Jørn Lier Horst
Jaskiniowiec
Wyd. Smak Słowa
2014
390
|
cykl z Williamem Wistingiem, t. 9
Nowy Jo Nesbø - głoszą wielkimi literami słowa na obwolucie. Zdejmuję tę dodatkową okładkę i dopiero teraz w oczy rzuca mi się obce polskim czytelnikom nazwisko. Jørn Lier Horst, norweski pisarz i dramaturg, autor dwóch cykli kryminalnych, trzytomowego CLUE dla młodszych czytelników oraz liczącej już dziewięć tomów serii z policjantem Williamem Wistwigiem w roli głównej. W Norwegii nagradzany, doceniony przez czytelników i znawców literatury kryminalnej, doczekał się także licznych przekładów swojej twórczości. Powieści o Wistwigu przetłumaczono dotychczas na siedemnaście języków. We wrześniu, polski czytelnik będzie mógł się zapoznać z dziewiątą częścią cyklu, kryminałem Jaskiniowiec.
Podejrzewam, że w Polsce każdy kolejny norweski autor kryminałów będzie nowym Nesbø, ale wyjaśnijmy sobie na wstępie: Horst to nie Nesbø, Nesbø to nie Horst. Panów łączy narodowość i gatunek literacki. Zakładam jednak, że na wabik twórcy postaci Harry'ego Hole złapie się niejeden czytelnik i nie powinien się czuć oszukany czy zawiedziony, choć w przeciwieństwie do swojego rodaka, zdecydowanie stroni od obrazowego opisywania scen przemocy. Jørn Lier Horst sprawnie opisuje interesującą intrygę, buduje napięcie, a przy okazji daje do myślenia. Wszak jak na pisarza-Skandynawa przystało, nie stroni od tematyki społecznej. Na dodatek takiej, która staje się coraz boleśniej aktualna nie tylko na północy Europy. Samotność, zjawisko, które będzie się nasilać. W takim kierunku zmierzamy, coraz bardziej egoistyczni, coraz częściej obojętni.
Od śmierci Viggo Hansena minęły cztery miesiące. Dopiero po tym czasie znaleziono ciało. Jego nieobecność nie zaniepokoiła nikogo. Rodziny nie miał, a sąsiedzi nie zauważyli, że nie pojawia się na ulicy. Może dlatego, że rzadko wychodził z domu, a jako nierzucający się w oczy samotnik, nie zwracał na siebie uwagi. A może po prostu każdy zajęty swoim życiem, nie interesował się tym, co dzieje się o kilka domów dalej. Policjant William Wistwig znał denata. On również był jego sąsiadem, ale podobnie jak inni - nie zauważył niczego niepokojącego. Teraz stoi w skromnie umeblowanym pokoju denata, wodząc wzrokiem po wysłużonych meblach, resztkach jedzenia na talerzu i otwartym programie telewizyjnym, sugerującym datę zgonu.
Rutynowa kontrola. Żadnych śladów walki, niczego, co mogłoby podsuwać myśl, że mężczyzna nie zmarł z przyczyn naturalnych. Mimo braku sensacji, temat śmierci sąsiada, interesuje córkę Wistwiga. Line jest dziennikarką, a motyw samotnej śmierci wydaje jej się świetnym materiałem na świąteczny artykuł do gazety, jako przeciwwaga dla bożonarodzeniowej radości, kuracji odchudzających i reportaży o wymianie świątecznych prezentów[1]. Podczas gdy jej ojciec zajmuje się nową sprawą (zwłoki mężczyzny, bez wątpienia ofiary morderstwa, ciało dość długo leżało w ukryciu, tożsamość denata nieznana - krótko mówiąc: zapowiada się ciężkie śledztwo), Line zbiera materiał do artykułu. Chce jak najwięcej dowiedzieć się o życiu Hansena, kim był, jak żył, jak doszło do tego, że umarł samotnie, niepostrzeżenie, że nikt nie zauważył jego nieobecności.
Tymczasem, w toku śledztwa prowadzonego przez Wistwiga, na wierzch wypływa elektryzujące nazwisko. Robert Godwin, znany również jako "Międzystanowy dusiciel", był czwarty na liście dziesięciu najbardziej poszukiwanych osób w USA. (...) Sześć przypadków zabójstwa z premedytacją. Sześć kobiet. Do tego dochodziło tyle samo przypadków zgwałceń i uprowadzeń[2]. Czy poszukiwana przez FBI bestia może ukrywać się w norweskich lasach?
