środa, 3 kwietnia 2013

Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci

Wczoraj obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci. Data ta nie jest przypadkowa. Drugiego kwietnia urodził się jeden z najpopularniejszych baśniopisarzy, Hans Christian Andersen, autor dobrze wszystkim znanych baśni, jak choćby "Dziewczynka z zapałkami", "Królowa Śniegu" czy "Brzydkie kaczątko". Nie wyobrażam sobie dzieciństwa bez tych opowieści. Baśnie Duńczyka zostały przetłumaczone na ponad 80 języków, od ponad pięćdziesięciu lat przyznawany jest Medal  im. Hansa Christiana Andersena (nazywany "Małym Noblem") dla najciekawszych twórców literatury dziecięcej, a najwybitniejsze książki tego gatunku umieszczane są na honorowej liście imienia duńskiego bajkopisarza.

Prawie rok temu, w ramach jednej z odsłon zestawienia TOP 10, prezentowałam dziesiątkę najlepszych książek towarzyszących mi podczas długich zimowych wieczorów i deszczowych popołudni, w czasach, kiedy mój wiek dało się jeszcze zapisać za pomocą jednej cyfry. Zestawienie możecie zobaczyć TUTAJ.

Nie pamiętam jaka była pierwsza samodzielnie przeczytana przeze mnie książka. Na regale leżało sporo kolorowych książeczek, w tym seria "Poczytaj mi, Mamo". Dwa lata temu wydawnictwo Nasza Księgarnia wypuściło na rynek trzy tomy zbierające w sobie bajki z tej serii, co sprawiało, że mogą się nimi cieszyć także kolejne pokolenia. Wielu z tych bajek już nie pamiętam, ale przy okazji ich wznowienia z sentymentem przeglądałam archiwalne zdjęcia okładek, które pamiętam z własnego dzieciństwa.
W późniejszym okresie wciągnął mnie świat baśni, tych rozgrywających się w bliskich mi realiach oraz tych kuszących egzotyką. Wielokrotnie sięgałam po historie spisane przez Andersena, braci Grimm czy Perrault'a. Zakochałam się w "Baśniach z tysiąca i jednej nocy". 

Gdy tata wyciągnął z tajemniczej, drewnianej skrzyni pożółkłe egzemplarze "Czarnego sombrera" Adama Bahdaja, "Znikające stado" Wiesława Wernica oraz "I ty zostaniesz Indianinem" Wiktora Woroszylskiego, porzuciłam baśnie wkraczając w świat młodzieżowych przygód i tajemnic. Bahdaj, Nienacki, Twain, Centkiewiczowie a przede wszystkim Szklarski, byli moim oknem na świat.

Ominęła mnie fascynacja twórczością Lucy Maud Montgomery i Małgorzaty Musierowicz, przygodami rodziny Borejków oraz rudzielca z bujną wyobraźnią zaczytywałam się już na stare lata, gdy wolno mi było kłaść się spać po północy i z dumą wymalowaną na twarzy oraz nowiutkim dowodem osobistym w kieszeni, legalnie poprosić w sklepie o piwo. Dziewczęce lektury kojarzą mi się jedynie z Krystyną Siesicką i Martą Fox. Cóż, zawsze bardziej interesowały mnie przygody niegrzecznych chłopców niż miłostki podlotków z długimi warkoczami i grzywkami opadającymi na czoła. Aczkolwiek przyznaję, że mam za sobą kilka części serii "Nie dla mamy, nie dla taty".

Sporo przeczytanych w dzieciństwie książek stanowiły pojedyncze tytuły autorów, do których już nie wracałam. Uwielbiałam przepięknie ilustrowane "Przygody Ani i Pawła" Gilberta Delahaye oraz przecudne "Bajeczki z obrazkami" Władimira Sutiejewa i to są dwa kolejne tytuły, które mile wspominam do teraz. A najukochańsza książka? Ten tytuł bezsprzecznie należy do "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren.  

