Małgorzata Hayles Tymczasowa Wyd. Replika 2012 288 stron |
Otworzyłam Tymczasową Małgorzaty Hayles. Przeczytałam stronę, dwie, piętnaście. I już po chwili mnie nie było. Zamieszkałam w tej książce na dobrych kilka godzin. Ciałem i duszą.
To nie jest książka o mnie i całą sobą nie chcę, by kiedykolwiek była, a jednak się w niej odnalazłam od stóp po rozwianą wiatrem grzywkę.
Nie spodziewałam się. Nic a nic. Choć okładka szalenie mi się podobała, kolejne recenzje pozwalały sądzić, że mam w rękach świetną powieść, autorkę miałam przyjemność poznać, a z jej opowieści wynikało, że to bardzo przemyślana fabuła, to nie spodziewałam się.
Nie spodziewałam się, że ta książka zrobi na mnie aż takie wrażenie.
Zaczynamy kursywą, bo początek Tymczasowej należy nie do Marty, głównej bohaterki, a do jej męża. Być może, gdyby to jemu było dane zabrać głos, opowiedziałby o swojej żonie, która wbrew prawom natury z motyla zmieniła się w poczwarkę. Codzienność związała jej piękne włosy w bezkształtny węzeł, ubrała w rybaczki i luźne bluzy, zabrała czas na zdobienie twarzy makijażem. Marta zaprzęgnięta w kierat domowych obowiązków nie jest tą samą kobietą, w której się zakochał. Ostatnio większość czasu spędza w łóżku i nie oznacza to wcale podwyższonej ochoty na seks. Zwinięta w kłębek, blada, zmęczona, jakby nękana nieustającą chandrą, niby dba o dom podczas nieobecności męża, ale nie ma to nic wspólnego z radosnym krzątaniem się między praniem, gotowaniem a dziećmi. Jeszcze trochę mężowskich refleksji i kursywa się kończy.
Oddajemy głos Marcie.
Obecnie żyjemy z Tomkiem w atmosferze schyłku. On chyba też to czuje, bo jego kłamstwa stają się coraz bardziej niechlujne, a nasze rozmowy coraz bardziej wymuszone[1]. W małżeństwie bohaterów Tymczasowej dzieje się źle. Próżno szukać dawnej czułości i bliskości, miłość wydała swoje owoce, po czym powoli zaczęła umierać. Gdy jej zabrakło, ona zwinęła się w kłębek na zimnej pościeli, on przytulił się do gorącego boku w pełnym seksu łóżku kochanki. Mówili już wtedy innymi językami, ich małżeństwo stało się teatrem, w którym każde z nich starało się grać swoje role. Niestety nawet najlepsze przedstawienie musi się kiedyś skończyć. On spakował swoje rzeczy i opuścił scenę, ona została wśród starych dekoracji. Oszukana, zraniona, samotna, z głową pełną kotłujących się myśli.
Zaczynasz się zastanawiać na swoim udziałem, bo przecież, tłumaczysz sobie, zdrada nie bierze się z próżni, tylko z braku, a to dwa zupełnie inne rodzaje niczego. Czy go zaniedbywałam? Czy byłam nudna w łóżku? Co też może mieć ona, czego nie mam ja?[2]
Małgorzata Hayles - spotkanie autorskie w ramach akcji "Poznań w Matrasie. Lubię To!" - Poznań, 2013 |
Można zwariować od natłoku rozważań, które do niczego nie prowadzą, nie przynoszą spokoju ani odpowiedzi, a jedynie dobijają poczuciem winy. Odejście bliskiej osoby to jednocześnie koniec świata i początek czegoś nowego. Nagle okazuje się, że rachunki same się nie płacą, komoda straszy niezapełnioną szufladą, a łóżko może być jeszcze bardziej puste. Marta, wtłoczona w rolę posłusznej żony, troskliwej matki, spolegliwej siostry, uległej córki, niezbyt idealnej synowej, ma okazję sprawdzić ile w granych przez nią rolach, jest tak naprawdę jej samej. Czasami dostosowując się do oczekiwań innych, tak przestajemy być sobą. Decyzje Marty do tej pory były decyzjami jej męża. Wie co lubi Tomek, ale ma problem ze wskazaniem swoich ulubionych filmów czy dań. Teraz ma okazję przekonać się, jak może wyglądać życie kogoś, kto sam o sobie stanowi, kto ma wpływ na to kim jest i jakiego koloru kanapę postawi w salonie. Problem w tym, że nie wiadomo czy bohaterka będzie miała odwagę wykorzystać odzyskaną wolność, czy wiele lat wcześniej zamykające się za nią drzwi klatki, nie przytrzasnęły jej skrzydeł. Może przyjazd siostry postawi ją na nogi?
