E L James Pięćdziesiąt twarzy Greya Wyd. Sonia Draga 2012 606 stron |
Książka ma tyle zwolenników co i przeciwników. Są tacy, co sapią z zachwytu, wzdychają rozczarowani albo dyszą z powodów, których lepiej nie znać. Pewne jest tylko to, że to najgorętsza książka minionych miesięcy, która dała początek fali niosącej czytelnikom kolejne tomy literatury erotycznej. Starego, dobrego "Playboya" one nie zastąpią (brak obrazków, niestety), ale samym słowem rozpalają wyobraźnię i zmysły.
Kiedy Anastasia Steele, młodziutka dziewica do tej pory zakochana jedynie w literaturze, w zastępstwie chorej koleżanki, zgadza się przeprowadzić wywiad z dla gazety studenckiej z megapotężnym potentatem finansowym[1] jeszcze nie wie, że jej grzeczne i monotonne życie zamieni się rumiane, napędzane pieszczotą i klapsem noce oraz kapiące pożądaniem i tęsknotą dnie. Już pierwsze spotkanie z Christianem Greyem, człowiekiem młodym, eleganckim, zabójczo przystojnym, tajemniczym, intrygującym, obrzydliwie bogatym oraz godnym pozostałych pełnych entuzjazmu określeń, które znajdziecie na kolejnych stronach powieści, sprawia, że Anie miękną nogi i z trudem łapie ona oddech. Drugie spotkanie wcale nie jest łatwiejsze. Grey zjawia się w sklepie żelaznym, gdzie Anastasia pracuje od kilku lat i to właśnie ona prowadzi go między półki, pomagając w wyborze taśmy malarskiej czy spinek do kabli. Nie jest to łatwe, albowiem Grey wygląda absolutnie fantastycznie. Określić go mianem "przystojny" to zdecydowanie za mało - stanowi uosobienie piękna.[2] Organizm panny Steele szaleje. Z trudem udaje jej się powrócić do względnej równowagi, w której funkcje poznawcze odzyskują łączność z resztą ciała[3]. Na szczęście Ana tego dnia zdecydowała się włożyć swoje najlepsze dżinsy.[4] Ten fakt dodał jej odwagi. Honor sklepu żelaznego został więc uratowany, zadowolony klient udał się do kasy, a Anastasia stała się właścicielką numeru telefonu człowieka, który językiem potrafi pieścić jej imię, a na policzkach wywołać rumieńce, w których dziewczyna niewątpliwie przypomina manifest komunistyczny.[5]
Tak zaczyna się historia kobiety, która delikatnym "waniliowym seksem" zostaje wprowadzona w świat erotyki, by po chwili znaleźć się rzeczywistości seksualnej opartej na dominacji i uległości, karach cielesnych, dyscyplinie i odgrywaniu erotycznych scenek. BDSM, oto świat, w którym znalazła się niedoświadczona studentka. Grey nie jest jednak potworem, który z płonącymi z pożądania szarymi oczyma rzuca się na Anastasię. O, nie. On stopniowo wprowadzaj ją w tajniki relacji Pan-Uległa, podsuwa pod nos umowę pełną zasad i negocjuje, gdy dziewczyna wyraża swe wątpliwości. W końcu nie o to chodzi, by ktoś w tym układzie cierpiał, ale by kontrolowany ból przyniósł zaspokojenie. Trzeba więc ustalić granice względne i bezwzględne, wykreślić to, na co Uległa zgodzić się nie chce i wyegzekwować to, na co się zgodziła. I właściwie na negocjacjach, od czasu do czasu przerywanych erotycznymi gierkami słownymi oraz mającymi rozpalać wyobraźnię seksualnymi wygibasami, opiera się fabuła powieści Pięćdziesiąt twarzy Greya.
Tylko czy spragniona ciepła i miłości młoda dziewczyna odnajdzie się w pełnym twardych reguł świecie Christiana Greya? Grey nie pozwala się dotykać. Grey kontroluje wszystko i wszystkich. Grey żąda i oczekuje posłuszeństwa. Grey nie kocha, tylko, jak sam mówi, ostro pieprzy.
Powieść E L James jest niewątpliwie odważna, gdyż szczegółowo opowiada o tej części naszej seksualności, która zwykle pozostaje za zamkniętymi drzwiami. Seks powszednieje, to fakt. Mówimy o nim swobodniej, mniej nas gorszy widok par pożądliwie wgryzających się w swoje ciała, kurczy się tabu, powszechnieje nagość. A jednak jest coś wstydliwego w przyznaniu się do korzystania z erotycznych gadżetów, czerpania satysfakcji z praktyk sado-maso czy pomysłowości w odgrywaniu scen z najbardziej wyuzdanych fantazji. James otwiera drzwi do czerwonego pokoju bólu, pokazuje kolekcję szpicrut, biczy i kajdanek. Pokazuje seks zupełnie inny niż pięciominutowy akt w pozycji misjonarskiej przy zgaszonym świetle.
