Stefan Czerniecki Dalej od Buenos Wyd. Bernardinum 2011 256 stron |
(...)Buenos jako aglomeracja liczy sobie ponad dziesięć milionów mieszkańców. To tak, jakbyśmy spróbowali sprowadzić do Warszawy jedną czwartą mieszkańców Polski. Przejazd z jednego końca miasta na drugi trwa tyle, ile podróż z Warszawy do Augustowa[2]. Miasto nie ma zbyt wielu interesujących zabytków. Znajduje się tu Teatro Colón z największą widownią na świecie, mogącą pomieścić ok. 3,5 tysiąca miłośników sztuk czy oper. Jest jedna z najszerszych, a przy tym najbardziej ruchliwych ulic na świecie, Avenida 9 Julio. El Obelisco, monument powstały dla upamiętnienia rocznicy osiedlenia się pierwszych hiszpańskich osadników to wizytówka miasta. I choć prezentuje się on niezwykle okazale, świadczy tez o tym, że architektura miasta nie rzuca na kolana. A jednak Buenos Aires nie jest pozbawione uroku. Tysiące turystów przechadzających się po Avenida Florida, głównej ulicy miasta, przyciągnął tam magnes atrakcji niekoniecznie związanych z architekturą.
W końcu to w Buenos podaje się najlepsze na świecie steki. To tam można zobaczyć pokazy tanga wprost na ulicy. I właśnie w stolicy Argentyny znajduje się robotnicza dzielnica La Boca, która zafascynowała naszego podróżnika. Teraz, kiedy już wiem, co tam zobaczyłem, mogę śmiało to napisać. Mianowicie nic w Buenos nie zachwyciło mnie tak jak tam. (...) Bo to nie jest wyłącznie jakaś tam dzielnica. To także religia. Fanatyzm. Niezwykła mieszanka. Uliczni komedianci i kelnerzy pobliskich restauracji, tancerze tanga i przechadzający się zakochani. To wreszcie ubóstwiani piłkarze i ich tifosi. La Boca to cała filozofia życia[3]. Gwar, ścisk, stragany ze starociami, niezliczone kawiarnie, wszechobecne tango i kolory, mnóstwo kolorów. Czytam opisy Czernieckiego i po prostu chcę tam być. Dać ponieść się muzyce, dać się zaczarować.
W końcu to w Buenos podaje się najlepsze na świecie steki. To tam można zobaczyć pokazy tanga wprost na ulicy. I właśnie w stolicy Argentyny znajduje się robotnicza dzielnica La Boca, która zafascynowała naszego podróżnika. Teraz, kiedy już wiem, co tam zobaczyłem, mogę śmiało to napisać. Mianowicie nic w Buenos nie zachwyciło mnie tak jak tam. (...) Bo to nie jest wyłącznie jakaś tam dzielnica. To także religia. Fanatyzm. Niezwykła mieszanka. Uliczni komedianci i kelnerzy pobliskich restauracji, tancerze tanga i przechadzający się zakochani. To wreszcie ubóstwiani piłkarze i ich tifosi. La Boca to cała filozofia życia[3]. Gwar, ścisk, stragany ze starociami, niezliczone kawiarnie, wszechobecne tango i kolory, mnóstwo kolorów. Czytam opisy Czernieckiego i po prostu chcę tam być. Dać ponieść się muzyce, dać się zaczarować.
Buenos to energia. Widać to także na ulicach, gdzie ruch rządzi się swoimi prawami. Tu większy ma zawsze pierwszeństwo. Rowery uciekają przed rozpędzonymi osobówkami, te ustępują pierwszeństwa autobusom. Zarysowana karoseria nie jest problemem. Trudno, jedziemy dalej. A złość wyrazić można naciskając na klakson. Podobnie jak zniecierpliwienie. I wszelkie inne odczucia, uczucia i emocje też. Uliczny zgiełk tonie w kakofonii dźwięków.