Ojciec i córka prowadzą swoje odrębne śledztwa, każde na swój sposób przerażające. Pozornie nie łączy je nic, jednak wspólnym mianownikiem jest samotność.
Na nic zda się całe bogactwo tego świata, jeśli nie zaczniemy bardziej się o siebie troszczyć. W tym kraju ludzie cierpią na duchowy niedorozwój. Jesteśmy jak puste skorupy, zajęte zaspokajaniem wyłącznie własnych potrzeb. (...) Satysfakcjonujące kontakty społeczne, przyjaźń i więzi rodzinne są ważne dla zdrowia, ważniejsze od ciśnienia i poziomu cholesterolu. Badania pokazują, że samotni ludzie są bardziej narażeni na niemal wszystkie choroby i dolegliwości. Od smutku, lęku i depresji po choroby somatyczne, takie jak zaburzenia sercowo-naczyniowe[3].
Mam wrażenie, że przy całym okrucieństwie zbrodni, jakie przewijają się przez Jaskiniowca, to właśnie życie w odosobnieniu, bez jakiegokolwiek wsparcia, jest tym co przeraża najbardziej. Być może dlatego, że Jørn Lier Horst nie epatuje nadmiernie brutalnością, choć i nie pozostawia złudzeń - ten, kogo ściga Wistwig nie ma skrupułów, a krwi i cudzego bólu z rąk nie zmyje nigdy - za to samotność pojawia się jak zły sen, wylewa się z kart powieści i nie daje o sobie zapomnieć. Jeden z bohaterów, w kontekście śmierci Hansena, wspomina najgorszy jej rodzaj: nie być obecnym nawet w myślach choćby jednej osoby na świecie[4].
wydanie norweskie |
Jaskiniowiec choć nie jest powieścią otwierającą cykl, bez wątpienia przekona polskich miłośników kryminałów, do sięgnięcia po twórczość Norwega. Jørn Lier Horst stworzył trzymającą w napięciu fabułę i dotknął ważnego tematu, z którym trzeba się zmierzyć, bo jego zasięg stale wzrasta. Śledztwo, zwłaszcza to prowadzone przez Line, toczy się nieśpiesznie, dzięki czemu waga problemu zostaje dodatkowo podkreślona. Im dłużej docieramy do prawdy o życiu Hansena, tym mocniej widać, jak wielka jest jego skala. Starzy znajomi nie utrzymywali z nim kontaktu od lat, sąsiedzi nic o nim nie wiedzieli. Zupełnie, jakby Viggo nie istniał. Potrzeba wiele czasu i cierpliwości, by życiorys denata uzupełnić jakimikolwiek faktami.
Jako absolwent kryminologii, filozofii i psychologii, a także były szef wydziału śledczego Okręgu Policji Vestfold, Jørn Lier Horst, staje się wiarygodnym twórcą fabuł kryminalnych oraz psychologicznych profili bohaterów. I faktycznie, trudno mu zarzucić płytkie potraktowanie tematu. Nie tylko przeprowadza czytelnika krok po kroku przez poszczególne etapy śledztwa, ale i tworzy realistyczne postaci (choć, jego bohaterowi brak wyrazistości cechującej konkurencyjnego Harry'ego Hole). Wprowadzając do fabuły ojca-policjanta i córkę-dziennikarkę wprowadza dodatkowy, interesujący wątek: współpracy pomiędzy światami niekiedy rozbieżnych interesów. Podczas gdy dziennikarz chce dostać jak najlepszy materiał, śledczy niekoniecznie pragną rozgłosu, który niejednokrotnie sprawie może zaszkodzić, zamiast pomóc. Interesy obu stron bywają niełatwe do pogodzenia.
Jørn Lier Horst wkracza na polski rynek wydawniczy z bardzo udaną książką. Jaskiniowiec zgrabnie łączy kryminał z problematyką nękającą nie tylko norweskie społeczeństwo.
Samotność nie polega na tym, że człowiek jest sam, tylko na tym, że nie ma za kim tęsknić[5]. Rozejrzyj się wokół. Czasami tak niewiele trzeba, by czyjemuś życiu nadać sens.