Z jaki powieściami kojarzy Wam się dzieciństwo? Którą książkę podsunęlibyście dzieciakom, a które nie bardzo przypadły Wam do gustu? Bez jakiej książki nie wyobrażacie sobie pierwszych lat życia?

Bogusia Sokołowska (Fasolki)
"Poczytaj mi tato, poczytaj mi mamo"

76 komentarzy:

  1. Pamiętam, że pierwsza książka, którą przeczytałam, to był "Kopciuszek". Później zaczytywałam się w takich lekturach, jak "Pippi Pończoszanka", "Dzieci z Bullerbyn". Tego typu książki bardzo mi się podobały. A szczególne miejsce w moim sercu ma jedna książka dzieciństwa - "Chłopcy z Placu Broni". Wzruszająca, smutna i piękna.

    Chyba też nie ciągnęło mnie nigdy do tych miłostek podlotków. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, "Chłopców z Placu Broni" też lubiłam. Obok "W pustyni i w puszczy" oraz "Robinsona Cruzoe" to była moja ukochana lektura szkolna.

      Usuń
  2. Dzięki za ten post :)
    Zrobię dzisiaj w bibliotece szybciutko jakąś wystawkę książek dla dzieci - nowych i starych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ proszę. ;)

      A pochwalisz się co wystawiłaś?

      Usuń
    2. Aniu, postaram się dorzucić zdjęcie w dzisiejszym poście (ale nie obiecuję).
      Dziękuję jednak za pomysł, bo wszystkie dzieci na przerwach pytały po co ta wystawka?, dlaczego takie książki itp.
      Ja cierpliwie tłumaczyłam jak ważna jest książka w życiu człowieka i że dla dzieci również jest cały wachlarz książek, od bajek, baśni, legend poprzez wiersze do powieści. Te z kolei mogą opowiadać o ich rówieśnikach, zwierzątkach, przygodach. Mogą być rzeczywiste i fantastyczne. Są książki przeznaczone głównie dla dziewcząt a inne dla chłopców itd...
      Wyszło to całkiem ciekawie :)

      Usuń
    3. Byłoby super, bo ciekawa jestem co wybrałaś. :)

      No proszę, jak można wykorzystać dziecięcą ciekawość do krzewienia miłości do książek. :)

      Usuń
    4. Aniu dzisiaj już chyba tego nie napiszę.
      Byłam na pilatesie i wróciłam prosto na mój "wieczór filmowy" w Polsacie :)
      Jutro na pewno znajdę czas wieczorem.

      Usuń
    5. Aniu oto obiecane zdjęcia:
      http://biblioteczkamagdalenardo.blogspot.com/2013/04/wieczor-przy-herbacie-11.html

      Usuń
  3. Obowiązkowo Dzieci z Bullerbyn!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja, czytając od kiedy się nauczyłam czytać, przeczytałam w dzieciństwie mnóstwo książek dziecięcych.Byłam ogromna fanką wszelkich bajek, baśni, podań, legend i mitów. Jak miałem 9 lat leżałam w szpitalu w Krakowie w Boże Narodzenie i wtedy Mikołaj, który doskonale wiedział/moja mama/ co kocham najbardziej przyniósł mi "Klechdy domowe"/cudna książka, którą mam do dzisiaj/ i wiersze Stanisława Jachowicza, a w nich Pan kotek był chory, Andzia. Jaka była moja radość - ogromna. Oczywiście "Baśnie" Andersena - mam w domu ich trzytomowe wydanie, które zdobyłam, gdyż kupić ich nie można było, "Bajki polskie"też dwa tomy ich mam w domu. Uwielbiałam czytać o strachach, strzygach i tym podobnych.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chorego pana kotka znałam kiedyś na pamięć. Podobnie jak wiersze Brzechwy. :)

      Nabrałam ochoty na zakup baśni Andersena, ale bardzo bym chciała upolować któryś ze starszych egzemplarzy.

