Macie takie książki? Na ponure dni, na samotne noce. Na deszcz, na łzy. Jako antidotum na smutki, wrednych ludzi, trudne chwile, brutalną rzeczywistość. Jako odskocznię od złych myśli, ciężkich decyzji, nietrafionych wyborów. Na pewno znacie choć jedną książkę, która jest w stanie wyrwać Was z krainy niefajności.
Książkę poprawiającą humor.
Sama mam kilka takich tytułów, które działają bez zarzutu od dawna i kilka takich, które co prawda czytałam tylko raz, ale do tej pory uśmiecham się szeroko na wspomnienie tych lektur. Nie zawsze są to książki wysokich lotów, ale i nie chodzi mi o wznoszenie się na intelektualne wyżyny, gdy smutek czy złość biorą górę. Zobaczcie moją listę i koniecznie podzielcie się Waszą.
*** Katarzyna Grochola, cykl Żaby i anioły ***
Cztery tytuły: Nigdy w życiu!, Serce na temblaku, Ja wam pokażę, A nie mówiłam! Zwłaszcza pierwszy z nich (zarówno w wersji książkowej, jak i filmowej) to kopalnia zabawnych scen i tekstów. Perypetie Judyty, która po rozstaniu z mężem wychowuje swą nastoletnią córkę, bawią mnie do łez. I tak sobie myślę, że sporo już czasu minęło od kiedy sięgałam po mój zaczytany egzemplarz Nigdy w życiu! Czas chyba zdmuchnąć z niego kurz.
*** Helen Fielding, Dziennik Bridget Jones ***
Tym razem nie cały cykl, a pierwszy tom. Drugi podobał mi się zdecydowanie mniej, po trzeci nie odważyłam się sięgnąć, wciąż nie mogąc zaakceptować Bridget w roli wdowy. Podobnie jak w przypadku Nigdy w życiu!, tak i w tym - ogromnie lubię także wersję filmową, ze sweterkiem w renifery włącznie.
*** Wojciech Cejrowski, Gringo wśród dzikich plemion i Rio Anaconda ***
W literaturze podróżniczej humor Cejrowskiego zdecydowanie się wyróżnia. Jako osoba o kontrowersyjnych poglądach, podróżnik wzbudza niemałe emocje, ale bez względu na to, czy się jego opinie podziela czy nie, warto wybrać się wraz z nim do amazońskiej dżungli.
*** Eduardo Mendoza, cykl Ceferino ***
Cykl liczy cztery części, ja mam za sobą trzy i wspominam je z szerokim uśmiechem. Detektyw lump szlajający się po ulicach Barcelony - czyż to nie brzmi wspaniale?
*** René Goscinny, cykl Przygody Mikołajka ***
Cały cykl jest tak niesamowicie zabawny i pozytywnie nastrajający, że czym prędzej powinni po niego sięgnąć mali i duzi czytelnicy. Błyskotliwe dialogi, humorystyczne scenki i rysunki, które wspaniale uzupełniają treść. Mikołajek bawi niezmiennie od lat!
*** Joanna Chmielewska, Wszystko czerwone, Całe zdanie nieboszczyka, Wszyscy jesteśmy podejrzani ***
Nie znam jeszcze całej twórczość królowej polskiego kryminału humorystycznego, ale póki co, miło wspominam przede wszystkim trzy tytuły: Wszystko czerwone, Całe zdanie nieboszczyka, Wszyscy jesteśmy podejrzani. Ze starszych, popularnych tytułów nie podszedł mi jedynie Lesio.
*** Jonas Jonasson, Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął ***
Po szczegóły zapraszam do notki Wesołe jest życie staruszka, a tu i teraz z całego serca polecam tę absurdalną i przezabawną historię.
*** Aleksander Dumas, Trzej muszkieterowie ***
Klasyka wywołująca szeroki uśmiech. Rzecz obowiązkowa. Dobra rozrywka gwarantowana. Same slogany, ale nie wiem jak w kilku zdaniach zawrzeć to, co Dumas wcisnął do swej powieści.
*** Jerome K. Jerome, Trzech panów w łódce nie licząc psa ***
Powieść z XIX wieku. Trzech londyńczyków wybiera się na rejs Tamizą. Książka, która z założenia miała być poważnym przewodnikiem turystycznym, w efekcie okazała się przesyconą ironią opowieścią, w której angielski humor bierze górę nad chęcią przybliżenia uroków nadrzecznych terenów. Kontynuacja tej książki porwała mnie nieco mniej.