Tylko czy spragniona ciepła i miłości młoda dziewczyna odnajdzie się w pełnym twardych reguł świecie Christiana Greya? Grey nie pozwala się dotykać. Grey kontroluje wszystko i wszystkich. Grey żąda i oczekuje posłuszeństwa. Grey nie kocha, tylko, jak sam mówi, ostro pieprzy.
Pięćdziesiąt twarzy Greya jest nie tylko odważną powieścią, ale i poruszającą ciekawy temat. Skłamałabym pisząc, że nie intrygują mnie przyczyny, dla których człowiek poszukuje tak ekstremalnych form osiągnięcia satysfakcji. Ale czy to wystarczy, by powieść E. L. James była dobra? No właśnie...
Prosty język, nieciekawe, częściej zabawne niż podkręcające atmosferę, dialogi i coś, czego w tego typu powieści kompletnie się nie spodziewałam. Nuda. Rozumiem, że negocjowanie warunków umowy z niedoświadczoną Anastasią jest ważne i dla niej, i dla czytelnika, który ma mieć świadomość, że BDSM to nie przemoc, a dobrowolny układ, z wspólnie ustalonymi zasadami i możliwością bezproblemowego odstąpienia od umowy. Wałkowanie poszczególnych punktów przez kilkaset stron to jednak zbyt wiele. Opisy stanów emocjonalnych budzą śmiech, a szukanie jakiejkolwiek głębi psychologicznej jest równie karkołomnym zadaniem, jak zaspokojenie Greya pocałunkiem w policzek. Moja wewnętrzna bogini bynajmniej nie była tym podekscytowana.
Postaci są nieciekawe, płaskie, pozbawione głębi. Ana albo się rozpływa z rozkoszy, albo walczy z wątpliwościami, Grey na zmianę płonie z pożądania lub błyska oczami z dezaprobatą. Jedno jest niezdarne, nieśmiałe i niepewne siebie, drugie potężne, bogate i wpływowe. Grey traktowany jest niczym bóstwo, co mile łechcze jego ego, aczkolwiek sam bohater potrzebuje oczywiście mocniejszych doznań, by poczuć z tego powodu satysfakcję. Myślę, że powieść zyskałaby na tym, gdyby osadzona była w bardziej zwyczajnych realiach. Fakt, Anastasia nie dostałaby nowiutkiego Audi R8 Syder, nowoczesnego laptopa ani Black Berry, Grey nie zjawiałby się swym prywatnym samolotem, w chwili, gdy Uległa ledwie zdążyła pomyśleć jego imię i pewnie wyuzdany seks byłby odrobinę trudniejszy ze zmartwieniami typu "jedyne kajdanki mają zepsute zapięcie" lub "cholera, podarłeś moje ostatnie, czyste koronkowe majtki" albo "sorry, dziś nie mogę, pękła mi rura w łazience", ale historia zyskałaby na realności.
Nie spodziewałam się dobrej powieści, nie powinnam być więc rozczarowana. Tym bardziej, że autorka zafascynowana Zmierzchem Stephanie Meyer, początkowo zabrała się za pisanie fanfika tejże powieści, co, biorąc pod uwagę poziom pierwowzoru, nie mogło skończyć się dobrze. Pisarze często mówią, że bohaterowie sami trzymają za pióro kierując akcją i tak oto kontynuacja pozbawionej erotyki sagi o wampirach, wyewoluowała w stronę erotycznej opowiastki z mocno rozbudowanym wątkiem BDSM. Z podobieństw do "Zmierzchu" został tylko kiepski styl i mdli, płascy bohaterowie.
Niełatwo napisać wiarygodną scenę erotyczną, tak by wzbudzić w czytelniku pożądanie zamiast śmiechu. James nie udała się ta sztuka. Jej zasób słownictwa jest ubogi, umiejętność budowania napięcia minimalna, a konstrukcja zdań zahacza o prymitywizm. Jednak to dzięki temu powieść czyta się ekspresowo, co sprawia, że tracimy na nią o połowę mniej czasu, niż na jakąkolwiek inną książkę podobnego formatu. Ciekawa jestem co z takiego materiału zrobią filmowcy. Czy ekranizacji bliżej będzie do interesującego dramatu erotycznego czy wulgarnej pornografii? Plotki głoszą, że będzie ostro, a ile w nich prawdy - być może przekonamy się za rok.
Marudzę, wytykam błędy, ale z czystej ciekawości pewnie sięgnę po kontynuację. Najwyraźniej i ja mam skłonności do masochizmu. Tymczasem moja wewnętrzna bogini siedzi w pozycji kwiatu lotosu i uśmiecha się przebiegle, mocno z siebie zadowolona[6], bo oto i ja mam za sobą spotkanie z Greyem. O święty Barnabo, rozpływam się ze szczęścia.