      Chorowanie w tamtych czasach to była niemal przyjemność (w każdym razie chorowanie domowe, bo szpital to... wiadomo). Nie trzeba było iść do szkoły, można się było bezkarnie wylegiwać w łóżku, a mama podsuwała wszystko pod nos, od leków i jedzenia aż po książki. ;)

      Usuń
  5. No wiadomo, że "Dzieci z Bullerbyn". Zresztą, w domu wszyscy podśpiewywali "kawałek kiełbasy, dobrze obsuszonej"... ;-) Ciekawe, czy jeszcze pamiętają. Ja Musierowicz zaczęłam czytać już w dzieciństwie, ale zostało mi to do teraz... ;-) No i oczywiście - "Opowieści z Narnii"... :-) Braci Grimm też uwielbiałam. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę się w końcu zaopatrzyć w egzemplarz "Dzieci z Bullerbyn", bo tamten wielokrotnie czytany został u rodziców. :)

      Dużo klasyki dziecięcej czytałam już w czasach, kiedy dzieckiem raczej nie byłam, np. "Narnię" czy większość książek Lindgren.

      Usuń
    2. A ja "Mikołajka" i to wcale nie tak dawno... :)

      Usuń
    3. Wiem, chwilę wcześniej też to czytałam. =)

      Usuń
  6. Uwielbiałam baśnie Andersen'a :) "Dzieci z Bullerbyn" i "Plastusiowy pamiętnik" to były moje ulubione lektury :D Ale miałam też swoją ulubioną księgę bajek, do tej pory niektóre znam na pamięć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andersen to numer jeden, zdecydowanie tak.
      "Plastusiowy pamiętnik" tez lubiłam. Nawet próbowałam sobie ulepić takiego ludzika. :P

      Usuń
  7. Moje dzieciństwo kojarzy mi się przede wszystkim z baśniami Andersena. Mam w domu takie potężne tomiszcze ze wszystkimi bajkami tego autora i lubię od czasu do czasu do niego zaglądać. Natomiast dziewczęce lektury kojarzą mi się głównie z Krystyną Siesicką, Lucy Maud Montgomery i Małgorzatą Musierowicz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomiszcza zazdroszczę. Sama też muszę się w taki zaopatrzyć.

      Siesicką bardzo lubiłam. Z prozy Musierowicz znałam chyba tylko "Kłamczuchę", a Montgomery pierwszy tom przygód Ani. Resztę przeczytałam stosunkowo niedawno.

      Usuń
    2. Takie tomiszcze nabyłam w antykwariacie za niecałe 25zł. A są tam wszystkie bajki Andersena w przepięknych ilustracjach.
      Co do przygód Ani z Zielonego wzgórza w czasach szkolnych przeczytałam całą serię ;-)Musierowicz już słabo pamiętam. W każdym razie fajnie tak powrócić do dziecięcych lektur...

      Usuń
    3. Ooo... Moja zazdrość się powiększa. Muszę się wybrać na polowanie, ale dopiero jak się zrobi nieco wiosenniej, bo ta pogoda zniechęca mnie do wychodzenia z domu częściej niż to jest konieczne. ;)

      Bardzo fajnie. Ciekawa jestem, czy za 10, 20 lat te książki nadal będą lubiane.

      Usuń
  8. U mnie podobna notka pojawiła się wczoraj. Najbardziej z literatury dziecięcej uwielbiam baśnie (po dziś dzień), a z dzieciństwa pozostał sentyment do Kubusia Puchatka, Ani Shirley, misia Paddingtona, Mikołajka... Literaturę skandynawską z tamtego okresu wspominam chyba najmilej - wszystkie książki Astrid Lindgren, "Muminki" Tove Jansson, no i baśnie Andersena...

    A myślę, że pierwsze lata życia dziecka nie mogą się odbyć bez wierszyków - Brzechwy, Chotomskiej... Ja w dzieciństwie umiałam na pamięć chyba z 50 takich wierszyków - teraz oczywiście pozapominałam, ale to też taki mój "symbol dzieciństwa".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u mnie jak zwykle z lekkim poślizgiem. :P

      Wierszyki też lubiłam. Same wchodziły do głowy. Puchatka też czytałam, ale pokochałam go dopiero po latach. ;)

      Usuń
  9. do serii "Poczytaj mi, Mamo" nadal mam sentyment :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech... Szkoda, że już nie mam tych książeczek.

