poniedziałek, 24 listopada 2014

Marcin Wroński "Kwestja krwi"
Sprawa do zamknięcia

Marcin Wroński
Kwestja krwi
Wyd. W.A.B.
2014
320 stron
Premiera: 3 grudnia

Zacznę od wyznania: uwielbiam Zygmunta Maciejewskiego. Uważam, że jest to najciekawsza pierwszoplanowa postać polskiej literatury kryminalnej i jedna z najbardziej interesujących w kryminale światowym (oczywiście musicie wziąć poprawkę na to, że jeszcze "kilku" książek tego gatunku nie czytałam). Zyga jest postacią nieujarzmioną, bezczelną, nad wyraz upartą. Ocieka ironią, śmierdzi papierosowym dymem, tkwi w oparach alkoholu i przyciąga kłopoty niczym magnes. To typ faceta, w jakim nie chciałaby widzieć zięcia żadna kochająca swą córkę matka. Jest jednak doskonałym śledczym, cwanym, upartym policjantem, który nigdy nie spuszcza celu z oczu. Ma własny kodeks moralny i gotowe odpowiedzi - zarówno na ataki werbalne, jak i cielesne. Jako były bokser wie jak przyjmować ciosy i jak je zadawać.


Zaimponował mi zwłaszcza w A na imię jej będzie Aniela. Od znalezienia ciała ofiary morderstwa mijały kolejne lata, w wyniku wojny codziennie ginęło wielu ludzi, ale Maciejewski nie zamierzał zrezygnować z próby ustalenia co też stało się z tą jedną nieszczęśnicą i kto jest za to odpowiedzialny, choć zdawałoby się, że w wojennej rzeczywistości jedna śmierć więcej różnicy nie robi.

Krótko mówiąc, nieco menelowaty bystrzak z rozlicznymi znajomościami, ciętym językiem oraz z wyrazem oczu mówiącym "szukam kłopotów", z miejsca zyskał moją sympatię. Być może dlatego, że zawsze wie, czego chce, nie ma litości dla szumowin, ale nigdy nie skrzywdzi dobrego człowieka, nie daje się omamić ani kupić. I zawsze jest sobą. 

Tworząc cykl o komisarzu Maciejewskim, Marcin Wroński nie przywiązuje się do chronologii. Bohaterów rzuca w czasy wojenne lub okołowojenne i właściwie nigdy nie można być pewnym, w jakich latach wylądują w kolejnym tomie serii. Niecierpliwie czekałam na to, co autor wymyśli tym razem i... dałam się zaskoczyć. Każda historia ma swoje "dawno, dawno temu", albo "na początku było"... I właśnie o takich początkach z dawno, dawno temu jest Kwestja krwi, najnowsza powieść autora nagrodzonego Wielkim Kalibrem. 

Zyga nie zawsze był cwanym śledczym, który w zależności od ustroju cieszy się opinią policjanta o świetnym węchu lub ledwie wiążąc koniec z końcem robi za stróża i pilnuje klaczy (Haiti). Jego pierwsze, samodzielnie prowadzone śledztwo polegało na tym, że miał je szybko... zamknąć. Sprawa jest delikatna i pan ją delikatnie zamknie, bo nie lubię zajmować się bzdurami* - słyszy do przełożonego.

Był wówczas 1926 rok. Na zamojskim komisariacie pojawił się notariusz Lesman, ściskając w dłoni zakrwawioną rękawiczkę. Gadżet ów miał zdecydowanie damski krój i szybko stało się jasne, do kogo należał. Krew na materiale wzbudzała niepokój, lecz czy kryje się za nią dramatyczna historia? Nie wygląda na to, by właścicielka znaleziska miała kłopoty. Być może dziewczę skaleczyło dłoń w parku, a rękawiczkę zgubiło? Taki wniosek nasuwa się, gdy nadchodzi wiadomość, iż Anna Wołkońska ma się dobrze i przebywa u ojca.