Kings of Leon Sex on Fire,
czyli czego można posłuchać w towarzystwie Christiana Greya
***
[1] E L James, Pięćdziesiąt twarzy Greya, przeł. Monika Wiśniewska, Wyd. Sonia Draga, 2012, s. 9.
[2] Tamże, s. 35
[3] Tamże.
[3] Tamże.
[4] Tamże, s. 36
[5] Tamże, s. 40.
[6] Tamże, s. 194.
Najśmieszniejsze jest to, że jak czytam recenzje tej książki, wszyscy "marudzą i narzekają", ale piszą, że sięgną po jej kontynuację. ;) Fenomen tej książki? Ja nie czytałam, zarzekałam się, że "książek wibratorów" nie czytam. Ale moja ciekawość chyba sięga zenitu i w końcu pewnie się skuszę. Tylko, że ciągle szkoda mi trochę czasu, bo mogłabym wtedy coś innego przeczytać... ;)
OdpowiedzUsuńFajne określenie ,,Książki wibratory''. A ja lubię taką formę zaspokajania:-) Mnie w każdym razie oczarował Grey, choć faktycznie warsztat literacki tej książki delikatnie mówiąc leży i kwiczy.
Usuńtak to prawda! wiele ludzi ostro krytykuje tę książkę, a faktycznie kupują i czytają kolejne części. Tak naprawdę zarzekają się, że jest to istny chłam, a wieczorami zatapiają się w lekturze. Dlaczego? Dlatego, że każdego interesują tematy tabu, typu seks, narkotyki itp.
Usuńa Twoja recenzja jest naprawdę super! :))
Usuńaż chętnie jeszcze raz przeszłabym przez te trzy tomiki :))
Aniu, też się długo nie mogłam przekonać, ale ciekawość zwyciężyła. Nie kusi Cię, żeby sprawdzić, czym się ludzie zachwycają, co ich bulwersuje i co to za książka, którą znają i mole książkowe i ci, którzy po powieści sięgają bardzo rzadko?
UsuńCyrysiu, Grey ma coś w sobie, co odpycha i kusi. Warsztat jest faktycznie koszmarny, a mimo to sięga po niego także wielu bardziej wymagających czytelników. Magia tematu. ;)
Kasiu, dziękuję Ci za miłą opinię. Temat faktycznie jest interesujący, a mnie bardzo ciekawi przeszłość Greya i to skąd mu się wzięły takie upodobania. Boleję co prawda nad brakiem głębi psychologicznej i kiepskim warsztatem autorki, więc satysfakcjonującej odpowiedzi się nie spodziewam, ale ciekawość zamierzam zaspokoić. :)
Ja nie jestem przekonana do tej serii, może kiedyś:)
OdpowiedzUsuńTeż nie byłam i nadal nie jestem, ale przeczytałam pierwszy tom, no i kiedyś przeczytam następne.
UsuńPrzeczytałam pierwsze 3 strony i 5 ze środka jakoś.. nie jestem w stanie czytać tej serii.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem 8 stron to trochę za mało, żeby wyrobić sobie zdanie o książce, ale akurat do tej namawiać Cię nie będę. :)
UsuńNie przeczytałam i nie mam zamiaru tego zmieniać;) Wolę dobrze napisane powieści o zdecydowanie innej tematyce;)
OdpowiedzUsuńI ani trochę nie jesteś ciekawa tego, co to za książka narobiła tyle zamieszania?
UsuńBardzo długo broniłam się przed całą trylogią, przeczytałam ją dopiero jakoś w lutym i pochłonęłam od razu całą trylogię. Pierwsza część rzeczywiście nudna, słaba, ale druga i trzecia już mi się podobały, jakby wyrzucić ten cały seks to byłaby niezła obyczajówka z tego. Poza tym mnie się to całe bogactwo i sama postać Greya kojarzyły z serialem Dynastia i takim luksusem serialowym:)
OdpowiedzUsuńTo podobnie jak ja, też się broniłam, aż w końcu książka niejako sama wpadła mi w ręce. Nie da się ukryć, że teraz jestem ogromnie ciekawa dalszego przebiegu historii.
UsuńA warsztat autorki w dalszych tomach pozostaje bez zmian?
"Dynastii" nie oglądałam, pamiętam tylko jakieś migawki z wizyt u dziadków. ;)
Przeczytałam dwieście stron i doszłam do wniosku, że to jednak literatura nie dla mnie. Wionie naiwnością, co może by się jeszcze dało znieść, ale jak to ujęłaś "moja wewnętrzna bogini" doszła do wniosku, że to co się dzieje między dwojgiem ludzi w ich sypialni winno być partnerstwem i opierać się na zrozumieniu i czułości, a nie na wzajemnym upokarzaniu się i zadawaniu bólu.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem... W końcu to, co się dzieje między dwojgiem ludzi, jest ich sprawą i jeżeli oboje zgadzają się na taki rodzaj współżycia, to co w tym złego? Grunt, żeby było to dobrowolne.
