Powyższe zdjęcie już pewnie znacie. Tak: to jest super skład sobotniego spotkania blogerów w siedzibie Agory.
Jak to często w XXI wieku bywa, wszystko zaczęło się od maila, w którym to Kombajn Zakurzonej zamiast nicka miała imię i nazwisko, a swoją propozycją wywołała u mnie radość niebywałą. Oto, w sobotę, 20 września, wraz redakcja magazynu Książki. Magazyn do czytania, Agora organizowała spotkanie blogerów, pisarzy i tejże redakcji właśnie.
Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, że stawienie się na spotkanie na czas, przerosło moje możliwości. Z Poznania do Warszawy, Polskim Busem dojechałam bez problemu. Z przystanku zgarnęła mnie Wiki, która niestety w Agorze być nie mogła, bo w tym czasie wdychała piasek i kurz na Verva Street Racing. Zanim jednak nasze drogi się rozeszły, spędziłyśmy miło czas w oczekiwaniu na Olę i jej córkę, Magdę. Dalsza część była dość dynamiczna: poszukiwania Oli i Magdy, bieg na autobus i zamykające się tuż przed naszymi nosami drzwi do pojazdu numer 131. Na punktualne stawienie się w siedzibie Agory nie było już szans.
Nasza wspaniała organizatorka, Ela Zdanowska |
Dzielna Wiki nie skazała nas na nerwowe oczekiwanie na kolejny autobus, tylko wsadziła do samochodu z zamiarem odstawienia na miejsce. I wszystko byłoby idealnie, może nawet zdążyłybyśmy na czas, gdyby nie... roboty drogowe. Tu objazd, tam brak przejazdu, a na dodatek za pilota w teorii miałam robić ja, osobniczka, która potrafiłaby się zgubić na prostej drodze we wsi liczącej piętnastu mieszkańców. To była szalona jazda, ale grunt, że zakończona sukcesem. Co prawda spóźnić się spóźniłyśmy, ale nie na tyle, by stracić więcej niż pięć minut pierwszego wystąpienia. (W przeciwieństwie do tych, którym wredny numer wycięły Polskie Koleje Państwowe - w tym momencie serdecznie pozdrawiam Janka Dzielnego Podróżnika).
Na początek redakcja kwartalnika Książki. Magazyn do czytania opowiedziała nam o tworzeniu magazynu i zmianach, jakich można się spodziewać w najnowszym numerze.
Redakcja Książek: Juliusz Kurkiewicz, Łukasz Grzymisławski, red. nacz. Paweł Goźliński |
Wszystko zaczęło się od akcji Czytamy w Polsce. Wiemy oczywiście, że czytanie jest ważne, że rozwija, że czyni świat lepszym, seks lepszym i w ogóle... Książek na rynku nie brakuje - jest co czytać. Na literaturze się jednak nie kończy, bo równie wartościowe jest czytanie o książkach. Na dowód tego powstał wspomniany kwartalnik. W magazynie niewiele jest recenzji, redakcja nie ma zacięcia krytycznoliterackiego, nie chciała też stworzyć typowego przewodnika po rynku książki. Jednym z ważniejszych, wyróżniających pismo tematów jest dział Książki, które czyta świat, czyli to, co się wydaje na rynku światowym, bez względu na to czy wymienione tytuły mają szansę ukazać się w polskim tłumaczeniu.
Książki są punktem wyjścia - mówił redaktor naczelny magazynu, Paweł Goźliński. I bardzo mi się to stwierdzenie spodobało. Bądźmy szczerzy - recenzje często są nudne i same w sobie mają nie tak wielką moc przekonywania do lektury opisywanej pozycji. Wielokrotnie myślałam o tym (i drobnymi krokami będę do tego dążyć), by zmierzyć się z pisaniem tekstu na konkretny temat, tylko w pewnym stopniu mieszając do tego publikacje książkowe, które o ów temat zahaczają. Po spotkaniu w siedzibie Agory upewniłam się, że ma to sens.
Paweł Goźliński |
Następnie Paweł Goźliński opowiadał o pierwszym numerze i niepokoju związanym z tym, czy ludzie pomysł (i magazyn) kupią czy jednak nie. Kupili i tak 23 września pojawi się nowy, zmieniony, czternasty numer, z Olgą Tokarczuk na okładce, Harukim Murakamim, któremu podmieniono tożsamość oraz rozmaitymi ciekawymi artykułami.