Tymczasowa nie porusza oryginalnej tematyki. O zdradzie, próbach odzyskania własnej tożsamości, o trudzie radzenia sobie w nowej sytuacji i kulawej wierze w miłość, powiedziano już chyba wszystko. Co sprawia, że powieść Małgorzaty Hayles jest tak wyjątkowa? Przede wszystkim język. Autorka sama przyznała, że jest perfekcjonistką, że ważne są dla niej nie tylko zasady gramatyki, ale także melodia tekstu. Niekiedy długo poszukuje właściwego słowa, by tekst miał odpowiednie brzmienie. Ktoś może pomyśleć, że to jedynie puste słowa, ale gwarantuję, że po przeczytaniu debiutu (!) Hayles, zmieni on zdanie. Tymczasowa jest powieścią ogromnie dopracowaną, pełną niezwykle trafnych zdań. Mimo dramatu Marty, lektura jest niesamowicie przyjemna. Autorka czaruje słowem, bez względu na to, czy chce czytelnika wzruszyć, czy rozbawić. W każdym wariancie świetnie się sprawdza, a połączenie przykrej tematyki z umiejętnością delikatnego rozładowywania napięcia sprawiła, że czytając tę książką to miałam łzy w oczach, to znów śmiałam się jak przysłowiowy głupi do sera.
W powieści nie zabrakło momentów wyciskających łzy, ale Małgorzata Hayles nie napisała depresyjnej historii z dającym nadzieję happy endem, lecz zafundowała czytelnikom zgrabne połączenie elementów dramatycznych i refleksyjnych z dawką humoru, która pozwoliła odetchnąć po cięższych emocjonalnie scenach. Duża w tym zasługa Johna, Amerykanina, partnera siostry Marty. Jego luz, otwartość i zabawne gafy językowe niejednokrotnie posyłały nostalgię precz. Oprócz wgłębiania się w świat wewnętrznych przeżyć głównej bohaterki, poznamy też relacje łączące ją z bliskimi. Nitki splatające bohaterów, niekiedy są bardzo wątłe, innym razem tworzą mocny, wręcz duszący sznur. Będzie życiowo, to pewne.
Tymczasowa to nie tylko emocje bliskie niestety wielu kobietom, piękny język i dobrze nakreśleni bohaterowie, to także mnóstwo nawiązań do świata kultury i sztuki. Wszystko to jest zgrabnie i inteligentnie wplecione w powieść, a mnie się oczy cieszyły ilekroć trafiałam w tekście na nazwiska ukochanych twórców. Trudno nie podziwiać autorkę za erudycję i umiejętność dobierania słów, za trafność skojarzeń i sugestywne opisy. Rzadko zdarza mi się trafić na powieści, których autor uprawia tak umiejętną żonglerką słowa. Jedno z moich ulubionych (wielu ulubionych) zdań mocno podkreśliłam ołówkiem. Dwa razy. W scenie, w której Marta z dwójką szamoczących się, rozwrzeszczanych dzieci próbuje wyjść na spacer, padają takie oto słowa: Wychodziłam ja i moje sześć rąk, ja i moje sześć stóp, moje trzy krzyczące twarze Muncha[3]. Pięknie, trafnie, obrazowo.
Niepozorna powieść. Ładna buzia na okładce i różowy motyl. Tytuł, który niczego nie sugeruje, nic nie odsłania. Obcy mi temat. W środku znalazłam przepiękne opisy, celne spostrzeżenia i aluzje. Kunderę, Hłaskę, Muncha i Miró. Moje myśli, moje obawy i emocje. Moją Barcelonę, tak wspaniale opisaną. Między śmiercią i próbą odrodzenia Marty, jej upadkami i wysiłkami, by stanąć na nogach, odnalazłam kawałki siebie, rozrzucone między poszczególnymi scenami.