Jak głosi tytuł, reportaż z podróży Stefana Czernieckiego, to nie tylko argentyńska stolica. Jedziemy więc jeszcze "dalej od Buenos". Co nas czeka? Nie tylko Argentyna, ale także Chile i Boliwia. Nie tylko miasta, ale i góry oraz selwa. Damy się pogryźć agresywnym leśnym owadom, odczujemy skutki choroby wysokościowej, będziemy wędrować po bezdrożach, czekać na autobus, który przyjedzie kiedyś, może, prawdopodobnie. Przy Wodospadzie Iguazú w uszach zadźwięczy nam Ennio Morricone ze swoim przepięknym soundtrackiem do filmu Misja Rolanda Joffé. Przed nami jeszcze największe solnisko na świecie, Salar de Uyuni. I wizyta w boliwijskiej kopalni. I góry, a wśród nich Cerro Torre. Jako malec przeglądałem stojące na półkach u mojego taty albumy z górami świata i zobaczyłem Ją. Jedyną na świecie. Piękną. Wyniosłą. Niedostępną. I kiedy mnie ktoś pyta, po co właściwie przyjechałem do Ameryki Południowej, bez wahania odpowiadam zawsze: dla tego widoku. Tak, zdecydowanie to właśnie Cerro Torre stanowiła bezpośredni powód, dla którego w mojej głowie zrodziła się myśl o wyprawie do Ameryki Południowej[5]. Znacie to uczucie, kiedy po latach snucia planów, po wyśnieniu niezliczonej ilości snów, po gorączce przygotowań i oczekiwań, wreszcie udało wam się spełnić jedno z największych marzeń? Jeśli tak, zrozumiecie co czuł autor, gdy jego oczom ukazał się jednej z najrzadziej widocznych szczytów świata, wiecznie tonący wśród chmur Cerro Torre.
Dalej od Buenos to wspaniały, pełen entuzjazmu i nieokiełznanej radości, zapis podróży Stefana Czernieckiego i jego przyjaciółki Moniki po Ameryce Południowej. Podczas lektury miałam wrażenie, że z tego szczęścia autor nieustannie unosił się kilka centymetrów nad ziemią. Spełnienie marzeń o podróżach dodaje skrzydeł, wyzwala niesamowite emocje. Oto znane ze zdjęć czy filmów miejsca są na wyciągnięcie ręki. Podobne emocje towarzyszyły Kindze Choszcz, podczas pierwszej wyprawy do Nepalu, Basi Meder, gdy samotnie wędrowała przez Afrykę, czy małżeństwu Opaska podróżującemu na rowerach dookoła świata. Jednak żadne z nich nie opisywało swoich przygód z takim zapałem jak Stefan Czerniecki.
Podobnie jak pozostałe książki wydane w serii Biblioteka Poznaj Świat, tak i ta pełna jest wspaniałych fotografii. Mam tylko jeden mały zarzut, szkoda, że zdjęcia nie są podpisane. W większości przypadków rozpoznanie tego co przedstawiają nie nastręcza trudności, ale mimo to przydałyby się choć krótkie opisy. Książka Czernieckiego wciąga, entuzjazm autora szybko się udziela, ciekawostki i anegdoty czyta się z zainteresowaniem. Podróżnik zafascynowany przyrodą i atmosferą wiosek oraz miast, mniej skupia się na ludziach więcej czasu poświęcając opisom tego, co widzi. Z lekkością i humorem prowadzi nas ze sobą, bawiąc, wzruszając, dzieląc się wiedzą. Warto w tę podroż wyruszyć. Warto zobaczyć jak spełniają się marzenia.
Manaam -Boskie Buenos
***
[1] strona autora
[2] Stefan Czerniecki, Dalej od Buenos, Wyd. Bernardinum, 2011, s. 27.
[3] Tamże, s. 32.
[4] Tamże, s. 40.
[5] Tamże, s. 74.
Nie ciągnie mnie do Buenos w ogóle, ale taką literacką podróż mogę odbyć - a nuż się przekonam i dodam dzięki temu kolejny punkt do mojej podróżniczej listy?