      Usuń
  10. Zgadzam się z Tobą, najukochańsza to zdecydowanie "Dzieci z Bullerbyn", to zresztą chyba pierwsza książka, którą sama wypożyczyłam z biblioteki i sama świadomie przeczytałam. Serię "Poczytaj mi, mamo" miałam i do tej pory gdzieś w domu są.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uświadomiłaś mi, że nie tylko nie pamiętam pierwszej przeczytanej książki, ale także pierwszej wypożyczonej. :(

      Ale za to pamiętam jaka dumna byłam, jaka dorosła się czułam, gdy zapisałam się do wiejskiej biblioteki i mogłam tam sama chodzić i wybierać książki. ;)

      Usuń
    2. Oj, tak, to uczucie dumy też pamiętam do dziś. A jeszcze jak panie z biblioteki dały mi na pamiątkę pierwszą zapisaną kartę i mogłam w domu pokazać, że już tyle książek wypożyczyłam, to prawie unosiłam się nad ziemią z tej radości:)

      Usuń
    3. O tak. Z dumą patrzyłam jak mi się zapełnia karta. Stary system miał swój urok. ;)

      Usuń
  11. do dziś na mojej półce leży wielka księga baśni Andersena, którą dostałam na 6 urodziny. nie pamiętam już zbyt dokładnie zawartych w niej historii, ale z pewnością jeszcze kiedyś do ich wrócę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może być całkiem przyjemna podróż w czasie. ;)

      Usuń
  12. "Dzieci z Bullerbyn", książki o Panu Samochodziku (ale tylko te autorstwa Zbigniewa Nienackiego), wszystkie powieści o Ani, twórczość Małgorzaty Musierowicz, Alfreda Szklarskiego, Mikołajek... Te wszystkie pozycje należały do moich ulubionych. Czytałam też Juliusza Verne'a, Karola May'a i wielu, wielu innych. Szkoda tylko, że nie pamiętam swojej pierwszej samodzielnie przeczytanej książki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... W sumie nie czytałam żadnej części "Pana Samochodzika" napisanej przez kogoś innego, ciekawe jak wielka przepaść dzieli kontynuacje od tych Nienackiego. ;)

      Kurcze, też jej nie pamiętam. Hmm... Może mama będzie wiedziała? :)

      Usuń
  13. Połowę wymienionych przez Ciebie książek też bardzo dobrze znam. Czytałam jeszcze ,,Pamiętnik księżniczki" i o przygodach Kubusia Puchatka. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pamiętnika księżniczki" nie znam. Kubuś był na półce, ale w tamtych czasach go nie doceniałam. Wolałam go w wersji animowanej. :P

      Usuń
  14. Ja jak byłam małym dzieckiem nie lubiłam czytać, zmieniło to się trochę później. Jako duże dziecko zaczytywalam się we wszystkich częściach "Ani z Zielonego Wzgórza", w wieku około 12 lat (jeśli dobrze pamiętam) rozpoczęłam przygodę z kryminałami Christie. Dla młodzieży czytałam książki Ewy Nowak, serię"Felix, Net i Nika", "Jeżycjadę", "Pamiętnik księżniczki" (aczkolwiek ta ostatnia seria trochę mnie irytowała ;) ).
    Ach, sentymentalna podroż w czasie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanim dotarłam do Christie, po drodze były jeszcze "Przygody trzech detektywów". Moje pierwsze kryminały, które mama początkowo sprawdzała, żeby nie okazało się, że córka czyta jakieś mroczne kawałki. :P

      Usuń
  15. Moje dzieciństwo pod względem literackim to przede wszystkim baśnie Andersena, braci Grimm, polskie baśnie oraz wiersze Brzechwy i Konopnickiej. Jako dziecko lubiłam też dzieci z Bullerbyn i wszelkie kopciuszki i śpiące królewny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za Konopnicką akurat nie przepadałam, ale reszta i u mnie się pojawiała.

