Anna Sakowicz Żółta tabletka 2014 Warszawska Firma Wydawnicza 122 strony |
Blogerzy chwytają za pióra. No, może nieco przesadzam. Po prostu wygodniej siadają tam gdzie i tak spędzają sporo czasu. Z laptopem na kolanach, kubkiem herbaty pod ręką i natłokiem pomysłów, które tym razem umieszczać będą nie tylko w cyfrowej rzeczywistości, ale na księgarnianych półkach. Piszą o tym, co kręci ich na co dzień. Kulinarni wypuszczają albumy pełne wywołujących głód fotografii. Modowi dają lekcje stylu. Jeszcze inni radzą jak pisać bloga, by dawało to coś więcej niż satysfakcję lub po prostu jak stać się szczęśliwym człowiekiem. Coraz więcej pojawia się książek o bardziej prywatnym zabarwieniu, zapisków obrazujących własne doświadczenia, chwytających za serce, szczerych i poruszających, jak Chustka Joanny Sałygi, albo niedawno wydana Zorkownia Agnieszki Kalugi. Blogerzy piszą poza blogami. Poradniki, wspomnienia, powieści, opowiadania. Dziś będzie właśnie o tej ostatniej formie wypowiedzi, o zbiorze Żółta tabletka autorstwa Anny Sakowicz.
Prowadzi dwa blogi. Pierwszy z recenzjami książek. Autorka przyznaje na nim, że bez czytania nie potrafi żyć. Drugi Kura pazurem - imponuje statystykami i przyciąga lekkimi, humorystycznymi notkami. O czym? O życiu.O tym, co autorce w danej chwili chodzi po głowie.
Codzienność kury domowej nie musi być nudna, a prowadzenie takiego stylu życia nie jest wpisane w cv dożywotnio. Sakowicz z kury stała się kurą-blogerką, by w końcu przeistoczyć się w blogerkę-bizneswoman. Nazwa bloga pozostała bez zmian, a poczucie humoru, którym autorka zaraża odbiorców swoich tekstów, ani odrobinę się nie przytępiło. Dowód? Niedawno pojawiła się jej debiutancki zbiór opowiadań, w którym czytelnicy bez wątpienia znajdą to, co sprawia, że wyczekują kolejnych notek tworzonych pazurem wesołej kury. Przede wszystkim humor, a ponadto absurdalne dialogi, zaskakujące sytuacje, surrealistyczne obrazki.
Na zbiór Żółta tabletka, składa się szesnaście krótkich opowiadań. Wbrew pozorom autorka wybrała trudną formę, bo - moim zdaniem - napisanie dobrego opowiadania bywa niekiedy trudniejsze, niż stworzenie dobrej powieści. Potrzebny jest dobry pomysł, zwięzłość i celność wypowiedzi. Nie ma miejsce na rozbudowane opisy, stopniowe budowanie nastroju. Czytelnika trzeba zauroczyć w pierwszych słowach, dać mu taką historię, by nie zapomniał o niej w chwili, gdy zacznie czytać kolejny tekst. Trudna to sztuka, dlatego niełatwo jest znaleźć dobry zbiór opowiadań, taki, w którym poziom jest wyrównany i nie trzeba przedzierać się przez kilkanaście marnych tekstów, by trafić na dwie czy trzy perełki. W Żółtej tabletce są teksty lepsze i słabsze, takie, które kończą się w chwili przeczytania ostatniego zdania oraz te, które żyją w czytelniku dużo dłużej. Szesnaście opowiadań. Jak myślicie, ile jest wśród nich perełek?
Całkiem sporo.
Anna Sakowicz - szczęśliwa debiutantka [źródło] |
Żółta tabletka napisana jest w stylu, jaki doskonale znają czytelnicy blogerki. Nie jest to taki język, jakim napisana jest większość literackich historii, po które sięgamy na co dzień. Stylowi autorki bliżej do kabaretowych skeczy lub potocznego języka humoresek. Większość jej utworów, doskonale sprawdziłaby się na scenie. Przyznaję, że nie od razu przyzwyczaiłam się do języka, jakim pisane są opowiadania. Lubię zaglądać na Kurę pazurem, ale jednak potrzebowałam chwili, by złapać rytm, nabrać dystansu i po prostu... dobrze się bawić.
O czym pisze Anna Sakowicz? Ano różnie. O zemście na Mieciu co na dupy chodził, o spotkaniu z Ernestem Hemingwayem, o kocie co utknął pod ściekową kratką, o tym jak dzięki książkom dziecko może odkryć nową, dość zaskakującą dla rodzica, pasję. Jeśli to prawda, że pisane przez nas teksty, w pewnym stopniu odzwierciedlają nas samych (a w tym przypadku tak jest na pewno, bo autorka pojawia się też niekiedy w swych opowiadaniach osobiście), to z opowiadań Sakowicz wyłania się postać dowcipnej, uważnej obserwatorki rzeczywistości, która ludzkie słabości czyni bohaterami humoresek, a swoją miłość do literatury zgrabnie upycha w rozmaitych wątkach.