OdpowiedzUsuńNawet jeśli nie samo Buenos, to na pewno do listy dopiszesz kilka innych miejsc. Czerniecki pisze z takim entuzjazmem, że aż chce się spakować plecak i ruszyć w podróż. ;)
UsuńOj, kusisz, kobieto, kusisz ;)
UsuńA powiedz mi, jakie ksiązki z tej serii jeszcze polecasz? :)
Po prostu polubiłam tę pozytywną energię Czernieckiego. Skojarzył mi się z Hugo-Baderem, który tak opowiadał o Rosji, że człowiek wrócił do domu i usiadł przy mapie. :)
UsuńNo to tak.
Na pewno wszystko co napisał Halik polecam bez dwóch zdań. W serii ukazały się trzy książki i wszystkie warto przeczytać. Halik to niesamowita postać. Wyprawa z Pierrette z Argentyny na Alaskę była niesamowita (Jeep: moja wielka przygoda").
Fiedlera czytałam na razie tylko "Gorąca wieś Ambinanitelo". Też polecam. Zwłaszcza, że to jedyne kompletne, nieocenzurowane wydanie tego tytułu. No i wiadomo - Fiedler to "klasyk".
Poza tym - Cejrowski, ale jego pewnie znasz. Nie wiem czy zmyśla czy nie, ale ja te jego historie kupuję.
"Mongolia" Boleslawa Uryna jest świetna! Kolejny pasjonat, który dociera tam, gdzie innym się nie chce.
Książki Choszcz są nierówne, ale i tak warto je przeczytać. "Prowadził nas los" jest niesamowite. Dwa mocne charakterki ruszają w świat. To nie może być nudne.
"Moja Afryka" wymaga przeredagowania, trochę się dłuży, ale wiadomo - Kinga tego zrobić nie mogła, inni nie chcieli i może nawet nie powinni.
Podobnie jest z jej książką o Nepalu. Widać w niej młodziutką, żądną przygód podróżniczkę-debiutantkę, która z wielkimi, zdumionymi oczami obserwuje egzotyczny świat i wszystko notuje nastoletnim piórem.
"Syberia" Pałkiewicza jest niezła, choć ja akurat za tym autorem nie przepadam. Wolę żywszy, mniej surowy język i nie lubię autorów mających się za pępek świata. Aczkolwiek doceniam zorganizowanie i charyzmę Pałkiewicza.
O "Rumunii" Kruszony gdzieś tu już pisałam. Mnie zawiodła. Wolę słuchać autora, niż go czytać.
Dwie książki Basi Meder nieco mnie wynudziły, ale podziwiam autorkę za odwagę. Samotna emerytka wędrująca przez Afryke, to się w mojej wyobraźni nie mieści.
Maciąg Robert "Rowerem przez Chiny, Wietnam i Kambodżę" - nienajgorsza, aczkolwiek dla mnie to taka trochę książka terapeutyczna. Autor ma potrzebę otrząśnięcia się po rozstaniu z kobietą i wyrusza w podróż. Ale czyta się nieźle.
Więcej niestety nie czytałam.
Ale jest jeszcze kilka innych dobrych książek spoza tej serii. ;)
Wow, dziękuję za tak długą odpowiedź :) Masz rację - Cejrowskiego znam i też kupuję jego historie :) Reszty nie czytałam, ale kilka tytułów z radością zanotowałam. Przynajmniej literacko sobie popodrózuję :)
UsuńDobra podróż literacka nie jest zła. A kiedyś może będę mogła poczytać o Twoich wycieczkach. ;)
UsuńSmakowicie opisałaś tę książkę, a że serię Poznaj Świat uwielbiam, to na pewno będę się intensywnie rozglądała za podróżniczą historią Czernieckiego:)
OdpowiedzUsuńJest jeszcze "Cisza" tego autora (też z tej samej serii). Coś mi się wydaje, że i do niej warto zajrzeć.
UsuńArgentyna i Buenos jest mi szczególnie bliska (choć nigdy tam nie byłam) ze względu na temat mojej pracy magisterskiej. Wiele godzin spędziłam studiując historię współczesną tego kraju. O książce Czarnieckiego nie słyszałam, ale dopisuję do listy.