      Usuń
  16. Mi mamunia czytała taki zbiór różnych bajeczek z obrazkami :D.
    Ale także miałem takie urządzenie, które wyświetlało kliszę (taką jak kiedyś były w aparatach) z bajką :P. Można powiedzieć taki stary rzutnik, znasz może :)?
    Wiesz, że nawet jakieś 2 tygodnie temu też to sobie włączyłem :D. I zrobiłem parę zdjęć, żeby wrzucić na bloga, ale jakoś zapomniałem ;P.

    Pozdrawiam!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że znam! Mieliśmy nawet specjalny ekran. Jej... To było coś! Ciemność, obrazki na ścianach i mama w roli lektora. Dzisiejsze Disneye i inne Pixary mogą się przy tym schować. :P

      Dawaj te zdjęcia!

      Usuń
  17. Mam sentyment do tej serii "Poczytaj mi mamo". Uwielbiałam też Dzieci z Bullerbyn. Co do baśni braci Grimm to przyznam, że niektóre z nich wiały grozą. Nawet ostatnio się zastanawiałam, czy w przyszłości chciałabym je czytać swoim dzieciom (sama nie wiem skąd ta myśl, bo dzieci jeszcze nie mam).
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do braci Grimm, to racja, ale z drugiej strony, jakoś nie pamiętam, żebym bała się tych historii, więc albo wcale nie są takie straszne, albo moja pamięć je ze strachu wyparła. :P

      Usuń
    2. Ostatnio miałam okazję oglądać wydanie Baśni Grimm w mocno okrojonej formie, specjalnie dla małych dzieci (mało tekstu, dużo obrazków) i było uderzająco okrutne. Ale pewnie to kwestia wycięcia sporej części baśni. Jestem zauroczona zdjęciem, które obrazuje ten wpis - miałam to wydanie! Jak na nie patrzę to wracają wspomnienia z dzieciństwa.
      kolodynska.pl

      Usuń
    3. Też miałam to wydanie, stąd fotka. Miło powspominać.

      A co do braci Grimm, to zastanawia mnie czy nie dało rady tak okroić baśni, by były wartościowe, ale mniej okrutne, w końcu w tej wersji miały trafić do maluchów.

      Usuń
  18. Nie dałabym rady, gdyby nie było "Dzieci z Bullerbyn"! Obłędnie kocham!

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja jestem już za stara na takie książki, ale na szczęście mam sporo dzieciaków w rodzinie, więc mam pretekst, żeby czytać im. A najbardziej lubiłam chyba "Zaczarowaną zagrodę". Pewnie z miłości do pingwinów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa... Kojarzę! To było chyba o pingwinach, którym umiejętności ucieczki pozazdrościłby nawet bohater "Prison Break". :P

      Usuń
  20. Czytając Twoje zestawienie i komentarze Aniu, widzę, że Dzieci z Bullerbyn królują! U mnie było tak samo, plus Pippi, Braciszek i Karlsson z Dachu i Ronja, córka zbójnika od p. Lindgren. A do tego oczywiście Musierowicz, i też zaczęłam ją od "Kłamczuchy". Mam też wszystkie tomy Ani z Zielonego... Uwielbiałam też czytać baśnie z książki "Bajarka opowiada". U mnie chyba więcej dziewczęcych książek było z Siesicką na czele, choć też pamiętam dużą fascynację młodzieżową serią Hitchcocka o Przygodach Trzech Detektywów. Pamiętam też małą traumę ze szkoły, gdy okazało się, że mama kupiła mi omyłkowo Przygody Robinsona Cruzoe, a nie Robinsona Cruzoe, i wyobraź sobie moją konsternację na lekcji, gdy okazało się, że tylko w mojej książce Piętaszek wciąż żył!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zapomniałam jeszcze o książce Ożogowskiej - Chłopak i dziewczyna, czyli heca na 14 fajerek. A w ogóle do niektórych książek to nie raz, i nie dwa zaglądałam.

