niedziela, 28 września 2014

[11]
Spotkania autorskie
* Ignacy Karpowicz *



Trzykrotnie nominowany do Nagrody Nike, laureat Paszportu Polityki, autor siedmiu książek znany z prozy pisanej piękną polszczyzną i ciętego języka. Poruszenie wywołała jego opinia o twórczości Katarzyny Michalak, głośno wokół niego zrobiło się przed rokiem, gdy Małgorzata Kalicińska przeczytawszy streszczenia książek nominowanych do Nike uznała, że krytycy i jury doceniają nie tyle książki dobre, co opisujące Zło (zobacz: Nagrody za ciemne okulary). W odpowiedzi na jej zarzuty wyborcza.pl opublikowała tekst Dlaczego Kalicińska nie ma racji? Jego autor nie pozostawia suchej nitki na twórczyni Trylogii Mazurskiej, pisząc m.in. Kalicińska, narzekając na jurorów, nie przyjmuje do wiadomości smutnej prawdy: nie mówi nam nic prawdziwego, zamiast tego dostajemy pęczek porad, banałów i stereotypów, które zasługują na kosz nie dlatego, powtarzam, że nie wpisują się w aktualną "modę", lecz dlatego, że są puściutkie i błahe.




Ignacy Karpowicz jest jednym z dwóch autorów, których miałam okazję poznać na ubiegłotygodniowym spotkaniu w Agorze (Po wyjściu z bloga, czyli blogerzy w stolicy) i nie da się ukryć, że perspektywa wysłuchania autora bardzo mnie cieszyła. Chwilę wcześniej przeczytałam Sońkę (Sukienka z dawno, dawno temu), ogromnie poruszającą powieść o miłości, cierpieniu, wojnie i przytłaczającym bagażu doświadczeń.

Pierwsze pytanie ze strony prowadzącej spotkanie redakcji magazynu Książki dotyczyło życia internetowego Ignacego Karpowicza. Autor znany jest z tego, że przedkłada życie na wsi nad brylowanie w stolicy, ale dostęp do sieci ma (żubry łączności nie szkodzą, za to burzom się zdarza) i z tego dobrodziejstwa korzysta. Czyta wówczas m.in. Wyborczą, Politykę, Do Rzeczy, a także... Gościa Niedzielnego (ach, te wstępniaki redaktora naczelnego oraz zdjęcia hierarchów kościoła!), a także strony poświęcone katastrofom lotniczym (takie tam hobby, które towarzyszy mu od dwunastego roku życia). Z typowo kulturalnych stron odwiedza Dwutygodnik, artPapier i Popmodernę. Zagląda także na blogi literackie, zdarza mu się wklepywać swoje imię i nazwisko w wyszukiwarkę, by zobaczyć co też nowego pojawiło się na jego temat, zwłaszcza, gdy chwilę wcześniej na rynku pojawiła się jego nowa książka. Byłeś zadowolony ja zareagowali po Sońce zapytał redaktor Juliusz Kurkiewicz? Tak - padła zwięzła odpowiedź.



W ten sposób redakcja płynnie przeszła do pytań o najnowszą książkę autora. Cieszę się, że Sońkę mam już za sobą, bo gdybym dopiero planowała lekturę, pewnie nie obyłoby się ofiar w ludziach (magazyn straciłby redaktorów, a polski świat literacki byłby uboższy o jednego autora). Spojlerów było po prostu za dużo (mam nadzieję, że pisząc tę relację, uda mi się ich Wam oszczędzić).

Ignacy Karpowicz opowiedział o genezie książki. Fabuła została wysnuta niejako z jednego zdania, wypowiedzianego przez wuja autora, Leona Tarasiewicza, który wspomniał napomknął, że na rodzinnym Podlasiu, we wsi była taka jedna, co to miała podczas wojny romans z Niemcem. Autor nigdy nie spotkał się z rzeczywistą Sońką, dopiero po jej śmierci, nie mając wówczas już etycznych wątpliwości, zaczął pracę nad tekstem. Powieściowy Joachim, Niemiec, któremu bohaterka oddała serce i cnotę, choć musiała sobie przecież zdawać sprawę, że jest to związek, który nie ma większych szans na przetrwanie, wzorowany jest na niemiecki mężczyźnie, którego autor spotkał w Ameryce Południowej. Karpowicz widział w nim uciekiniera z Europy i puściwszy wodze wyobraźni, stworzył postać Joachima Castorpa.