Małgorzata Hayles wysoko stawia poprzeczkę swoim koleżankom po piórze. Udowadnia, że literatura poruszająca kobiecą tematykę, może być literaturą na wysokim poziomie.
Małgorzata Hayles wysoko stawia poprzeczkę swoim koleżankom po piórze. Udowadnia, że literatura poruszająca kobiecą tematykę, może być literaturą na wysokim poziomie.
Eddie Vedder - Society
(BTW: utwór pochodzi ze ścieżki dźwiękowej świetnego filmu Wszystko za życie)
***
Książkę polecam
miłośniczkom literatury kobiecej na wysokim poziomie
ceniącym erudycję i piękny język powieści
poszukującym motywacji do tego, by wziąć się w garść i wyrwać z klatki
kobietom przytłoczonym codziennością
mężczyznom, którzy chcą lepiej poznać kobiety
***
[1] Małgorzata Hayles, Tymczasowa, Wyd. Replika, 2012, s. 19.
[2] Tamże, s. 26.
[3] Tamże, s. 121.
***
Warto zajrzeć
Jak taka super jest ta książka, nie pozostaje mi nic innego, tylko ją przeczytać !:))
OdpowiedzUsuńA mnie pozostaje gorąco zachęcać. :)
UsuńŚwietnym językiem i nawiązaniami do kultury autorka podbiła również moje serce. Potwierdzam, jest to debiut na bardzo wysokim poziomie :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnej książki.
UsuńMam tę książkę, więc na pewno przeczytam. Temat dla mnie trudny, bo byłam w podobnej sytuacji,dlatego też nie rwałam się do niej zbytnio, żeby nie rozdrapywać ran. Teraz mam nowe życie, inne, nie wiem czy lepsze, ale na pewno szczęśliwsze:) Przeczytam, żeby zobaczyć, jak poradziła sobie bohaterka.
OdpowiedzUsuńJak szczęśliwsze, to nie ma bata - na pewno lepsze. I życzę Ci, żeby tak już zostało. :)
UsuńI co tu mądrego napisać, poza tym, że narobiłaś apetytu?
OdpowiedzUsuńPaula, często sięgasz po literaturę kobiecą, a ta jest naprawdę dobra. Nie ma takiej opcji, żeby Ci się nie spodobała.
UsuńZauważyłam taką prawidłowość, że jak książka jest bardzo mocno spodoba, to można o niej pisać elaborat. Powyżej dowód :) Już po pierwszym akapicie stwierdziłam, że to musi być rewelacyjne i chcę to przeczytać. A gdy wspomniałaś o Barcelonie i pięknych opisach... Chyba w najbliższym czasie księgarnia mnie zawita. Choć nie powinnam tam w ogóle wchodzić w najbliższym czasie. Eh ja nieszczęsna! ;p
OdpowiedzUsuńTrafne spostrzeżenie. Jak coś jest przeciętne to się nie chce o tym pisać, jak złe, to może i wylałabym swoje żale, ale zawsze mam obawy przed tym, że wyjdzie zbyt złośliwie, a jak coś się podoba, to wręcz trzeba się po rękach bić, żeby nie pisać więcej.
UsuńBiedactwo. :P
Także nie za bardzo lubię "nawymyślać" na temat jakieś książki. Ale bywają takie, na których temat bardzo ciężko znaleźć pozytywne myśli. Miałam chyba ze dwie takie do tej pory.