(I nawet pokazuje, jak zachęcić dzieci do czytania, doprowadzając do tego, że choć literaturze niechętne, w końcu zapyta: A mogę tak sobie tutaj sam posiedzieć i poszukać jakieś ciekawej książki?* Nawet tak niewinny temat autorka potraktowała po swojemu. Do tej pory rechoczę na myśl o finale tej historii).
Anna Sakowicz ma dystans do siebie i otoczenia. Dowcip, spostrzegawczość, umiejętność celnego opisu rzeczywistości, zamykanie pewnych scen czy ludzkich cech w krótkich formach literackich - mają szansę stać się jej wizytówką. Wypracowała sobie charakterystyczny styl i jeśli czytając jej blogi, dobrze się przy tym bawicie, to znak, że bez obaw możecie sięgać po zbiór humoresek sygnowany jej nazwiskiem. Sakowicz nie trzyma się jednej konwencji. Bywa u niej dramatycznie i absurdalnie, śmiesznie i gorzko. Pisze dosadnie. Dupa jest dupą, bez zdrobnień i pieszczotliwego klepania po pośladku.
Opowiadania blogerki to pozytywny zastrzyk energii. Różne tematy, różni bohaterowie, zwykle bardzo zaskakujące zakończenia, które niekiedy zmieniają spojrzenie na cały tekst. Najmniej trafiła do mnie historia Nie w swoim mieszkaniu. Opowiadania autorki najczęściej opierają się na elemencie zaskoczenia, na finałowej scenie, która często zmienia sens historii. W tym przypadku lepiej sprawdziłoby się wyjaśnienie podane nieco mniej bezpośrednio. Do moich ulubionych tekstów należą Polubić czytanie i Kotlety (ze względu na zaskakujące puenty) oraz bardzo pomysłowe Spotkanie (luźno kojarzące mi się z O północy w Paryżu Woody'ego Allena).
Jeśli do tej pory nie spotkaliście się z twórczością Anny Sakowicz, nie mogę wam obiecać, że przypadnie wam do gustu jej styl. Być może dopatrzycie się miejscami zbyt wielu powtórzeń, a krótkie, często urywane zdania, wybiją was z rytmu płynnego czytania. Mogę wam jednak przyrzec, że Żółta tabletka naprawdę poprawia humor. A puenty nieraz was zaskoczą.
***
Książkę polecam
wielbicielom opowiadań
czytelnikom z poczuciem humoru
miłośnikom kabaretów
poszukującym odprężającej, lekkiej lektury poprawiającej humor
***
*Anna Sakowicz, Żółta tabletka, Warszawska Firma Wydawnicza, s. 78.
***
Warto zajrzeć
Ciekawa jestem czy mi by się książka spodobała, może się kiedyś przekonam :)
OdpowiedzUsuńNie dowiesz się, dopóki nie spróbujesz. :)
Usuńmyślę, że mogłaby mi się spodobać. Ogólnie lubię takie lekkie, humorystyczne lektury i ostatnio doceniam opowiadania;) Pozdrawiam ciepło i świątecznie! Odrobiny czasu dla siebie i rodzinki, ciepła i humoru, odpoczynku i radości w te święta!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Martuś! Wzajemnie. :)
UsuńNie znam bloga autorki. Trochę obawiałabym się tego języka, o którym wspominasz, ale z drugiej strony chciałabym poznać te obserwacje, jakie poczyniła;)
OdpowiedzUsuńJa to samo, też nie znam bloga autorki. Trzeba tam zajrzeć, posmakować jej stylu ;)
UsuńSprawdźcie koniecznie. :)
UsuńAby napisać dobre opowiadanie, trzeba być, cytując Kochanowskiego, nie leda piórem obdarzonym. Czasem braki niektórych umiejętności można zatuszować w powieści, ale w opowiadaniu zawsze wypłyną na powierzchnię.
OdpowiedzUsuńA możesz polecić jakieś dobre (niefantastyczne) opowiadania?
UsuńOstatnio jakoś nie lubię czytać opowiadań. Wolę znacznie dłuższą fabułę, przy której będę mogła się rozkoszować treścią, dlatego jednak wstrzymam się od szukania powyższej publikacji.
OdpowiedzUsuńTeż wolę dłuższe powieści, ale co jakiś czas opowiadania wpadają mi w ręce.