UsuńHa! I na Ciebie paść musiało. Sama ją przeczytałam z powodu tego szału. Byłam ciekawa o co ten hałas? No i ledwo przebrnęłam...
OdpowiedzUsuńGdy książka sama wpada w ręce, nie ma co się opierać. :P
UsuńSzczerze mówiąc, gdyby nie warsztat autorki, dałabym radę nawet przymknąć oko na inne minusy powieści. W końcu, jakby nie było, to dla mnie nowe literackie doświadczenie. No i wewnętrzna bogini bawiła się nieźle. Co się pośmiałyśmy, to nasze. :P
Naczytałam się już tyle różnych opinii na temat tej książki, że stwierdziłam że to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam, a tu się okazało, że i po kolejne tomy sięgnę. Ciekawość jest naprawdę pierwszym stopniem do piekła. :P
UsuńJak trafię, przeczytam, a przynajmniej spróbuję:) Nie spodziewam się cudów po tej lekturze, ale kto wie...
OdpowiedzUsuńCudów faktycznie tam nie ma, więc podejście masz właściwe. :P
UsuńRecenzja absolutnie genialna! Lepsza chyba niż cała książka ;-) Ale sięgnij po kontynuację - mimo wszystko jest ta ciekawość, żeby poznać tajemnicę Greya, a druga część jest trochę lepsza od pierwszej, więc jeśli tę przeżyłaś, to kolejne także!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Chyba napiszę książkę. :P
UsuńSięgnę, jak tylko znajdzie się w moim otoczeniu jakaś dobra dusza, która zechce mi pożyczyć drugi tom. Kupować nie planuję. ;)
Recenzja świetna, książki nie czytałem i nie mam zamiaru. Dziwię się, że chcesz sięgać po następną część - widocznie jednak podobało Ci się bardziej niż piszesz :P
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńAleż dlaczego? A nuż by Ci się spodobała. :P
Ciekawość zwyciężyła. Mimo 600 stron nadal nie wiem skąd u Greya takie ciągotki i łudzę się, że dalsze części zaspokoją moją ciekawość. :)
Świetna recenzja!:-) Nieźle się ubawiłam, gdy ją czytałam. Ja mam już za sobą całą trylogię, która mi się podobała. W następnych tomach autorka ma jakieś tam ambicje, żeby napisać coś bardziej rozbudowanego, ale na ambicjach niestety się kończy. Mimo to, i tak mi się dobrze czytało. Byłam w trakcie sesji, więc chciałam coś rozluźniającego i to dostałam:p
OdpowiedzUsuńDziękuję. :) Cieszę się ogromnie.
UsuńCóż, najwyraźniej Grey rzucił urok nie tylko na Anę. Większość marudzi, ale czyta, mimo, że to naprawdę kiepsko napisana powieść. =)
No cóż, aż się chyba głupio przyznać.
OdpowiedzUsuńeM czyta sporo fanficków.
Noooo i wydaje jej się, że kiedyś na to to natrafiła, kiedy jeszcze to było w wersji fanfiction.
eM przeczytała dwa rozdziały i powiedziała "oooo nie!".
Jeżeli już jako fanfiction to było na bardzo słabym poziomie, a słyszałam, że tylko imiona zostały zmienione, to..
Tak...
Nie mam zamiaru?
Naprawdę, są fanfiction o duuuużo lepsze od tego. Szkoda, że ich autorzy zazwyczaj nie zdobywają takiej sławy. A zasługują.
Czemu głupio? Jak sama napisałaś, fanfiki mogą być dobre. Co prawda przyznaję, że sama do nich raczej nie zaglądam, ale wierzę, że można znaleźć wśród nich perełki.
UsuńNiby książka beznadziejna, a i tak dużo ludzi po nią sięga z czystej, ludzkiej ciekawości. Nie wiem czy byłabym w stanie wytrwać te 606 stron. Aczkolwiek ostatnio przeczytałam "Trzy oblicza pożądani" (z ciekawości) i nie było tak źle jak się spodziewałam. Może z tą lekturą byłby podobnie?
OdpowiedzUsuńCałkiem możliwe. Choć z drugiej strony nie wiem jakim językiem pisane są "Trzy...". Bo E L James naprawdę się nie popisała. A szkoda, może ta historia lepiej napisana nie stałaby się od razu bardzo dobrą, ale przynajmniej czytelnik nie zgrzytałby zębami w trakcie lektury.
