czwartek, 26 września 2013

"Lubię pogodnych, wesołych ludzi,
więc tacy muszą też być przynajmniej niektórzy moi bohaterowie."
* wywiad z Renatą Kosin *

Zapraszam Was do lektury wywiadu, który może będzie początkiem jakiegoś cyklu, a może jedynie jednorazowym wybrykiem. Czas pokaże. Tymczasem przedstawiam Wam mojego pierwszego gościa.

Rodowita Podlasianka, od kilkunastu lat na stałe zadomowiona na Warmii. Absolwentka Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Zadebiutowała osiem lat temu zbiorem scenariuszy, napisanych dla młodzieżowej grupy teatralnej, z którą pracowała. Pasjonatka w najszerszym ujęciu tego słowa. W 2011 roku jej miłość do podróży zaowocowała wygraną w II Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Podróże bez granic”. Niestety, na pozostałe pasje (plastyczne, rękodzielnicze, kulinarne, ogrodnicze i kilka innych) zaczęło brakować czasu, dlatego autorka zebrała je wszystkie w ramach jednej, tej największej, którą jest pisanie.[źródło]

Zapraszam Was do lektury wywiadu z Renatą Kosin, autorką powieści Mimo wszystko Wiktoria oraz Bluszcz prowincjonalny.

Renata Kosin podczas wizyty w Polskim Radiu Białystok
[źródło]


***

Zacznę może nietypowo, bo nie od literatury, a od rękodzielnictwa.
Ma Pani artystyczną duszę. Malarstwo, rękodzieło, pisarstwo, kulinaria...

Myślę, że to zamiłowanie do wszelkich robótek wzięło się nie tylko z wewnętrznej potrzeby tworzenia, ale również ze względów praktycznych. Zaczęło się od przerabiania, naprawiania i dopasowywania, czasem tylko po to, żeby było inaczej niż przedtem. Dopiero później odkryłam, że takie dawanie nowego życia różnym, czasem nieciekawym przedmiotom sprawia mi przyjemność, podobną jak przy tworzeniu całkiem nowych rzeczy. Wymyślanie czegoś od podstaw jest bardzo frapującym zajęciem i dotyczy to zarówno przedmiotów wykonanych różnymi technikami rękodzielniczymi, wszelkich kuchennych eksperymentów jak i układania kolejnych historii. Wszystko daje tę samą przyjemność i wielką satysfakcję, gdy tylko uda się z powodzeniem zakończyć to, co się z zapałem zaczęło. Zamiar oczywiście nie zawsze przekłada się na szczęśliwy efekt, jednak gdy tak się zdarzy, w większości przypadków nie zniechęca do kolejnych prób.

Mimo wszystko Wiktoria w wersji retro,
czyli... szkatułka na skarby
[źródło]

Nie brak Pani pomysłów, tylko pewnie z wolnym czasem jest już gorzej. Stawiając na rozwijanie swojej literackiej pasji, musiała Pani z czegoś zrezygnować. Czy to był trudny wybór?

Wybór pewnie byłby trudny, dlatego zrobiłam tak, żeby nie musieć z czegokolwiek rezygnować. Może jedynie zawiesiłam niektóre rzeczy na jakiś czas na kołku, jednak bez żalu i poczucia, że coś straciłam. Zawsze było tak, że zajmowałam się tym, na co miałam w danym momencie ochotę i co sprawiało mi największą przyjemność, poza oczywiście pewnymi czynnościami, których z poczucia obowiązku i zwyczajnej przyzwoitości nie da się uniknąć. Teraz głównie piszę, co nie znaczy, że nie znajduję czasu na inne przyjemności. Znajduję, i to nie jest aż takie trudne. Zawsze da się wygospodarować kilka chwil np. na ugotowanie czegoś dobrego, czy ozdobienie gęsiego jajka techniką decoupage, lub posadzenie paru nowych roślin w ogródku. Należy tylko zastanowić się, w którym momencie człowiek traci bezproduktywnie swój czas (a zaręczam, że każdemu z nas to się zdarza), wychwycić te momenty i egoistycznie, bez wyrzutów sumienia przeznaczyć je na własne przyjemności. Wtedy unikniemy nieprzyjemnego poczucia, że to co robimy tylko dla siebie, odbywa się kosztem czegoś, co wydaje się (choć czasem w sensie dosłownym – tylko wydaje się) ważniejsze.  

świąteczna bombka autorstwa Renaty Kosin
[źródło]

Pasję tworzenia przemyca Pani w książkach. W debiutanckiej Mimo wszystko Wiktoria wiele bohaterek czerpie radość z rękodzielnictwa, w Bluszczu prowincjonalnym również pojawiają się artystyczne motywy. Czy oprócz tworzenia "małych dzieł sztuki" lubi się Pani otaczać pięknymi, unikalnymi dziełami ludzkich rąk? Bywa Pani w galeriach lokalnych twórców, na targach rękodzielniczych?  Ma Pani swoich ulubionych twórców?

Oczywiście, że w miarę możliwości bywam na targach, na przykład na Jarmarku w Kiermusach, który opisałam w Bluszczu prowincjonalnym. Jeśli chodzi o „otaczanie się dziełami ludzkich rąk”, nie jest chyba w moim domu tego aż tak dużo (nawet tych rzeczy, które wyszły spod moich osobistych rąk), ponieważ wybieram te przedmioty kierując się nie tylko ich walorami estetycznymi, ale przede wszystkim tym, w jaki sposób do mnie trafiły, przez kogo zostały wykonane.
Jeśli chodzi o twórców, znam ich zbyt wielu, żeby móc wymienić wszystkich. Bardzo mi bliskie są białostockie blogerki, z których część mogłam poznać osobiście. Jednej z nich – nieprzeciętnie i bardzo wszechstronnie utalentowanej Jolince, poświęciłam artykuł na stronie patrona mojej książki. Inny artykuł na tej samej stronie napisałam o jeszcze innej blogerce, niepoznanej dotąd osobiście, jednak w jakiś sposób mi bliskiej. Delfinę, która szyje przepiękne lalki poznałam w bardzo nieprawdopodobnych dość okolicznościach, które pociągnęły za sobą inne, jeszcze bardziej nietypowe okoliczności - tak dziwne i nieprawdopodobne, że jeśli wcześniej nie wierzyłam w coś takiego, jak przeznaczenie, to teraz w nie wierzę.

jarmark staroci w Kiermusach
[źródło]

Jednym z patronów Pani książki jest Centrum Rękodzieła. Czy w Centrum można znaleźć galerię Pani prac?

Nie. Jest tam tylko przygotowany przeze mnie tutorial. Pokazuje krok po kroku, jak samodzielnie ozdobić szkatułkę w technice decoupage. Natomiast galeria moich  prac sprzed kilku lat poniewiera się gdzieś po Internecie trochę zakurzona i zapomniana, czasem tylko podkradam z niej jakieś zdjęcia przedmiotów, które chcę  przekazać dalej w różnego rodzaju konkursach lub aukcjach.


Rękodzielnictwo jest pasjonującym tematem, ale przejdźmy do Pani książek. Mimo wszystko Wiktoria jest lekturą niepozbawioną trudniejszych tematów, ale lekki, humorystyczny styl sprawia, że wydają się one nieco mniej przytłaczające. W drugiej powieści, Bluszcz prowincjonalny, wciąż pojawiają się zabawne akcenty, jest ich jednak zdecydowanie mniej i pomimo wspaniałego klimatu Podlasia, niekiedy robi się przygnębiająco. Skąd taka zmiana? Lepiej się Pani czuje w nieco poważniejszej tematyce?

Moja koleżanka „po piórze” - Magdalena Zimniak, w recenzji Mimo wszystko Wiktoria opublikowanej na jej blogu napisała, że życzyłaby sobie w mojej twórczości trochę więcej „pazura”. Ponieważ sama nie przepadam za tzw. „lukrowaną literaturą”, wzięłam sobie tę jej radę do serca, jak widać chyba aż za mocno… ;) Ale mówiąc już całkiem poważnie - myślę, że jak każdy, kto jest na początku „czegoś”, zwykle próbuje wszystkiego, właśnie po to, żeby sprawdzić w czym czuje się najlepiej. Wydaje mi się, że jeszcze trochę potrwa, zanim będę na pewno wiedziała, w czym ja czuję się najlepiej. Jednak już teraz wiem, że przynajmniej niewielka dawka humoru będzie pojawiać się w kolejnych książkach. Lubię pogodnych, wesołych ludzi, więc tacy muszą też być przynajmniej niektórzy moi bohaterowie.

Renata Kosin na swoim pierwszym spotkaniu autorskim
[źródło]

Skąd pomysł na to, by obie powieści delikatnie połączyć obecnością pewnych postaci?

Pomysł pojawił się w trakcie pisania pierwszej powieści, kiedy pomyślałam, że postać Anny zasługuje na trochę dłuższą historię, niż epizod, który jej przypadł w Mimo wszystko Wiktoria. Za nią poszły pozostałe bohaterki, ponieważ pomyślałam, że moim dotychczasowym czytelnikom będzie miło, jeśli przy okazji czytania Bluszczu prowincjonalnego dowiedzą się, co słychać u Michaliny, Gabrieli i Zuzanny.

Czy w kolejnych powieściach również odnajdziemy znane nam nazwiska?

Nie. Dwie kolejne powieści, które ukażą się prawdopodobnie w przyszłym roku, są zupełnie inne od poprzednich. Z całkiem nowymi bohaterami, fabułą i cechami gatunkowymi. Mam jednak ogromną nadzieję, że te zmiany nie zawiodą moich dotychczasowych czytelników, i jeśli zaskoczą, to tylko pozytywnie.

Renata Kosin ma talent nie tylko literacki
[źródło]

Podobno każda książka nosi w sobie ślady autobiografii pisarza. Jest Pani rodowitą Podlasianką interesującą się rękodziełem, lubiącą gotować, czego echo można odnaleźć w Pani książkach. Częściej sięga Pani po własne doświadczenia, cudze historie czy puszcza Pani wodze fantazji?

Postacie i historie opisane w moich książkach są fikcyjne, jednak niektóre mają pewne cechy ludzi (tylko cechy, nie elementy biografii), z którymi kiedyś się zetknęłam. Myślę, że ciężko byłoby napisać jakąkolwiek książkę całkiem pozbawioną wpływów z tego, co zdarzyło się w życiu autora i co go ukształtowało tak, że stał się tym, kim jest. Mnie również ukształtowało miejsce, w który dorastałam, ludzie, którzy mnie otaczali. Przez to zawsze będą mieli pośredni wpływ na to, co kiedykolwiek napiszę. Myślę (jednak tu mówię już wyłącznie w swoim imieniu), że nie temat moich książek, ale ich ogólny klimat w jakiś sposób zawsze będzie demaskował mnie przed bardziej wnikliwym czytelnikiem pokazując, kim naprawdę jestem - jako człowiek, nie autor.

Co jest dla Pani trudniejsze: kreowanie postaci, tworzenie dialogów, tła, a może samo wymyślanie fabuły?

Gdybym miała wybierać spośród wymienionych, wybrałabym tło, a właściwie te jego elementy, które nie mają jakiegoś większego znaczenia dla fabuły, ale są potrzebne, żeby opowieść nie utkwiła w próżni. Jednak tak naprawdę najwięcej zależy od samopoczucia, a to z kolei od tak zwanego „dnia”, który bywa lepszy, lub gorszy, czasem bez wyraźnej przyczyny.

Brzostowo znane z powieści Bluszcz prowincjonalny
[źródło]

Nie obawiała się Pani, że sięgając po schemat "mieszczanka ucieka na wieś" (Bluszcz prowincjonalny), stworzy Pani książkę, którą czytelnicy potraktują jak kalkę, nawet nie próbując wgłębiać się w historię?

To chyba przez mój nieco „pokręcony” charakter i wrodzoną przekorę, choć wiem, że ta, jak już zdążyłam się przekonać, niestety czasem mnie gubi. Postanowiłam jednak znów zaryzykować, ponieważ bardzo chciałam udowodnić, że z czegoś, co już zostało milion razy wytarte, wymięte, zużyte, przeżute i wyplute da się jeszcze wydobyć coś całkiem nowego.
Pomyślałam, że mam pewien atut, który mogłabym spróbować wykorzystać podczas pisania kolejnej powieści. Ten atut to fakt, że sama jestem prowincjuszką, znam tę prowincję od tak zwanej podszewki i nie patrzę na nią przez pryzmat stereotypów. Bardzo chciałam jak najlepiej spożytkować tego mojego „asa z rękawa” po to, żeby tę wyświechtaną już nieco prowincję trochę „odmitologizować”. Uwolnić z wykreowanego nie tylko w literaturze wizerunku, jaki wszyscy znamy. Starałam się pokazać prawdziwy podlaski zaścianek, ale tak jak go widzą ludzie, którzy tam mieszkają, a nie oczami „mieszczanki, która ucieka na wieś”. Zresztą moja bohaterka - uciekinierka też jest przecież prowincjuszką, tylko potrzebuje trochę czasu, żeby sobie przypomnieć, jak nią być.

Zwykle w każdej powieści mam swojego ulubionego bohatera. W pierwszej powieści był to Filip Orecki, w drugiej niesforny Arturek. Przywiązuje się Pani do swoich bohaterów? Ma Pani wśród nich swoich ulubieńców?

Przywiązuję się, nawet bardzo i trudno mi czasem od niektórych się „odkleić”. Wtedy sobie obiecuję, że jeszcze do nich kiedyś wrócę i dam im osobną historię (tak jak to było w przypadku Anny). Jedną z takich bohaterek jest Leokadia Jęrzych de domo Trzaska. Okazała się na tyle inspirującą postacią, że wspomniana przeze mnie rękodzielniczka – Delfina, uszyła niemal metrowej wysokości lalkę przedstawiającą tę właśnie bohaterkę. Lalka powędrowała do jednego z warszawskich przedszkoli, które wygrało ją w blogowym konkursie. Myślę, że Leokadia pojawi się w którejś z moich kolejnych powieści, podobnie jak podlaskie (choć fikcyjne) Bujany z Bluszczu prowincjonalnego.

Poznajecie? Ten właśnie dom znalazł się na okładce
Bluszcza prowincjonalnego
[źródło]
Po jakie lektury sięga Pani najczęściej? Książki jakich gatunków są Pani najbliższe? Czy wśród autorów są tacy, po których książki sięga Pani "w ciemno"?

Czytam dużo, sięgając po bardzo różne gatunki (choć nie po wszystkie z tym samym zapałem), bardzo różnych autorów. Niestety, nie mam stale ulubionego twórcy, a sięganie w ciemno nie zawsze się udaje. Jednak wcale nie dlatego, że lubiani autorzy zaczynają gorzej pisać, ale dlatego, że zmienia się odbiorca ich dzieł. Konkretny czytelnik, w tym wypadku ja. Od kiedy nauczyłam się czytać, ciągle się przeobrażam - najpierw rosłam i dojrzewałam, zmieniały się też moje potrzeby, zainteresowania, spojrzenie na różne rzeczy i sprawy, które przyjmują całkiem inną formę wraz z nabywanym doświadczeniem. Wiele zależy też od nastroju, pory roku czy po prostu kaprysu, by sięgnąć po daną książkę. Te zmiany wciąż trwają, dlatego pewnie nigdy nie będę w stanie wymienić tytułów, które były, są i będą mi bliskie. Dziś bardzo bliskie jest mi jedno, jutro pojawi się następne, dlatego lepiej, jeśli nie wymienię obecnych, żeby nie skrzywdzić tych, które mogą nadejść za jakiś czas.

jedna z prac autorki - stołek, który zdobył moje serce
[źródło: fot. udostępniona przez autorkę]

Jak Pani sądzi, dlaczego wielu czytelników wybiera książki zagranicznych pisarzy, nie doceniając tego, co powstaje na naszym podwórku?

Mam wrażenie, że ta tendencja nie dotyczy tylko książek. Nasza tradycja, kultura i przede wszystkim historia ukształtowały nas tak, że wchłaniając jej plon do naszych umysłów i serc utrwaliliśmy w sobie przekonanie, że wszystko, co zagraniczne - zachodnie, kolorowe, egzotyczne i przeciętnie nieosiągalne, jest lepsze. Bardzo trudno jest przeorganizować utrwalane przez lata myślenie i udowodnić, że polska szaroburość i bylejakość dawno odpłynęły w niebyt, stało się kolorowo i „zachodnio”, a rzeczy wcześniej nieosiągalne znalazły się w zasięgu rąk większości. Mam jednak nadzieję, że niebawem zdarzy się coś, co sprawi, że nasi rodacy uwierzą, że niepotrzebnie nadal szukają za granicą tego, co mają u siebie w na pewno niezgorszym gatunku. Życzę sobie tego bardzo mocno, oczywiście w każdej dziedzinie, nie tylko literaturze.

Jest Pani zwolenniczką wypożyczania książek z bibliotek, czy kolekcjonuje Pani własną biblioteczkę? Jak wyglądają Pani zbiory?

Przyznam, że bardzo rzadko korzystam z bibliotek. Staram się też wyleczyć z kolekcjonowania, od kiedy zauważyłam, że wielkimi krokami zbliża się dzień, kiedy książki wypchną mnie z domu. Postanowiłam, że będę zatrzymywać tylko te, do których chcę kiedyś wrócić, choć przyznam, że dość trudno jest mi wytrwać w tym postanowieniu…

Targi Książki w Warszawie (2013)
[źródło: profil autorki na FB]

Niedawno była Pani gościem na Targach Książki w Katowicach. Dla czytelnika tego typu imprezy stwarzają możliwość bliższego poznania autora znanego mu do tej pory jedynie z książek czy wywiadów, co dają one Pani, jako autorce? Lubi Pani tę formę spotkań z czytelnikami? 

Dają mi właśnie to, co najbardziej lubię – bezpośredni kontakt z czytelnikami. To jest chyba najprzyjemniejsze w byciu autorem – spotkać nieznanego wcześniej człowieka, który sięgnął po jego książkę, a potem opowiedział, co czuł czytając ją. Obojętnie, czy te wrażenia okażą się pozytywne, czy też negatywne, emocje temu towarzyszące mają podobną silę, ponieważ są żywe.

Ma Pani jakieś szczególnie warte zapamiętania wspomnienie związane z tego typu imprezami?

Wszystkie Targi Książki, na których udało mi się pojechać były fantastyczne. Spotkałam tam wiele wspaniałych osób – niektóre z nich znałam jedynie dzięki Internetowi, inne miałam okazję poznać od początku. Natomiast jeśli chodzi o szczególne wspomnienie, jest takie jedno. Może nie wspomnienie, a zjawisko zaobserwowane na targach krakowskich. Spora grupa odwiedzających je bardzo młodych, nastoletnich czytelniczek i czytelników, przez wszystkie dni kursowała z notesami od stoiska do stoiska, czasem stojąc w bardzo długich kolejkach po to tylko, żeby zdobyć podpisy autorów książek. Bez przerwy słyszę, że młodzież nie ma autorytetów, nie czyta, ma płytkie zainteresowania. Moim zdaniem te niepozorne notesiki ze zgromadzonymi autografami pisarzy pozwalają wierzyć, że nie wszystkie statystyki mówią prawdę.

[źródło: profil autorki na FB]
                                                                                      
W październiku poznamy zwycięzcę nagrody Nike 2013. Śledzi Pani tego typu wydarzenia? Czy taka nagroda w środowisku literackim coś znaczy? Warto się nią kierować przy doborze lektur?

Oczywiście, że zerkam, jak pewnie większość osób związanych z literaturą, nie tylko przez jej tworzenie, ale przede wszystkim czytanie. Nie zastanawiałam się jednak nad tym, czy to wpływa na dobór moich lektur. Teraz myślę, że jeśli wpływa, to w taki sposób, że powoduje zainteresowanie książką, która wcześniej umknęła mojej uwadze, natomiast nie ma raczej wpływu na zainteresowanie książkami, o których już słyszałam. Jeśli miałam wcześniej ochotę po nie sięgnąć, zrobię to bez względu na to, czy pojawiły się pośród nominowanych, czy też nie. Jeśli z kolei nie miałam w planach ich czytania, wytypowanie do takiej nagrody raczej mnie do tego nie skłoni.

Na koniec, chciałabym krótko zapytać: dlaczego warto przeczytać Pani książki?

Ostatnie pytanie często bywa najtrudniejsze i widzę, że mnie również takie nie ominęło. ;) Nie potrafię na nie odpowiedzieć. Jedyne słowa, które cisną mi się na usta są takie, że będzie mi po prostu bardzo miło, jeśli ktoś sięgnie po którąś z moich książek. Jeśli taka zachęta okaże się wystarczająca, będzie mi nawet jeszcze milej.



***

Autorce bardzo dziękuję za tak ciekawe i wyczerpujące odpowiedzi. Tymczasem Was zapraszam na stronę Renaty Kosin, gdzie znajdziecie sporo ciekawostek związanych z jej twórczością literacką oraz pozostałą działalnością artystyczną.

52 komentarze:

  1. Bardzo błyskotliwy wywiad. Gratuluje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Pani Renata jest bardzo interesującą osobą, musiałam się powstrzymywać, żeby nie zasypać jej większą liczbą pytań. ;)

      Usuń
  2. Bardzo podobają mi się odpowiedzi, a ta o "gromadzeniu książek" i "zagranicznych produktach kontra polskich" to tak jakby wyciągnięta z moich ust...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też, zgadzam się zwłaszcza z odpowiedzią na pytanie dotyczące polskich autorów. Dużo w tym smutnej racji.

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że że pojawią się inne wywiady, bo tego absolutnie nie można nazwać "wybrykiem". Trzymam kciuki, żeby powstał cykl:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się znajdą chętni do rozmowy, to może jeszcze trochę... hmm... pobrykam. ;)

      Usuń
  4. Świetny wywiad, z przyjemnoscią przeczytałam i czekam na kolejne...wybryki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ogromnie. Mam jeszcze kilka osób, które chciałabym "przepytać", tylko muszę nadrobić ich twórczość. :)

      Usuń
  5. Widzę, że autorka niezwykle uzdolniona :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam czytać wywiady z polskimi autorami. O autorce słyszałam i mam a planach jej książkę "Bluszcz prowincjonalny".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jakiś czas temu w ogóle nie czytałam wywiadów, bo interesowała mnie wyłącznie twórczość pisarzy, a nie ich osoby. Trochę mi się zmieniło podejście. ;)

      "Bluszcz..." polecam, a ja tymczasem niecierpliwie czekam na kolejną powieść, bo tematycznie może być dla mnie idealna. :)

      Usuń
  7. słyszałam o Bluszczu... same dobre rzeczy, ale nie miałam okazji ani czytać książek autorki ani jej poznać - oczywiście wszystko do nadrobienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Mimo Wszystko..." też polecam, to taka nieco lżejsza i bardziej zabawna lektura. Ale faktycznie Bluszcz..." najlepszy. :)

      Usuń
  8. Kurczę, przeglądam tak ostatnio strony z tymi wszystkimi rzeczami handmade i szukam czegoś, co mogłabym przemycić do swoich zdjęć, ale nie bardzo mi to wychodzi. Tym bardziej podziwiam ludzi, którzy potrafią takie cudeńka wymyślić i zrobić. A pytania w wywiadzie są takie... bardzo Twoje. :D I to był komplement, żeby nie było wątpliwości. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekaj, bo się zgubiłam. Szukasz czegoś gotowego, czy sama próbujesz coś robić?

      Uwaga, będę drążyć temat. Co to znaczy: "takie... bardzo Twoje"? :P

      Usuń
    2. Sama próbuję zrobić. Na razie szczytem moich możliwości jest lampion ze słoika. :D Niestety sesji na razie niet - nie mam auta. :-/

      A czytałaś swoje pytania? :P Np. to o sympatii do bohaterów. :P

      Usuń
    3. W sensie: bierzesz słoik i do środka wkładasz podgrzewacz? :P A, i dla większego efektu oklejasz słoik bibułą? ;)

      Nie czytałam. Autorka musiała, żeby odpowiedzieć. Ja nie. :P
      Nie kumam. ;)

      Usuń
    4. Nie, pomalowałam go farbami plakatowymi. :P

      Oj no, to wszystko przewija się w Twoich recenzjach. Na co zwracasz uwagę, itp. :)

      Usuń
    5. Kurcze, właśnie zamarzył mi się taki lampion. Tzn. nie malowany plakatówkami, tylko farbami witrażowymi, ale coś w tym stylu. ;)

      To teraz widać na co nie zwracam - na własne recenzje. :P

      Usuń
  9. Bardzo ciekawy wywiad. I chyba przeczytam coś tej autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Autorka jest przemiłą i sympatyczną osoba, a bombkę, której zdjęcie umieściłaś udało mi się wygrać w konkursie na jej blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, no proszę! Gratuluję. Na żywo jest pewnie jeszcze piękniejsza. :)

      Usuń
  11. Świetny wywiad. Gratuluję i dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo mi się podoba Twój nowy cykl! Super wywiad :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że z tego zrobi się cykl, może nieregularny, ale jednak. Na wszelki wypadek oznaczyłam go jedynką, żeby się zmobilizować do ciągu dalszego. :)

      Usuń
  13. Widzę, że autorka jest wszechstronnie uzdolniona. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano. :)
      Zakochałam się w stołku i tej zakładce-sukience. I w szkatułce. Zazdroszczę ludziom, którzy potrafią zrobić takie cuda. :)

      Usuń
  14. Świetny wywiad:)
    Z panią Renatą poznałyśmy się przez zupełny przypadek na Targach Książki w Krakowie w ubiegłym roku. Ze wstydem przyznaję, że zupełnie nie kojarzyłam nazwiska, ale świetnie się z nią rozmawiało. Już później przeczytałam "Bluszcz", który bardzo mi się spodobał, a teraz jeszcze poszukuję "Wiktorii". Szczególnie cieszy wiadomość, że w przyszłym roku można się spodziewać kolejnych książek tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że coraz częściej tak mam, że najpierw poznaję autora, a dopiero później jego twórczość? Np. po LiteraTurze lista książek do przeczytania mi się ostro wydłużyła. :)

      Aniu, a nie chcesz przeczytać "Wiktorii" w ramach Obiegu Zamkniętego?

      Usuń
    2. Wysłałam Ci maila. :)

      Usuń
  15. Bardzo dobry wywiad. Zadałaś naprawdę fajne pytania.. takie inne. Aż chce się czytać coś co nie jest tak schematyczne :D
    Do tego dowiedziałam się czegoś innego na temat autorki.. coś więcej niż suche fakty! :D Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff... Taki był mój zamiar. Cieszę się, że się udało. :)

      Usuń
  16. Wywiady czytam stosunkowo od niedawna, wcześniej jakoś mnie nie interesowały te osoby piszące, teraz wręcz przeciwnie, wiele można się dowiedzieć ciekawych rzeczy, świetny wywiad, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że ja też? Do tej pory interesowała mnie głównie twórczość autora. Teraz coraz chętniej czytam wywiady i coraz częściej takie rozmowy mobilizują mnie do poznania twórczości kogoś, kogo wcześniej nie znałam.

      Dziękuję. :)

      Usuń
  17. Cudowny wywiad, a w stołku się wręcz zakochałam!

    OdpowiedzUsuń
  18. muszę przyznać, że autorka mi zaimponowała nie tylko swoim talentem literackim, ale i manualnym. piękne prace, a szczególnie zakładka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakładka jest fantastyczna! W ogóle autorka stworzyła mnóstwo pięknych prac, tylko chwalić się jakoś nie chce. ;)

      Usuń
  19. Ciekawe pytania i odpowiedzi. Cóż więcej powiedzieć, Gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :)
      Mam nadzieję, że znajdą się jeszcze chętni do kolejnych odsłon cyklu. :)

      Usuń
    2. Na pewno się znajdą :) Tego Ci życzę! :)

      Usuń
    3. Problem w tym, że muszą to być osoby, których twórczość znam z przynajmniej jednej-dwóch książek (przy założeniu, że nie wydali ich kilkanaście), więc robi się trudniej. ;)

      Usuń
    4. Dasz radę – wierzę w Ciebie :)

      Usuń
    5. Tak podbudowana - nie mam wyjścia. ;)

      Usuń
  20. Niewielu ludzi potrafi dobrać odpowiednie pytania tak, by nie zanudzić, a z każdym kolejnym bardziej interesować. Brawo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak mnie ucieszył Twój komentarz. Obawiałam się, czy podołam zadaniu, bo nigdy dotąd nie przeprowadzałam żadnego wywiadu.

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.