*** Marta Kisiel, Nomen Omen ***
Z notki Katastrofa Katastrof możecie się dowiedzieć dlaczego ta powieść (zasłużenie!) znalazła się w tym zestawieniu.
*** Astrid Lindgren, Dzieci z Bullerbyn, Emil ze Smalandii ***
Pierwszy z tych tytułów to moja miłość od czasów dziecięcych, drugi - przeczytany już po uzyskaniu dowodu osobistego uprawniającego mnie do kupowania piwa w nawet najbardziej podejrzanych barach - chwyciła mnie za serce w czasach, w których od dawna już czytałam nieco bardziej dorosłe lektury. To tylko świadczy o tym, że proza Lindgren się nie starzeje. Jej czytelnicy też nie.
*** Andrzej Pilipiuk, cykl Kroniki Jakuba Wędrowycza ***
Nie znam tomu siódmego, nie podobał mi się szósty, ale przy pozostałych świetnie się bawiłam. Aż dziw, bo to przecież kompletnie nie mój gatunek. A jednak - Wędrowycz podbił i moje serce.
*** Monika Szwaja, Klub Mało Używanych Dziewic ***
Zwykle tego typu historie niespecjalnie mnie nie ruszają (no wiecie, perypetie przyjaciółek o różniących się od siebie stylem, charakterem, trybem życia, stopniem sercowego zamotania, wykonywanym zawodem i wszystkim czym się da), ot, dobrze się czyta i nic więcej. Ta trylogia jednak ubawiła mnie jak mało która, a na dodatek każdy kolejny tom czytało mi się jeszcze lepiej. Nie wiem, czy po latach odebrałabym ją podobnie, ale wspomnienia z lektury mam jak najbardziej pozytywne.
***
Wśród pozostałych czytanych przeze mnie tytułów bez wątpienia na uwagę zasługują: Dalej od Buenos Stefana Czernieckiego, Upiory spacerują nad Wartą Ryszarda Ćwirleja, Zemsta Aleksandra Fredry, Świętoszek Moliera, cykl Świat Dysku Terry'ego Pratcheta (tak, tak - mam kilka tomów za sobą), Misjonarze z Dywanowa Władysława Zdanowicza czy kryminały Darii Doncowej i Olgi Rudnickiej.
Co dorzucilibyście do tej listy?
Z przedstawionych przez Ciebie książek czytałam Mikołajka (uwielbiam, czytałam chyba ze trzy razy) i Dziennik Bridget Jones (można się uśmiać, świetna książka na gorszy dzień). Natomiast moim obecnym faworytem, jeżeli chodzi o poprawę nastroju, jest seria o Stephanie Plum. Uwielbiam!
OdpowiedzUsuńO Plum już dużo dobrego przeczytałam. Muszę koniecznie dorwać choć jeden tom.
UsuńOczywiście, że mam takie książki:) Widzę, że muszę uzupełnić biblioteczkę koniecznie o dwie pozycje: "Nomen Omen" i "Stulatka... Sporo już czytałam na ich temat:)
OdpowiedzUsuńI nie podzielisz się tytułami? ;)
UsuńWiem, jestem dziwna, ale nie potrafię się przekonać do Grocholi i Bridget Jones ;) Ostatnio humor poprawia mi "Moc pozytywnego myślenia", ale jeszcze jej nie dokończyłam ;>
OdpowiedzUsuńMoc pozytywnego myślenia by mi się przydała. I to bardzo. ;)
UsuńSkoro już wspominasz o Mikołajku to warto dorzucić Koszmarnego Karolka, mój ulubiony :)
OdpowiedzUsuńChyba dawno, dawno temu czytałam jakiś tom, ale nie pamiętam. :(
UsuńSwego czasu zaczytywałam się Chmielewską:) Bridget też mnie ubawiła, podobnie jak "Nigdy w życiu".
OdpowiedzUsuńOstatnimi czasy niewiele się trafiało książek, które by mnie naprawdę rozbawiły, udało się to jedynie pani Pietrzyk w "Babskim gadaniu".