Mariusz Szczygieł czaruje blogerów |
Zmiany wprowadzone do magazynu są efektem rozmów przeprowadzonych z czytelnikami. Dzięki nim redaktorzy poznali oczekiwania swoich czytelników. Okazało się, że czytelnicy nie uznają oczywistych hierarchii, np. podziału na literaturę wysoką i niską, że często Dan Brown i J. M. Coetzee może być czytany z równą satysfakcją (co widać na wielu blogach - moim też). Aczkolwiek redakcja Książek wierzy w to, że istnieje coś takiego jak gust literacki i ich czytelnicy nie sięgają zbyt głęboko... w dół <sala się śmieje>. Ku zaskoczeniu redaktorów magazynu, czytelników mniej interesuje globalny rynek książki. Oczywiście dział Książki, które czyta świat nie zniknie, ale dążenie do wyrównania proporcji pomiędzy informacjami o rynku polskim a zagranicznym jest jak najbardziej realne. Inne uwagi czytelników odnosiły się do tego, by magazyn był także przewodnikiem po życiu literackim, a nie tylko po tym jakie książki ukazują się w Polsce, żeby dział Książki, które czyta świat odnosił się nie tylko do konkretnych tytułów, ale także opowiadał o zjawiskach literackich, żeby znalazło się miejsce dla książek dla dzieci oraz literatury gatunkowej, by pojawiały się omówienia większej ilości polskich premier.
Czternasty numer to numer uwzględniający uwagi czytelników. Pojawi się w nim dział, który ma zwrócić uwagę na konkretną książkę, szczególnie z jakiegoś powodu wyróżnioną. Więcej będzie tekstów o premierach literackich, wprowadzono dział z książkami dla dzieci prowadzony przez Joannę Olech, dział Książki, które czyta świat wzbogacono o felietony, a całym magazyn o informacje o wydarzeniach kulturalnych, a nawet... plotki ze świata literatury. W każdym numerze będzie też dział poświęcony przeglądowi najciekawszych pozycji z danej dziedziny. W tym będą to biografie muzyczne (rockowo-popowe).
Następnie dowiedzieliśmy się nieco o publikacjach książkowych Agory. Bardzo mnie ucieszyła wzmianka o tym, że zamierzają wydać dzieła Marka Hłaski. Z pewnością nie odmówię sobie przyjemności postawienia ich na półce.
Na spotkaniu dowiedziałam się jeszcze jednej ważnej rzeczy. Otóż okazało się, że i ja, i wy, należymy do tzw. czytelników hardcorowych, bo... czytamy powyżej siedmiu książek rocznie. Stwierdzenie to zbudziło dużą wesołość słuchaczy.
Nim wszyscy się ustawią do zdjęcia, warto zaklepać sobie najlepszą miejscówkę - Janek wie o tym najlepiej |
Gdy nadszedł moment na nasze pytania, udałam odważną i wyrwałam się ze swoim własnym, dotyczącym wsparcia magazynu Książki dla nowych autorów. Czy pismo wspiera młode talenty, czy pomaga w ich promocji? Odpowiedź mnie niestety nie usatysfakcjonowała, bo usłyszałam tyle ile sama wiem: że to skomplikowany temat. W końcu redaktor przyznał, że wsparcie się na znanym nazwisku jest po prostu... tańsze niż lansowanie nowego pisarza. O, i to już jest konkret. Smutny, ale niestety akurat ten punkt widzenia jestem w stanie zrozumieć.
Po tym spotkaniu, były jeszcze trzy: dwa zaspokajające potrzeby ducha (z Ignacym Karpowiczem, który zachwycił mnie niedawno Sońką i Mariuszem Szczygłem, który Gottlandem ujął mnie już dawno temu) oraz jedno zaspokajające potrzeby mniej górnolotne - ze szwedzkim bufetem. Jedzenie pyszne, spotkania udane. O tym czego dowiedziałam się od uwodzącego czytelników czechofila niepijącego piwa oraz od nierywalizującego z innymi pisarzami autora, który w tym roku być może znów nie dostanie Nike, napiszę wam innym razem.
Ignacy Karpowicz jak Proust, AnnRK jako Franz Kafka i Aga Tatera jako Olga Tokarczuk |
Po części oficjalnej, było też krótkie spotkanie w Złotych Tarasach. Teoretycznie na piwie, w praktyce na piwie, kawie i lemoniadzie. Ta ostatnia choć pyszna, piwa zastąpić nie potrafiła, ale cóż - moja niechęć do korzystania z toalety w pociągu była większa nić chęć wypicia złotego napoju w cenie przewyższającej cenę magazynu Książki. Ten ostatni dostaliśmy zresztą od redakcji. Drobny gest, a jakże miły. Do domu wróciłam więc z najnowszym numerem, który lada dzień trafi do kiosków oraz książkami pożyczonymi od Wiki i Gosi, która szalenie miło mnie zaskoczyła, wydobywając z torebki powieść z akcją rozgrywającą się w niedawno przeze mnie zwiedzanym Besalú, dwie książki od Agory: Kat. Biografia Huberta Wagnera oraz Zrób to w Warszawie! (zaczęłam podczytywać w pociągu). Oprócz tego mam kilka średnio udanych zdjęć, kilku znajomych więcej, parę spraw do przemyślenia, nieco pomysłów i kolejne fantastyczne wspomnienia.
