytknął mi błędy żebym mogła pisać lepiej;)
UsuńZdarzyło mi się gorzej przepuścić 4 dychy niż na niezbyt dobrą książkę...
OdpowiedzUsuńKrytyka jest dobra, gdy pada z ust erudyty, a nie osoby, która, nie da się ukryć, jest na tym samym poziomie, co większość blogerów książkowych. Łatwo osądzać, gdy siedzi się po drugiej stronie ekranu. Gdyby tak przyszło Pollakowi rozmówić się z kimś twarzą w twarz pewnie nie miałby już tyle odwagi. A czy się podpisze, czy nie, to nie ma znaczenia. Nie mogę też stwierdzić, że Pollak nie ma w ogóle racji. To prawda, że na niektórych blogach są marne teksty, niejednokrotnie nie mogące się nazywać recenzjami i często blogerzy mylą je z krótkimi opiniami. Jednak za taki stan rzeczy odpowiada to, iż każdy bloga posiadać może i nikt nikomu nie zabroni o książkach pisać, nawet jeśli są to teksty złe i nieczytelne. Wszelako większość tych blogów prowadzonych jest nie dla "nowości z wydawnictw" a zwykłej chęci podzielenia się własną opinią o (niejednokrotnie) książkach kilkuletnich. Jeśli komuś dany tekst nie przypada do gustu, po prostu się go nie komentuje, a bloga nie odwiedza. Wtedy albo umrze śmiercią naturalną, albo będzie funkcjonował na takich zasadach na jakich funkcjonuje i tyle. Pollak ma prawo wytykać błędy wszystkim tym, których obierze sobie za cel i nikomu nic do tego, tak jak nikomu nic do blogera, który ma ochotę bloga prowadzić i pisać swoje teksty, nawet jeśli są marne. Internet i tak jest jednym wielkim worem, który wszystko przyjmuje, a to od nas zależy co czytamy.
OdpowiedzUsuńPosta i komentarze czytałam wczoraj i trochę podniosła mi ta kolejna afera ciśnienie. Później przemyślałam sprawę i stwierdziłam, że nie warto się przejmować. Autor być może ma trochę racji, ale nie wiem czy taka kolejna afera jest potrzebna.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Twój post, przeczytałam to podlinkowane, cóż powiedzieć. Nie mam prawa oceniać tego czy ktoś pisze poprawnie, gdyż sama wypocinuję na moim blogu, ale to moja strona i sobie będę na niej pisała jak chcę, jeżeli chodzi o pisarzy, autorów, skoro ktoś ich wydaje oznacza,że mają swoich odbiorców, czy mamy prawo oceniać jednych i drugich? Czy komuś stanie się krzywda jeżeli zostanie wydane coś, co niby jest złe? Osobiście zrezygnowałam już z czytania książek wielu autorów, przez fakt,że się powtarzają,że fabuła dla mnie nie wnosi niczego nowego. Wzięta na tapetę autorka jest mi znana jedynie z facebooka, mam chyba gdzieś ebooka omawianej książki, ale niestety nie przeczytałam jej gdyż.. nie lubię erotyków i temu podobnych, ot taka moja przekorność:) Mnie tylko ciekawi jedno, że też komuś się chce siedzieć ,analizować zdanie po zdaniu, omawiać i tak dalej. Jaki to ma cel?
OdpowiedzUsuńSorry, ale nie kliknę na tego pana. Nie chce mi się czytać czegoś takiego, nie chce mi się komentować, denerwować się, wolę dzieckiem się zająć, czy Pudelek przejrzeć;)
OdpowiedzUsuńCzasami mam dziwne wrażenie, że część bardzo poczytnych autorów tylko mnie nie rusza, a wszyscy się zachwycają jak cackiem z dziurką. Nie czytam literatury popularnej, bo mi nic nie daje, a od czytania oczekuję nie tylko "liczenia literek". Nie piszę więc, że książka zła, bo to relatywne i złudne, a tylko, że do mnie nie dotarła.