      Usuń
    2. Pippi znałam tylko z wersji filmowej, chyba nawet nie wiedziałam wtedy, że są o niej książki.
      Serię o Przygodach Trzech Detektywów też bardzo lubiłam. Pierwszy tom przeczytała najpierw moja mama, żeby sprawdzić, czy książki sygnowane nazwiskiem Hitchocka, nadają się dla małoletniej córki. :P

      "Robinson Cruzoe" i mnie wyrolował. Długo nie wiedziałam, że czytałam przeróbkę Stampf'la, a nie oryginał Defoe.

      Ożogowską też chyba czytałam, ale chyba nie przypadła mi do gustu, bo nawet nie pamiętam żadnego konkretnego tytułu. Za to uwielbiałam Chądzyńską i "Statki, które mijają się nocą".

      Usuń
    3. Możemy założyć klub poszkodowanych i domagać się jakiejś rekompensaty ;) może być wypłacona w książkach!
      Wydaje mi się, że "Statki..." też czytałam, ale absolutnie nie wiem: co, kto, kiedy, dlaczego...

      Usuń
    4. Oj, to ja się czuję ogromnie poszkodowana, ale myślę, że zadowolę się dożywotnim "wypłacaniem" jednej książki miesięcznie. Oczywiście sama wskażę tytuły. :P

      Usuń
  21. nie pamiętam jaką książkę przeczytałam jako pierwszą, ale pamiętam, że 10 lat starszy brat czytał mi "Dzieci z Bulerbyn" na głos :) teraz jestem ciocią i na pewno niedługo przypomnę sobie wszystkie możliwe bajki. a z trochę starszego dzieciństwa to już Harry Potter ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dzieci Bullerbyn" najwyraźniej są numerem jeden u wielu czytelników. I nie ma się czemu dziwić, bo to wspaniała, zabawna, mądra i ciepła książka.

      Usuń
  22. Pierwsza książka jaką pamiętam, to wierszyki o różnych krajach i ich mieszkańcach. Wypożyczyłam ją z biblioteki razem z dziadkiem. Nieco później był czas Małej księżniczki i zaczytanego egzemplarza Baśni Andersena z ilustracjami Jana Marcina Szancera. Potem książki Astrid Lindgren. No i potem samo poszło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że na wierszykach z dzieciństwa kończy się przygoda z poezją dla większości z nas (nie licząc szkolnych lektur). ;) Dobrze, że nie kończy się na nich nasza przygoda z czytaniem. :P

      Usuń
  23. Bajki Perraulta, Latający Detektyw i Detektyw na pustyni, Ania z Zielonego Wzgórza, Musierowiczowa, Sławetna XII b, Siesicka, Gdzie mój dom, Ostatnia przeszkoda, Skalista kraina Katalonii, seria dla młodzieży Chmielewskiej - bez tych książek nie wyobrażam sobie młodzieńczego życia. Pewnie było ich więcej, zaraz po opublikowaniu tego komentarza, założę się, przyjdzie mi do głowy kolejna dziesiątka kolejnych książek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórych tytułów w ogóle nie kojarzę. :(
      Fajnie jest cofnąć się do dzieciństwa i trochę powspominać. Mnie też co rusz przypominają się nowe tytuły. Aż się ciepło roni na sercu. ;)

      Usuń
    2. Uwielbiałam książki o podróżach, stąd wyszukiwanie takich tytułów jak Gdzie mój dom, Skalista kraina Katalonii, jak książki Woźnickiej Paryskie stypendium i Wychodne dla Ewy. Jednocześnie oczywiście wszystko, co napisała Lucy M.Montgomery, Siesicka, Musierowiczowa, Ziółkowska. Ostatnia przeszkoda niemieckiego autora, nie pamiętam teraz, jest znowu lekturą towarzyszącą mojej pasji do jazdy konnej i koni w ogóle. Sławetna XLL b to był hit w moim gronie w szkole podstawowej, wszyscy ją czytali, miałam swoją i mi ukradziono. Do tej pory mi żal. Nie pamiętam autora i nigdzie jej nie mogę znaleźć, ale pamiętam też taką powieść Ukradziony talizman (albo Zaginiony talizman), nie mogę dojść czyja ona była?