Nie znam "Babskiego gadania", ale chętnie bym sprawdziła co to.
UsuńCykl o Judycie Grocholi mi także zawsze poprawia nastrój. Bridget Jones lubię, ale w wersji kinowej z fenomenalną w tej roli Rene Zellweger. Książkowa jakoś nie przypadła mi do gustu. Chmielewska też potrafi poprawić nastrój. Polecam tez "Natalii 5" Rudnickiej - niekontrolowane wybuchy śmiechu gwarantowane :)
OdpowiedzUsuńWersję kinową też lubię. :)
Usuń"Natalii 5" jeszcze nie czytałam, za to świetnie się bawiłam przy "Zaciszu 13".
'Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął' to jeden z moich najbliższych planów czytelniczych. Lubię też Astrid Lindgren, Pilipiuk też potrafił mnie rozbawić. Mam u siebie sporo książek Mendozy, ale na razie czytałam tylko ze dwie - uśmiałam się przy nich, to fakt.
OdpowiedzUsuńLubię też Rudnicką, o której wspominasz na końcu. Ta to potrafi rozbroić człowieka :)
Ależ jestem ciekawa jak odbierzesz "Stulatka..."! :)
UsuńW książki Mendozy muszę się zaopatrzyć i przeczytać jeszcze raz.
Do Pilipiuka dodałabym jeszcze cykl Kuzynki Kruszewskie, książki dedykowane nam, kobietom. Zgadzam się co do Grocholi - mnie także poprawia humor. A jeżeli chodzi tylko o poprawę humoru, nie o literaturę wysokich lotów, to świetnie się nada Aleksandra Ruda z jej książkami: Odnaleźć swą drogę i Wybór. Ataki śmmiechu gwarantowane :)
OdpowiedzUsuńTego cyklu Pilipiuka nie czytałam. Przez jakiś czas bezskutecznie polowałam w bibliotece na pierwszy tom, aż w końcu odpuściłam.
UsuńSzwaja i Chmielewska, tak. Grochola w ogóle mnie nie rozbawia niestety.
OdpowiedzUsuńWidocznie nie Twój typ poczucia humoru. :)
UsuńBridget Jones zawsze poprawia humor:)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam. :D
UsuńNa poprawę humoru zawsze dobry jest Harry Potter :) Chociaż tematyka nie zawsze jest wesoła, to miło przenieść się do świata wykreowanego przez Rowling :) Z Twojego zestawienia humor poprawiają mi "Dzieci z Bullerbym" oraz Cejrowski, a także wspomniany Pratchett:) "Stulatka..." zakupiłam ostatnio i jestem bardzo ciekawa jakie wrażenie zrobi na mnie :)
OdpowiedzUsuńAch, Harry... Kiedyś do niego wrócę. :)
Usuń"Trzech muszkieterów" rzeczywiście nie da się opisać w kliku zdaniach;)
OdpowiedzUsuńNa swoją listę wpisałabym "Dumę i uprzedzenie" i Jeżycjadę. Tak skromnie;)
Było sobie trzech muszkieterów, czwarty na dokładkę i stado czarnych charakterów. Większość dożyła końca książki.
UsuńDa się! Nawet w dwóch. :P
Piękne zestawienie mam słabość do Mikołajka - tych pozycji Chmielewskiej nie znam nadrobię jedna co mi się podobała to (Nie) Boszczyk mąż . Polecam książki Rudnickiej ;) A ja skorzystam z Twoich podpowiedzi na coś wesołego :)
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze. :)
UsuńJa doprawdy nie wiem jak to się stało, ale żyłam w przekonaniu, że "Żaby i anioły" to tylko 3 tomy.... I pewno bym żywota dokonała z tą świadomością, a tu proszę niespodzianka - czyli czeka mnie jeszcze jedno spotkanie z Judytą!!! Wdzięcznam dozgonie zatem :)
OdpowiedzUsuńHa! Jak miło być przydatną. :)
UsuńZ lekturami poprawiającymi humor jest różnie. Wszystko zależy od osoby, która je czyta. Mnie rozśmieszają książki Joanny Chmielewskiej - szczególnie "Boczne drogi" ;)
OdpowiedzUsuńTej chyba akurat nie czytałam.
UsuńSTULATEK... moja ukochana książka. Płakałam ze śmiechu,a szczególnie z opisów "pierwotnego" właściciela torby na dworcu.
