poniedziałek, 4 marca 2013

Erskine Caldwell "Blisko domu"
Biało-czarny dramat

Erskine Caldwell
Blisko domu
wyd. Książka i Wiedza
1984
208 stron
Native Hunnicutt, bohater powieści Blisko domu Erskine Caldwella, to szczęściarz jakich mało. Czego by się nie spróbował, to mu się udaje. Inni wypatrują szczęścia, przywołują je, zaklinają, ono tymczasem podąża za Nativem. Gdy bogata Maebelle zostaje wdową, nikt w miasteczku nie zdziwił się, że to Hunnicutt zajmuje miejsce jej zmarłego męża. 

Tak to jednak jest, że nic nie trwa wiecznie i przyszedł w końcu ten dzień, gdy dobry los odwrócił się do mężczyzny zadkiem. Maebelle przyłapuje go z czarnoskórą kochanką, co daje początek lawinie złych zdarzeń. 

Trzeba wam bowiem wiedzieć, że nie jest to "zwyczajna" zdrada, którą ewentualnie można by przeboleć i tak po prostu wybaczyć. Znajdujemy się na południu Ameryki, w niewielkim miasteczku, w czasach, w których czarnoskórzy nie wzbudzają większej sympatii. Służąca w ramionach męża - to zbyt dużo dla białej kobiety. Zraniona niewiasta zdolna jest do wielu rzeczy. Dramat wisi w powietrzu.

Każdy wie, że biali śpią z Murzynkami co noc, ledwie słońce zajdzie. To, co zostało uświęcone stuletnim zwyczajem, nie może być zmienione, bo tak się zachciało pani, mnie albo jeszcze komu innemu.[1] - próbuje bagatelizować sprawę adwokat Maebelle, do którego kobieta zwróciła się z prośbą o unieważnienie małżeństwa oraz pomoc w aresztowaniu Native'a i czarnoskórej Josene pod zarzutem przestępstwa przeciw czystości rasy.[2] Nic jednak nie potrafi powstrzymać zranionej i upokorzonej kobiety.

Caldwell ukazuje świat pełen uprzedzeń, rasistowskich przekonań i absurdalnych zasad, w którym życie z kolorową kobietą jest społecznie akceptowalne (oczywiście przez mężczyzn), bo jest to jedyna rzecz, którą biały może zrobić bez obawy, że spotkają go nieprzyjemności[3], ale za to nie ma przeszkód by aresztować  czarnoskórego za to, że usiłował jeść w restauracji dla białych[4] (tu od razu nasunęło mi skojarzenie z jedną ze scen z niedawno oglądanego Django Quentina Tarantino). Czarnoskórzy mają znać swoje miejsce w szeregu. Argumenty w stylu Jestem po prostu człowiekiem, jak każdy inny. Tak się stało, że urodziłem się czarny, jak panu zdarzyło się urodzić białym. I to jest jedyna różnica między nami.[5] nie przekonają uprzedzonego rasowo stróża prawa. Próby domagania się szacunku czy równości okazują się daremne. Bunt prowadzi do tragedii.

Erskine Caldwell sporo podróżował po południowych stanach Ameryki. Poczynione obserwacje umieścił  w swoich powieściach, opisując krzywdę ludzi, dyskryminację rasową, biedę, umysłową ciasnotę. Początek Blisko domu nie zwiastuje dramatu. Ot, historia irytującego, infantylnego lekkoducha, który złowiwszy bogatą żonę nie chce zrezygnować ze swoich kawalerskich wybryków. Lekki ton szybko gubi się w toku narracji, robi się duszno, nieprzyjemnie, tragicznie. Nie jest to może proza na miarę wstrząsającej Chaty wuja Toma Harriet Beecher Stowe, ale warto tę pozycję przeczytać, przy okazji zagłębiania się w tematykę rasizmu.

***

Książkę polecam
zainteresowanym tematyką rasizmu
ceniącym książki oparte o własne obserwacje

***

[1] Erskine Caldwell, Blisko domu, przeł Kazimierz Piotrowski, wyd. Książka i Wiedza, 1984, s. 71.
[2] Tamże, s. 69.
[3] Tamże, s. 96.
[4] Tamże, s. 70.
[5] Tamże, s. 129.