UsuńNie było tak źle z językiem. Dużo wulgaryzmów, ale to mi akurat nie przeszkadzało. Czytało się to dość dobrze. "Nie zgrzytałam zębami" podczas czytania więc chyba nie było najgorzej :D
UsuńO zgrozo, ale wulgaryzmów brakowało mi u Greya. =)
UsuńDużo czytałam i słyszałam o tej książce, jednak nie jestem do niej ANI trochę przekonana :/
OdpowiedzUsuńWydawało mi się, że niewielu blogerów nie czytało tej książki,a tu proszę - jesteś kolejną, która nie dała się zaczarować szarym oczętom Greya. :P
UsuńJa jestem na nie względem tych grey'owskich opowieści i wątpię by to miało się szybko zmienić.
OdpowiedzUsuńCóż, namawiać nie będę, ale sama się cieszę, że przeczytałam. Ot, zawsze to jakieś nowe doświadczenie. :P
UsuńA więc naprawdę to przeczytałaś. Ja z jednej strony chce obstać przy swoim i omijać to "wiekopomne dzieło" kilometrowym łukiem, a z drugiej jestem bardzo ciekawa. Tyle, że na myśl o świętym Barnabie umieram ze śmiechu. Zdarza mi się pisać sceny erotyczne, więc kiepsko znoszę, gdy są nie najlepszej jakości.
OdpowiedzUsuńKupić na pewno nie kupię, poczekam na e-booka. Internet wybawieniem :P
Święty Barnaba jest jeszcze bardziej rozbrajający niż wewnętrzna bogini. :P
UsuńZaintrygowałaś mnie tymi scenami. ;)
Obawiam się, że moje czytanie tej książki skończy się na drwiącym śmiechu mojej wewnętrznej bogini :P
UsuńA co do scen, to nie intryguj się, bo one są... Ekhm, nie takie jak myślisz. Niekonwencjonalne, albo mówiąc wprost: niezbyt hetero :P
Oj, no. Wewnętrzna bogini też potrzebuje od czasu do czasu rozrywki. ;)
UsuńMnie to nie zniechęca. :P
Doprawdy? W takim razie jak będę miała coś bardziej dopracowanego, to może ci pokażę :P
UsuńTolerancyjnym trza być. :P
UsuńNo to do roboty! ;)
Nie czytałam, ale mam w planach. Przejrzałam pierwszą część i już wiem, co mnie tam spotka i wątpię, żeby te odważne sceny przypadły mi do gustu. Bardzo odrzucał mnie język tej książki i ta ogólna głupota. I... boję się tej ekranizacji. ;D
OdpowiedzUsuńEkranizacji też się boję, bo mam wrażenie, że będzie dużo seksu i nic poza tym. Wyjdzie odważny, kiepski fabularnie prawie-pornos. Mam nadzieję, że się mylę.
UsuńA język jest fatalny, to fakt. =/
Początkowo miałam zamiar przeczytać, ale im więcej na blogach pojawiało się opinii negatywnych, tym mój zapał malał. A zrezygnowałam całkiem, gdy na jednym blogu przeczytałam analizę języka pisarki. Wolałabym już sięgnąć po jakiś inny erotyk, skoro tyle ich się teraz na rynku natworzyło, ale w bibliotece na razie nie ma, a sama sobie kupię tylko "Szkołę żon", bo polska autorka i zakładam, że będzie ciekawa.
OdpowiedzUsuńO kurcze, a pamiętasz może gdzie była ta analiza? Chętnie bym przeczytała.
UsuńNa pewno u dziewczyny, która kończyła filologię, ale nie pamiętam dokładnie, postaram się znaleźć, ale nie obiecuję.
UsuńZnalazłam:
Usuńhttp://notatnik-kulturalny.blogspot.com/2013/03/piecdziesiat-twarzy-greya-e-l-james.html
Dzięki! Poczytam jak wrócę z pracy, ale początek już wróży baaardzo ciekawy tekst. :P
UsuńBardzo dobra recenzja. Teraz już wiem czego dokładnie mam się po tej książce spodziewać, jeśli po nią kiedyś sięgnę. A do tego jakoś na razie się nie palę.
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńNie chcesz uradować swojej wewnętrznej bogini? :P
Bardzo ładnie zakończyłaś swoją recenzję ;) książki nie czytałam, ale "wewnętrzna bogini" i św. Barnaba są już tak legendarni, że nawet ja o nich już słyszałam :D
OdpowiedzUsuńWidziałam, że jakaś firma wyprodukowała śpioszki dla dzieci nawiązujące do Greya i słyszałam, że dzięki tej książce nastąpi baby boom ;) mimo tych faktów i wielkiej kariery powieści i tak nie mam zamiaru jej jednakże czytać.
Dziękuję. ;) Bardzo długo nie mogłam zakończyć recenzji, bo jakoś tak wyjątkowo sama mi się pisała i jeszcze długo by mogła.