OdpowiedzUsuńSzczegółów już niestety nie pamiętam, ale takich zabawnych momentów było tam sporo. :)
UsuńNa poprawę nastroju najlepsza jest dla mnie Chmielewska i "Milaczek" Magdy Witkiewicz:)
OdpowiedzUsuń"Milczka" nie znam. :(
UsuńO dziwo kilka z tych książek czytałam. :) Uwielbiam Mikołajka i "Dzieci z Bullebyn"! Które zresztą dostałam od Domi. :D A wiesz, że Emila nie czytałam?
OdpowiedzUsuńJa bym chyba Musierowicz dodała. :)
No i ja zaczęłam od "Trzech panów w łódce nie licząc psa". Chętnie sięgnę po to pierwsze. :)
Tfu. Po kontynuację, jak tylko ją znajdę. :P
UsuńAch, pamiętam! A ja dostałam wtedy Musierowicz, żeby w końcu zmobilizować się do przeczytania cyklu. :)
UsuńA ja czytałam po chwilowej przeprowadzce w Bieszczady. Jak jechałam do Sanoka do biblioteki, to odwiedzałam i dziecięcą, i dla dorosłych. :D
"Stulatka" mam niebawem w planach, a teraz właśnie skończyłam książkę "On wrócił" i przyznaję, że kilka razy wybuchnęłam śmiechem w trakcie lektury. Polecam.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Tego tytułu niestety nie znam.
UsuńNa "Stulatku" umieralam ze śmiechu, muszę film też obejrzeć!
OdpowiedzUsuń"Bridget Jones" zawsze oglądałam na doła, ale książek nie lubię. No a Chmielewską muszę przeczytać!
Ja też! Zbieram się i zbieram, i zebrać nie mogę.
UsuńA "Bridget..." oglądam dokładnie z tego samego powodu. ;)
Książki Danuty Noszczyńskiej z pewnością bym dopisała. Chmielewska pasjami czytam po prostu i kocham całą sobą. Bardzo cieszy mnie obecność dziewic , kiedyś czytałam i bardzo ale to bardzo mnie ubawiły i poprawiły humor. Jeszcze Janet Evanovich bym tez wrzuciła na listę :-)
OdpowiedzUsuńCzytałam jedną książkę Noszczyńskiej (ale dawno temu) i akurat ta mnie nie porwała.
UsuńDziewice uwielbiam! (Jakkolwiek to brzmi :P). A Evanovich jeszcze przede mną.
Terry'ego Pratchetta, zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńZnam wybiórczo, ale fajnie się czytało.
UsuńSkończyłam czytać właśnie ksiażki Szwaji pt. "Jestem nudziarą" i... i mam ochotę na więcej! Poza tym z Twojej listy znam "Stulatka...", ale w pełni usatysfakcjonowana nim nie jestem, "Gringo" za to miło wspominam - podobnie jak ksiażki Lindgren czy cykl o Mikołajku (jakże ja go w dzieciństwie uwielbiałam).
OdpowiedzUsuńA " Trzech panów w łódce nie licząc psa" pragnę poznać już od dawna :)
A Dziewice są jeszcze lepsze od nudziary. :)
UsuńTrylogia o dziewicach i wszystkie trzy Chmielewskie jak najbardziej TAK - świetne książki na poprawę humoru :) "Trzech panów..." mam w domu i od dawna juz się za książkę zabieram, a na "Staruszka..." i "Nomen omen" narobiłaś mi wielkiej ochoty :)
OdpowiedzUsuńTe dwie ostatnie generują głośne wybuchy śmiechu. :)
UsuńKlub Pickwicka, Paragraf - moje dwa klasyczne poprawiacze humoru :D
OdpowiedzUsuńTrzech panów w łódce... chyba przeczytam. Tak trochę mnie intryguje ten angielski humor :)
Pierwszy znam, ale aż tak mnie nie porwał. Do nieznajomości drugiego się nie przyznam, bo wstyd.
UsuńCzytaj, czytaj. Może i ja też przeczytam, bo wiadomo - skleroza.
Jak będę miała ochotę na poprawę nastroju, tu mam niezłe źródło inspiracji. Najbardziej w nastoletnim życiu bawiła mnie Chmielewska.