42 komentarze:

  1. niestety ta pozycja jakoś mnie nie kusi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Od tego przytłaczającego rasizmu Ziemia zaraz wypadnie z orbity i poleci w piz** ;D... Na szczęście jest jakiś "postęp"... Jest go coraz mniej, a przynajmniej tak mi się wydaje.

    "Blisko domu" pachnie mi lekko "Zieloną milą" i złem w niej przedstawionym ;(.

    Miłego wieczoru!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zdecydowanie postęp jest, ale zanim przestaniemy się dzielić na równych i równiejszych minie jeszcze "troszkę" czasu. O ile w ogóle to nastąpi.

      "Zielona mila" jest lepsza. ;)

      Usuń
  3. Lubię Caldwella , mam jego opowiadania i tę książkę też i jeszcze kilka innych. Mam wrażenie, że już ją czytałam i tak pewno było, ale i tak do niej wrócę. Sama czytałam ostatnio jego "Dom na wzgórzu".)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Caldwella poleciła mi jedna z blogerek. Na pewno jeszcze do niego wrócę. Polecasz "Dom..."?

      Usuń
  4. Czytałam kiedyś :) Native niesamowicie mnie denerwował, to jeden z najokropniejszych bohaterów książkowych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to fakt. Jest mocno irytujący. Głupi dzieciuch bez wyobraźni.

      Usuń
  5. Nie wiem jakim cudem ta książka była u mnie na półce, ale skoro była, to ją przeczytałam i muszę przyznać, że opowieść wytrąciła mnie z równowagi. Rasiści to żałośni osobnicy, za licha nie rozumiem tych zakutych łbów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż... Przecież czarne skoro inne niż białe, nie może być równe, bo inaczej byłoby równie doskonałe jak białe, a nie jest, bo jest... czarne... Paranoja jakaś.

      Usuń
    2. Paranoja, paranoja, bo w końcu o człowieka, a nie kolor skóry powinno chodzić.

      Usuń
    3. Najpierw trzeba by dojść do wniosku, że czarnoskóry to też człowiek...

      Usuń
  6. Lubię tematykę rasistowską, zwłaszcza w wstrząsającej wersji, dlatego bardziej skłaniam się ku wspomnianej przez Ciebie "Chacie wuja Toma".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ależ ja ryczałam przy tej książce...

      Usuń
  7. Ja się raczej zastanawiam jak niską trzeba mieć samoocenę, żeby ludzi klasyfikować wyłącznie na podstawie koloru skóry. Z drugiej strony faktem jest, że Arabowie i czarnoskórzy popełniają statystycznie więcej przestępstw. Obawiam się jednak, że to nasza "doskonała" rasa zdecydowanie się do tego przyczyniła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno trzeba mieć wysokie mniemanie o sobie. =)

      Nie znam statystyk, więc się nie wypowiem, ale zaryzykuję stwierdzenie, że nie kolor ma tu znaczenie, a otoczenie, w jakim się wychowało.

      Usuń
  8. Widać, że warto i widać, że jest to mocna książka, nie pozwalająca od tak o sobie zapomnieć. Jestem dość wyczulona rasizm i to nie tylko ten typowy - choć sama nazwa oznacza przede wszystkim brak akceptacji dla osób o innej narodowości, o innym kolorze skóry, dla mnie jest to też brak akceptacji dla wszelkich wyróżniających się form - jak np. osób homoseksualnych. Nie toleruję takiego podejścia, dlatego można powiedzieć, że jestem rasistką w stosunku do rasistów :). W każdym razie nie unikam trudnych tematów dla tego prawdopodobnie w swoim czasie sięgnę po tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Rasistka w stosunku do rasistów" - ciekawe. ;)
      Cóż, najwyraźniej dla niektórych inny znaczy gorszy. Temat-rzeka. Sama pod tym względem też nie do końca jestem z siebie dumna, bo np. Muzułmanie wywołują we mnie mieszane uczucia, a przecież jak w każdej grupie tak i u nich znaleźć można zarówno tych "złych" jak i tych "dobrych".

      Usuń
    2. Świetne podejście! Tak trzymać.