OdpowiedzUsuńO, a o czym konkretnie pisałaś? Ciekawe jak odebrałabyś tę książkę, mając większą wiedzę o kraju niż przeciętna Kowalska, czyli np. ja. ;)
UsuńPodróżnicze czytam rzadko, aczkolwiek za tą się rozejrzę:)
OdpowiedzUsuńRozejrzyj się. Dobrze się ją czyta. Prawie jak powieść. :)
UsuńTym bardziej czuję się zachęcona:)
UsuńCieszę się.
UsuńNa pierwszy rzut oka (po zobaczeniu okładki) myślałem, że to Cejrowski ;).
OdpowiedzUsuńMoże za bardzo geografią się nie interesuję, ale dowiedzieć się o świecie czegoś nowego na pewno warto :P.
Pozdrawiam!
Melon
Ta sama seria, ale autor nie ten sam. Ten nie ma bajeranckiej kolorowej koszuli. ;)
UsuńNo ale za to jaka czapka :D.
UsuńW romby! Nie tak bajeranckie jak kolorowe kwiatki, ale też niezłe. =)
UsuńCzaje sie na ta ksiazke i milo mi czytac, ze taka fajna i sympatyczna.
OdpowiedzUsuńPotwierdzam. Fajna i sympatyczna. A autora ogromnie polubiłam i od razu mi się zamarzyło jakieś spotkanie autorskie.
UsuńJak już pojedziesz do Hiszpanii... życzę sobie taką książkę, w której odczuję, że unosisz się kilka stóp nad ziemią. :-)
OdpowiedzUsuńNa rogach wkurzonego byka, najwyżej. =)
UsuńKusząca wizja. :P Jadę z Tobą. Będę Twoim prywatnym paparazzi.
UsuńNie ma sprawy. Jest szansa, że tam Ci słońca nie zabraknie. ;)
UsuńMogłabym wszystkie filtry w końcu przetestować... :P
UsuńMogłabym wszystkie filtry w końcu przetestować... :P
UsuńZacznij zbierać na bilet. =)
UsuńEhh, tak zachęcacie do tych książek podróżniczych, że chyba i ja się kiedyś w końcu na którąś skuszę...
OdpowiedzUsuńI słusznie. Od dobrej literatury nie ma co uciekać. =)
UsuńPięknie to wszytko opisałaś. Ja wprawdzie jestem zawziętą domatorką i nawet wirtualnie nigdzie nie podróżuje, ale dla równowagi moja siostra kocha wszelkiego rodzaju reportaże i książki podróżnicze. Jest wielką miłośniczką Pawlikowskiej, Wojciechowskiej, Cejrowskiego itp, dlatego myślę, że powyższa książka idealnie wpasuje się w jej czytelniczy gust.
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńKoniecznie poleć książkę siostrze. Na pewno jej się spodoba. :)
Ostatnio zaczynam odczuwać jakiś głód takich książek. Chyba w końcu mu ulegnę i zacznę je kupować hurtowo :) Podróż do Ameryki Południowej to również moje marzenie, więc powinnam co nieco poczytać o tamtejszej kulturze :)
OdpowiedzUsuńOd hurtowych zakupów powstrzymują mnie tylko ceny. ;)
UsuńAle Ty się nie powstrzymuj, dzięki temu będę mogła wykorzystać Twoje recenzje do wyłowienia najciekawszych tytułów. :P
Oj, chętnie bym się nie powstrzymywała, ale niestety i dla mnie ceny są zaporowe czasami. Nie zmienia to jednak faktu, że planuję zakup paru takich książek, więc recenzje będą :)
UsuńTeż mam takie plany. Na razie czekam na moje wymarzone "Lalki w ogniu". Leżą w Krakowie i muszę się w końcu o nie upomnieć. :)
Usuń- Gdzie mieszkasz?
OdpowiedzUsuń- Na drugim końcu miasta.
- Aha, to przyjadę do ciebie pociągiem kiedyś, wyjadę o 8 rano, będę po południu... ;P
Mi się też zachciało Argentyny po Twoim poście. Aj, to tango, aj, to sikanie na przystankach. Z tymi papierami na koniec roku u nas by nie przeszło - ewentualnie confetti z niszczarek - wszak ustawa o ochronie danych osobowych, i takie tam... A u mnie wichura straszna, śnieg, zima.. chcę bliżej do Buenos!!!
