Amanda Coplin Morelowy sad Black Publishing 2014 488 |
Morele w tytule, morele na okładce, wewnątrz książki morelowe drzewa. Prawie czuć słodki zapach owoców, palce lepią się od soku. W sadzie, promienie słońca tańczą między gałęziami, wieje lekki wiatr. Jest niemal cicho, słychać tylko szelest liści. Idealne miejsce by odpocząć, siedząc w cieniu drzew oddać się błogiemu lenistwu. Nie myśleć o niczym lub myśleć o uszczęśliwiających drobiazgach. Cieszyć się chwilą.
Mogłoby tak być, prawda? Sielsko, przyjemnie, w promieniach słońca, bądź cieniu drzew. Bez problemów, stresu, przykrych wspomnień. Mogłoby tak być, ale nie u Amandy Coplin, debiutującej, amerykańskiej pisarki, która wabi czytelników słodyczą moreli, by wysłać go do miejsca, które wcale słodyczą nie ocieka. Morelowy sad to nie idylliczna historia, której bohaterowie w ślicznych dekoracjach przeżywają równie piękne uczucia. To opowieść dużo bardziej złożona, która zachwyca, ale i boli.
William Talmage wiedzie raczej samotnicze życie. Nie ma rodziny. On, jego matka i siostra, przyjechali do doliny latem 1857 roku, kiedy miał dziewięć lat[1]. Ojca stracił chwilę wcześniej, gdy zawaliła się kopalnia, w której mężczyzna pracował. Po jego śmierci, we trójkę wędrowali głównie pieszo, przez wiele, wiele dni, nim w końcu trafili do miejsca, które mogli nazwać swoim domem. Wówczas nie było tam jeszcze sadu, bo trudno użyć takiego określenia w odniesieniu do dwóch lichych jabłoni. Z czasem pojawiło się więcej drzew, a także warzywny ogród. Wreszcie mogło być dobrze.
Zamiast szczęścia przyszła śmierć. Trzy lata po tragicznym wypadku w kopalni, matkę pokonało zapalenie płuc. Rok później William zachorował na ospę, po której zostały mu szpecące blizny i częściowa głuchota prawego ucha. Na szczęście przeżył. Mniej szczęścia miała jego siostra. Był rok 1965, gdy Elsbeth poszła do lasu za polem nazbierać ziół i nie wróciła[2]. Talmage nigdy nie dowiedział się, co się z nią stało. Został sam, całkowicie oddając się pracy w sadzie.
Monotonię, z jaką kolejne dni następowały po sobie, przerwało pojawienie się dwóch nastolatek. Ostrożnych, nieufnych, skrzywdzonych przez ludzi. Brudnych, głodnych, bezdomnych dziewczyn. Obydwie noszą widoczne już ciążowe brzuchy. Towarzyszą Williamowi z pewnej odległości. Sypiają w sadzie. Do domu zbliżają się tylko po jedzenie. Mężczyzna karmi je jak bezpańskie psy, często zostawiając talerze u progu. Oswaja je niczym Mały Książę lisa, a one z dnia na dzień podchodzą coraz bliżej, choć nadal nie chcą rozmawiać, nie pozwalają się dotknąć, nie dają się namówić na nocleg pod dachem.
Dotychczas znany im świat to ten, w którym za dwa dolary można kupić dwadzieścia minut z dziewięcioletnią dziewczynką. Z twarzy mężczyzny nie da się odczytać nic pewnego, nawet jeśli wydaje się poczciwy. Taka dobrotliwość potrafiła w jednej chwili obrócić się w coś zupełnie przeciwnego; mógł zacząć cię dusić albo uderzyć w twarz wierzchem dłoni[3]. Pewnie gdyby nie zbliżające się porody, ruszyłyby dalej i William znów zostałby sam na sam ze swoimi drzewami, co tydzień jeżdżąc na targ, od czasu do czasu widując się z wędrownymi handlarzami końmi. Scenariusz będzie jednak inny, a pojawienie się Delli i Jane, zakończy spokój, zaburzy monotonię, zmieni proste życie w walkę. O szczęście i zaufanie, bezpieczeństwo i przyszłość. Nie jest bowiem łatwo oswoić skrzywdzone dziewczęta, zagwarantować im ochronę i normalne życie, gdy przeszłość nie daje za wygraną. Węszy, pyta i pozostaje kwestią czasu, kiedy zapuka do drzwi. Nie będzie to przyjacielska wizyta.