      Usuń
  9. Lubię tematykę rasizmu, dlatego chętnie sięgnę po tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
  10. hmm nie czytałam jeszcze takiej książki , a więc tym bardziej jestem jej ciekawa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby co, to jeszcze bardziej polecam "Chatę wuja Toma". :)

      Usuń
  11. Od czasu, gdy przeczytałam "Zabić drozda" szukam książek, podejmujących temat rasizmu i absurdalnych uprzedzeń. Na pewno przeczytam tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę się powtarzać, ale jeśli nie czytałaś "Chaty wuja Toma" to ogromnie polecam.

      Usuń
    2. Nie czytałam, ale też mam w planach :)

      Usuń
  12. Kurczę, widocznie myślałam stereotypowo, bo wydawało mi się, że białe kobiety na południu były przyzwyczajone do myśli, że mężowie MOGĄ zdradzać je z czarnymi niewolnicami i nauczyły się to znosić - na swój chory sposób:/ Lubię taką tematykę, "Chatę wuja Toma" czytałam, więc teraz kolej na polecaną przez Ciebie książkę.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, może być przyzwyczajoną do myśli, a zderzyć się z faktem oko w oko, to dwie różne sytuacje?

      Usuń
  13. Jakoś mi umknęła ta książka, chętnie przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się cieszę na myśl o Twojej recenzji. :)

      Usuń
  14. Mogłaby mi się spodobać ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. W czasie ostatniej wizyty w bibliotece szukałem "Jenny'ego" tegoż autora. Ale jakie było moje rozczarowanie, gdy okazało się, że na półkach nie ma żadnej pozycji Caldwella. Może w czasie następnych odwiedzin uda mi się coś upolować - będę rozglądać się też za "Blisko domu".

    A jeśli chodzi o literaturę poświęconą problemowi rasizmu, to polecam serdecznie prozę Baldwina oraz Ralpha Ellisona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dzięki za trop. Tych autorów kompletnie nie znam. Zobaczę, czy w bibliotece coś się trafi. Polecasz jakieś konkretne tytuły?

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o Baldwina, to czytałem "Inny kraj" - bardzo dobra lektura (http://tnij.com/CMau6). Zamierzam również zapoznać się z "Gdyby ulica Beale umiała mówić", ponoć również bardzo interesująca pozycja.

      Co do Ellisona, to sprawa jest prosta, bowiem napisał tylko jedną książkę - "Niewidzialny człowiek". Wywarła na mnie spore wrażenie, więc ją także polecam (http://tnij.com/qX47J).

      Usuń
    3. Niestety w bibliotece mam tylko "Inny kraj", ale zawsze to coś. :)

      Usuń
  16. Rasizm to jedna z rzeczy, które doprowadzają mnie nieustannie do szału. Z resztą tak samo jak inne uprzedzenia. Nie jestem w stanie pojąć jaką ludzie widzą różnicę, pomiędzy czarnym i białym. Albo pomiędzy gejem,a hetero. To wszystko są ludzie. Inność rodzi wrogość. Osobiście bardzo sobie inność cenię.
    Książkę chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomijając fakt, że rasizm świadczy o ograniczeniu i głupocie czlowieka, to wyobraź sobie jak nudno by było gdybyśmy wszyscy byli tacy sami.

      Usuń
    2. Właśnie podoba mi się to, że ludzie są inni. Świat jest ciekawszy, fascynujący. Byłoby nudno. Inność to coś wspaniałego. Denerwuje mnie tylko to, że ludzie tego nie rozumieją i próbują tępić. Teraz w cenie są szare masy klonów.

      Usuń
    3. Nie wiem czy w cenie są klony. Chyba nie wszędzie i nie w każdej dziedzinie, ale niestety często jest tak, że lepiej się nie wyróżniać. No i masą łatwiej się steruje.

      Usuń
  17. Lubię Caldwella. Nawet dzisiaj patrzyłem na półkę z jego książkami i zastanawiałem się, czy nie napisać jakiegoś tekstu. Najbardziej podobał mi się jednak "Sługa boży" - ma w sobie mnóstwo ironii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisz, napisz - chętnie poczytam. Na tej jednej książce na pewno nie zakończę przygody z Caldwellem.

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.