UsuńJa i tak fanką opowiadań nie jestem, więc... :)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńHumor przyciąga mnie najbardziej :) nie to jak relaks z zabawną książką :)
OdpowiedzUsuńJa się dobrze bawiłam, zwłaszcza przy końcowych opowiadaniach.
UsuńBardzo zachęcająco napisałaś o tej książce. Aż zajrzałam na jej bloga i zginęłam na jakieś dwie godziny.
OdpowiedzUsuńKiedyś uwielbiałam czytać opowiadania, teraz mam wobec niech mieszane odczucia. Moim zdaniem tylko absolutni mistrzowie tego gatunku są w stanie mu sprostać.
OdpowiedzUsuńJa opowiadań nigdy nie doceniałam, dopiero z czasem zrozumiałam, że to naprawdę sztuka, napisać dobry, krótki tekst.
UsuńCoraz więcej blogerów ostatnio zaczyna pisać książki i to jest fajne.
OdpowiedzUsuńZgadzam się. :)
UsuńAniu, dziękuję za recenzję. To chyba moja pierwsza taka na poważnie. :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za możliwość przeczytania książki i trzymam kciuki za dalsze sukcesy. :)
UsuńZdecydowanie najlepsza recenzja "Żółtej tabletki" :-)
OdpowiedzUsuńDzięki! Miło mi to czytać. :)
UsuńLubię książki "kolegów z branży", więc jeśli nadarzy się okazja, z pewnością się skuszę :)
OdpowiedzUsuńDo tej pory niewiele takich czytałam (jedną Kominka, o której w końcu zapomniałam napisać na blogu i "Chustkę").
UsuńCzasami zawitam na bloga Kura Pazurem i bardzo lubię sposób, w jaki jest pisany. Wnioskuje więc, że i opowiadania by się mi spodobały :)
OdpowiedzUsuńTak myślę. :)
UsuńOpowiadania to taka chwila.... no ale mogą być i fajne ;) Nie miałam jeszcze przyjemności z autorką ;)
OdpowiedzUsuńTe są fajne i zabawne, więc mogłyby Ci się spodobać.
UsuńNie znam blogów pani Ani, ale chętnie poczytam:)
OdpowiedzUsuńZajrzyj, zwłaszcza na Kurę. Fajnie się czyta. :)
UsuńŚwietnie napisałaś o tym zbiorku opowiadań. Bardzo lubię takie czytać i zaraz biegnę odwiedzić blogerkę, której się poszczęściło, co nie znaczy, ze sama nie zapracowała na swój sukces. A tytuł postu świetny :D
OdpowiedzUsuńCieszę się i zżera mnie ciekawość, czy blog autorki Ci się spodobał.
UsuńCenię opowiadania za ich lapidarność i przewrotność. Chętnie więc przeczytałabym tę ksiażkę, mimo specyficznego stylu, jakim jest zapisana.
OdpowiedzUsuńStyl specyficzny, ale pasuje do treści.
UsuńNa początek chyba odwiedzę blogi autorki, żeby sprawdzić, czy jej styl mi odpowiada.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że kolejnej blogerce udało się napisać książkę. :)
I jak? :)
UsuńNie jestem wielbicielką opowiadań, więc na razie nie będę się rozglądać za tą książką ;)
OdpowiedzUsuńJa też nie, ale to był miły przerywnik między powieściami.
UsuńO, widzę, że na blogu Autorki jest fragment opowiadania, poniucham jako uzupełnienie Twojej recenzji i sprawdzę, czy to coś dla mnie:)
OdpowiedzUsuńI jak? I jak? :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOstatnio zaprzyjaźniłam się z horrorowymi opowiadaniami, więc może czas i na te humorystyczne. Nie znam blogów autorki, ale pewnie zanim sięgnę po książkę to odwiedzę jej strony :)
OdpowiedzUsuńO, a ja zapomniałam ściągnąć "Zombiefilię". :/
UsuńZawsze można to nadrobić :)
UsuńO ile znów się nie zapomni. :D
UsuńPierwsze słyszę o Pani Ani, ale przyznaję, że po Twojej recenzji jestem pod wrażeniem jej osoby. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane doświadczyć jej prozy i nadal czuć to samo uczucie.
OdpowiedzUsuńZajrzyj na jej blogi. Zwłaszcza na Kurę pazurem. :)
UsuńOo, ciekawie, chętnie bym przeczytała i zajrzę też na blog autorki :)
OdpowiedzUsuńMiłego czytania. :)
UsuńNie przepadam za krótkimi formami literackimi, aczkolwiek "Żółtą tabletką" mnie przekonałaś skutecznie. Muszę przeczytać, a na blog zaraz zajrzę. Gdzie ja się ukrywałam, że jeszcze go nie znam?
OdpowiedzUsuńWszystkich blogów się nie da znać. :)
Usuń