Bohaterowie Morelowego sadu dostali szansę. Dziewczynki na nowe, dobre życie. Mężczyzna na wypełnienie pustki po stracie, z którą nigdy się nie pogodził. Nastolatki wzbudzają w nim instynkt opiekuńczy. Nie mógł uratować Elsbeth, ale może się zrewanżować, wyciągając pomocną dłoń do swych niespodziewanych gości. Tylko czy dziewczyny będą potrafiły skorzystać z oferty? Czy Talmage ma tyle siły, by obronić je przed tym, co nie daje im spokoju? Della i Jane przeszły zbyt wiele, by zapomnieć o strachu i braku zaufania. Być może to właśnie ta trudna przeszłość wyznaczyła im takie, a nie inne ścieżki. Właściciel sadu coraz częściej będzie bezradny wobec tego, co się wokół niego dzieje. Bez względu na wszystko, ma jednak dla kogo żyć. I jestem pewna, że choćby nie wiem jak trudne okazało się jego nowe życie, nie zamieniłby go na powrót do samotnej egzystencji jaką wiódł do tej pory.
Łatwo się nabrać na pozory, jakie może sprawiać okładka książki, uznać, że Morelowy sad to kolejna opowiastka z sielskiej wsi, w której znajduje się upragniony spokój. A jednak ta historia, choć toczy się niespiesznie, pełna jest zdarzeń i emocji, a tor, jakim płynie fabuła, bywa niekiedy naprawdę zaskakujący. Amanda Coplin stworzyła powieść, w której przeszłość i teraźniejszość nierozerwalnie łączą się w całość. To książka nasycona uczuciami, od tych najpiękniejszych po tej najtrudniejsze, których wolałoby się uniknąć. Będzie tu czas na radość i smutek, złość i zadumę. Wszystko to, osadzone w pięknie zbudowanej scenerii, zapada w pamięć na dłużej. Autorka nie szczędzi szczegółowych opisów, buduje nastrój i dekoracje. Jej bohaterowie są kłębkami emocji, na dodatek bardzo mocno wyczuwalnych. Udziela się ich niepokój, niepewność, radość z małych sukcesów i rozpacz po wielkich porażkach.
Morelowy sad to powieść o bumerangu przeszłości, o ranach, które się nie goją, emocjach przenoszonych na innych ludzi, sposobach radzenia sobie ze stratą, życiu w zgodzie z naturą, odwadze, walce i zemście. Są to tematy wciąż poruszane, bo niezmiennie istotne, stanowiące elementy życia wielu z nas. Amanda Coplin pięknie pisze o relacjach międzyludzkich, biorąc na tapetę zbieraninę ludzi, którzy formalnie rodziną nie są, a jednak łączące ich więzi wydają się być niezależne od więzów krwi. Amerykanka serwuje czytelnikowi niełatwą emocjonalnie historię, ale mimo natłoku złych zdarzeń, nie odbiera mu nadziei. Przeciwnie. Udowadnia, że można wznieść się ponad dręczącą nas przeszłość, bo przecież nie nią powinniśmy żyć. Świat pełen jest nowych możliwości i ludzi, którzy wciąż jeszcze nie są przegrani.
***
Książkę polecam
miłośnikom powieści pełnych emocji
ceniącym budujące klimat opisy
poszukującym lektury o międzyludzkich relacjach
***
[1] Amanda Coplin, Morelowy sad, przeł. Przemysław Bieliński, Black Publishing, 2014, s. 16.
[2] Tamże, s. 21.
[3] Tamże, s. 55.
***
Chciałabym przeczytać tą książkę. Już od pewnego czasu chodzi mi po głowie.
OdpowiedzUsuńWarto.
UsuńOkładka przyciąga wzrok i zapowiada ciepłą i lekką opowieść. Do dziś tak właśnie myślałam o tej książce.
OdpowiedzUsuńLekka to ona na pewno nie jest. Dużo w niej trudnych emocji.
