Krzysztof Bielecki Rezydencja Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości 2014 168 stron |
Ogromną fantazją, jaką niewątpliwie posiada Krzysztof Bielecki, można obdzielić wielu autorów. Niby osadza akcje w miejscach rzeczywistych, a nic tu nie jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka. Autor balansuje między tym co realne, a tym, co kompletnie odjechane. Sam zapewnia, że substancje psychoaktywne nie brały udziału w procesie powstawania jego książek, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że podobnych wizji nie doświadcza się na co dzień, jadąc do pracy, idąc na zakupy czy wyprowadzając psa.
Mam za sobą lekturę Rekonstrukcji, niedawno przeczytałam Rezydencję. Obie te historie mają w sobie coś z jawy i ze snu. Obie są zagadkowe i chwieją się między sensem a bezsensem, prawdą i iluzją, zwyczajnością a czymś niecodziennym.
W Rezydencji wszystko zdaje się normalne. Bohater prowadzi przeciętne życie, ma siostrę, słabość do czerwonej herbaty i właściwie niczym się nie wyróżnia. Być może to właśnie takim typom przytrafiają się podobne historie. Ich siostry bywają artystkami performatywnymi o niezniszczalnych żołądkach, ich sąsiedzi snują niebywałe historie, a do ich stolików w restauracji może się któregoś dnia przysiąść nieznajomy mężczyzna z ochraniaczem na lewym ramieniu. Wtedy nic już nie będzie takie samo.
Twórczość Krzysztofa Bieleckiego jest abstrakcyjna, niejednoznaczna i niełatwa do interpretacji. Wyczuwam w nim pewne literackie pokrewieństwo z Harukim Murakamim. Nasz rodzimy autor co prawda nie tworzy gigantycznych struktur, w której przenikają się światy tworząc enigmatyczną i wielowarstwową powieść, ale ma ten rodzaj fantazji, która pozwoli mu zjednać sobie czytelników poszukujących nietuzinkowej prozy.
Zawsze jest taki jeden element, który decyduje o wszystkim, co wydarzy się dalej. Dla każdego inny.
Dla mnie i dla Mojej Siostry była nim Rezydencja[1].
Co takiego mieści się w tytułowym budynku? W jaki sposób pobyt tam, wpłynął na losy bohaterów? Musimy poznać dzieciństwo bohaterów, zostać świadkiem ich zabaw w rezydencji, by podjąć się próby zrozumienia tego, co spotkało ich w dorosłości.
Przyznaję, że pomysł jest... dziwaczny. Na szczęście sięgając po Rezydencję wiedziałam czego się mogę spodziewać. Wszystkiego. W końcu teoria o nieograniczonej fantazji Bieleckiego nie wzięła się z niczego. Inna rzecz, że im bardziej wyobraźnia autora pracuje, tym trudniej zinterpretować jego książkę. Pod koniec miałam ambiwalentne uczucia. Z jednej strony umiejętności interpretacyjne okazały się niewystarczające, bym w finale mogła krzyknąć "ach, to o to chodziło!", z drugiej - nie mogę powiedzieć, że historia mnie nie zaintrygowała i czas spędzony na tej niewielkiej formatowo lekturze, uważam za stracony,
Krzysztof Bielecki [źródło] |
Krzysztof Bielecki opowiada o świecie dwuznacznym moralnie i o tym, że oczy trzeba mieć dookoła głowy, bo nigdy nie wiadomo z której strony przyjdzie cios. Postaci tworzy nietuzinkowe, opowieści snuje nielinearnie, jego świat jest chaosem uczuć i zdarzeń. Pisze w sposób lekki, niewymuszony, a przy tym mobilizuje do uruchomienia szarych komórek. Niestety to ostatnie nie gwarantuje, że zrozumiemy co autor chciał nam przekazać. Mam wrażenie, że inspiracją do stworzenia fabuły, może być dla Bieleckiego wszystko. Stąd też pewna trudność w interpretacji jego tekstów. Wszak nie znane nam są ścieżki, którymi chadza jego kreatywność. Z pewnością są to jednak trasy interesujące.