Na początku mojej współpracy z pewnym wyd. zdarzyło się, że zrecenzowałam książkę na minus. Głowy mi nie urwali, a współpraca trwała nadal.
Czytałam ten tekst i też miałam mieszane uczucia. Dominował jednak niesmak, bo blogi recenzenckie są różne. Jeżeli komuś podoba się tekst z błędami (może czytający ich nie dostrzega), to jego sprawa. Moim zdaniem ważne, że czyta, a z czasem może zacznie sięgać po lepszą lekturę. Każdy ma prawo do swojego zdania. A niesmak pozostaje, jak bloger blogera obrzuca błotem. Ostatnio widziałam kilka zdań wyjętych z kontekstu "jakiejś" powieści. I byłabym w stanie krytycznie się do nich odnieść, gdyby po chwili się nie okazało, że to sam Tołstoj. Tu bym nie śmiała. Ale tak to jest ze zdaniami wyciąganymi tylko po to, by udowodnić komuś, że jest głąbem. Najłatwiej dostrzec drzazgę w czyimś oku. A w literaturze nigdy nie będzie jednomyślności. Napiszesz pochlebną opinię, a innemu książka się nie spodoba. To co? To znaczy, że się nie znasz (Ty albo On?)? Wystarczy zobaczyć Magazyn Kulturalny, gdzie raczej omawia się dobre książki. Jak do nich podchodzą krytycy? Jeden pochwali, a inny powie, że to totalna bzdura. I to jest właśnie piękne w literaturze - ta różnorodność. Kiedyś słyszałam, jak Anda Rottenberg powiedziała, że sztuka to to, co się komu podoba. I tego bym się trzymała. Tak samo jest z literaturą. Nie odmawiam nikomu prawa do własnego gustu.
OdpowiedzUsuńAha, i zapomniałam dodać, że niektórzy zapominają, iż w większości przypadków blogerzy nie są zawodowymi krytykami. Piszą swoje opinie i to bardzo subiektywne.
OdpowiedzUsuńRany jakaś afera mnie ominęła, aż niemożliwe. Idę poczytać, co to znowu się podziało, bo to autentycznie już macki i cycki opadają.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem wszystko, co napisano powyżej, zapoznałem się z tekstem Pawła Pollaka, i dziwię się niektórym z Was.
OdpowiedzUsuńPrawda pewnie jak zwykle leży pośrodku...ale czy Wy rzeczywiście nie macie innych zmartwień?
To o mnie chyba - kompletnie nie mam dystansu do siebie, a ciała krytyków trzymam w piwnicy :D I boję się pisać negatywnych recenzji. Zawsze jestem miły i uprzejmy. Chciałem być też sprzedajny, ale za cholerę nie mogłem znaleźć idioty, który zechciałby mi wręczyć jakąś łapówkę :(
OdpowiedzUsuńno tak Łukasz Ty to na pewno piszesz pod publiczkę ;PPPPPP
UsuńAch, Nasze polskie podwórko - zawsze podzielone na pół. Wiele słyszałem o tym, że blogosfera jest bardzo nieprzyjemna. Ja, choć jestem tu już prawie dwa lata, czegoś takiego nie uświadczyłem. Mili, kompetentni ludzie, realizujący swoje marzenia, przyjemności.....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Takie rogale to chyba tylko w Poznaniu - bo to świętomarciński specjał jest, prawda?
OdpowiedzUsuńTekst pana Pollaka czytałam już wczoraj i mam co do niego mieszane uczucia. Może i krytykowana książka nie jest najwyższych lotów i męczy przy czytaniu, ale po co w takim razie pan Paweł ją czytał? Karę taką sobie wymyślił czy co?