OdpowiedzUsuńA ja jej wtedy nie znałam. Nie wiem czemu.
UsuńJest z czego wybierać. Przeczytałam ,,Nigdy w życiu" i na poprawę humoru idealnie się nadaje :>
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak. Lubię do tej książki wracać.
UsuńW sumie nie ma takich książek, aczkolwiek z wymienionych przez Ciebie pozycji chće przeczytać 'Nomen Omen'.
OdpowiedzUsuńDobry wybór. :)
UsuńGrochola, Cejrowski, Pilipiuk, Bridget Jones i Mikołajek zdecydowanie tak! Mendoza aż tak mnie nie śmieszy... Jonasson mi się podobał. Chmielewskiej, Kisiel, Jerome'a i Szwai nie czytałam. Lindgren i Duma - klasyki. Na poprawę humoru zaproponowałabym Pratcheta i jakąś książkę Lucy Maud Montgomery. Jej powieści działają na mnie kojąco :)
OdpowiedzUsuńWybrałam takie bardziej śmiechotwórcze niż kojące, ale Montgomery też bardzo lubię. :)
UsuńA ja żadnej nie czytałam :-)
OdpowiedzUsuńOch... ;)
UsuńKomedie Moliera! TAK TAK TAK!
OdpowiedzUsuńFanka? ;)
UsuńNiektóre książki czytałam i mnie także poprawiły humor ;) Wśród nich znalazły się: "Trzech panów w łódce", a także kontynuacja - "Trzech panów na rowerach", powieści Moniki Szwai, ale nie ten cykl, jego jeszcze nie znam, a także powieści Joanny Chmielewskiej. Co do Bridget Jones oraz Katarzyny Grocholi, to do mnie nie trafiają ;)
OdpowiedzUsuńJeśli pozwolisz, to za jakiś czas "odgapię" od Ciebie ten wpis, bo bardzo mi się spodobał :)
Odgapiaj, odgapiaj - ciekawa jestem Twojego zestawienia. :)
UsuńSuper, w takim razie zabieram się za tworzenie :)
UsuńBridget - i owszem. Szwaja Monika - prawie wszystkie jej książki. Grochola - od czasu do czasu ( w niedużych ilościach). Magdy Witkiewicz książki o Milaczku i ciotce Matyldzie. Dorzucam mojego ulubionego Forresta Gumpa (moim zdaniem lepszy niż Stulatek...) Znasz Dynastię Miziołków Joanny Olech - usmialam się do łez. A z ostatnich odkryć to Dożywocie Marty Kisiel - na Nomen Omen ostrzę sobie pazurki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńForesta też lubię.
UsuńOlech nie znam, choć tytuł obił mi się o uszy. "Dożywocia" zazdroszczę. Ogromnie bym chciała przeczytać.
Kilka książek o dziwo znam. :) "Stulatek..." jest wręcz obowiązkową książką dla każdego czytelnika. Taka mieszanka przekleństw, słoni i ich wydalin oraz trupów w chłodniach (tego pierwszego pamiętam, a reszta nie wiem, jak zginęła, drugi chyba pojechał gdzieś do Estonii?) to połączenie, którego nigdy wcześniej nie spotkałem.
OdpowiedzUsuńZapisałem sobie tytuł książki Grocholi, bo muszę pobiec do biblioteki i sam przeczytać.
Bridget Jones znam tylko z filmów, ale z chęcią zapoznam się z przygodami tej wariatki.
Za Mikołajkiem nigdy nie przepadałem, bo zawsze wydawał mi się mało śmieszny.
"Trzech muszkieterów" przeczytałem ostatnio i jakoś nie jestem skłonny zaliczyć tej książki do szczególnie udanych, a drugi raz chyba nie chciałbym jej przeczytać.
"Dzieci z Bullerbyn" to jedna z moich ulubionych lektur klas I-III. Mimo że nie czytałem jej drugi raz, cały czas myślę o niej pozytywnie.
No i Chmielewska! To jedna z nielicznych autorek kryminałów, którą miałem okazję poznać, a pisze wyśmienicie (aczkolwiek "Zapalniczka" nie powaliła mnie na kolana). Koniecznie muszę sięgnąć po jej starsze powieści, bo są na pewno o wiele lepsze od tych współczesnych.
