[źródło] |
Jest afera. Przykra, tabloidowa, z gatunku tych, przypisywanych jednorocznym gwiazdkom, spadającym z topek sławom, celebrytom znanych z tego, że są znani. W rolach głównych nie występują jednak twarze marnych seriali, ani etatowi aferzyści, którzy bez skandali nie mają co marzyć o zwróceniu na siebie uwagi.
Oto bohaterowie komediodramatu rozgrywającego się na zdumionych oczach miłośników literatury:
Kinga Dunin - publicystka, pisarka, krytyk literacki, socjolog kultury.
Ignacy Karpowicz - pisarz, tłumacz, podróżnik.
Przybliżać Wam afery pewnie nie muszę. Zresztą wystarczy w Google wpisać choć jedno nazwisko z wymienionych powyżej, by okazało się, że obecnie nie ich dorobek literacki się liczy, a to kto jest czyim dłużnikiem, kto maskotką seksualną, kto molestował, zniesławiał, a kto w tym wszystkim jest owego molestowania i zniesławiania ofiarą.
Zdawałoby się, że w świecie okołoksiążkowym, literacko zaawansowanym, erudycyjnie trzymającym wysoki poziom, także i kultura osobista ów poziom zachowuje. Okazuje się, że niekoniecznie. Teraz, zamiast cieszyć się lekturą Ości, widzę głównie dwie związane z nią postaci, jakby nagle malejące w oczach. Postać autora i postać Niny, której Kinga Dunin jest pierwowzorem. Jeszcze dwa tygodnie temu sama, oko w oko, twarz w twarz, zarzucałam Ignacemu Karpowiczowi, że nieoddzielanie osoby pisarza od jego twórczości jest błędem, że dzieło należy oceniać jako odrębność, samo w sobie, nie mieszając do tego sympatii i antypatii względem jego twórcy. Okazuje się, że teraz sama tego nie potrafię i pojęcia nie mam, jaki tekst powstanie, gdy zabiorę się za opisywanie nominowanej do Nike karpowiczowej książki.
Ano właśnie. Nike.
Gala już w niedzielę. Wśród nominowanych Świetlicki, który nagrody nie chce, a także Karpowicz, wedle słów Kingi Dunin żyjący w konkubinacie z sekretarzem kapituły, co w tym kontekście czyni go postacią kontrowersyjną (bez kontekstu zresztą też). Oddzielając dzieło od autora, żadna z powyższych informacji nie ma znaczenia. Jednakże, jako, że tylko krowa nie zmienia poglądów, a ja z owym bydlęciem wspólnego mam raczej niewiele (zerknęłam w lustro dla pewności - rogów niet, ogona nie stwierdzono, liczba kopyt oscyluje wokół zera), wycofuję się raczkiem zodiakalnym ze stanowiska specjalisty ds. oceniania książek bez mieszania w to ich autorów. Nie da się.
I teraz zastanawiam się, czy tylko ja, walnięta z zaskoczenia degrengoladą, nie potrafię, czy też jury przyznające Nike także nie będzie umiało odciąć się od skandalu.
Czy Świetlicki może dostać nagrodę? Na złość, bo nie chce. Zasłużenie, bo stworzył coś dobrego. Nie, bo nie. Tak, bo ponieważ. W związku lub bez związku. W oderwaniu od postaci swej. Z sympatii, pomimo antypatii. Jako dowód, że my możemy, a ty sobie nieefektywnie nie możesz.
Czy Karpowicz może dostać nagrodę? Zachowawczo nie, bo cień sekretarza padł i leży znacząco. Postępowo tak, bo liczy dzieło, a autor w tej chwili już nie. Niekoniecznie, by nie podgrzewać atmosfery. Koniecznie, jako wodę na młyn, węgiel w kocioł. Niech się kręci, niech para bucha. Kochamy przecież afery.
I tylko jakoś żal straconego złudzenia, że w świecie kultury, kultura panuje. Bez względu na to, po czyjej stronie leży wina, afera Dunin-Karpowicz, nie powinna odbić się takim echem. Trzymam się poglądu, że brudy należy prać prywatnie, a publicznie wywijać czystymi już majtkami. I mam nadzieję, że tym razem nic nie zmieni mojej pewności w słuszność tego przekonania.