Każdy z nas lubi co innego - jeden będzie się zachwycał Dostojewskim a inny woli Małgorzatę Kalicińską. Czy to znaczy, że ten pierwszy jest lepszy a ten drugi gorszy? Że tylko ten pierwszy godzien jest miana prawdziwego blogera a ten drugi ma zginąć w czytelniczym niebycie? Przecież ludzie mają różne gusta - nie lubię paranormali, więc nie wchodzę na blogi, których autorki są fankami takiej literatury. I tyle. A to, że jakaś książka wydaje mi się nudna i przewidywalna nie upoważnia mnie do urządzania sobie jazdy po kimś komu się podobała. Pod postem jest miejsce na komentarze - nie zgadzasz się to dyskutuj. Skończyły się na szczęście czasy kiedy każdy musiał myśleć tak samo i chwalić to samo - demokrację mamy, ot co.
Jednak co dla mnie jest szczególnie rażące to fakt, że krytykanctwo uprawia pisarz, książek którego egzemplarze recenzenckie również po blogerach były rozsyłane. A kto zaręczy, że pozytywne opinie na temat jego dzieł są szczere? Że za chwilę nie znajdzie się ktoś, kto podda analizie jakąś książkę pana Pollaka i nie postawi pod ścianą tych, którzy ją chwalili...
Mam wrażenie, że jeśli chodzi o literaturę polską to w miarę bezpiecznie można recenzować Prusa i Orzeszkową, nad Mrożkiem bym się zastanowiła, bo zmarł stosunkowo niedawno, natomiast współczesnych autorów można pochwalić tylko i wyłącznie załączając do recenzji kopię paragonu z księgarni, żeby nie być posądzonym o brak obiektywizmu i podlizywanie się wydawnictwom.
"Mam wrażenie, że jeśli chodzi o literaturę polską to w miarę bezpiecznie można recenzować Prusa i Orzeszkową, nad Mrożkiem bym się zastanowiła, bo zmarł stosunkowo niedawno, (...)" Anek <3
UsuńCzytać tamtego tekstu nie będę, bo szkoda czasu i nerwów. Wychodzę z założenia natomiast, że skoro pisarz chce, aby jego nakład schodził, to powinien pisać dla ludzi. Jeżeli chce pisać dla siebie, niech przestanie drukować książki i niszczyć lasy. Jednak pisarze są próżni i chcą pochwał, które nie zawsze dostają - trudno. Życie.
Moim zdaniem krytyka czytających i opiniujących jest idiotyzmem. Oto lista powodów:
1. To nie krytyk zarabia na książce.
2. Krytyk (zwyczajny czytelnik) najczęściej wydał własne, ciężko zarobione pieniądze na ową książkę.
3. Zapłacił, więc ma prawo wygłosić opinię (wszędzie tak jest - oceniamy ubrania, sklepy, jedzenie i książki; po to by eliminować rzeczy niewarte swojej ceny).
4. Autor, który wyśmiewa czytelników swoich książek od razu może zmienić zawód.
5. Krytyka zawsze jest czymś spowodowana - i każdy jej doświadczył, bo nie ma ideałów. I drogi autor niech się z tym pogodzi.
Nie piszę tego tylko jako bloger książkowy ale też jako osoba, która pisze i poddaje to ocenie.
Dziękuję za uwagę.
Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru!
