niedziela, 5 października 2014

Oskrobany z fabuły do ości,
popis literackiej sprawności
(Ignacy Karpowicz "Ości")

Ignacy Karpowicz
Ości
Wyd. Literackie
2013
472 strony
Wieczorem gala. Ignacy Karpowicz wyjdzie na scenę, oklaskiwany przez czytelników, którzy to właśnie jemu postanowili przyznać nagrodę Nike. Kogo wybierze jury? Jestem tego ogromnie ciekawa. Dużo bardziej niż rok, czy dwa lata temu.

Karpowicz-dysonans. Z jednej strony erudyta, urzeka literackim stylem, tworzy zdania perły, bawi się językiem, zachwyca sprawnością z jakim konstruuje poszczególne frazy. Z drugiej, kocha kontrowersje, ten sam język wykorzystuje do ripost, oskarżeń, śmiałych tez i babrania się w tematyce niekiedy daleko wykraczającej poza literaturę, kulturę, przyzwoitość. 

Ości to Karpowicz. Karpowicz to Ości. Cech wspólnych mają wiele. Dopracowana stylistycznie od pierwszej, wielkiej litery, po ostatnią kropkę powieść, ma przy tym w sobie wielce emocjonalne rozchwianie. Ta książka zachwyca, nuży, intryguje, irytuje, ociera się o poetyckość metafor i szokującą gamę zachowań (a może po prostu wolną miłość, której mój skażony tradycją umysł, nijak nie potrafi do końca zrozumieć).

Nie, nie mam nic przeciwko homoseksualistom, transwestytom, transseksualistom, tęczom, wolności słów, przekonań i życiowemu zagubieniu. Marna by jednak była ze mnie hipiska z komuny o luźnej obyczajowości, w której to każdy z każdym i na różne sposoby. Gubię się w związkach i rozwiązkach miłosnych, cielesnych, emocjonalnych, które powstając w obrębie małej grupy, to ją burzą, to scalają. Ignacy Karpowicz portretuje w Ościach dwie rodziny, w których źle się dzieje, gdy spojrzeć na nie konserwatywnym okiem.

Maja jest święcie przekonana, że jej mąż, Szymon, ma romans. Na razie się myli, bo klucze, które bierze za bilet wstępu jej męża do mieszkania kochanki, należą Ninel i nie pachną seksem, a umierającym kotem. Gdy Szymon niespodziewanie wyjeżdża za granicę, Maja zaczyna sypiać z nowo poznanym Frankiem, synem wspomnianej Ninel (nazywanej przez swoją rodzicielkę Kubą). Ta zaś nawiązuje romans z bezwłosym Norbertem, napotkanym na konkursie drag queens. Norbert jest w związku z Maksem, choć od lat kocha Krzysia. Krzyś jest z Andrzejem, ale ostatnio nie układa im się najlepiej. Maria jest mężatką. Jej życiowy partner, dla niej Kuan, dla wtajemniczonych drag queen Kim Lee. Lub Maks. Tak, ten sam, którego można znaleźć w łóżku Norberta.

Jest jeszcze Bruno, syn Mai i Szymona, zbuntowany nastolatek, który na tle dorosłej reszty prezentuje się nad wyraz normalnie, tzn. nie różni się niczym innym od wielu innych zbuntowanych nastolatków. Na uwagę zasługuje także siostra Mai, Faustyna, ofiara niepoddawanemu wątpliwościom katolicyzmowi. Matka-Polka, puszczona w trąbę przez męża, pasuje do zestawu niczym kwiat do kożucha.

Przedstawiony w Ościach portret rodzinny jest zaskakujący. Zdrady, seksualne mniejszości, szokujące odkrycia i poplątane relacje, zamiast bohaterów dzielić, łączą ich, zamiast powodować dodatkowe napięcia, zgrabnie wpasowują się w codzienność. Nie pachną skandalem, lecz nabierają smrodku zwyczajności. Daleko posunięty liberalizm zdumiewa, ale raczej czytelników, bohaterowie szybko adaptują się do wykreowanej (a może tylko opisywanej?) przez Karpowicza rzeczywistości.

Ignacy Karpowicz
Targi Książki, Kraków 2013

Ignacy Karpowicz pisze pięknie, choć objętość książki nieco gasi entuzjazm, gdy kolejne zdania-węże, wiją się i pętlą, niczego do fabuły nie wnosząc. Ta jest zresztą ledwie zarysowana. Więcej rozgrywa się w tu w głowach i sercach, łóżkach i myślach, niż w przestrzeni i czasie. Wspomnienia, poglądy, emocje powstają z metafor, nawiązań, erudycyjnego popisu. Miejscami powieść nuży, gdy niezbędnym okazuje się informowanie czytelnika iż Maria skończyła zbierać naczynia. Wahała się nad niebieskim kubkiem, nie znosiła go od dwóch miesięcy[1], a Ninel do kwasku starła skórkę z pomarańczy, raczej żółtej niż pomarańczowej[2]. Częściej jednak Ości językowo zachwycają, bo bez wątpienia, do pisania i afer, Karpowicz talent ma. Nawet o nowotworach potrafi pisać... poetycko.

To niesprawiedliwe, że choroby nie zmieniają barw w zależności od pory roku. Nowotwory zimowe - według Andrzeja - winny zabijać bez serdeczności, w bieli i wykrochmalonym prześcieradle, przy obojętnym dotyku pielęgniarki. Nowotwory wiosenne widział jako spontaniczne, pobudzone, bałaganiarskie, z przerzutami bez ładu i składu, z dynamicznymi szansami na życie i śmierć. Nowotwory letnie zaś to były złote, ciężki, dojrzałe i martwe natury Rubensa, pełne soków, ramion i ud, przesycone światłem. Nowotwory jesienne jakby słabowały. odkrztuszały rdzę, nie nazbierały pieniędzy na nagrobki. Jesienne nowotwory dołowały go najbardziej[3].