Co było najtrudniejsze w trakcie pisania Sońki? Autor przyznaje, że dużo przyjemniej pisało mu się Balladyny i romanse czy Ości, bo Soni nie spotyka nic dobrego. Żyje bardzo długo, ale ma pecha - opisuje swoją bohaterkę, wyliczając przy tym nieszczęścia, które ją spotkały. Kłębowisko potwornych, ciężkich emocji było niczym lepka pajęczyna, ludzkie bagno - tak pisarz charakteryzuje świat, w którym żyje Sonia. Ludzie są źli i jeśli mają okazję kogoś skrzywdzić, to z tej okazji skorzystają - dodaje. 

Autor wymienił negatywne postaci, dochodząc do konkluzji, że jedynie tytułowa bohaterka była postacią pozytywną. Dodał przy tym, że z pozostałymi, nie chciałby mieć nic do czynienia. Przyznaje jednak, że stara się ich nie oceniać, a jedynie pokazać jacy są, osąd pozostawiając czytelnikom. Pisząc staje się pozbyć własnych uprzedzeń. Empatia jest kluczem do pisania powieści. Można nie mieć warsztatu, ale empatia jest konieczna - podsumowuje (nieśmiało tylko napomknę, że absolutnie się z tym nie zgadzam).




Przy okazji rozmowy o bohaterach powieści, wspomniano nie tylko ludzi, ale i zwierzęta, bo choć poczciwa krowa Mućka wielkiej roli nie dostała, podobnie jak i przewijające się przez życie Sońki koty, to już pies Borbus należy do głównej obsady tej historii. Borbus Dwunasta, dostaje nawet szansę zabrania głosu. O psach autor wyrażał się bardzo ciepło, twierdząc, że sympatyczne czworonogi są w stanie człowiekowi dać czasami więcej niż drugi człowiek. Słowo "przyjaźń" padało tutaj kilkukrotnie. Autor przytoczył także poruszające historie, w których psy odgrywały znaczącą rolę.

Juliusz Kurkiewicz był ciekawy, czy taka miłość pomiędzy niepiśmienną kobietą, a wykształconym mężczyzną, między ludźmi, których dzieli przepaść doświadczeń i niemożność porozumiewania się tym samym językiem, jest psychologicznie prawdopodobna. W odpowiedzi Karpowicz przywołał anegdotę o obcokrajowcu, który pojawił się na jednym z jego spotkań autorskich i opowiedział pisarzowi historię miłości dwojga ludzi, którzy podobnie jak Sońka i Joachim, mówili różnymi językami, a mimo to, ich fascynacja okazała się na tyle silna, że od lat są szczęśliwym małżeństwem. Rozmówca pisarza opowiadał o sobie, trudno więc o bardziej odpowiednią osobę, do potwierdzenia tego, że w świecie uczuć nie ma barier.



Zapytany o obecny w powieści wątek teatralny, Ignacy Karpowicz wspomniał o polskim teatrze awangardowym, w którym niekiedy stawia na tanie chwyty. Ciekawa jestem jak na scenie zaprezentuje się Sońka.

Gdy nadszedł moment zadawania pytań, zapadła cisza. Na szczęście w końcu blogerzy odzyskali głos, pytania się posypały, dzięki czemu mogliśmy posłuchać o języku powieści, postaci Miszy oraz o szansie w walce o Nagrodę Nike, do której w tym roku (za powieść Ości) pisarz nominowany jest po raz trzeci. Ignacy Karpowicz swoich szans nie ocenia, bo, jak twierdzi, na werdykt wpływu nie ma. Bardzo wielu nagród już nie dostał, więc... może nie dostać kolejnej. Czułam, że pytając o walkę o nagrodę, autor zwróci uwagę na terminologię jakiej użyłam i... nie pomyliłam się. Stres jednak zrobił swoje i nie zdążyłam wymyślić lepszego sformułowania niż "walka", w związku z czym wysłuchaliśmy monologu na temat terminologii sportowej przenoszonej niesłusznie na grunt literacki. Wmanewrowywanie autorów niewinnych w pewien rodzaj sportowej konkurencji, w której tak naprawdę nie uczestniczą - tak autor określił tę sytuację. To jest rywalizacja jurorów, organizatorów, autorzy po prostu napisali książki i to bardzo różne książki, nieporównywalne. Z ciekawości zapytałam więc, czy takie nagrody mają sens? Jak się okazuje, mają. Głównie... finansowy (pieniężna nagroda + wyższa sprzedaż).




Padło też pytanie o miejsce, w którym autor pisze swoje powieści. Czy historie tworzone w leśnej głuszy mogłyby powstać gdzieś indziej? Okazuje się, że do tej pory autor zawsze pisał o miejscu bardzo skrajnie różnym od tego, w którym właśnie przebywał. I tak np. białostockie Niehalo powstało w Etiopii, miejskie Ości - w głuszy, podlaska Sońka - między Beskidem Niskim a miastem.