podpisuję się pod Tobą obiema ręcami, choć Pollak ma troche racji, nie podoba mi się jednak sposób, w jaki prezentuje swe poglądy, niepotrzebna ironia i wytykanie. A ja sobie też idę poczytać. A na rogalika bym się też skusiła,ale te marcińskie to podobno 450 kcal :) Ale, raz w roku można zaszaleć :)
OdpowiedzUsuńHm... Przyznam, że gdyby nie Ty to pewnie nie wiedziałabym o tym tekście. Co ja mam do powiedzenia na ten temat? Z jednej strony przykro mi patrzeć na to, jak ludzie w Internecie potrafią sobie na siłę (Albo i nie) szukać dziury w całym. Z drugiej strony poniekąd zgadzam się z autorem tego tekstu. Zgadzam się też z Tobą - każdy powinien pilnować samego siebie, zanim zacznie się krytykować innych. Blogi książkowe są różne - i te które piszą wszystko po to, aby mieć jak najwięcej darmowych książek i te rzetelne, które naprawdę prezentują wady i zalety książek. Szkoda tylko, że jeśli skrytykuje się daną książką to autor (oczywiście polski) się obraża i robi naprawdę dziwne, podejrzane rzeczy myśląc, że autor recenzji się nie zorientuje. Sama miałam taki przypadek - wytknęłam błędy interpunkcyjne, zaznaczyłam, że korekta była niemal zerowa i błędy stylistyczne przeszkadzały w czytaniu (wiem, że nie każdy jest perfekcyjny, ale jeśli jakaś książka zostaje wydawana przez wydawnictwo, które ma ludzi od korekty to błędów być nie powinno), i właśnie za to autorka się na mnie obraziła. Było kilka niemiłych komentarzy od jej obrońców lub jej samej. No ale cóż... Self-publishing jest trudny, bo jeśli chce się pisać, a nikt nie chce wydać to trzeba działać samemu. Ja to popieram, a że w takich publikacjach są błędy... Autorzy nie są korektorami, redaktorami, czasami sami sprawdzają swoją książkę, co jest bardzo trudne, bo zawsze ciężej oceniać siebie niż innych. Kiedy udostępniłam "Opowiem Ci" wiedziałam, że nie było idealne, mimo że czytałam kilka razy tekst, więc gdy czytelnicy, blogerzy, recenzenci pisali mi, że mam błąd to po prostu go poprawiałam i przyjmowałam te wytknięcia z wdzięcznością.
OdpowiedzUsuńLudzie są jacy są, niestety nikt tego nie zmieni, więc idąc za Tobą - trzeba się zajmować swoim podwórkiem :)
Ja staram się unikać wszelkich afer, kłótni, przepychanek i innych sytuacji podczas których aż kipi od negatywnych emocji. Na co dzień staram się skupiać na pozytywach, małych przyjemnych rzeczach. Czasami można wręcz odnieść wrażenie, że patrzę przez różowe okulary, ale myślę, że tak jest o wiele lepiej. Świat staje się piękniejszy i nawet nie myślimy o tej nienawiści, która tak często niestety przepełnia internet. Niektórzy powinni przypomnieć sobie powiedzenie “Nie dyskutuj z idiotą. Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem. ”. Myślę, że wiele osób w końcu zmądrzeje i zrozumie jak głupie było jego zachowanie, a reszta... Szczerze? Uważam, że są o wiele ważniejsze problemy od tego, że Kowalski kupi bubla bo nie potrafi sprawdzić czy recenzja jest racjonalna i od przekupnego blogera, którego cechuje stuprocentowy fałsz. Wolę skupiać się nad własnym rozwojem i szczęściem, a pomagać tym, którzy tej pomocy naprawdę potrzebują i oczekują.
OdpowiedzUsuńByć może jestem dziecinna, ale wszelkie afery i aferki bardzo lubię. Możliwe, że to z powodu mojego wieku; beztroska licealistka, przymierzająca się do wyboru jakiegoś kierunku studiów i panikująca z powodu nadciągającej matury. A może po prostu mam awanturniczy charakter. Jednak świetnie się bawię śledząc takie przepychanki, a post pana Pawła Pollaka przeczytałam z ogromną przyjemnością.
OdpowiedzUsuńPisywać recenzje zaczęłam niedawno i wyznam, że naprawdę martwiłam się, iż wydawnictwa będą wymagały ode mnie nieszczerych, wyłącznie pozytywnych opinii. Stwierdziłam jednak: trudno, najwyżej stracę współpracę. Czytałam i pisałam zanim choćby o blogu i recenzowaniu publicznym pomyślałam, więc by mnie to nie zabiło. Na razie współpracuję tylko z jednym wydawnictwem i nie mam na co narzekać. Moje opinie są szczere. Nie jestem w stanie się zmusić do napisania lukratywnej recenzji, kiedy lektura w rzeczywistości wydała mi się męcząca, źle napisana i zwyczajnie nieciekawa.