UsuńTeraz tak mi przyszło do głowy. Widzę, że także masz chorobę zwaną Hiszpańskie (a może Barcelońskie?) Maniactwo. Nadawałabyś się najlepiej do mojego hiszpańskiego wyzwania :D Jeżeli tylko masz taką ochotę, zapraszam :)
Zwykle daje się o książce napisać coś dobrego, jak nie pomysł ciekawy, to postaci niczego sobie, ale czasami faktycznie, z której strony by nie podchodzić, tam bubel. ;)
UsuńWrzuciłam baner do zakładki, ale nie obiecuję, że się zorganizuję. Mam już całą listę wyzwań, w których miałam brać udział, ale... zapominam o wrzucaniu linków. Nawet we własnym uzupełniam tej tak raz na dwa tygodnie, mniej więcej. :P
I skąd ja mam brać czas na te wszystkie książki, które MUSZĘ przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, ale jak znajdziesz magazyn z dodatkowym czasem, to krzycz. Będę w pięć minut.
UsuńNo proszę, aż tak dobra książka? :)
OdpowiedzUsuńJest świetnie i mądrze napisana, co do tego nie ma wątpliwości. To, jak bardzo Ci się spodoba zależy od tego, czy tematyka Ci odpowiada. :)
UsuńSzczerze mówiąc to jestem trochę zawiedziona. Tak dobrze mówiłaś o tej powieści, a tu się okazuję, że fabuła taka mało dla mnie ciekawa - liczyłam na coś innego. Najpierw chciałam skusić się na erudycję, ale potem uświadomiłam sobie, że sama nie jestem erudytka, więc to chyba nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńNo pięknie, to ja się zachwycam, a ta jest zawiedziona. Aleksandro, nie marudź!
UsuńA tak swoją drogą: ciekawa fabuła to dla Ciebie...? :)
Postaram się, ale z tym może być ciężko ;)
UsuńCoś o czym nigdy nie słyszałam, jakaś zbrodnia, tajemnica... Może chodzi oto, że jak sama napisałaś, nie jest to oryginalna tematyka - mam wrażenie, że obecnie każda powieść obyczajowa mówi o kobiecie, którą zostawił mąż i która dopiero po jego odejściu odkrywa siebie :D Oczywiście może być tak, że oklepany motyw zostanie świetnie wykorzystany i autor odkryje jego potencjał, ale jakoś nie czuję się zainteresowana "Tymczasową"...
Ech.
UsuńAch, te zbrodnie. Nigdy się nie nudzą. :P
Trochę straszne, ale prawdziwe :P
UsuńLud jest spragniony krwi. :P
Usuń"Sprawa krwawi, publika się bawi" :P
UsuńŻe co proszę? :P
UsuńA tak uznałam, że ten cytat będzie tu pasować ;) czytam akurat "Demony dobrego Dextera".
UsuńW sumie pasuje. :D
UsuńNajpierw jak to ja zacznę od końca, uwielbiam Society!! :)) a książka już dawno za mną chodzi, tylko mnie utwierdziłaś,że powinnam ją przeczytać i koniec!:))
OdpowiedzUsuńStawiam ogon mojego kota (sorry, Mysza) na to, że Ci się spodoba. :)
UsuńOstatnio zaczęłam zwracać większą uwagę na piękny, literacki język powieści, dlatego pod tym względem ta książka powinna przypaść mi do gustu. Czy spodoba mi się sama historia? Tego jeszcze nie wiem;)
OdpowiedzUsuńHistoria życiowa, więc jest duża szansa, że Ci się spodoba. Trochę smutna, trochę zabawna no i świetnie napisana.
UsuńUwielbiam Veddera, książka widzę, że jest interesująca ;) Już nie chwal się tak tymi kwiatami! :P
OdpowiedzUsuńPrzesyłam pyszniutkie, smaczniutkie walentynkowe buziaki. xx
Już się nie chwalę. W obecnym stadium są zdecydowanie mniej fotogeniczne. :P
Usuń:*
I już jestem ciekawa tej książki i to bardzo :)
OdpowiedzUsuńTobie też się spodoba. Na pewno. :)
UsuńUwielbiam takie książki. Jestem pewna, że mnie też oczaruje, dlatego nie mogę się doczekać, aż i ja ją wkrótce przeczytam. Okładka faktycznie, jest piękna!
OdpowiedzUsuńJak nie lubię różowego, tak okładka zauroczyła mnie od pierwszej chwili. A zawartość - jeszcze lepsza.