Bardzo ciekawym pytaniem było to, które dotyczyło tego jak w jednym Ignacym Karpowiczu mieści się Niehalo i Sońka, dwie skrajnie różne historie. Na to pytanie autor nie potrafił znaleźć zadowalającej odpowiedzi. Pisarzy z grubsza dzieli na dwa rodzaje. Pierwszy ciągle pisze jedną powieść, drugi zawsze szuka czegoś nowego, nie chce się powtarzać i do tej kategorii zalicza się Ignacy Karpowicz.




Zwykle na każdym spotkaniu literackim pojawia się jakiś świr - stwierdził Ignacy Karpowicz. Optymistycznie zakładam, że tym razem świrów nie było, za to pasjonatów nie brakowało. Po spotkaniu był czas na zdjęcia, autografy i rozmowy, których nie rejestrowała kamera - mam wrażenie, że dużo ciekawsze niż te, które toczyły się pod jej czujnym okiem. Pojawił się m.in. temat literatury tworzonej przez AłtorKasię, konfliktu z Małgorzatą Kalicińską oraz literatury kobiecej w ogóle. Przy okazji można się było więc dowiedzieć, jakie autorki polskie i zagraniczne ceni Karpowicz (m.in. noblistkę Alice Munro, Olgę Tokarczuk, Ingę Iwasiów, Joannę Bator, Magdalenę Tulli, a choć nie czyta kryminałów - ostatnio spodobał mu się Betonowy pałac Gai Grzegorzewskiej) i dlaczego nie przeczytał żadnej książki Katarzyny Bondy. O tak, za kulisami spotkań toczą się zawsze najciekawsze rozmowy!



***

Pozostałe fotorelacje ze spotkań autorskich znajdziesz TUTAJ.
A recenzję Sońki TU.

16 komentarzy:

  1. A ja się bardzo zgadzam z tym stwierdzeniem, że docenia sie ksiązki, które opisują Zło. Może to taki fenomen dzisiejszych czasów. Niemoralność można po prostu zauważyć, to i książki o takiej tematyce się ceni, bo ukazują prawdę. chciałabym kiedyś mieć okazję uczestniczyć w takkim spotkaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie książki są też zazwyczaj lepiej pisane. Nie wiem ile powstaje naprawdę dobrych książek poruszających lekkie i przyjemne tematy. W tej chwili nie przychodzi mi na myśl żaden tytuł. Dobra literatura to ciekawy styl, piękny język i poruszający, ważny temat. I niestety, często okazuje się, że te tematy, które warto i powinno się poruszyć, dotyczą jednak tych ciemnych stron naszego życia.

      Lekka i przyjemna literatura jest potrzebna, ale często nic do naszego życia nie wnosi. Poza rozrywką, nie dostarcza zbyt wielu tematów do rozmyślań, a wydaje mi się, że literatura nagradzana, powinna jednak mieć jakiś wpływ na czytelników.

      Usuń
  2. Nie mogłam przeczytać tego wpisu w spokoju, bo wciąż jestem na siebie zła, że nie przeczytałam jeszcze ,,Sońki".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj koniecznie. Ogromnie jestem ciekawa, jak ją odbierzesz.

      Usuń
  3. Piękny wpis, czytałam z przyjemnością, strasznie ciekawy. Niebanalny ten Karpowicz, zawsze to wiedziałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłam na spotkaniu z Karpowiczem. Specyficzny człowiek, ale trzeba przyznać, że spotkania z nim są interesujące. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś zjawić na "zwykłym" spotkaniu i dowiedzieć czegoś więcej o twórczości autora i nim samym.

      Usuń
  5. Zazdroszczę Ci tych licznych spotkań z autorami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co stoi na przeszkodzie, żebyś w takich spotkaniach uczestniczył? :)

      Usuń
  6. Stała się dla mnie rzecz niezwykła, bo po przeczytaniu w te wakacje "Ości" Karpowicza poczułam wstręt do ryb :D Książka ta była dla mnie w odbiorze tak wstrętna i ohydna, że miałam ją ochotę rzucić o ścianę ;) Odradzam tego autora każdemu- nie warto ryzykować.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O raju... To mnie zachęciłaś. :P
      "Ości' zaczęłam, ale chwilowo przerwałam. Wrócę do nich w tym tygodniu i mam nadzieję, że wrażenia będę miała nieco lepsze. :P

      Usuń
  7. Przypomniałaś mi, że muszę rozejrzeć się za twórczością autora :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam "Sońkę", choć dość ciężka emocjonalnie. :)

      Usuń
  8. Widzę, że spotkanie było bardzo udane i w tej samej sali, co byli Bralczyk, Miodek i Markowski ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że takich spotkań będzie więcej. :)

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.