Macham Wam kopytkiem, życząc miłego dnia.
[źródło] |
Edit:
Nike czytelników wędruje do Ignacego Karpowicza. Jak zmobilizuję szare komórki do intensywnej pracy, to jutro poczytacie co też mam do powiedzenia o Ościach.
Nikomu nie uchodzi prać takich brudów publicznie, a tym bardziej szkoda, gdyż tak jak piszesz, dzieje się to w światku literackim, który winien być wolny od tego typu kwestii. Niemniej, jeśli ktoś zaplanował całą tę akcję jako swoistego rodzaju marketing obu tych osób... Niewątpliwie niektórzy z ciekawości o co tyle szumu sięgną po dzieła owych autorów, bo odkryją nazwiska, o których wcześniej pojęcia nie mieli. Mnie to zraża, podobnie jak Ciebie, ale niektórym taka szopka do gustu może przypaść. Złaknieni sensacji współcześni ludzie zbyt żyją życiem innych, a im więcej wokół czyjejś osoby kontrowersji tym dla nich lepiej i tym większa chęć poznać twórczość. Wszystko się wywraca do góry nogami.
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę to, do kogo powędrowało Nike czytelników - szopka faktycznie nie zaszkodziła. Ciekawe czy werdykt byłby taki sam, gdyby nie ta afera.
UsuńCzuję niesmak, zwłaszcza po świetnym spotkaniu w Agorze. Ja również tkwiłam w przeświadczeniu, że "robienie w kulturze" do kultury osobistej zobowiązuje tym bardziej, a tymczasem wyszło szydło z worka. No cóż, czekam na ciąg dalszy, czyli na wyniki Nike...
OdpowiedzUsuńMnie też jakoś tak dziwnie... :/
UsuńJa jestem zszokowana tą aferą. Nigdy nie myślałam, że ludzie zajmujący się kulturą wysoką są intelektualnie idealni, ale słowa wypowiedziane zarówno przez Dunin, jak i Karpowicza to nawet nie jest poziom rynsztoka. Czy kulturalni, jak mniemam, ludzie skoro z jakichś powodów muszę pokłócić się na forum publicznym, nie mogą robić tego z klasą i ewentualnie odrobiną ironii? Muszą w tak podły sposób obrzucać się wyzwiskami?
UsuńNie wiem czy muszą, ale jak widać - mogą.
UsuńAferę Dunin-Karpowicz obserwuję z rozdziawioną paszczą. Na początku myślałam, że to żart lub jakaś akcja promocyjna, bo nie chcę wierzyć, że oni tak na serio...
OdpowiedzUsuńZ dwojga złego wolałabym, żeby to była durna akcja promocyjna. ;)
UsuńAfera jest. Mleko się rozlało...
OdpowiedzUsuńA ja nie chcę się wypowiadać na ten temat.
Natomiast uważam, że ta afera może zaszkodzić Karpowiczowi, a "Ości" to naprawdę bardzo dobra książka.
Mam wrażenie, że jednak mu nie zaszkodziła.
UsuńW świecie kultury panuje kultura? W jakim ty świecie żyjesz? A to pijany jeden autor, cham i prostak, któremu się wydaje, że jest niewiadomo kim, a to kolejny nie rozumie gdy kobieta mówi nie, o innym, było nie było pisarzu, który jak sam sugeruje wykorzystuje wstawione kobiety, nie chce się wspominać... A to tylko z naszego podwórka. Tylko dlatego, że ktoś "robi w kulturze" nie znaczy, że jest ujmijmy to... dobrze wychowany.
OdpowiedzUsuńOd dawna nie czytam książek autorów, którzy mi podpadli, lub z poglądami, które budzą mój wielki sprzeciw (patrz: Card) i nie ma znaczenia jak dobre piszą książki. Wychodzę z założenia, że nie będę podpisywać się pod czymś z czym się nie zgadzam. Kupowanie czy wypożyczanie ich książek to tylko woda na ich młyn i sugestia, że ich popieram. Będzie to bardzo wyraźne jeśli wprowadzą tantiemy dla autorów w bibliotekach.