Warto od czasu do czasu wyjść z bloga i poznać ludzi, z którymi łączą nas podobne pasje.
fotografia rodzinna z Mariuszem Szczygłem |
To się działo w Warszawie:) Miło jest od czasu do czasu spotkać się w realu:)
OdpowiedzUsuńJejku, jaka szczegółowa, piękna relacja! :) Można przy okazji przeżyć to jeszcze raz :) Dziękuję za spotkanie i za zdjęcia. Bez Ciebie nie miałabym tylu cennych pamiątek :-)
OdpowiedzUsuńMiło było Cię poznać i, mam nadzieję, do zobaczenia. :)
UsuńZazdroszczę i bardzo żałuję, że mnie tam nie było, chociaż bardzo chciałam...
OdpowiedzUsuńDziękuję za świetną relację. Nie przypuszczałam nawet, że wystarczy przeczytać powyżej siedmiu książek, by zostać uznanym za czytelnika hardcorowego. :)
Szkoda. Mam nadzieję, że następnym razem Ci się uda. :)
UsuńBardzo, bardzo zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńCałkiem sympatycznie to całe spotkanie brzmi :). // Ja byłam w tym roku na krakowskim spotkaniu bloggerów i też było sympatycznie :).
OdpowiedzUsuńA na Targach będziesz?
Usuńach... jakże mi żal, że nie udało mi się dojechać :(((((
OdpowiedzUsuńdziękuję Ci bardzo za relację, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się wybrać na tego typu spotkanie
pozdrawiam
I tego Ci Aniu życzę. :)
UsuńDo zobaczenia w Krakowie!
Relacja jak zwykle bardzo ciekawa. :)
OdpowiedzUsuńFajna relacja - ale Aniu miałaś ciekawe i miłe spotkanie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje relacje. Będziesz miała miłe wspomnienia!
OdpowiedzUsuńAch, to musiał być cudowny dzień, strasznie żałuję, że nie było mnie tam z Wami! No, ale nadrobimy co nieco podczas krakowskich targów, a co! :D
OdpowiedzUsuńTak, tak, ćwicz te niedźwiedzie uściski wytrwale. :)
UsuńMnie też bardzo cieszy to, że wydawnictwo AGORA ma zamiar wydać książki Hłaski, uwielbiam jego prozę. Powiem Ci, że masz dobry gust. Wsadziłaś głowę w okładkę jednego z najlepszych numerów czasopisma ,,Książki" :)
OdpowiedzUsuńMnie Hłasko też bardzo cieszy! Mam nadzieję zebrać całą kolekcję.
UsuńCóż, pan Karpowicz był szybszy i zwinął dla siebie Prousta. :D
Zazdroszczę Ci tego spotkania :)
OdpowiedzUsuńA że jestem hardcorem, to nie wiedziałam :D
naczytane.blog.pl
Świetne spotkanie. Podziwami Cię za wytrwałość i chęci :-)
OdpowiedzUsuńDokładnie, takie spotkania poza blogiem są ogromną inspiracją.
OdpowiedzUsuńZazdrość mnie zżera, bo i spotkanie ciekawe, i okazja do poznania innych blogerów na żywo całkiem zacna. :)
OdpowiedzUsuńOh, też miałam być, ale niestety.. inne zobowiązania na ten weekend
OdpowiedzUsuńSzkoda. :/
UsuńHardcorowy czytelnik, no nie mogę;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ja z logistycznych powodów nie mogę nigdy brać udziału w takich spotkaniach:(
OdpowiedzUsuńZazdroszczę spotkania :)
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam o tym co napisałaś, co mówił pan Paweł Goźliński- jak by to miało wyglądać w praktyce...
Tzn. chodzi Ci o tematyczne teksty luźno nawiązujące do książek?