Uff, to już koniec tego długiego komentarza (chyba rekordowo długiego). :)
Nie doczytałem o "Świętoszku". Naprawdę (prawie buzia mi się otworzyła ze zdziwienia)? Książki Moleria kojarzą mi się z lekturami szkolnymi, które trzeba odbębnić i nie wyobrażam sobie powrotu do "Skąpca". Chyba że na maturze. :)
UsuńKomentarz faktycznie rekordowo długi, ale takie lubię najbardziej. :) Zwłaszcza, że w większości przypadków się w nim ze mną zgadzasz. :P
UsuńCo do Moliera - naprawdę. Ale przyznam po cichu, że czytałam go już po skończeniu szkoły. Wcześniej skutecznie omijałam lektury. ;)
O ta, Grochola zasłużenie się tutaj znalazła :) Ja na pewno dorzuciłabym panią Kordel, jej książki są cudowne i pozytywnie nastrajają :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie czytałam. :(
UsuńNie odmówiłabym sobie próby poprawienia humoru z tymi książkami. Kilka z nich planuję przeczytać już od bardzo dawna.
OdpowiedzUsuńKtóre na przykład?
UsuńMikołajek i Pippi to moje typy.
OdpowiedzUsuńPippi też fajna. :D
UsuńAle się zgrałyśmy - ja wczoraj właśnie zrecenzowałam "Trzech panów...".
OdpowiedzUsuńDodałabym tutaj jeszcze "Paragraf 22" ;)
:)
UsuńMuszę w końcu przeczytać "Paragraf 22".
U mnie rządzi nieustannie Mikołajek :) i książki Wojciechowskiej :D
OdpowiedzUsuńDwa bardzo dobre typy. :)
UsuńChoć po Wojciechowską sięgam w innym celu.
"Ania..." jest świetna. "Pollyanny" nie czytałam. "Małego lorda" chyba też nie.
OdpowiedzUsuń"Stulatek..." jest na chwilę obecną moim numerem jeden w tej kategorii :) Co ciekawe, dziś rozmawiałam z moją siostrą, która właśnie skończyła czytać tę książkę i też jej się bardzo spodobała. "Stulatka..." będę polecać każdemu, kto chce poprawić sobie humor :)
OdpowiedzUsuńOj tak, co prawda szczegóły mi się już zatarły, ale pamiętam, że świetnie się bawiłam podczas tej lektury. Teraz czas na film.
UsuńJa bardzo lubię Przegryźć dżdżownicę Grocholi;))
OdpowiedzUsuńTo jest to takie cieniutkie coś, czego nie pamiętam? :D
Usuń"Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" to książka, którą kupiłam w tym roku nad morzem i zamierzam ją jak najszybciej przeczytać. Ale może poczekam na gorszy dzień. "Dzieci z Bullerbyn" są super, również polecam. Książki Grocholi w większej mierze bawią. Plus za "Świętoszka" i "Zemstę", u mnie też by się znaleźli. :)
OdpowiedzUsuńNie czekaj, czytaj! :)
UsuńZaciekawiłaś mnie. Mam gdzieś taki prastary egzemplarz, to może któregoś dnia go odgrzebię.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Twoje tytuły, to kilka załapałoby się i na moją listę. Bridget Jones tak, ale tylko drugi tom, Cejrowski tak, ale w małych dawkach, Mikołajek genialny cały, "Stulatka..." czytałam chichrając się niemal bez przerwy. Muszę koniecznie sięgnąć po Mendozę, bo w wersji poprawiającej humor jeszcze go nie znam.
OdpowiedzUsuńMoja lista byłaby bardzo różna w różnych okresach mojego życia. Ostatnio wylądowała na niej "Małgorzata idzie na wojnę". Zawsze był i będzie Makuszyński pod każdą postacią. I pamiętam jak się totalnie zaśmiewałam nad "Księgą bez tytułu", ale to pozycja kontrowersyjna i nie każdy ją zniesie :) :) Aha, i wspomnienia Agathy Christie z archeologicznych wypraw z mężem - ubaw po pachy!
Z Twojej listy nic nie znam, jedynie wspomnienie o Makuszyńskim coś mi się kołacze. ;)
UsuńA do Mendozy koniecznie muszę wrócić. Mam nadzieję, że za drugim razem bawi tak samo. :D