***
Książkę polecam
miłośnikom kryminałów
poszukującym kryminałów z drugim dnem
potrzebującym dowodu na to, jak przerażająca może być samotność
szukającym kryminałów poruszających problemy społeczne
***
[1] Jørn Lier Horst, Jaskiniowiec, przeł. Milena Skoczko, Wyd. Smak Słowa, 2014, s. 13.
[2] Tamże, s. 65.
[3] Tamże, s. 257.
[4] Tamże, s. 138.
Mam książkę w domu (egz. rec.) ale jeszcze go nie ruszyłam. Jestem ciekawa czy i mnie przypadnie do gustu powieść autora...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tak. :)
UsuńCieszy mnie fakt, że to tak udany kryminał. Książka już czeka na mojej półce ;)
OdpowiedzUsuńMam ochotę na dobry kryminał, chyba dam tej książce szansę. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńZapowiada się nieźle. Lubię kryminały z solidnym tłem...
OdpowiedzUsuńLubię kryminały i w najbliższym czasie mam zamiar rozpocząć przygodę z Nesbo :) Na tą pozycję spoglądałam już, kiedy tylko pojawiła się w zapowiedziach i mam nadzieję, że kiedyś wpadnie w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńNesbo też muszę w końcu poczytać, od początku do końca, bo znam tylko kilka jego książek.
UsuńPomyślę, ale jeśli zacznę przygodę z kryminałami to raczej od Nesbo...
OdpowiedzUsuńTo zależy od tego, czego szukasz w kryminałach. Książki Nesbo są bardziej mroczne i brutalne.
UsuńChętnie przeczytam bo to kryminał, a to jest to co lubię, a ponadto doczytałam gdzieś, że autor osadza swoje powieści w miejscowości Larvik - a tam mieszkają moi przyjaciele :).
OdpowiedzUsuńA przyjaciele czytali książki tego autora? Dla nich to pewnie jeszcze bardziej satysfakcjonująca lektura.
UsuńMam nadzieję, że kiedyś uda mi się sięgnąć po tę książkę, a jeśli chodzi o okładki to muszę przyznać, że wydanie polskie dużo bardziej przyciąga wzrok.
OdpowiedzUsuńI bardzo pasuje do fabuły.
UsuńDość często takie chwyty marketingowe przyciągają czytelników. Chyba wiem, komu ją polecić.
OdpowiedzUsuńKomu? ;)
UsuńTaka śmierć w samotności musi być straszna...
OdpowiedzUsuńNawet nie potrafię sobie tego wyobrazić. :/
UsuńI mam nadzieję, że nigdy nie dowiem się, jak to jest.
Powiem o niej przyjaciółce :)
OdpowiedzUsuńNajlepszy wabik to napisać na okładce coś w stylu - nowy Nesbo, nowy Larsson ;) Sprzedaż gwarantowana ;) Niemniej na pewno sięgnę, aby się po prostu przekonać ;)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, ciekawa jestem, ile osób faktycznie przyciąga takie hasło.
UsuńTez otrzymałam tę książkę i tak myślałam, że zapewnienie, że to nowy Jo Nesbo to wabik. Po powrocie znad morza się z nią zapoznam ;)
OdpowiedzUsuńNo to czekam. Ciekawa jestem czy odbierzesz ją podobnie. :)
UsuńBył nowy Larsson, jest nowy Nesbo. Marketing rządzi się swoimi zasadami i pewnie ktoś wyliczył, że te hasła są chwytliwe. Że my się na nie nie łapiemy, to już inna sprawa :) A Horsta chętnie bym w wolnej chwili poznała, tylko wyrzuty sumienia każą mi najpierw dokończyć najsławniejszą serię Nesbo :) Zresztą Nesbo też musi poczekać, bo wkrótce wychodzi nowy tom mojego ukochanego Theorina :)
OdpowiedzUsuńAno widzisz, a ja wyrzuty sumienia odłożyłam na bok, choć Nesbo czeka od dawna (czytałam tylko kilka tomów - chyba ze trzy). Theorin też kusi. Znam tylko "Świętego Psychola" - świetna książka!
UsuńCoś mi się wydaje, że to typowo powieść skandynawska, w której sporo odniesień do społecznych problemów. Nie wiem czy mi się to podoba, bo z tym bywa różnie, ale pewnie zaczaję się na tego Horsta.
OdpowiedzUsuńCoś w ten deseń. :) A ja takie uwielbiam, więc dobrze mi się czytało.