Marcin Wroński
Kraków 2014

Prowadząc tego typu sprawę, ciężko się spodziewać, że stanie się ona trampoliną do awansu. Zapewne szybko by o niej zapomniano, gdyby aspirant Maciejewski, szanował rozkazy przełożonych i nie wykazywał się daleko posuniętą dociekliwością. Umiejętności, które w późniejszych latach doszlifował do perfekcji, ujawniły się już przy pierwszym dochodzeniu, choć jak każdy debiutant, tak i Maciejewski nie ustrzegł się błędów.

Obserwowanie byłego boksera na policyjnym ringu walki z przestępczością to przyjemność, jaką przede wszystkim docenią ci, którzy mieli przyjemność spotkać się z nim na kartach poprzednich książek. Nie znaczy to jednak, że sięgnięcie po Kwestję krwi bez znajomości wcześniejszych tomów jest błędem. Ot, odbiór będzie inny, ale historia tak samo dobra.

Tak czy inaczej, pomysł, by dopiero w siódmym tomie odkryć karty debiutanta, okazał się ze wszech miar trafionym. Znamy już Maciejewskiego, jego słabości, możliwości, brudy, smrody, sukcesy i klęski. Widzieliśmy jak on lał po mordzie i jak jego lali. Patrzyliśmy na człowieka wygranego i upodlonego, silnego i kurczowo chwytającego się szans na przeżycie. Teraz nagle poznajemy go w czasach, kiedy marzył o karierze i tym, by napisano o nim w gazecie (trudno uwierzyć, prawda?). Tupetu i uporu mu nie brakuje, ale nieporadne niekiedy teksty, rodem z kryminalnych filmów klasy "B" rozkładają na łopatki (Mam prawo odprowadzić pana do aresztu. (...) A gdyby miały z tego wniknąć dla mnie przykrości, to dopiero rano, a może nawet w poniedziałek). Nie zawsze wie jak się zachować i zdarza się, że cięta riposta nie pojawi się na czas. Młody Zyga dopiero uczy się jak być twardym facetem, do którego zawsze należy ostatnie słowo.

O tym, że Marcin Wroński jest świetnym obserwatorem, wiedziałam już od pierwszej książki jego autorstwa, jaka wpadła mi w ręce. W Kwestji krwi potwierdza to z całą mocą, po raz kolejny tworząc niesamowicie interesującą galerię postaci - od pobożnego korepetytora Anny, po bogatego dupka, jej ojca. Portret Maciejewskiego pięknie się po tej lekturze uzupełnił. Doszły nowe fakty i wyraźnie widać, jak bardzo zmienił się nasz Zyga przez te wszystkie lata. 

W swej najnowszej książce autor przenosi akcję z Lublina do Zamościa. Fabułę prowadzi dwutorowo, w roku 1926 dając możliwość obserwowania w akcji aspiranta Maciejewskiego, w roku 1952 pokazując go jako trenera bokserskiego, który nawet gdy nie węszy jako śledczy i tak bez trudu ładuje się w kłopoty. Oczywiście obydwie te historie mają punkt wspólny. Bardzo ważny, zresztą. 

Wroński opisuje Zamość tak, jak niegdyś przedstawiał Lublin, być może nie do końca ściśle trzymając się topografii i faktów, ale mimo drobnych historycznych fałszerstw doskonale budując klimat miasta. Na kartach jego książki pojawiają się postaci historyczne, jak np. Józef Hejwowski z Wydziału Śledczego czy notariusz Bolesław Lesman, ale mnie najbardziej ucieszyło odnalezienie wśród bohaterów innego znajomego mi, choć niezwiązanego z historią Polski, nazwiska. Jak się okazało, obecny w powieści Anastazy Olkiewicz, nieprzypadkowo jest właśnie Olkiewiczem i równie nieprzypadkowo wykazuje podobne skłonności, co bohater cyklu poznańskich kryminałów Ryszarda Ćwirleja - Teodor o tym samym nazwisku. Uwielbiam takie literackie smaczki!