      Usuń
    3. Jak ja mogłam zapomnieć, no jak??? O 'Słonecznikach' Snopkiewiczowej? To była książka!

      Usuń
    4. Snopkiewicz też kojarzę, ale ze "Słoneczników" nie pamiętam kompletnie nic. Nawet na B-netce tej książki nie oceniłam. Z podróżniczych czytałam głównie Szklarskiego i Centkiewiczów. Kojarzę też coś Brandysa o Afryce.

      Ciekawa jestem tej "Skalistej krainy Katalonii". Tytuł brzmi bardzo zachęcająco.

      Usuń
    5. Szklarski i Centkiewiczowie to zdobywanie biegunów itp, a ja raczej takie o młodej dziewczynie, co jedzie do matki, albo z ojcem na statku (Gdzie mój dom), albo młoda studentka w Katalonii właśnie (Zofia Woźnicka) i Paryskie stypendium tej samej autorki, gdzie dziewczyna malarka jedzie na stypendium z listem polecającym, uczyć się i mieszkać w Paryżu. O siostrach Woźnickich piszę u siebie tu - http://notatkicoolturalne.blogspot.ie/2012/02/zofia-woznicka-niezapomniana.html

      Usuń
    6. Na takie książki chyba nie miałam okazji trafić, a szkoda, bo na pewno by mi się podobały.

      Usuń
    7. Wydaje mi się, że one nadal mają szansę się podobać, bo są tam treści jakby historyczne z lat siedemdziesiątych, ciekawe. Ja na przykład nigdy nie miałam okazji przeczytać Jagody w mieście i Jagoda dojrzewa, kupiłam na Allegro i nawet serial stary znalazłam, bedę zaliczać teraz. Ileż można nowości czytać :-)

      Usuń
    8. Mogą się spodobać, tylko kiedy ja na nie czas znajdę?

      Co do nowości, masz rację. Tylko, że zauważyłam, że ciężko mi się oprzeć, gdy ileś osób bardzo poleca jakąś książkę. No i tak wychodzi, że czytam głównie nowsze tytuły. =/

      Usuń
  24. Ja odkąd przeczytałam biografię Andersena kojarzę go z onanizmem. Normalnie tak mi to utkwiło w pamięci, że nie mogę wywalić. Podobno za każdym razem stawiał plusiki w swoim dzienniku. I na przykład jak spotkał jakąś atrakcyjną kobietę, to potem ++, jak pana, to samo. Normalnie mi się przez te plusiki pomieszało w głowie i jakoś zapomniałam o jego baśniach, które kiedyś uwielbiałam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem cz taki był cel tego wpisu, ale teraz bardzo chcę przeczytać tę biografię. ;P

      Usuń
    2. ja mam to samo, po prostu muszę ją przeczytać :-)

      Usuń
    3. anna.a.72 - możesz podać tytuł?

      Usuń
    4. Może to: Jackie Wullschlager "Andersen. Życie baśniopisarza"?

      A tu jest jakiś artykuł na ten tema: http://kultura.newsweek.pl/bajkopisarz-andersen--wstretne-kobiety-i-seks,75207,1,1.html
      Właśnie zabieram się do czytania. :P

      Usuń
    5. dzięki za artykuł, książki nie mogę znaleźć tak na szybko, nigdzie mi się nie pokazuje

      Usuń
    6. Udało mi się wypatrzyć ją w mojej bibliotece, więc któregoś dnia na pewno ją wypożyczę. Po tym artykule aż się boję tego, co w niej znajdę. :P

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.