UsuńŚpioszki nawiązujące do Greya? Nie wiem czy chcę wiedzieć o co chodzi. :P
Grey w kieszeni miał zawsze przygotowaną prezerwatywę, a Anie bardzo szybko załatwił ginekolożkę i antykoncepcję, więc baby boom nijak się ma do jego sposobu dzialania. :P
Nie bój się, do Greya nawiązuje tylko napis, jak chcesz możesz pooglądać:
Usuńhttp://www.edziecko.pl/pierwszy_rok/56,79855,12974071,_50_twarzy_Greya____moda_dla_niemowlat_inspirowana.html
:P
to szkoda, już miałam nadzieję, że demografia naszego kraju zostanie uratowana :(
O, mamo... Ja bym dziecku takich nie kupiła. Najwyraźniej jestem mało postępowa. :P
UsuńNic z tego. Chyba, że w dalszych tomach dzieje się coś, o czym nie wiem. =)
Byłam nastawiona na coś baaardzo złego i chyba właśnie dlatego mnie osobiście 50 twarzy Grey'a nie zawiodło tak bardzo jak co poniektórych - choć cudów nie ma. Według mnie pierwsza część serii jest jednak tą najsłabszą.
OdpowiedzUsuńO, właśnie tak, ja też spodziewałam się czegoś dużo słabszego, ale niestety styl autorki jest koszmarny, tak po cichu liczę na to, że przed pisaniem drugiej części przewertowała słownik i poznała choć pięć nowych słow. :P
UsuńOch, Anno, dałaś czadu! Recenzja jest mega genialna, moja wewnętrzna bogini jest baaaardzo zaspokojona :) Wplotłaś tu i humor, i ironię, i uszczypliwości, i jesteś moim Greyem, od dzisiaj zrobię wszystko, co każesz (tylko najpierw spiszemy umowę). Naprawdę niezwykła recenzja, czytałam ją z otwartą gębą (przez co na pewno nie wyglądałam dobrze, a mam na sobie swoje najlepsze dresy), i jestem pod ogromnym wrażeniem. Wróżę karierę, Ty dziewczyno sama pisz książki, a nie na blogu się marnujesz;)
OdpowiedzUsuńMoja wewnętrzna bogini wywinęła salto z radości (tak, tak, one to potrafią!).
UsuńWszystko co każę? Przeczytaj "Pięćdziesiąt twarzy Greya" i obejrzyj "Nędzników". (I nie wymigasz się wytłumaczenie, że umowa jeszcze nie podpisana. Ana w ramach wprowadzenia nie takie rzeczy robiła). :P
Książki? No problem. Napiszę fanfika serii o Greyu. :P
http://wswiecieslow.blogspot.com/2013/01/piecdziesiat-twarzy-greya-el-james.html
Usuń"Nędznicy" okej, obejrzę, jak się uporam z Projektem Kino, mam jeszcze 4 filmy do obejrzenia :)
Fanfik fanfika... Mmmm pachnie mi tu "Incepcją"... sen we śnie o śnie? Pisz, bejb, pisz koniecznie! Węszę karierę międzynarodową!
Jeju, jak to się stało, że tego nie pamiętałam???
UsuńAle swoją drogą, dopiero po lekturze powieści, rozumiem co miałaś na myśli pisząc o wardze.
A Projekt Kino to co? Tylko mi nie pisz, że znowu coś przeoczyłam.
Ja fanfik fanfika, a Ty alternatywną historię Any i Greya, tę, w której Anastasia wykrwawia się na śmierć po odgryzieniu wargi. :P
Masz słabą pamięć :)
UsuńProjekt kino? Wejdź sobie tu http://projekt-kino.blogspot.com/
Owszem, przeoczyłaś :P
Oooo taką alternatywę to ja lubię! Mogę dorzucić jeszcze kilka zombiaków i krwiożercze jelita! I zmasowany atak morderczych biedronek!
Mam. :)
UsuńOj tam. Mnie wiele rzeczy omija, ale taki projekt to nie dla mnie. Nawet klasyki kina nie udaje mi się nadrobić. =/
Usiłuję sobie wyobrazić krwiożercze jelita... :P
A co na to Twoja Wewnętrzna Bogini, Anno? ;)
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
O święty Barnabo, szaleje z rozkoszy! :P
UsuńCzyli jednak zabrałaś się za Grey'a :D. No to jeszcze parę kroków i dojdziesz do "Zmierzchu" oraz całej reszty "cudownych" bestsellerów ;P.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Melon
PS: Albo jestem ślepy i go nie widzę, albo ankl Gugl wrzucił go do SPAMU, albo Twoja Mysza zakradła się do komputera i usunęła mi go. Mówiąc "go" mam na myśli mój ostatni komentarz (pod wcześniejszym postem ;p).