W nieco wyidealizowanym, więc od czasu do czasu się dziwię. :P Prawda jest taka, że jak mi ktoś tego typu aferą nie rzuci w twarz, to o niej nie wiem. Nie śledzę tego typu historii. Tej się niestety przeoczyć nie dało.
UsuńTak ostrej selekcji nie stosuję i nie zamierzam, niemniej jednak - niesmak jest.
Mnie też czasem zadziwia świat rzeczywisty. Aczkolwiek niektórych rzeczy nie da się przeoczyć (Ziemkiewicz), albo niektóre same na ciebie trafiają, w ten czy inny sposób, choćby jeżdżąc na konwenty.
UsuńJa też nie śledzę, Card/Ziemkiewicz to przypadek pisarza, który sam sobie robi czarny PR ogłaszając to wszem i wobec, więc przeoczyć też się nie dało.
Ano widzisz, a ja w ogóle nie wiem o czym mówisz. Może dlatego, że nie jeżdżę na konwenty, a może z zupełnie innego powodu. Ale jak nie za pomnę, to z ciekawości poszukam tych ich ciemnych sprawek. ;)
UsuńZazwyczaj nie przejmuję się aferami, ale ta z pewnością będzie miała wpływ na mój osąd dzieł Karpowicza...
OdpowiedzUsuńW tej sytuacji trudno odciąć się od tak nagłośnionej afery. Zwłaszcza, jeśli się sięga po "Ości".
UsuńTak, wydaje mi się, że należy oddzielać życie autora od jego dzieła (choć nie zawsze jest to możliwe), dlatego nie szukam informacji na temat życia prywatnego pisarzy, reżyserów, aktorów. Ale tu pojawia się problem: co zrobić, jeżeli to autor sam ochoczo pcha mi się z bardzo kompromitującym wycinkiem swojego życia przed oczy? Niedawno zachwycałam się "Sońką", ale nie sądzę, żebym jeszcze kiedyś miała ochotę kupić książkę Ignacego Karpowicza. Niestety. Problem drugi jest taki: czy w dzisiejszym świecie "oczytanie" i orientowanie się w kulturze wymaga orientowania się w łóżkowych aferach pisarzy? A może lepiej ten szum ignorować?
OdpowiedzUsuńNatalia
czytamtoiowo.blogspot.com
Myślę, że ciężko zignorować temat, który tak mocno atakuje z różnych stron. Sama z twórczości Karpowicza rezygnować nie zamierzam, ale to na pewno nie będzie już ten sam zachwyt co przy "Sońce".
UsuńKiedy kilka dni temu zobaczyłam tego "newsa" myślałam, że to jakiś żart. Naprawdę. Po prostu nie mieści mi się w głowie podobna afera (może i dobrze). Okazuje się, że ludzie są wszędzie tacy sami - i w świecie tej "wysokiej" kultury i w zwykłym celebryckim bagienku.
OdpowiedzUsuńNo cóż - widać nie ma takiego środowiska, które wolne by było od podobnych zachować.
UsuńTak jak już pisałam na portalach społecznościowych - jeśli tacy ludzie pojawiają się na Pudelku, to o czymś to świadczy...
OdpowiedzUsuńLiteratura na Pudelku... Taki mały koniec świata.
UsuńZdaje się, że w sprawie tej afery nawet Witkowski zabrał głos.
OdpowiedzUsuńO. Tego nie wiedziałam.
UsuńSzkoda, że zaangażowani w tę aferę zupełnie zapominają, po co tak naprawdę jest ta nagroda. ;/
OdpowiedzUsuńChyba niespecjalnie ich to obchodzi.
UsuńA to ciekawe....
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej aferze, ale teraz po zaznajomieniu się z tematem napiszę tylko, brak słów, więc pozostawię to wszystko bez komentarza.