To, co najważniejsze w kryminale, czyli zbrodnicza intryga, przedstawia się tu atrakcyjnie. Zaczyna się niepozornie i nic nie zapowiada, by jej koniec miał być inny. A jednak nieomylny nos Zygi prowadzi go w gąszcz kłamstw, niedopowiedzeń, mrok ludzkich dusz. Ta historia równie dobrze mogłaby się zdarzyć tu i teraz, a to przeraża, gdy do świadomości czytelnika dociera fakt złudnego happy endu. 

Marcin Wroński wokół jednego bohatera konsekwentnie buduje dziesięciotomowy cykl. Zmieniają się czasy, towarzysze, zmienia się sam Maciejewski. Tylko jedno pozostaje bez zmian: wysoki poziom kolejnych tomów.



***

*cytaty oznaczone kursywą pochodzą z: Marcin Wroński, Kwestja krwi, wyd. W.A.B, 2014.
(egzemplarz przed korektą, dzięki uprzejmości pani Patrycji)

***

Książkę polecam
miłośnikom kryminałów retro
ciekawym debiutu wybitnego śledczego
mieszkańcom Zamościa
ceniącym dopracowane historie i równie dopracowanych bohaterów


***

Cykl o Zydze Maciejewskim
Morderstwo pod cenzurą
Skrzydlata trumna
Kwestja krwi

***

Tu też warto zajrzeć

18 komentarzy:

  1. Ja do tej pory czytałam jedną książkę autora "Morderstwo pod cenzurą". Myślę, że jeśli ktoś jest w stanie przekonać mnie do kryminałów to właśnie ten pan. Uwielbiam kryminały retro, a jeszcze te umiejscowione w Polsce przemawiają do mnie bardziej. Może w najbliższym czasie zakupię któryś z kolejnych tytułów autora i się zabiorę za jego czytanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie tej książki nie czytałam, bo zaczęłam od środka cyklu. :D

      Usuń
  2. Widzę, że czytasz nie po kolei ten cykl. Ja chciałam najpierw przeczytać 3 pierwsze tomu, nim przyjdzie do mnie "Haiti", ale czy dam radę, nie wiem :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat przed "Haiti" chyba warto by było przeczytać jakąś inną książkę. Choćby dla orientacji kim był Zyga zanim został opiekunem konia. :P

      Usuń
  3. Uwielbiam takie czytelnicze wyznania :D Czasami nie da się zacząć inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm... zachęcasz. Może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba kiedyś sięgnę po Wrońskiego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam na oku tę serię, ale powiem Ci, że wkurzyłam się jak zobaczyłam, że wydawnictwo zafundowało tym książkom nową szatę graficzną. bo zdążyłam już kupić pierwszą część, która teraz nie będzie ładnie wyglądać na półce :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się obydwie wersje bardzo podobają. W sumie ze starego wydania mam "Skrzydlatą trumnę", z nowego "Haiti", więc jest mi wszystko jedno. :P

      Usuń
  7. Nie czytałam jeszcze książek autora, ale zapewne wkrótce się to zmieni - kryminał u mnie mile widziany ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, że każdy tom jest tak samo dobry. Muszę się w końcu zabrać za powieści tego autora, tym bardziej, że ostatnio znów mam słabość do kryminałów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor trzyma poziom! Nie wiem dlaczego wspomina się o nim dużo rzadziej niż o Krajewskim czy Miłoszewskim.

      Usuń
  9. nie znam tego autora, ale z chęcią bym się zanurzyła w kryminale retro i przekonała się jak sobie poradził

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytaj, czytaj, czytaj! Mam wrażenie, że Wroński jest mniej zauważany niż Krajewski czy Miłoszewski i nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje.

      Usuń
  10. Zazwyczaj czytam wszelkie cykle i serie od pierwszej części, ale w przypadku książek Wrońskiego najbardziej interesuje mnie ,,A na imię jej będzie Aniela". Chyba będę musiała złamać swoją zasadę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro autor nie trzyma się chronologii, to i czytelnik nie musi. ;)

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.