Nigdy żadnemu blogerowi nie wytykałam błędów, nie publikowałam postów ośmieszających autorów książek czy recenzji, jednak należę do osób, które drażnią rażące błędy. Mimo to odnoszę się tylko do omawianej lektury. Jeśli czytelnikowi nie przeszkadza, że bloger sadzi byki, stylistycznie sobie nie radzi i jeszcze pisze kłamliwe recenzje, to nie jest mój problem. Obecnie blogów książkowych jest mnóstwo, więc taki Kowalski ma w czym wybierać.
Przepraszam, że to prawie nie na temat, ale polazłam do podlinkowanej strony, chociaż miałam obawy, bo nie wiedziałam o żadnej aferze i nie brakowało mi tego. Poczytałam i powiem krótko - demakijaż automatyczny się odbył, popłakałam się ze śmiechu. Już dawno się tak nie ubawiłam. No sorry, też nie lubię natrząsania się z powieści, ale jak one aż tak słabe, to same się proszą.
OdpowiedzUsuńA w temacie - nie wytykam, nie wyśmiewam, po prostu przestaję czytać takie blogi i tyle. Zresztą motto mojego bloga wyklucza nabijanie się z czytelników słabszej literatury. Chociaż czasem korci, oj korci
Podziwiam Cię (serio), że znajdujesz czas na tyle czytania, pisania i jeszcze dajesz radę śledzić "afery"! Chyba muszę popracować nad lepszą organizacją zajęć. A przechodząc do tematu: tekst, który podlinkowałaś bardzo mnie ubawił, nie miałam pojęcia o istnieniu takiej "literatury". Paniom Blogerkom/Panom Blogerom też się słusznie dostało. To znaczy - oczywiście mają prawo pisać, co im się podoba, ale inni mają prawo się z tego śmiać. (Ja się z tym liczę). Z drugiej strony, taka krytyka jest raczej bez sensu (chyba, że służy jedynie dostarczeniu przyjemności wyzłośliwiania się i rozładowaniu frustracji piszącego), na pewno nikomu oczu nie otworzy.
OdpowiedzUsuńNie wiem za bardzo, o co chodzi, ale dobrze mi z tym :P Zajmuję się sobą, zaglądam tylko na blogi, które mnie interesują, reszta niewiele mnie obchodzi.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się wszystkimi łapkami i nóżkami pod Twoim tekstem - tak właśnie jest... trzeba robić swoje i tyle. Czytam te blogi, które uważam za wartościowe, nawet jeśli nie komentuje (choć czasem staram się pamiętać, by zostawić po sobie ślad, to cenie wkład pracy niektórych blogerów w to, co robią. Ale też wiem, że tych, których ja nie czytam, czyta kto inny. A też dodatkową kwestią odnośnie wspomnianego Kowalskiego jest - i pisze to z perspektywy wieloletniego pracownika księgarni - ludzie czytają różne książki! Różne, jak i my różni jesteśmy :) I o to chodzi, że ja na blogu będę miała czytelników, którym spodobają się inne tytuły, niż bloger, który woli książki z zupełnie innej bajki. To, że ktoś się zasugeruje jego czy moją opinią, to po pierwsze suwerenna decyzja, a po drugie, skoro czyta taki a nie inny blog i taka a nie inna nota go przekonała, to jest duża szansa, że spodoba mu się ta książka za wspomniane cztery dychy. Co dla jednych jest wyrzuceniem kasy w błoto, dla innych może być trafnym zakupem i nie ma w tym nic złego. Po prostu jesteśmy różni. I dobrze, a niech czyta jak ma taką potrzebę - do wielkiej literatury też trzeba dorosnąć - to przecież fajne :) Jeszcze nie czytałam tego podlinkowanego tekstu, ale przeczytam. I na koniec chciałam Ci powiedzieć, że bardzo mi się to "Twoje podwórko" podoba :)
OdpowiedzUsuńGdyby nie Ty nawet bym się o nowej aferze nie dowiedziała... :) O rajusiu!