Uroki życia na wschodnich rubieżach :D W Buenos zazdroszczą nam zimy :P
UsuńŻe zacytuję: "Nie ma drugiego kontynentu tak niegościnnego dla wynalazku transportu szynowego." Wychodzi na to, że szybciej dotarłabyś gdziekolwiek naszą kolejną niż argentyńską. Mają tam całe dwie linie. :P
UsuńAle nie ma co narzekać, w Chile nawet tego nie mają. :P
Tango rozumiem, ale co do sikania mam już mieszane uczucia.
Też chce bliżej do Buenos. Wichury co prawda brak, ale na śnieg już patrzeć nie mogę. A tu znów piątek i znów będę marzła. Ech. =)
---
Luckuluke - jak dla mnie to mogą sobie tę zimę stąd zabrać. Co do ostatniego bałwana i płatka śniegu. Im szybciej, tym lepiej.
O proszę, ale trafiłam :) No to rowerem choć, 300 km dziennie - można niezłą kondycję wyrobić :) Ale muszą mieć jakiś możliwy transport?! Żeby z jednego końca miasta na drugi się przedostać... Bo chyba nie taksówkami? A może mają takie fajne tuk-tuki, jak w Indiach? ;)
UsuńJak dla mnie też, niech zabierają śnieg w cholerę, dzisiaj cały dzień tak wieje że mój biedny kot zaczął bałwana przypominać, tak go śniegiem oblepiło.
Autobusem na przykład. Kursują częściej niż u nas. Albo metrem. Albo rowerem, jeśli życie Ci nie miłe. =)
UsuńU mnie na szczęście raczej znika niż się pojawia, ale do licha ciężkiego - jest połowa marca. Ja wiem, że mądrość przysłów ludowych każe się nie nastawiać na cuda, ale bez przesady. Wiosny chcę, ale to już!
Czemu ja mądra o metrze nie pomyślałam? :/
UsuńU mnie dzisiaj słońce świeci. Jakoś mu nie ufam, więc się nie cieszę na zaś. Pewnie poświeci, poświeci, a w nocy znowu przyj... przywali śniegiem.
Polak myślący o metrze, to jak Argentyńczyk myślący o kolei. :P
UsuńNie wiem jak u Ciebie, ale u mnie nie tylko świeci, ale nawet to białe świństwo znika.
Szczęściara. Moje słońce ma tylko kolor, nie ma ciepła :/
UsuńI właśnie za to lubię Poznań. W Bieszczadach pewnie siedziałabym gapiąc się w okno i wyła z rozpaczy. Hasło "białe szaleństwo" nabrałoby zupełnie innego znaczenia.
UsuńNie trzeba mi Bieszczad, w mojej puszczy już dawno wpadłam w "białe szaleństwo".
UsuńTo wracaj do Poznania. Tu już nawet ptaszki coraz radośniej ćwierkają. ;)
UsuńNie nakręcaj mnie, i tak mi smutno, że mnie tam nie ma :(
UsuńA nie możesz wrócić? Znam takich co po dwóch latach wrócili i są z tego powodu bardzo zadowoleni.
UsuńFantastyczna recenzja. Nigdy tam nie pojadę, więc z przyjemnością przeniosę się chociaż za pomocą tej książki, dziękuję i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńA może pojedziesz? Skoro Bliski Wschód Ci nie straszny... ;)
Zatańczyć tango w Buenos...marzenie;)
OdpowiedzUsuńPomysł wyrzucania zbędnych kartek przez okno kuszący, chociaż nie do zrealizowania u nas;)
Lubię pasjonatów, takich jak Stefan Czerniecki. Lubię też książki z tej serii. Wniosek jest prosty: znaleźć i przeczytać;)
Ano... Co prawda od tanga wolałabym inne tańce, ale tango w Buenos... Ach, pomarzyć dobra rzecz. :)
UsuńBardzo dobry wniosek!