Nieśmiało chciałam zauważyć, że czytałam "Zmierzch". Nawet dwa tomy. Co gorsze - obejrzałam też pierwszą część filmu. :P
UsuńCóż, Mysza zrobiła porządek, SPAMERZE. :P
Na szczęście masz mnie i uratowałam komentarz przed jej pazurkami.
Ja... Ty... Co... Że niby jak O_o :D?!
UsuńO dzięki Ci AnnRK, że uratowałaś mnie od tego makabrycznego losu ;P.
No co? Teraz byłam ciekawa czemu Grey robi furorę, kiedyś z tego samego powodu sięgnęłam po "Zmierzch". :P
UsuńProszę, dłużniku. :P
Genialna recenzja - brawo! Ogrom czytelników powinien ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńFragment powieści znalazłam w sieci i wiedziałam, że przez język jakim jest napisana, więcej byłoby śmiechu niż jakichkolwiek innych doznań. Pozdrawiam.
Ojej, dzięki! :)
UsuńTo fakt, poziom języka zabija erotyczny nastrój. :P
Dokładnie tak wyobrażałam sobie tę książkę. Ale, ale. Jeśli mam umrzeć ze śmiechu, to wolałabym, żeby powodem nie była książka erotyczna. To by zepsuło mój wizerunek. :P
OdpowiedzUsuńMmmm... Cóż to by było za epitafium! :P
UsuńO święty Barnabo! Ależ Ci się udała ta recenzja. :) Ponieważ nie wystawiłaś tej książce jedynki, moja wewnętrzna bogini postanowiła jednak, pomimo mocnego postanowienia, po nią sięgnąć, co by się trochę odmóżdżyć i pośmiać przed egzaminami. :P
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie, zauważyłam, że (przynajmniej w mojej szkole) poziom czytelnictwa nagle wzrósł. Szkoda tylko, że 90% osób spędzających przerwy z książką, czyta "Intruza", "Poradnik pozytywnego myślenia" lub, no właśnie, Greya... Tego ostatniego czytała nawet moja polonistka, chyba zapytam, jak wrażenia. :D
Dziękuję. :)
UsuńGdyby nie koszmarny styl ocena byłaby wyższa. Może nie cztery, ale trzy z plusikiem na pewno.
O, a co z "Poradnikiem..." jest nie tak? Tak pytam, bo sama mam go w planach. :)
Zapytaj! Ogromnie jestem ciekawa jej odpowiedzi. :P
"Poradnik..." na razie znam tylko w wersji filmowej. Książka jest ponoć dobra (średnia ocen 6,94 na LC), ale tyyyyle osób (i mam tu na myśli "nieczytających") się na nią rzuciło, by później tylko podsumować jednym słowem: dno i dodać, że film był lepszy.
UsuńZapytam jutro. ;)
Teraz jestem jeszcze bardziej zainteresowana powieścią. Jak tylko uporam się z bieżącym stosem, biorę się za "Poradnik...". =)
UsuńI co??? Bo mnie tu ciekawość zżera. :)
Na początku myślałam, że zabije mnie wzrokiem. :P Powiedziała, że fabuła jest całkiem ciekawa, ale powieść jest niedopracowana: język kuleje, i to bardzo, bohaterowie nie wyróżniają się niczym szczególnym, brakuje jakiegoś napięcia, elementu zaskoczenia. Druga część podobała jej się bardziej, z kolei przez trzecią nie zdołała przebrnąć. Nie powinna polecać tej książki uczniom, ale odradzać też nie będzie, bo to jedna z takich powieści, przy których mózg się zupełnie wyłącza, co jest czasem potrzebne. :)
UsuńOdważna jesteś. =D
UsuńJuż lubię tą Twoją polonistkę. Zwłaszcza, za to ostatnie zdanie. :D
Zgadzam się z nią całkowicie i czuję się coraz bardziej zaintrygowana drugim tomem.
Skoro już sobie postanowiłam, rozważyłam za i przeciw, doszłam do wniosku, że nauczycielka nie jest znowu jakąś straszną jędzą, to głupio by było, gdybym stchórzyła. :D
UsuńTeż jestem zaintrygowana, w następny weekend przeczytam pierwszą część. ;)
Próbuję sobie wyobrazić mojego raczej starszawego, szalonego polonistę czytającego Greya... O mamo... :P
UsuńPolonistka odniosła sukces. =)
Przeczytałam już tyle recenzji tej trylogii, że chyba nic mnie nie zdziwi. ;-) Tak czy siak, mam zamiar sięgnąć po pierwszą część, chociażby z ciekawości. Chcę wiedzieć, jakie wrażenie Grey wywrze na mnie. :)
OdpowiedzUsuńA Kings of Leon uwielbiam!!
Skoro lubisz Kingd of LEon, to Grey już jest bliski zdobycia Twojego serca. :P
UsuńMyślę, że pani James lepiej by zrobiła, gdyby zamiast tekstu zamieściła w swojej książce obrazki.