OdpowiedzUsuńha ja też!
UsuńWiesz co... szkoda nerwów. Lepiej tak jak napisałaś - zaszyć się z książką w kącie i dalej robić swoje...
OdpowiedzUsuńI podpisuję się pod Książkówką w całości - musiałam dopiero wniknąć w link, który podałaś i tekst notki, by się dowiedzieć o co chodzi i że w ogóle jest kolejna afera.
Wyznaję zasadę karmy i że zło wraca, także... no... ;)
A swoją drogą... Jeżeli chodzi o samego recenzowanego i chwalonego powszechnie ebooka, o którym mowa... Już sama okładka mnie odstrasza. Ale ja szanuję osoby, które lubią inny typ literatury niż ja. Jednym podoba się Paulo Coelho, innym Gunter Grass. Jedni lubią literaturę erotyczną na czele z Greyem, inni odłożą się po paru stronach. Metafizyczne prawo czytelnika, co wybiera.
UsuńUważam, że nadinterpretujesz. Ani z tego afera, ani obwinianie blogera o źle wydane pieniądze.
OdpowiedzUsuńNie podobają mi się zachwyty nad kiepskimi książkami, równie dobrze to samo mogłabym napisać o tak wychwalanym "Nomen Omen". Dobrze, że ktoś zdecydował się poruszyć kwestię blogerów zachwycających się wszystkim. Szkoda, że te blogerki nijak się nie ustosunkowały do wypowiedzi Pollaka.
Czy świat się zawali jak ktoś wyda bezsensownie 40 zł? Niby nie, bezsensownie wydają ludzie więcej pieniędzy na inne rzeczy. A jednak, nie mogę się do końca zgodzić "no i co się stanie?" Co się stanie, gdy ktoś kupi tragiczną książkę za 40 zł, która była polecana przez wszystkich? Przeciętny Polak nie wydaje 20 zł rocznie na książkę... Osoba, która sporo czyta, pewnie to jakoś przełknie. Ale ci "niedzielni" czytelnicy? Myślisz, że nie będzie to dla nich tak samo zniechęcające jak czytanie (ponoć) nudnych lektur w szkole? Sięgną po kolejną polecaną książkę? Wydadzą kolejne 40 zł na rzecz o niskim priorytecie, bo "wpadki" się zdarzają?
Nie zgadzam się z twoim podejściem, robić swoje i nie interesować się tym co inni robią. Ja bym nie chciała, by lekarz tylko zajmował się swoimi pacjentami, i nie zwracał w ogóle uwagi na nadużycia czy niedokładność innych lekarzy, bo co go to obchodzi. To się nazywa "milczące przyzwolenie".
Moim zdaniem masz dużo racji w tym co napisałaś. Zgadzam się też, że nie jest to żadna "afera".
UsuńKażdy ma prawo (bloger również) do wyrażania nawet mocno kontrowersyjnych opinii, i każdy ma prawo z nimi się nie zgadzać. Tropienie afer pozostawmy CBA i NIK, a my zajmijmy się LITERATURĄ.
Każdy ma prawo do własnych opinii, ale liczy się jeszcze forma, w jakiej się swoje zdanie przedstawia. Szkoda, że Pollak jest sympatyczny tylko w realu ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ten podlinkowany tekst. Przyznam, że mnie trochę rozbawił ;) i w sumie nawet w wielu kwestiach się z jego autorem zgadzam. Nie do końca jednak podoba mi się wyśmiewanie tekstów innych blogerów. W końcu każdy może mieć inny gust, inną opinię o tym, jak można blogować. Nikt nie jest doskonały. Nadmierne wytykanie sobie błędów tylko tworzy w blogosferze kwaśną atmosferę.
OdpowiedzUsuń