Mam wrażenie, że Ości są niejako książką popisową, pokazującą doskonałość warsztatu Karpowicza. Forma przerasta treść, choć trudno nie docenić tego, w jaki sposób autor puszcza oko do konserwatywnego społeczeństwa piętnującego inność. Gdyby powieść tę wziął na warsztat Pedro Almodóvar, o ile zdołałby się ze swym kolorowym światem odnaleźć w Polsce dopiero walczącej o rozbicie otaczającej ją monochromatycznej skorupy, stworzyłby z niej jeszcze jeden film o popapranych międzyludzkich relacjach, mężczyznach w kobiecych ciuszkach i fascynujących kobietach, nie do końca rozumianych przez świat i same ów świat nie do końca pojmujące. 

Prawie każdy z bohaterów Ości ma swój pierwowzór w rzeczywistości - zdradził autor w jednym z wywiadów. Dla postaci Ninel jest nim Kinga Dunin. Co ciekawe, również relacje i układy między bohaterami, nie są wzięte znikąd. Ignacy Karpowicz określa cywilizację śmierci jako cywilizację wolności wyboru oraz wiary w wolną wolę. Ten jego pogląd zdają się podzielać wykreowane przez niego postaci, dla kontrastu zestawione z bogobojną, żyjącą w rzeczywistości norm i zakazów, Faustyną. 

Luźne, acz liczne, stosunki, hipokryzja, uczucia silniejsze niż rozsądek - tego w powieści nie brak. Nominowana do Nike historia Ignacego Karpowicza jest jak (i tu się pewnie narażę wielu) Rejs Marka Piwowskiego. Nużąca jako całość, genialna w poszczególnych scenach. Oskrobana z fabuły niemal do gołej ości, zachwyca językiem, szokuje swobodą obyczajów, pokazuje nowy model rodziny - odchodzący od hermetyczności i sztywnego podziału ról, oparty na relacjach konserwatystom stających ością w gardle.



***

Książkę polecam
miłośnikom erudycyjnych popisów 
ciekawym za co Karpowicz dostał Nike czytelników
konserwatystom i liberałom
tolerancyjnym i homofobom
homoseksualistom i heterykom
transwestytom, transseksualistom i wyznawcom ideologii gender
tym, którym do szczęścia, nie potrzebna w powieści mocno zarysowana fabuła

***

[1] Ignacy Karpowicz, Ości, Wydawnictwo Literackie, 2013, s. 188
[2] Tamże, s. 313.

23 komentarze:

  1. Po aferze Dunin-Karpowicz postanowiłam, że poczekam z lekturą "ości". "Sońka" mnie zachwyciła, ale po Twojej recenzji widzę, że z "ośćmi" chyba będzie inaczej, bo nie lubię przerostu formy nad treścią. Na razie pas.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, ujęłaś to lepiej niż ja:). Też byłam rozdarta. Oczywiście Karpowicz jest genialny, ale powieść miejscami nużyła, nawet szokujące wątki zaczęły być oklepane. Ale ten język... warty grzechu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Język jest przepiękny. Chciałabym umieć pisać podobnie.

      Usuń
  3. Brzmi ciekawie, w moim gatunku. Te wszystkie relacje rodzinne to mój konik ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie niestety to zbyt ambitna lektura i raczej nie doceniłabym w pełni jej wartości, więc nie będę porywać się z motyką na słońce.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam na tą książkę dużą ochotę. Na pewno po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wstyd się przyznać, ale kompletnie nie wiem, kto to Nike w ogóle może dostać. Akurat w tym roku kompletnie mnie to nie rusza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie tak - choć tylko dwie książki z nominowanych, miałam okazję przeczytać.

      Usuń
  7. Przyłączam się do komentarza Cyrysi, tak ambitnych lektur nie biorę nawet pod uwagę. Czytanie ma mi dawać głównie przyjemność, a nie materiał do rozważań ;)
    Czasem porywam się na coś zaskakującego (jak ostatnio na "Na krawędzi" ale są to sporadyczne przypadki).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to była przyjemność ze względu na piękny język. I wydaje mi się, że materiał do rozważań nie musi wykluczać przyjemności czytania. Nie wszystko co przyjemne musi być puste. ;)

      Usuń
  8. Nie znam jeszcze Karpowicza, więc się nie wypowiem. Zgrabna recenzja Ci wyszła ukazująca Karpowicza - tak ją odebrałam. Przyznam, że ten piękny, poetycki język mnie przekonuje i teraz mam jeszcze większą ochotę na którąś z jego książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. I polecam gorąco "Sońkę", choć jest emocjonalnie niełatwa.

      Usuń
  9. Czytam kolejne jego powieści i jestem nieustannie zadowolona z lektury. ,,Ości,, czekają w kolejce:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam "Ości" i nie tylko te książkę. Jestem zachwycona. Proza Karpowicza jest świetna (ale to moje zdanie). Każdemu polecę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się przede wszystkim podoba język powieści. :)

      Usuń
  11. To pozycja, którą muszę poznać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Skojarzenie z Almodovarem - rewelacyjne! Aż żałuję, że moja wyobraźnia nie poszła w tym kierunku, "ości" nabrałyby więcej koloru :) Również polecam ze względu na język, który fenomenalnie dekonstruuje rzeczy-wistość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. ;)
      Uwielbiam Almodovara i do tej prozy jakoś wyjątkowo mi pasował.

      Usuń
  13. zakupiłam w biedronce i jestem ciekawa jak ja go odbiorę szczególnie że nie czytuję za często takich pozycji!

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.