Rezydencja jest książką, która przykuwa uwagę i wymyka się klasyfikacją gatunku. Jest w niej coś z thrillera i dramatu, ale metafizyczna otoczka nie pozwala jednoznacznie przypisać jej do któregoż z tych gatunków. Ciężko ją polecać, ale i trudno odradzać. Trafi w gust wąskiej grupy odbiorców, głównie tych, którzy nie boją się eksperymentów literackich.
Każdy ma w swoim życiu takie wydarzenie, które ukierunkowuje jego dalsze losy. Zastanawiamy się, kim byśmy dziś byli, gdybyśmy niegdyś postąpili inaczej. Jak potoczyłoby się nasze życie, gdybyśmy nie spotkali jakiejś osoby, nie poszli w jakieś miejsce albo nie podjęli jakiejś decyzji[2].
Każdy ma też swoją Rezydencję. Miejsce, które opuszcza się jako inny człowiek.
***
Książkę polecam
miłośnikom nietuzinkowych historii
wielbicielom abstrakcyjnych rozwiązań fbularnych
czytelnikom z bujną wyobraźnią
***
[1] Krzysztof Bielecki, Rezydencja, Wyd. Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości, 2014, s. 83.
[2] Tamże.
***
egzemplarz recenzencki - od autora
Tym razem jakoś średnio jestem przekonana, na razie się raczej wstrzymam z poszukiwaniami lektury :)
OdpowiedzUsuńJa raczej też. Abstrakcyjne rozwiązania niekoniecznie dobrze znoszę.
UsuńJa też, tym bardziej, że teraz eksperymentowałam z pewną książką i w ogóle mi to nie wyszło.
UsuńCóż - z abstrakcją i eksperymentami różnie bywa. ;)
UsuńChyba nie dla mnie. :D Ale bardzo podoba mi się okładka.
OdpowiedzUsuńDla mnie chyba też nie. Jakoś mnie to nie przekonana. Mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńRaczej się nie skuszę. Miałam takie odczucia od początku recenzji, a kiedy przeczytałam o podobieństwie do Murakamiego to już w ogóle stwierdziłam, że pasuję, bo niestety z Murakamim mi nie po drodze...
OdpowiedzUsuńAch, a Murakami jest taki cudnie zakręcony! ;)
UsuńJa niestety nie skorzystam z twojego polecenia, ponieważ wcześniejsza książka autora ''Defekt pamięci'' niezbyt przypadła mi do gustu, dlatego obawiam się powtórki z rozrywki.
OdpowiedzUsuń"Defektu..." nie czytałam, ale podejrzewam, że styl jest podobny. ;)
UsuńJuż przy pierwszej recenzji średnio byłam do niej przekonana, po tej raczej zdania nie zmienię, choć jestem bardziej na tak. Jestem ciekawa, co kryła tytułowa rezydencja.
OdpowiedzUsuńCoś, co zmieniło życie bohaterów na zawsze. ;)
UsuńJak większość komentujących, mam mieszane odczucia w stosunku do tej książki. Interesuje mnie jej tajemniczość i panujące w niej powszechne niedomówienie (tak przynajmniej odebrałam tę książkę po przeczytaniu Twojej recenzji), ale coś jednak mi w niej nie gra, sama nie wiem, co.
OdpowiedzUsuńNie przekonasz się, dopóki nie przeczytasz. ;)
UsuńPowiem szczerze,że po przeczytaniu książki miałam wielki problem ze sklejeniem recenzji. Cały szas się zastanawiałam "Co autor brał" :D
OdpowiedzUsuńMimo wszystko spodziewałam się czegoś nieprawdopodobnego po tej powieści, bo już "I nagle wszystko się kończy" było dziwne :D
Pojęcia nie mam, ale to musiało być mocne "coś". :D
Usuńmam mieszane uczucia.
OdpowiedzUsuńZ tego, co piszesz o twórczości tego pisarza, to jest spora szansa, że przypadła by mi ona do gustu :)
OdpowiedzUsuńCzyżbyś lubiła takie pokręcone historie? ;)
UsuńJedna z najbardziej szalonych książek jakie w życiu przeczytałam :-)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, niestety jeszcze nic tego autora. Ale nie mówię nie :)
OdpowiedzUsuńNadmiar metafizyki może być męczący w powieści... ale szczerze mówiąc trochę mnie pociaga ta książka :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, gdy najdzie mnie ochota na tego typu literaturę, to przeczytam :-D
OdpowiedzUsuń