OdpowiedzUsuńTaaak, już widzę tę książkę z pięknymi ilustracjami na półkach bibliotek :D Przecież połowa bibliotekarek jest w takim wieku, że ich serduszka by tego nie wytrzymały :D
UsuńBędą i obrazki, jak tylko powstanie film. :P
UsuńCiekawe ile bibliotek w ogóle kupiłoby książkę. =)
Znalazłyby się. Myślę, że zarówno panie bibliotekarki jak i nastolatki chętnie czytałyby je pod poduchą:)
UsuńPonieważ jestem bardzo ciekawska, to tym razem napiszę: ciekawe, ile by się do tego przyznało. :P
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPodobno w dobrym tonie jest szydzenie z tej książki oraz z osób, którym wystaje z torebki, ale mam w nosie dobry ton. Jeśli ludzie chcą czytać, niech czytają. Jeśli o mnie chodzi - to nie dla mnie - przeczytałam fragment w sieci, żeby zobaczyć o co tyle szumu i... nie, no nie.
OdpowiedzUsuńE tam, a niech sobie ludziska czytają, co innym do tego. Sama nie biegam z "Ulissesem" w torebce, nie tylko ze względu na jego format. ;)
UsuńTa książka chyba niedługo stanie się klasykiem w swoim gatunku. A pewnie aktorzy, którzy wystąpią w filmie, w mgnieniu oka staną się idolami nastolatek i może nieco starszych pań:) A ja raczej mimo wszystko nie spróbuję:)
OdpowiedzUsuńGratuluję. Ja tak twarda nie była i uległam Greyowi. Jakkolwiek to brzmi. :P
UsuńAniu książka ciągle przede mną, więc się nie udzielam :)
OdpowiedzUsuńPoczekam aż przeczytasz i wtedy do Ciebie zajrzę, żeby porównać wrażenia. :)
UsuńCzytałam, ale napisano o niej już tyle, że odpuszczę sobie pisanie recenzji. Teraz przynajmniej wiem o co ten cały szał - tzn. po lekturze dopuszczam myśl, że książka może wciągać i się podobać mimo iż mi osobiście sporo elementów przeszkadzało. Koniec końców czytało się szybko :)
OdpowiedzUsuńTo fakt, opinii o tej trylogii jest cale mnóstwo. Czytało się szybko, pomysł niezły, tylko szkoda, że wykonanie kuleje.
UsuńPrzeczytałam, jak przez pierwszą część jeszcze jakoś da się przebrnąć, to im dalej, tym bardziej tragicznie. Druga - to samo, a trzecia, nudna jak flaki z olejem, od początku przewidziałam, nigdy nic nie wydało mi się większym kiczem i stratą czasu. Jedynka może i do przeczytania, ale tylko raz, broń Boże drugi! Bohaterowie rzeczywiście prości jak drut! płascy, aaaaach - to było moje ziewnięcie :D Taka jest moja reakcja na "szokujący" bestseller. Co się dzieje z tym światem?
OdpowiedzUsuńHmmm... Tak swoją drogą, nie przeszło mi przez myśl, że ktoś mógłby chcieć czytać tę książkę po raz drugi. =)
Usuńhaha mi przeszło, bo koleżanka o dziwo chciała przeczytać drugi raz brrrrr, jakoś jej to musiałam przebaczyć, z bólem serca ;)
UsuńSzok nie pozwala mi napisać niczego mądrego. =)
Usuńja znam osoby co czytały po 4 razy;PP ja sama przejrzałam tom pierwszy 2razy bo robiłam posta porównanie greya ze zmierzchem i chciałam sobie pewne rzeczy przypomnieć...dost świetny...a ja osobiście uwielbiam te piosenkę i ten zespół
Usuń4??? Można i tak. Mimo wszystko, nawet gdyby mnie ta książka zachwyciła, w tym czasie wolałabym przeczytać coś nowego.
UsuńPorównanie Greya i "Zmierzchu" to ciekawy pomysł. Widzę co najmniej jeden wspólny punkt: bardzo kiepski język. ;)
Haha dobre bo i ja się skusiłam, wszyscy o tym mówią - piszą , a co tam sięgnęłam - listopad 2013 ;) I dziś wypożyczyłam 2 cz. hmmm pan w bibliotece skomentował "że już nie jest taka pruderyjna" hihi a ja jestem ciekawa bohaterki, czy to ona teraz poskromi Greya ;) dla mnie to taki bardzo lekki romansik - przy bólu głowy idealna nie trzeba się skupiać :)
OdpowiedzUsuńU niektórych ta książka może ból głowy wywołać. :P
UsuńPóki co nie czuję potrzeby sięgania po tom drugi, ale widzę, że u Ciebie szybko poszło. Wciąż mamy listopad 2013. ;)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńProszę o nie umieszczanie spamu na moim blogu.
Usuń