UsuńMoja Droga, "Most Żydów" to prezent, nie pożyczka :)
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle miło było Cię poznać :)
OOooo... O! To tym bardziej dziękuję! :)
UsuńWzajemnie! :)
Czasami zastanawiam się czemu Twoich tekstów nie wzięli jeszcze do jakiejś gazety ;)
OdpowiedzUsuńBo miejsca w "Fakcie" są już obstawione. :D
UsuńO, ile zdjęć ^^ I jeszcze z Kafką wyrównaliście sobie przedziałki we włosach, jest szał :D Tak mi się przypomniało z tym działem zagranicznym, że ja to bardziej rozumiem czytelników niż redakcję, która wierzy w dział zagraniczny - może gdyby to było zrobione w inny sposób to tak, ale recenzje książek wydawanych za granicą? Tak do końca nie rozumiem sensu.
OdpowiedzUsuńMało. Jak na mnie - bardzo, bardzo mało. :D
UsuńModa na przedziałek idealny jest ponadczasowa. :D
A wiesz, że ja też? Może dlatego, że nie czytam w obcym języku. Tzn. fajnie wiedzieć co się wydaje za granicą (z takich naprawdę robiących furorę tytułów), ale jednak bardziej ciekawi mnie to, co mam pod ręką. Ale podoba mi się pomysł z opisywaniem zjawisk w literaturze na świecie. Ten pomysł bardziej do mnie przemawia niż recenzje.
Szkoda, że nie mogłam być. Ale niestety zbiegły mi się dwa wydarzenia ;) Ale cieszę się, że się za bardzo nie spóźniłyście :)
OdpowiedzUsuńAno, szkoda. Ale z drugiej strony - byłaś na mega fajnej imprezie. :)
UsuńDziękujemy, Pani Rajdowiec. :D
Mam nadzieję, że jeszcze nieraz zorganizują takie spotkanie i będę mogła w nim uczestniczyć :)
UsuńNie ma za co :)
Było super! Fajnie, że mogłyśmy się wreszcie poznać na żywo :D
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę. Choć tak sobie myślę, ze za wiele to my sobie nie pogadałyśmy. :P
UsuńWspaniała relacja. Oczywiście biorę winę za spóźnienie na siebie - mea culpa! Jeszcze raz przepraszam za kłopot... Bardzo się cieszę, że udało nam się spotkać, tylko popraw datę, wkradł się jakiś chochlik:)
OdpowiedzUsuńOj tam, autobusem na czas nie byłoby tak ciekawie. A ten chochlik to mała podróż w czasie. :P
UsuńAle fajne spotkanie :) Wrednym 131 czasem jeżdżę do pracy ;)
OdpowiedzUsuńTeż Ci ucieka sprzed nosa? :P
UsuńZazdroszczę Wam :) Ja się niestety nie pojawiłam, bo o niczym nie wiedziałam, nikt nie napisał maila itp. :D Widać, że było super i fajnie spędziliście czas. Szkoda, że większość osób pomija w promocji debiutantów lub młodych autorów... czasami warto na nich postawić... :)
OdpowiedzUsuńPewnie poczta zeżarła. ;)
UsuńSzkoda, ale z drugiej strony, trudno się dziwić. Pismo chce (za)istnieć, a do tego potrzebuje mocnych nazwisk.
Dzięki, Aniu, za relację i za streszczenie tego, o czym była mowa na spotkaniu. W sobotę siedziałam, burczałam do każdego, kto na mnie spojrzał i tęsknie spoglądałam na północ, w stronę stolicy. Mam jednak nadzieję, że to nie ostatnie takie spotkanie i jeszcze się odkuję :) "Książki" już mam obok siebie, bo dziś wyszły, ale nie mam na razie siły, żeby czytać - przeżywam dzisiejszą wyprawę do kina na "Miasto 44"...
OdpowiedzUsuńMnie się akurat bardzo w magazynie podobał dział, w którym mogłam poczytać o tym, co się wydaje na świecie, choćby nie planowało się tego jeszcze wydać w Polsce. To rzadkość, a pożyteczna.
Też na to liczę. Tzn. na to, że to nie ostatnie spotkanie, że ktoś mnie jeszcze na coś podobnego zaprosi i że będę miała z kim wypić sok malinowy. :D
UsuńNie mam kiedy iść do kina, ale mam nadzieję, że zdążę zanim film zejdzie z ekranów. Narobiłaś mi ogromnej ochoty na seans.
Dobrze znasz angielski, więc masz większe szanse na sięgnięcie po oryginał.
Widać, że spotkanie się udało; świetna fotorelacja :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytałam Twoją relację :) Musiało być niesamowicie :) Miło dowiedzieć się, że należymy do grupy czytelników hardcorowych :P
OdpowiedzUsuńTy, ty, ty... Maila mi nie napisałaś?! No wiesz co?!
OdpowiedzUsuńJa, ja, ja... Ale co ja? Niewinnam!
UsuńWinnaś, bo była szansa na spotkanie. :P
UsuńZa mało czasu. :/
Usuń