OdpowiedzUsuńdo wyzwania na październik:
OdpowiedzUsuń"Figle i psoty Kaktusa i Skloty" - Agnieszka Gadzińska
http://magicznyswiatksiazki.pl/?p=13834
pozdrawiam :)
W październiku jest przerwa. ;)
UsuńBardzo dobry tekst! Masz duszę felietonistki, chcę takich więcej :)
OdpowiedzUsuńCo do samej afery... Jestem ogromnie zażenowana, bo sądziłam, że środowisko literackie wolne jest od takiego syfiarstwa. Pudelkowe pranie brudów na oczach narodu? Wstyd...
Dzięki! Nie spodziewałam się takiej opinii. :)
UsuńObawiam się, że chyba już żadne środowisko nie jest. Przykre.
Co do afery - nie znam, nic nie wiem i dobrze mi z tym. Ogólnie nie interesują mnie żadne skandale, nie oglądam telewizji, o tym co się dzieje wiem tyle, co powie mi mama czy znajomi. Bez takiej wiedzy żyje mi się o wiele lepiej.
OdpowiedzUsuńTelewizji też nie oglądam. Nawet telewizora nie mam. :D
UsuńPrzykre to, że afery niemalże z "Faktu", czy z "Super Ekspressu" zaśmiecają literacki świat. Krówka jest boska!
OdpowiedzUsuńNie dość, że boska, to jeszcze stała w poglądach, a afery ma... pod ogonem. ;)
UsuńJestem zniesmaczona, początkowo nie chciało mi się wierzyć, że w literackim światku takie rzeczy są możliwe...
OdpowiedzUsuń"Trzymam się poglądu, że brudy należy prać prywatnie, a publicznie wywijać czystymi już majtkami." - genialne!
Czas przejrzeć na oczy - obcujący z kulturą nie znaczy kulturalny. :/
UsuńDzięki. ;)
Niesmak straszny, a i przy okazji wychodzi, jak można sobie "załatwić" recenzję w "GW". Wiele dwuznaczności i niestety smrodu. Salony literackie niestety sięgnęły bruku. ;) :)
OdpowiedzUsuńDość brutalnie w ten bruk walnęły.
UsuńNie od dziś wiadomo, że pisarze wcale święci nie są, swoje mają za uszami, s...synów wśród nich nie brakuje (co ciekawe słyszałam to o pisarzach, a nie o pisarkach) - oczekiwanie, że będą święci, to typowy "efekt aureoli". Oczywiście, publiczne pranie brudów to nie jest dobra droga - dla nikogo, nie tylko dla ludzi ze świata kultury. Tym niemniej uważam, że jednak trzeba oddzielać dzieło od twórcy, bo inaczej połowy rzeczy by się nie dało czytać, oglądać, słuchać, itp. Sama nic Karpowicza do tej pory nie czytałam, ciągle się przymierzam i nie sądzę by ta afera miała wpływ na ocenę jego książek.
OdpowiedzUsuńOczywiście na MOJĄ ocenę jego książek, a nie ocenę w ogólności - bo w to, że mu zaszkodzi - nie mam wątpliwości.
UsuńPozostaje pozazdrościć umiejętności oddzielania autora, od jego dzieła. Mnie to nagle przestało wychodzić. ;)
UsuńPlusem literatury jest to, że można oddzielić twórcę od dzieła. Zresztą, gdy przeczytałam "ości" oraz "Sońkę" wydawało mi się, że nie mogła tego napisać jedna i ta sama osoba - a jednak. A że pisarze nie święci, wiadomo od dawna - odkąd istnieje dzieło pisane. Mimo to żałuję, że w taki sposób popularyzuje się autora, bo wielu ludzi nigdy o nim by się nie dowiedziało, gdyby nie tabloidy. Tylko, czy tak ma wyglądać sława? Bo chwały raczej tu nie widzę.
OdpowiedzUsuńW relacji ze spotkania z Karpowiczem pisałam m.in. o tym jak to możliwe, że jednej autor napisał tak różne książki. Jedna z blogerek zadała mu pytanie, jak to jest, że z jednej strony powstało coś takiego jak "Sońka" z drugiej "Niehalo".
UsuńI jak widzę afera nie przeszkodziła w zdobyciu nagrody, a może nawet pomogła. Nieważne, co o nas mówią, ważne, by mówili ;)
OdpowiedzUsuńTakiego PR to bym nie chciała. :P
UsuńCiekawy artykuł. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń