niedziela, 21 lipca 2013

Istota kobiecości
(Renata Kosin "Mimo wszystko Wiktoria")

Renata Kosin
Mimo wszystko Wiktoria
Wyd. Replika
2012
328 stron
Zawsze chciałam mieć czerwoną sukienkę w groszki. Kierując się tą dziwaczną motywacją i postępując wbrew mądrej zasadzie głoszącej "nie oceniaj książki po okładce", ustawiłam się w kolejce po powieść Renaty Kosin Mimo wszystko Wiktoria. Przyznaję, nie jest to najmądrzejszy sposób doboru lektury, ale czy to ważne? Ważne, by czytać. Tym bardziej, że w tym przypadku, za przeuroczą okładką, skryła się przesympatyczna opowieść.

Od czasu, kiedy poznałam cykl Klub mało używanych dziewic napisany przez Monikę Szwaję, mam słabość do lekkich i zabawnych historii, w których pierwsze skrzypce gra paczka przyjaciółek. Choć jest to już motyw mocno wyeksploatowany, choć wiadomo, że każda z przyjaciółek będzie miała zupełnie inny charakter, zainteresowania, doświadczenia, problemy, że będą sobie wzajemnie dokuczać i złościć się na siebie od czasu do czasu, ale murem też będą stały przy sobie i jedna drugiej nie da zrobić krzywdy, choć to już gdzieś było, już ktoś coś podobnego opisał, to jednak okazuje się, że raz jeszcze cztery przyjaciółki mogą stać się bohaterkami historii, która bawi, wzrusza i pozwala miło spędzić dwa upalne wieczory.

Gabrysia to kobieta z charakterem i zasadami. Samotnie wychowuje nastoletnią córkę, choć mogłaby mieć życia jak z bajki - świetnego faceta i brak problemów z dziurami w domowym budżecie. Zuzanna ma duszę artystki, męża, który spełnia wszelkie jej zachcianki, psa Cynamona i malutki smutek w sercu. Michalina cały czas spędza w domu, pod czujnym okiem kochającego męża. Dusi się w swej samotni, ale z pewnego powodu nie może opuszczać mieszkania. Nadopiekuńczość ją drażni, dotyk męża też. Ma dwóch synów, których kocha ponad życie. Jest jeszcze Edyta, najmłodsza w tym gronie. Korzysta z rad i doświadczenia swoich przyjaciółek. Łatwo jej nie jest, bo właśnie straciła pracę, co mocno godzi w jej ambicję.

Oczywiście swoje pięć minut mają w tej powieści także mężczyźni. Jeden z nich wkracza do artystycznego imperium Zuzanny, Domu Otwartego dla Pań, i domaga się przyjęcia go do grona kobiet uczestniczących w kursach rękodzielniczych. Pojęcie istoty kobiecości i wszystko, co z nim związane, fascynuje mnie od dawna[1] - oświadcza Filip Orecki i nie daje się spławić, dopóki oficjalnie nie zostaje dopisany do grupy zajmującej się tworzeniem... frywolitek. Filip chce napisać książkę, a udział w kursie ma mu pomóc w zebraniu materiałów.

Wśród plejady bohaterów największą sympatię wzbudziła we mnie inteligentna i wygadana Julka, córka Gabrysi oraz właśnie Filip, może nieco stereotypowo potraktowany, ale przesympatyczny pisarz i filozof, zafascynowany istotą kobiecości. Hm... kobiecość to coś, czego nie da się uchwycić. Każdy też widzi ją inaczej. Według niektórych kobiecość to delikatny jedwab, dla innych raczej ciepły kaszmir. Kobiecość to też cichy płacz lub głośny śmiech, zapach perfum albo aromat świeżego chleba, stukot obcasów bądź szczęk naczyń kuchennych...[2] Na dodatek Orecki wie na przykład, czym się różni sukienka od spódnicy i pończochy od rajstop albo dlaczego człowiek nie ma w co się ubrać, mimo że szafa pęka w szwach. Rozumie też, dlaczego na dzień człowiek używa jednego kremu, a drugiego na noc[3]. Wie też jak wygląda kolor écru. No i najważniejsze: powiedział, że kobiety są o wiele bardziej skomplikowane wewnętrznie niż mężczyźni i to czyni je doskonalszymi[4]. Takimi wywodami Orecki zdobył serca wszystkich kobiet z Domu Otwartego.

Renata Kosin
źr. blog autorki
Trzeba przyznać, że bohaterki powieści Mimo wszystko Wiktoria w ogóle mają ogromne szczęście do mężczyzn. Są przystojni, zabawni, dobrze wychowani. Wzbudzają sympatię i zaufanie. Nie wiem jak autorka to zrobiła, ale mimo natłoku pozytywnych charakterów, książka nie wydaje się przesłodzona, mdła, ani niewiarygodna. Sporo w niej humorystycznych scen. Postaci są barwne, wygadane, z własnym zdaniem na każdy temat, czego konsekwencją są zabawne dialogi, interesujące rozmowy i wywołujące uśmiech sytuacje.

Myli się ten, kto sądzi, że to jeszcze jedna lekka książka o niczym. W tej całej krainie szczęśliwości, uprzejmych, uśmiechniętych ludzi, zgodnych małżeństw, trwałych przyjaźni i wspierających się bliskich, sporo jest rys, które gaszą uśmiechy, szklą oczy, marszczą czoła. Bo czasem bywa źle, choć wokół nie ma złych ludzi. Bo czasem coś idzie nie tak, mimo wsparcia życzliwych osób. Na usta ciśnie się nieśmiertelne pytanie "dlaczego ja?". I nie ma na nie odpowiedzi. Wśród problemów dotykających bohaterki, nietrudno odnaleźć takie, które męczą nas lub naszych bliskich, a to sprawia, że łatwo się do tej historii przywiązać. Jest w niej czas na radość i smutek, ale autorka nas z tym smutkiem nie zostawia, pokazując jak wsparcie przyjaciół pomaga wyjść na prostą i przetrwać nawet najgorsze życiowe zakręty. Powieść Renaty Kosin kryje w sobie taki ładunek ciepła, że wszelkie trudne chwile wydają się trwać zaledwie mgnienie oka i już po chwili nie pamięta się, że było źle.

Mimo wszystko Wiktoria kryje w sobie pewną tajemnicę. Od pierwszych stron wisi ona w powietrzu, intryguje i zastanawia, ale do ostatnich stron nie jest jasne, co się za nią kryje. Ten ciekawy zabieg sprawił, że mimo aury lekkości całej historii, nie potrafimy zapomnieć o tym, że o czymś nas nie poinformowano, że jest coś, co wpływa na wszystkich najważniejszych bohaterów, ale czego nie potrafimy nazwać. Wiemy tylko, że to istnieje. 

Renata Kosin napisała powieść ciepłą i zabawną. Powieść dla kobiet, które doskonale znajdą się w świecie tak dobrze znanych im spraw, w świecie pachnącym ciastem i herbatą, pełnym kobiecych radości, ale i smutków. Bohaterki książki, jak wszystkie bohaterki życia, szukają szczęścia kryjącego się pod różnymi pojęciami. Czasami mają je na wyciągnięcie ręki, innym razem droga do niego wiedzie pod górę. Niekiedy poszukiwania bolą, innym razem szczęście zjawia się znienacka i już zostaje, grzejąc swym ciepłem. 

Mimo wszystko Wiktoria wpasowuje się w nurt literatury kobiecej, która udowadnia, że kobieta może sama o sobie stanowić. Renata Kosin odpycha wizję wartościowania kobiet przez pryzmat posiadania przez nich dzieci czy przynależność do mężczyzny, którego jest jedynie dodatkiem. To opowieść o kobietach silnych, niezależnych, zdolnych podejmować ważne, życiowe decyzje bez wieszania się na męskim ramieniu w niemym błaganiu o pomoc. I choć może się to wydawać oczywiste, to niestety tak nie jest. Wystarczy rozejrzeć się wokół, by dostrzec jak wiele kobiet desperacko poszukuje partnera czy czuje się zobligowana do wydawania na świat potomstwa. Nierzadko samotne czy bezdzietne kobiety postrzegane są negatywnie, jakby dopiero rola matki i żony czyniła je pełnowartościowymi. Mam taką cichą nadzieję, że taki tok myślenia niedługo pójdzie w zapomnienie.


---

Książkę polecam
miłośniczkom literatury kobiecej
kobietom niewierzącym we własne siły
przyjaciółkom, do obgadania podczas wspólnych spotkań
tym, którzy czasem mają ochotę przeczytać lekką i zabawną, ale niegłupią powieść
poszukującym odskoczni od codziennych smutków
niewierzącym w przyjaźń
wszystkim, którzy zgubili różowe okulary

---

[1] Renata Kosin, Mimo wszystko Wiktoria, Wyd. Replika, 2012, s. 152.
[2] Tamże, s. 153.
[3] Tamże, s. 58.
[4] Tamże.

---

Warto zajrzeć
blog autorki
profil autorki na Facebooku

---

Za możliwość przeczytania książki dziękuję jej autorce.


70 komentarzy:

  1. Lubię taką wizję kobiety jaką kreuje autorka - kobiety silnej, niezależnej itd. :) To już teraz podoba mi się w tej książce. A czerwoną sukienkę w groszki miałam jak byłam mała. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęściara. Mnie na czerwono rodzice nie ubierali, więc nadrabiam teraz. :P

      Usuń
  2. W przeciwieństwie do Ciebie, nigdy nie chciałam mieć sukienki w grochy, nie lubię też historii z paczką przyjaciółek w tle, nie mam dobrych doświadczeń z tym związanych, może dlatego niespecjalnie ciągnęło mnie do tej książki, ale jak widzę, wcale nie jest tak źle jak mi się wydawało, więc skoro nie ma mdlącej słodkości, to podumam nad tą lekturą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ciągnie może z tego względu, że nigdy takiej paczki nie miałam. Jakoś tak wyszło, że lepiej dogaduję się z płcią przeciwną, więc obce mi są wspólne wyprawy do kawiarni na ploteczki, zbiorowe wypady na zakupy itp. ;)

      Usuń
    2. U mnie również wielkiej paczki przyjaciółek nie było i w sumie nadal nie ma, bo jest nas dwie, ale jakoś mało kiedy w historiach z przyjaciółkami w tle odnajduje coś, co sprawia, że wierzę w realność powieściowych sytuacji, ale może to ja jestem dziwna i na tym poprzestańmy :-)

      Usuń
    3. Nie widzę w tym niczego dziwnego, ale ok. ;)

      Usuń
  3. To coś dla mnie. Ostatnio nawet kupiłam sobie tę książkę na allegro za niecałe 10 zł, ale tak zalegała na półce, a akurat dzisiaj mam ochotę na literaturę kobiecą. Także hamak i czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejna recenzja do wyzwania:

    "Przygody Tappiego z Szepczącego Lasu" - Marcin Mortka

    http://magicznyswiatksiazki.pl/przygody-tappiego-z-szepczacego-lasu-marcin-mortka-recenzja-274/

    pozdrawiam!
    Miłośniczka Książek

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak Ty to fajnie napisałaś o tym motywie przyjaźni:) Podpisuję się pod Twoimi słowami, a obok następnej książki z takim wątkiem i tak nie przejdę obojętnie:) "Mimo wszystko..." czytałam, teraz mam w planach "Bluszcz prowincjonalny".

    Chciałabym zobaczyć Cię w sukience w groszki:P Może spełnisz kiedyś moje marzenie?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ;)
      "Bluszcz..." też niedługo dorwę w swoje ręce. Czekam już niecierpliwie.

      Jak znajdę, to obiecuję. Słowo harcerki, którą byłam przez jakiś miesiąc. :P

      Usuń
  6. Książki o kobietach czytuję rzadko, choć jakoś specjalnie nie unikam takiej literatury. Jeśli i ta pozycja wpadnie mi w ręce, chętnie poznam opisywane przez Ciebie bohaterki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie sięgam po nią zbyt często. Ostatnio głównie dzięki Obiegowi Zamkniętemu poznałam kilka tego typu książek i o dziwo - miło spędziłam czas.

      Usuń
  7. O, ja bym z chęcią przeczytał;) Wydaje mi się, że mam ją w planach już dość długo;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to czas najwyższy zrealizować te plany. ;)

      Usuń
  8. Może przeczytam, jeśli gdziekolwiek dostanę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostaje życzyć, żebyś nie musiała długo szukać. ;)

      Usuń
  9. Nie słyszałam o tej pisarce, ale z Twojej recenzji wynika, że warto ją zapamiętać. Generalnie z rezerwą podchodzę do takich lekkich powieści, ale na szczęście pośród wielu sobie podobnych, czasami trafia się jakaś perełka. Czuję, że "Mimo wszystko Wiktoria" może taka być :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie czytam tego typu książek zbyt często, ale okazuje się, że niepotrzebnie się uprzedzałam. Miło spędziłam czas, o tym i o tamtym sobie porozmyślałam, trochę się pośmiałam. Warto było. :)

      Usuń
  10. Oj, przeczuwam, że Filip przypadłby mi do gustu... :) Muszę poszukać tej książki w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
  11. Niestety odnoszę wrażenie, że większość książek reprezentujących tzw. nurt literatury kobiecej to trzymanie się jednego schematu, w którym zmieniają się tylko imiona bohaterek. Chciałabym aby autor/autorka zaskoczyła mnie czymś nowym.
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę tak jest.
      A odbiór książki w dużej mierze zależy od tego, na co się nastawiasz. Ja potrzebowałam lekkiej opowieści, sympatycznych bohaterów, odrobiny humoru, ale też i odrobiny treści, którą będę mogła dopasować do własnego życia. I to właśnie dostałam.

      Usuń
    2. Szczerze mówiąc to właśnie kończę czytać "Kolekcjonera kości" i już wiem, że będę potrzebowała jakiejś lekkiej lektury po. Mimo to chciałabym aby była jednak ona nieszablonowa. Może coś polecisz Aniu? :)
      kolodynska.pl

      Usuń
    3. O, "Kolekcjoner..." jest świetny, jak zresztą cały cykl. :)

      Lekkie, mówisz? Hmm... Może "Bezsenność w Tokio", "Przygoda fryzjera damskiego" albo bardziej kobiece "Dziewczyny z Portofino"? Z typowo lekkiej literatury kobiecej trudno mi coś polecić. Dobrze się bawię przy Szwai czy Grocholi, ale niekoniecznie muszą trafić w Twój gust. ;)

      Usuń
    4. Chyba dam jeszcze jedną szansę Szwai. Wiele osób polecało mi "Klub mało używanych dziewic", więc może wreszcie czas się przekonać na własnej skórze, czy jest tak fajna jak mówią wszyscy:)
      A "Kolekcjoner kości" hmmm nie wiem czy to wypada mówić o takiej książce cudowny, ale Deaver zna się na rzeczy. Mam tylko taką dziwną przypadłość, że zaczęłam sobie "macać" obojczyki i zastanawiać się czy padłabym łupem kolekcjonera ;)
      kolodynska.pl

      Usuń
    5. Dziewice z każdym kolejnym tomem podobały mi się coraz bardziej. Aż sama byłam zaskoczona. Sprawdź je, a nuż dołączysz do zachwyconych. ;)

      U Deavera uwielbiam to, że jak już wydaje mi się, że wszystko wiem, to on znów wszystko miesza i dezorientuje mnie do reszty. Nigdy nie udaje mi się wyczuć, co może zdarzyć się na kolejnych stronach, że o przewidzeniu zakończenia nawet nie wspomną.

      Usuń
  12. Rzadko czytam takie książki… może kiedyś się za nią rozejrzę.
    Tak jak Ty skusiłabym się raczej na czerwoną sukienkę w groszki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. Ale czasami miło się odprężyć przy tak sympatycznej lekturze.

      Usuń
  13. Brzmi bardzo sympatycznie, czasem trzeba po coś kobiecego sięgnąć. A Monika Szwaja stoi w całej swojej książkowej okazałości na półkach moich rodziców. Może w końcu sama poczyta? Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cykl o dziewicach ogromnie polecam. Uśmiałam się przy nim jak głupia. ;)

      Usuń
  14. Trochę nie moja tematyka, ale nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, więc myślę, że mimo wszystko się z nią zapoznam, żeby przekonać się o niej na własnej skórze :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem warto sięgnąć po coś innego, czego nie czytamy na co dzień.

      Usuń
  15. Ciekawa książka, miałam kiedyś czarną sukienkę w białe kropki, więc jakbym ją czytała, to może i odpowiednio do sytuacji i nastroju się wystroję :P

    OdpowiedzUsuń
  16. Ta pozycja moze okazac sie ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest. I ciekawa, i zabawna, i sympatyczna. :)

      Usuń
  17. Kolejna ciekawa pozycja, a ja jej pewnie nie przeczytam, bom w bibliotece nie ma, a z zakupem może być ciężko.

    OdpowiedzUsuń
  18. jakoś mam mieszane odczucia co do książki - nie wiem czy się skusze ;:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak będziesz potrzebowała czegoś odprężającego, to spróbuj. :)

      Usuń
  19. Przekonałaś mnie do tej książki. Szczególnie, że identyfikuję się z grupą "wszystkim, którzy zgubili różowe okulary". :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różowego nie lubię, ale takie okulary się czasami przydają, więc lepiej ich poszukaj. ;)

      Usuń
    2. Ja też nie przepadam. Pewnie dlatego rzuciłam je gdzieś w kąt :P

      Usuń
    3. Codziennie ich nie musisz nosić, wystarczy od czasu do czasu - dla szpanu. ;)

      Usuń
  20. Lubię poczytać takie książki :) będę ją miała na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie, dla mnie ta okładka nie jest sympatyczna, bo nigdy nie chciałem mieć sukienki w grochy :D. Także sorki, ale za książkę dziękuję przeserdecznie ;P!

    Pozdrawiam ciepło ;)!
    Melon

    PS: Ja swoje różowe pingle mam na nosie, więc nie ma co tego czytać :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A majteczki w kropeczki? :P

      Usuń
    2. Kolejna tajemnica Melona ujrzała światło dzienne. :D

      Usuń
    3. Hahaha, ciszej... ale to, że chciałem mieć majteczki w kropeczki to nie znaczy, że je mam ;P.

      Usuń
    4. Wykręty, wykręty, wykręty...
      Melon swoje, a prawda swoje. :P

      Usuń
    5. Hahahahaha, no nie mogę, za każdym razem jak do Ciebie wejdę to nie mogę przestać się śmiać z Twoich komentarzy :P.

      Ja się nie wykręcam... a jeżeli już to jak mi to udowodnisz, sherlocku :D?

      Usuń
    6. Na avatarku mroczny chłopiec z twarzą skąpaną w cieniu, a tu proszę: okazuje się, że wesolutki jak szczygiełek. Kto by pomyślał. :D

      No ten tego, hmm... Sposób by się znalazł... choć niekoniecznie metodą dedukcji. Raczej za pomocą twardej, policyjnej rewizji osobistej. :P

      Usuń
    7. Proszę Cię, avatar miał być "milszy", a wyszedł "odpychająco"... W sumie czemu się dziwić :P?
      Ułała, mroczny chłopiec z twarzą skąpaną w cieniu... Same superlatywy ;P.

      Nie masz prawa do tego typu akcji, więc... i kogo ja oszukuję... Ciebie nic nie zatrzyma :D.

      Usuń
    8. Ani miły, ani odpychający. Mroczno-tajemniczy, meloniasty po prostu. :D

      Nic? Dam się przekupić książką, lodami miętowymi albo sorbetem cytrynowym, biletami do kina, w przy obecnych upałach nawet butelką mineralnej. Jak nic - zapomnę o gaciach w kropki.

      Usuń
  22. Akurat ja nie lubię sukienek w grochy i groszki, ale nie zniechęcam się do książki :) Motyw paczki przyjaciółek tak średnio mnie interesuje, ale napisałaś bardzo dobrą, zachęcającą recenzję i nabrałam ochoty na poznanie tych bohaterek i ich losów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W razie czego, reklamacji nie uwzględniam. :D

      Usuń
  23. Sama nie noszę sukienek w grochy i nie zamierzam, ale jakoś ich widok też mi się dobrze kojarzy:)
    A książkę bardzo chętnie przeczytam, bo lubię literaturę kobiecą, ale pod jednym warunkiem, że nie jest to kolejna pusta historia o niczym. Zachęciłaś mnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się. Mam nadzieję, że spodoba Ci się co najmniej tak bardzo jak mnie. :)

      Usuń
  24. Ostatnio głośno o tej lekkiej powiastce. pewno będzie furorę książeczka robiła wśród dziewczyn noszących sukienki w grochy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I niech robi, bo to bardzo sympatyczna opowieść.

      Usuń
  25. Niestety nie czytałam.. Ale z chęcią i ja po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Czytałam "Bluszcz..." i widzę podobieństwo do "Mimo wszystko..." Autorka w "Bluszczu..." również kreuje bohaterkę w roli silnej, niezależnej, upartej kobiety. Z chęcią przeczytam następną powieść pani Kosin:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze, wbrew pozorom za dużo kobiet wisi na męskich ramionach i gubi się, gdy tych ramion zaczyna brakować. "Bluszcz..." jeszcze przede mną i mam nadzieję, że okaże się co najmniej tak samo przyjemną lekturą jak "Mimo wszystko...".

      Usuń
  27. I kolejna autorka zapisana :) Lubie tak sobie poczytać, coś lekkiego do podusi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dość rzadko sięgam po takie książki, ale fakt - czasem przydaje się coś lekkiego, a przy tym niegłupiego. :)

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.