O podróżach mogłabym czytac bez ustanku... A Buenos kusi i to bardzo :-)
OdpowiedzUsuńNa początek proponuję podróż z Czernieckim. ;)
UsuńJak ja uwielbiam twoje recenzje. Zawsze są takie porywające, że aż miło się czyta. A co do książki... Cóż, coraz bardziej przekonuje się do podróżniczych, więc czemu by nie ta? W tamte rejony się jeszcze nie zapuszczałam poprzez discovery, więc zrekompensuje sobie lekturą. A co!
OdpowiedzUsuńChętnie bym powyrzucała na ulice kartkówki i sprawdziany... I tak nie ma na nich nic ciekawego do oglądania. Ale nazwisko to bym zamazała,nie będę się pogrążać :P
Cieszę się ogromnie. :)
UsuńPoluj, czytaj i recenzuj. Mam nadzieję, że okaże się, że było warto. :)
Moje kartkówki spłonęły. Pamiętam też, że po jednym z najcięższych egzaminów na studiach zrobiliśmy wielkie palenie ściąg. Ustawiliśmy się w kółko i każdy opróżniał kieszenie. A było co palić, bo niektóre harmonijkowe ściągi miały ponad metr, a nawet prawie dwa jak się okazało. :P
A później jeden z kumpli sobie uświadomił, że przecież nie ma pewności czy zdał i rzucił się żeby te ściągi ratować. W końcu mogły się przydać na poprawce. =)
Dobrze, że w ogóle sobie uświadomił xD
UsuńMam pożyczonego Cejrowskiego od wujka, na półce. Zobaczymy jak mi pójdzie ta lektura.
I mam do ciebie pytanie. Otóż czytam teraz "Portal zdobiony posągami" Huberatha. Jestem na setnej stronie i już wiem, że recenzowania się najpewniej nie podejmę, bo to zbyt zakręcone dzieło. Rozchodzi mi się o to czy zaliczysz mi do wyzwania, nawet jeśli nie dam rady stworzyć recki.
Cejrowskiego lubię. Nawet bardzo. Co się narechotałam nad jego książkami to moje. :P
UsuńOj, nie mogę. Tako rzecze regulamin. :(
A choć kilku słów nie dasz rady napisać? To nie musi być długi tekst, ale jakiś musi być.
Kolejna podróżnicza książka, którą chętnie bym widziała u siebie na półce :)
OdpowiedzUsuńSłusznie. Bo czyta się swietnie. :)
UsuńKsiążka wyjątkowo pasuje do ostatnich wydarzeń w Watykanie. :D Chętnie poznam te piękne rejony za sprawą owej lektury :D
OdpowiedzUsuńA żebyś wiedziała. Nie miałam pomysłu na początek tekstu, a nowy papież przyszedł mi z pomocą. :P
UsuńDo wyzwania:
OdpowiedzUsuń"Tata i ja" - Agnieszka Stelmaszyk
http://magicznyswiatksiazek.blogspot.com/2013/03/186-tata-i-ja-agnieszka-stelmaszyk.html
Dopisane.
UsuńJeśli ,,Dalej od Buenos" napisane jest z taką samą lekkością co ,,Moja Afryka" Kingi Choszcz to zdecydowanie jest to lektura dla mnie. Pierwszą książką z serii Biblioteka Poznaj Świat, którą przeczytałam było ,,Rio Anaconda" Cejrowskiego, następne pozycje czytało mi się równie dobrze. Przyznam Ci jednak rację, brak podpisów pod zdjęciami czasami bardzo utrudnia ich identyfikację. Ale nic to, zawsze mogło być gorzej:).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Powiedziałabym, że "Dalej od Buenos" jest napisane z jeszcze większą lekkością niż książka Kingi (swoją drogą, jeśli nie czytałaś "Prowadził nas los" duetu Choszcz&Chopin, to ogromnie Ci ją polecam).
UsuńMogło być gorzej, na przykład mogło być mniej zdjęć, a jest ich po prostu zatrzęsienie. Dużo więcej niż w pozostałych książkach tej serii.