UsuńMoja mama przeczytała książkę i powiedziała mi "Świetna ta nowa książka Nesbo" :D
OdpowiedzUsuńNesbo się ucieszy. :D
UsuńA ja nie lubię jak porównują autorów - czy mi wpadnie ta książka w ręce nie wiem ale chyba powinnam najpierw poznać Nesbo ;)
OdpowiedzUsuńE tam, obydwaj piszą różne książki - kolejność dowolna. :)
UsuńBrzmi interesująco. Lubię skandynawskie kryminały, więc muszę zapamiętać. :)
OdpowiedzUsuńCo prawda nie znam jeszcze twórczości Nesbo, ale jak najszybciej mam w planach to zmienić. Tym bardziej zachęca mnie powyższy tytuł i na pewno dam mu szanse, bo takie porównanie na pewno o czymś świadczy.
OdpowiedzUsuńŚwiadczy o tym, że ktoś wie jakie nazwisko przyciągnie czytelników do książki nieznanego w Polsce autora. ;)
UsuńPorównania do Nesbo mnie nie ruszają, bo nie znam jego książek i wygląda na to, że najpierw przeczytam "Jaskiniowca" a dopiero później jakąś powieść Nesbo, bo "Jaskiniowiec" lada dzień do mnie dotrze.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że u nas pojawia się 9 część cyklu. Chyba nigdy nie zrozumiem takiej polityki wydawniczej :(
Ja trochę rozumiem, ale też wolałabym, by książki były wydawane po kolei.
UsuńNie czytałam jeszcze norweskich kryminałów, muszę to zmienić. Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem, dlaczego wydawcy porównują jednych pisarzy do drugich na okładkach, przecież to naprawdę nie ma sensu.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ma. Ktoś, kto po prostu szuka jakiegoś kryminału i nie ma wielkiego rozeznania, chętniej sięgnie po powieść autora porównywanego do kogoś znanego czy książkę opatrzoną hasłem "poleca Stephen King" niż po tytuł, który nie kojarzy mu się z niczym. Jeśli będzie miał przed sobą 20 niekojarzących mu się z niczym tytułów, jestem pewna, że sięgnie po ten, na którym widnieje nazwisko Nesbo.
UsuńBardzo dobra recenzja! Kolejny świetny autor norweskich kryminałów :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńA polecasz jeszcze jakiegoś, oprócz tych dwóch wymienionych?
Cóż to za pomysł, żeby zaczynać wydawanie od dziewiątej części cyklu?
OdpowiedzUsuńWidocznie uznali, że dziewiąty, niesiony falą norweskiej popularności tom, sprzeda się lepiej niż pierwszy sprzed iluś tam lat. Nie znam się na tym, ale to nie pierwszy taki przypadek i najwyraźniej z marketingowego punktu widzenia ma to sens.
UsuńBrzmi ciekawie. Lubię kryminały i do tego porównanie z Nesbø...
OdpowiedzUsuńCzytałam w zapowiedziach o tej książce, całkiem niedawno - a już Ty masz ją za sobą...
OdpowiedzUsuńAle że to 9 część to nie wiedziałam. Trochę to dziwne.
Łut szczęścia. ;)
UsuńBardzo mnie przekonałaś, więc z chęcią zapoznam się z nowym autorem kryminałów. :)
OdpowiedzUsuńWczoraj skończyłam czytać i jestem BARDZO pozytywnie zaskoczona. Nie lubię porównań i określeń "kolejny Nesbo/Larsson czy inny popularny pisarz", ale rozumiem też w pewnym stopniu taką reklamę, bo przyciąga czytelnika.
OdpowiedzUsuńTaka drobna literówka wkradła Ci się do imienia jednej z bohaterek - w powieści jest "Line", nie "Lina" :)
Dzięki za zwrócenie uwagi. Lina mi się przyczepiła do głowy i wyrzucić jej nie mogłam. Widocznie nie wszędzie poprawiłam. :D
UsuńTo już druga recenzja dzisiaj tej książki, którą czytam, także tym bardziej jestem skłonna ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak rozpoczynanie wydawania cyklu od końca...;) Niebawem będę czytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńWydawanie od początku jest takie nudne. ;)
UsuńI po Nesbo chciałabym sięgnąć i teraz mnie kusisz Horstem! Lubię takie książki, które poza śledztwem, morderstwami kryją w sobie głębszą refleksje.
OdpowiedzUsuńJa też! Coraz rzadziej szukam w kryminałach czystej rozrywki.
Usuń