UsuńPrzyznam, że autorka zaciekawiła mnie już w momencie, kiedy usłyszałam, ze będzie na jednym z poznańskich spotkań, zaciekawiła mnie swoją osobą i oczywiście tą książką, z którą zapoznawałam się na stronie wydawnictwa. Ty jeszcze lepiej mi ją tylko "zareklamowałaś" i mam na nią niezmierną ochotę :)
OdpowiedzUsuńCieszę się. Ta książka naprawdę udowadnia, że można pisać o kobietach dla kobiet (choć i panowie mogliby tę książkę przeczytać) i zrobić to naprawdę dobrze.
UsuńWiele słyszałam o tej książce, ale do tej pory nie czytałam tak pochlebnej recenzji :) Aż mam ochotę sięgnąć po tę książkę! :)
OdpowiedzUsuńMnie ogromnie zauroczyła, stąd tyle entuzjazmu. Ciężko się było powstrzymać. ;)
UsuńPo tak zachęcającej recenzji nie pozostaje nic więcej, jak tylko koniecznie przeczytać tę książkę:)
OdpowiedzUsuńCieszę się. :)
UsuńRecenzja aż krzyczy: przeczytaj książkę, przeczytaj!!!, co mnie jeszcze bardziej motywuje do jej przeczytania. :)
OdpowiedzUsuńNie zwlekaj więc. :)
UsuńNie spodziewałam się, że to tak dobra książka! Muszę przeczytać i to niedługo. Lubię powieści, w których banalny temat pokazany jest w sposób wyjątkowy i zapadający w pamięć.
OdpowiedzUsuńTeż jestem zaskoczona. Niby liczyłam na to, że to będzie dobrze napisana książka, ale nie aż tak. :)
UsuńTytuł zanotowałam bo tak napisałaś o tej książce, że aż chce się czytać :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się nie zawiedziesz.
UsuńOj kusisz... muszę ją przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńTaki był mój cel. ;)
UsuńPolecasz: miłośniczkOM literatury kobiecej. Miłośniczką takowej nie jestem, okładka jest odstręczająca dla mnie (zignorowałabym całkiem recenzję przez to), nie jestem fanką tych panów, do których się odnosi autorka w książce (serio, odnosi się tylko do panów?), ale ten cytat o trzech twarzach Muncha mnie rozwalił i chyba to on zadecydował, że jednak przeczytam, mimo tego, że nie lubię "kobieta odkrywa siebie dopiero jak ją mąż zostawił". Jakby sama z siebie nie mogła. ;)
OdpowiedzUsuńO, dzięki. Już poprawiłam. Że też nikt wcześniej tego nie zauważył... O_o
UsuńWynotowałam te odniesienia, które dla mnie były najciekawsze. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, jakiej płci są wymienione osoby. Dla mnie to nie ma znaczenia. Liczy się dorobek, nie płeć, a akurat dorobek mają ciekawy.
No właśnie, wygląda na to, że sporo kobiet nie może tak sama z siebie. Chyba nie łatwo wyjść z roli, w którą raz się weszło, zwłaszcza, gdy się ma słaby charakter (a widocznie bohaterka taki miała, bo inaczej już na początku tupnęłaby nogą, zamiast kłaść uszy po sobie).
Książkę przeczytam. Na pewno. Za ten właśnie cytat, który przytoczyłaś. Bo podobnie jak @forculturessake nie przepadam za tego typu tematyką. I jeśli nie jest to kolejna wyprowadzka na wieś, a mądra powieść kobieca, trzeba jak najbardziej promować! :)
OdpowiedzUsuńWyprowadzki na wieś nie ma, możesz spokojnie czytać. :D
UsuńCzytałam jakieś recenzje tej książki, ale do tej pory nie miałam z nią styczności. Może to się kiedyś zmieni:)
OdpowiedzUsuńPozostaje mi liczyć na to, że faktycznie się zmieni, bo naprawdę warto tę książkę przeczytać.
UsuńLubię literaturę kobiecą, więc to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńE tam, i tak najbardziej Cię kojarzę z kryminałami. :D
UsuńWidzę, że wyrobiłam sobie już kryminalny image :P
UsuńZdecydowanie tak. :)
Usuń