UsuńMnie właśnie zwiódł opis i okładka - też miałam wrażenie, że to jedna z tych zwyczajnych, banalnych opowieści - widzę jednak, że jest w niej coś więcej.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie jest banalna. Mnie zaskoczyła ogromnie pozytywnie.
UsuńWow, fabuła jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Nie tego się spodziewałam po tej książce, ale jak widać to, co jest także zachwyca, przykuwa uwagę, wzrusza i dostarcza wielu innych emocji. Jak dla mnie pozycja, którą chcę i muszę przeczytać - w nieokreślonej (na razie) przyszłości.
OdpowiedzUsuńGorąco zachęcam. :)
UsuńA nie mówiłam, że to świetny debiut? :)
OdpowiedzUsuńCoś tam wspominałaś. :P
UsuńPowieści pełne emocji zawsze są u mnie chętnie widziane, dlatego spojrzę przyjaźniejszym okiem na powyższy debiut.
OdpowiedzUsuńOkładka bardzo zachęca. Muszę koniecznie przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńZdecydowanie mam w planach czytelniczych. Wszystko mnie do niej przyciąga :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta lektura Cię nie zawiedzie. :)
UsuńAchh na tę książkę już od jakiegoś czasu ostrzę sobie ząbki, bardzo bym chciała przeczytać:)
OdpowiedzUsuńPolecam. Naprawdę ciekawa historia.
UsuńZ wielką chęcią bym się zapoznała!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPowieść, która zachwyca, ale i boli? Zdecydowanie brzmi jak powieść dla mnie. Zainteresowałaś mnie Morelowym sadem.
OdpowiedzUsuńWspaniała mieszanka emocji. :)
UsuńDobrze, że nie jest to taka lekka pozycja, bo takich na razie mam dosyć.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, nadmiar lekkich lektury, albo nadmiar ciężkich, moim zdaniem, męczy.
UsuńAleż ta okładka myląca, co do treści książki. Hm... powieści o relacjach międzyludzkich prawie zawsze mnie ciekawią,przeszłość, która obecnie wpływa na bohaterów też, w sumie książka powinna mnie zainteresować. I nawet piszesz, że daje nadzieję.
OdpowiedzUsuńBardzo myląca. Przez to zaskoczenie fabułą jest jeszcze większe.
UsuńAniu, piękny tekst! Aż czułam ten ból po stracie, tę niepewność, bezradność. Książka może i trudna, ale jakże piękna. Koniecznie dorzucam do listy must have, muszę mieć ją na własność. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńJestem pewna, że nie zawiedziesz się lekturą.
Nie wczytuję się recenzję, gdyż książka stoi na półce w kolejce do przeczytania. A nie chciałabym się czymkolwiek sugerować przed sięgnięciem po nią. Spojrzałam tylko na koniec i dobrze, że polecasz :)
OdpowiedzUsuńW takim razie, czekam na Twoją opinię. :)
UsuńDobrze, że nie jest to kolejna sielska opowieść o radosnym życiu. O problemach i radzeniu sobie z nimi należy mówić. Cieszę się, że debiut autorki jest tak udany. Okładka jest piękna, a sama fabuła mnie przekonuje. Z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńO radosnym życiu, zdecydowanie nie jest. A sama historia jest interesująca i ciekawie opisana.
UsuńWszystkie książki tego wydawnictwa bardzo mnie kuszą :)
OdpowiedzUsuńNa razie mam za sobą dwie i obydwie warte polecenia. Recenzje pozostałych są również pozytywne. Wygląda na to, że faktycznie warto zainteresować się ofertą tego wydawnictwa.
UsuńKsiążki raczej nie przeczytam, ale muszę przyznać, że okładka bardzo... miła.
OdpowiedzUsuńNie ciekawi Cię fabuła?
UsuńOj, bardzo chciałabym przeczytać.
OdpowiedzUsuńniewątpliwie jest fajna, ale jakoś nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńBywa i tak. ;)
UsuńBędę miała na uwadze :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJuż kilka recenzji o niej czytałam i mam na ,,Morelowy sad" coraz większą chęć :)
OdpowiedzUsuńCóż mogę dodać... Nie mam wątpliwości, że warto tę książkę przeczytać. :)
Usuń